O. prof. Jacek Salij: o zwierzęta trzeba dbać, ale nie można ich zrównywać z ludźmi
18 grudnia 2025 | 19:18 | Joanna Operacz, jw | Warszawa Ⓒ Ⓟ
fot. jw (KAI)Człowiek został powołany do opiekowania się przyrodą i nie może dopuszczać się okrucieństwa wobec innych istot. Jednak traktowanie psów czy kotów jak ludzi to błąd – mówi w rozmowie z KAI dominikanin o. prof. Jacek Salij. „Zwątpienie w Boga nieuchronnie kończy się zwątpieniem w człowieka. Dzisiaj wielu ludzi chciałoby urządzić świat tak, jakby Boga nie było. W tej perspektywie chciałoby się unieważnić tę prawdę, że na naszej ziemi jeden tylko człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże – i zrównać człowieka ze zwierzętami” – mówi.
Znany teolog, rekolekcjonista i autor popularnych książek o. Jacek Salij OP w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną przypomina, że jako ludzie mamy obowiązki wobec innych istot stworzonych. Bierze pod lupę zwyczaje żywieniowe, które doprowadziły do tego, że zwierzęta nie są już hodowane, tylko masowo „produkowane”. Podejmuje się jednak uporządkowania podstawowych pojęć w dziedzinie, która niekiedy bywa niezrozumiana nawet przez ludzi wierzących, np. kim jest człowiek i czym różni się od zwierzęcia. „Na naszej ziemi jeden tylko człowiek może usłyszeć Ewangelię i na nią się otwierać. I jeden tylko człowiek jest zdolny do modlitwy” – zauważa.
Publikujemy wywiad:
Joanna Operacz (KAI): Kim jest człowiek, a czym jest zwierzę? Mam wrażenie, że w ostatnich latach zapanowało w tej sprawie spore pomieszanie pojęć.
O. prof. Jacek Salij: Zacznijmy od tego, co wspólne dla nas, ludzi, oraz dla zwierząt. Otóż łączy nas to, że i ludzie, i zwierzęta jesteśmy Bożymi stworzeniami. Bóg stworzył nie tylko ludzi i zwierzęta, On jest Stwórcą wszystkich rzeczywistości widzialnych i niewidzialnych, Stwórcą wszystkiego, co istnieje.
Zobaczmy, jak wspaniale umiał to podkreślać święty Augustyn: „Czytamy w Piśmie Świętym: «I widział Bóg, że wszystko, co uczynił, było bardzo dobre» (Rdz 1,31). Natomiast o poszczególnych dziełach Pismo mówi tylko, że były dobre. Całość dzieł Bożych nie wystarczyło nazwać dobrymi, nazwano je bardzo dobrymi. Poszczególne dzieła Boże budzą podziw. O ileż bardziej wszystko razem, cały wszechświat, na którego jedność składają się wszystkie te poszczególne dzieła! Piękno bowiem, jakie zawiera się w częściach, staje się dużo bardziej godne podziwu, kiedy spojrzeć na nie w całości”.
Rozmowę o zwierzętach zacząłbym od zwrócenia uwagi na to, że niestety zbyt łatwo zapominamy o godności stworzeń Bożych, jaka wynika z samej ich obecności na tym Bożym świecie. Dotyczy to wszystkich zwierząt, nie tylko domowych czy hodowlanych. Nawet kiedy czujemy się zmuszeni walczyć ze szkodnikami, starajmy się pilnować elementarnych zasad człowieczeństwa i nawet wobec szkodników unikajmy okrucieństwa.
Czy w naszym myśleniu o ludziach i zwierzętach dochodzi do jakiegoś pomieszania pojęć? Przede wszystkim sprzeciw budzą dążenia do zrównania człowieka za zwierzętami. Owszem, coraz więcej wiemy o zaskakującej inteligencji zwierząt, wierność i ofiarność psa czy konia nieraz nas zdumiewa i pobudza do tego, że do naszych zwierząt się przywiązujemy. Ale przecież jeden tylko człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże.
Co prawda, z radością kolędujemy, że W dzień Bożego Narodzenia / Radość wszystkiego stworzenia, ale przecież to dla nas, ludzi, i dla naszego zbawienia sam Syn Boży stał się jednym z nas. Na naszej ziemi jeden tylko człowiek może usłyszeć Ewangelię i na nią się otwierać. I jeden tylko człowiek jest zdolny do modlitwy. Proszę się ze mnie nie śmiać, ale dla mnie to ogromnie ważne, żeby osoba, która chce mi okazać życzliwość, pomodliła się za mnie. Zwierzę nigdy się za mnie nie pomodli.
Zwierzęta potrafią kochać – mówi wiele osób, uzasadniając nadmierne uczucia wobec psa czy kota.
Pouczenie, jakiego udziela na ten temat Katechizm Kościoła Katolickiego, nie wydaje się przesadne: „Nie godzi się wydawać na zwierzęta pieniędzy, którymi można by w pierwszej kolejności ulżyć ludzkiej biedzie. Zwierzęta kochać wolno; nie powinny one jednak być przedmiotem uczuć należnych jedynie osobom” (nr 2418).
Jednak to zjawisko, że w naszych domach znajdziemy niekiedy więcej zwierząt niż ludzi, starajmy się trochę zrozumieć. Wydaje się ono prostą reakcją na epidemię samotności. Dawno nie było w społeczeństwie tak wielu ludzi samotnych, często nie z wyboru. Świat bez miłości jest światem strasznym i trudno się dziwić, że człowiek, który znalazł się w takiej sytuacji, ucieka w jakąś miłość zastępczą. W mieszkaniu już nie jest tak pusto, kiedy zajmuję się jakimś zwierzakiem. Co więcej, pies czy kot, o którego się troszczę, do mnie się przywiązuje i na swój zwierzęcy sposób okazuje swoją wdzięczność.
Ale czy to jest miłość? W pewnym sensie może i tak. Jednak nie jest to ta miłość, o której mówił w encyklice Redemptor hominis św. Jan Paweł II, kiedy tak mocno przypominał, że nie zrealizujemy siebie inaczej niż poprzez bezinteresowny dar z samego siebie: „Człowiek nie może żyć bez miłości. Człowiek pozostaje dla siebie istotą niezrozumiałą, jego życie jest pozbawione sensu, jeśli nie objawi mu się Miłość, jeśli nie spotka się z Miłością”.
Co to znaczy, że człowiek ma panować nad innymi stworzeniami?
Już w biblijnym opisie stworzenia człowieka mamy zapis, że Stwórca życzyłby sobie, „abyśmy zaludnili ziemię i uczynili ją sobie poddaną i abyśmy panowali nad wszystkimi zwierzętami”. Nikogo chyba nie trzeba przekonywać, że Pismo Święte jest tekstem religijnym. Również słowo „panować” ma w Biblii sens religijny. Przecież pierwszym Panem wszystkiego, co istnieje, jest Bóg. Otóż panowanie Boże nad stworzeniem nie ma w sobie nawet cienia bezsensownej czy uciążliwej wyższości. Jest to panowanie łaskawe, opiekuńcze. Mało tego, Bóg w tym sensie panuje nad całym światem, że wszystkim stworzeniom udziela nieustannie istnienia i obdarza je rozmaitym dobrem. Bóg panuje przez dawanie, a nie przez odbieranie. On jest Królem stworzenia, nie jego tyranem. Jego panowanie obdarza istnieniem i sensem, i nie ma w sobie nic nierozumnego ani niszczycielskiego.
Otóż, jeśli Bóg powołał człowieka do panowania nad stworzeniami nierozumnymi (odnosi się to nie tylko do świata zwierząt, ale w ogóle do całej przyrody), znaczy to, że oczekuje od nas i chce, abyśmy w miarę możności naśladowali Jego własne panowanie. Człowiek ma jak gdyby pogłębić rozumność i dobroć dzieła Bożego, ma stać się jakby starszym bratem stworzeń niższych od siebie. Jeśli więc wydaje się mu, że panowanie polega na tym, żeby siać wokół siebie spustoszenie i ból, to jest naśladowcą diabła niszczyciela, a nie Boga Dawcy i Opiekuna. Bóg powołał człowieka do panowania nad stworzeniem, a nie do tyranii.
Właściciele zwierząt mówią, że lepsze jest określenie: „opiekunowie zwierząt”. W tym akurat chyba możemy się z nimi zgodzić?
Powiedziałbym nawet, że termin „opiekun” szczególnie trafnie wyraża biblijną ideę panowania nad zwierzętami. Wprawdzie ludzie są właścicielami zwierząt, ale te istoty nie są przecież bezdusznymi przedmiotami, one żyją i czują, toteż w realizowaniu swoich praw właścicielskich wobec krowy czy świni, wobec psa czy kury, nie wolno nam o tym zapominać. Zresztą zarówno obyczaj, jak i prawa obowiązujące w naszych społecznościach nawet właścicielom nie pozwalają być okrutnymi wobec zwierząt.
Poruszył Ojciec ważny temat: okrucieństwo wobec zwierząt jest złe dlatego, że szkodzi samemu człowiekowi?
To swoją drogą. Przede wszystkim jednak zwierząt nie wolno nam krzywdzić. Przecież nie tylko człowiek odczuwa ból i rany, upał i mróz, głód i pragnienie. Rozumiano to już w czasach przedchrześcijańskich. „Prawy uznaje potrzeby swych bydląt, a serce nieprawych okrutne” – czytamy w Księdze Przysłów (12,10). Albo wczytajmy się w naprawdę budzącą podziw instrukcję, która znajduje się już w Pięcioksięgu Mojżesza: „Jeśli spotkasz wołu twego wroga albo jego osła błąkającego się, odprowadź je do niego. Jeśli ujrzysz, że osioł twego wroga upadł pod swoim ciężarem, nie ominiesz, ale razem z nim przyjdziesz mu z pomocą” (Wj 23,4-5).
Skąd zdaniem Ojca bierze się wielka potrzeba, żeby kwestionować wyjątkowość człowieka na tle innych istot żyjących? Bo wielu ludzi, czasem nawet pobożnych, taką potrzebę zgłasza.
Genialną odpowiedź na to pytanie znajdziemy u Cypriana Norwida:
„Tak Ludzkość, bez Boskości, sama siebie zdradza,
Aż dopiero gdy w eter opłynie niebieski,
Powraca jej majestat i szkarłat królewski (…)
Nie inaczej z Człowiekiem: gdy nań kto poziera,
Jak on jest, i purpurę mu królewską zdziera,
Oglądając go lichym od stopy do powiek,
Jak pyłu garść gnanego wiatrem…
…cóż… tam… człowiek?!”.
Już dawno zauważono, że zwątpienie w Boga nieuchronnie kończy się zwątpieniem w człowieka. Dzisiaj wielu ludzi chciałoby urządzić świat tak, jakby Boga nie było. W tej perspektywie chciałoby się unieważnić tę prawdę, że na naszej ziemi jeden tylko człowiek został stworzony na obraz i podobieństwo Boże – i zrównać człowieka ze zwierzętami. Rzecz w tym, że my naprawdę na obraz Boży zostaliśmy stworzeni.
„Im lepiej poznaję ludzi, tym bardziej kocham zwierzęta” – można czasem usłyszeć. Co by Ojciec na to odpowiedział?
Piękno lub niegodziwość miłości do zwierząt można poznać po tym, czy osoba, która jest przyjacielem zwierząt, kocha ludzi. Pierwsze schronisko dla zwierząt założył dominikanin święty Marcin de Porres, człowiek bez reszty oddany ludziom biednym i chorym. Miłości do ludzi było w nim tak wiele, że przelewała się ona na zwierzęta.
Czy przykazanie „Nie zabijaj” odnosi się do zabijania zwierząt?
Kiedy ktoś ma tyle tupetu, żeby twierdzić, że chrześcijanie i żydzi wszystkich pokoleń przez wieki nie potrafili zrozumieć, że przykazanie „Nie zabijaj” jakoby zakazuje również zabijania zwierząt, nie będę z nim wchodził w polemikę. I zamiast przedstawiać (zresztą naprawdę żelazne) argumenty biblistów i filologów, przywołam mądre podpowiedzi znanego w swoim czasie obrońcy zwierząt:
„Z dwojga złego – pisał Adolf Dygasiński w Nędzarzach życia – nie wiadomo, co jest gorsze: okrucieństwo względem zwierząt, czy ckliwy sentymentalizm dla jakiegoś żolka. Uczucie oburzenia wywołuje w nas okrucieństwo ludzkie w obcowaniu ze zwierzętami. Ale prawdziwie wstrętnym i naturze przeciwnym jest poświęcanie psom tych uczuć, do których jedni ludzie tylko mają prawo. Nie zapominajmy nigdy o jednej rzeczy, gdy stajemy w obronie zwierząt – mianowicie też: że człowiek nie może celów swego życia poświęcać dla psów, kotów, itd. On powinien tylko piastować swą ludzką godność w obcowaniu ze zwierzętami”.
Czyli chrześcijanin może jeść mięso?
Odpowiedź zacznę od zwrócenia uwagi na to, że zapewne nigdy jeszcze związek człowieka z przyrodą nie uległ tak daleko idącemu rozluźnieniu jak w naszych czasach. Zjawisko to ogarnia nawet ludzi mieszkających na wsi. W wielkich tuczarniach czy fermach zwierzęta dzisiaj nie są już hodowane, ale „produkowane”. Liczy się niemal wyłącznie to, ażeby jak najmniejszym kosztem osiągnęły jak największą wartość ekonomiczną. Podatność hodowanych zwierząt na ból i stresy oraz różne ich potrzeby są zauważane dopiero wówczas, kiedy to wpływa na rachunek ekonomiczny. Kiedy hoduje się setki zwierząt, jakaś zażyłość pomiędzy hodowcą a jego podopiecznymi stała się prawie niemożliwa, nawet jeśli hodowca jest człowiekiem wrażliwym. Wybudowaliśmy gigantyczne rzeźnie, do których zwierzęta są odwożone, jakby były tylko towarem, a ubój dokonywany w wymiarze masowym niebywale zwiększa ich lęk przed śmiercią oraz grozę samego uboju.
Krótko mówiąc: zamiast pytać, czy wolno nam jeść mięso, pytajmy może, dlaczego raczej mało niepokoi nas to, że ogólne spożycie mięsa wzrosło wielokrotnie. Zastanówmy się ponadto, co takiego z nami się stało, że praktycznie przestaliśmy pościć, i to nawet w okresie Wielkiego Postu. Podejmując te pytania, możemy istotnie przyczynić się do tego, że generalnie będziemy dla zwierząt bardziej ich opiekunami niż tyranami.
Dodam, że w Kościele od początku wysoko ceniono rezygnację z mięsa, ale jednocześnie zdecydowanie broniono prawa ludzi do jedzenia mięsa oraz do hodowania zwierząt na ten cel. Dość przypomnieć, że dawne reguły zakonne, które nakazywały wszystkim zakonnikom całkowite powstrzymywanie się od mięsa, dopuszczały zazwyczaj dwa wyjątki: wolno było jeść mięso w chorobie oraz poza klasztorem. „Ażeby nie być uciążliwym dla gospodarzy” – wyjaśnia kapituła generalna dominikanów w roku 1249, a za nią kolejne ustawy zakonne.
Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.

