Witkowice: 50 lat od pożaru kościoła w Witkowicach
22 grudnia 2025 | 08:34 | rk | Witkowice Ⓒ Ⓟ
Ogień szalał już od kilku godzin. I wtedy wydarzyło się coś, co wielu zapamiętało do końca życia. Przeciąg gorącego powietrza poruszył organy. Instrument zawył. A potem cały chór runął. I zapadła głucha cisza. Straszniejsza niż huk ognia trawiącego świątynię.
Tak to wydarzenie sprzed 50 lat wspominają świadkowie. W nocy z 24 na 25 grudnia 1975 roku spłonął drewniany kościół w Witkowicach na Podbeskidziu. Dla lokalnej społeczności była to trauma. Ale jednocześnie wielu wtedy uświadomiło sobie, że Kościół to coś więcej niż budynek. Ta niezłomna wiara i determinacja pomogły wiernym w odbudowie świątyni, która jest trzecią w historii parafii.
Jak przypomina ks. Stanisław Lipowski, obecny proboszcz parafii pw. św. Michała Archanioła, na Pasterkę wybrała się niemal cała wieś. W tamtych latach Msza o północy była prawdziwym świętem wspólnoty – całymi rodzinami przychodzono do drewnianego kościoła, który przez pokolenia stanowił centrum życia religijnego i społecznego.
Po zakończonej liturgii ludzie wracali do domów, odwiedzali się, kolędowali. Jeden z parafian, mieszkający naprzeciwko kościoła, zauważył jednak niepokojący blask od strony zakrystii. Dostrzegł ogień. Alarmowanie wsi rozpoczęło się niemal natychmiast, choć – jak podkreśla ks. Lipowski – pierwsze próby uruchomienia syreny nie powiodły się. Gdy w końcu rozległ się alarm, mieszkańcy i strażacy rzucili się na ratunek świątyni.
Początkowo nie udało się otworzyć głównych drzwi kościoła. Z perspektywy czasu – zauważa proboszcz – być może było to szczęście, bo dopiero późniejszy dopływ powietrza sprawił, że ogień rozszalał się z całą siłą.
Według oficjalnych protokołów milicyjnych pożar miało wywołać iskrzenie na przewodach elektrycznych podczas mroźnej i wietrznej nocy. Żywioł strawił niemal całą drewnianą świątynię. Pojawiały się także inne domysły i spekulacje. Spiskowe teorie. Jedna z nich zakładała, że ktoś okradł kościół i chciał zatrzeć ślady, ponieważ drzwi do „babińca”, które powinny otwierać się tylko od środka, znaleziono otwarte.
Próbowano wynosić wszystko, co wpadło w ręce: krzyż procesyjny, baldachim, feretrony, stacje Drogi Krzyżowej. „Pod chórem stały feretrony, pięć feretronów, był też krzyż, z którym jeżdżono na Kalwarię” – wylicza ks. Lipowski. To właściwie wszystko, co ocalało.
Syn organisty, Tadeusz Wróbel, wciąż wspomina „głuchą ciszę” i „wyjące organy” w momencie ich upadku. Dźwięk ten pozostał mu w pamięci do dziś.
Jednym z najbardziej poruszających obrazów nocy i poranka Bożego Narodzenia 1975 roku w Witkowicach była modlitwa na zgliszczach spalonej świątyni. Gdy ogień pochłonął niemal doszczętnie drewniany kościół, a nad ranem z pogorzeliska wciąż unosił się dym, parafianie zobaczyli wypalone miejsce, w którym przez stulecia sprawowano Eucharystię, udzielano sakramentów i powierzano Bogu ludzkie radości oraz dramaty. Wielu nie kryło łez. W ten mroźny, świąteczny poranek została odprawiona Msza św. bożonarodzeniowa. Bez murów, bez dachu, niemal pod gołym niebem.
Ówczesny proboszcz parafii ks. Alojzy Wilczyński jeszcze tej samej nocy udał się do Kęt, aby wypożyczyć paramenty liturgiczne i szaty potrzebne do sprawowania Eucharystii. Parafianie naprędce przygotowali prowizoryczny ołtarz. Wokół niego, na śniegu, zgromadziła się wspólnota. Kolędy zabrzmiały skromnie. Zamiast organów – akordeon. Kolędy o Bogu, który rodzi się w ubóstwie, nabrały podczas tej liturgii wyjątkowej mocy.
Jak podkreśla ks. Stanisław Lipowski, obecny proboszcz parafii pw. św. Michała Archanioła w Witkowicach, tamten poranek był momentem niezwykle głębokiego doświadczenia istoty Kościoła.
„Kościół to słowo, które opisuje dwie rzeczywistości: duchową – czyli wspólnotę ludzi ochrzczonych, Kościół pisany z dużego »K«, oraz materialną – budynek sakralny, pisany z małego »k«. Obie te rzeczywistości przenikają się i dopełniają” – wyjaśnia w specjalnych materiałach przygotowanych na wystawę upamiętniającą tragiczny moment w historii parafii.
Zdaniem ks. Lipowskiego, tamtego Bożego Narodzenia, stojąc na zgliszczach, parafianie wyjątkowo mocno uświadomili sobie, że każdy z nich nie tylko należy do Kościoła, ale także jest za niego odpowiedzialny. Jednocześnie dramat pożaru dobitnie pokazał, jak ważna dla życia duchowego jest materialna świątynia – kościół, dom Boga.
Już podczas tej pierwszej Mszy św. odprawionej po pożarze pojawiło się niezachwiane przekonanie, że nowy kościół musi powstać. Zrodziło się ono nie z sentymentu, lecz z wiary.
Ta pierwsza Msza po pożarze odbywała się w miejscu, gdzie obecnie znajduje się kaplica grobowa. Wkrótce potem zbudowano prowizoryczną konstrukcję, coś w rodzaju szopy, gdzie odbywały się nabożeństwa. Większość ludzi nadal stała na zewnątrz.
Wielkim budowniczym, wspominanym z sentymentem, był śp. ks. Stanisław Górny, proboszcz w Witkowicach w latach 1977-1980. Kamień węgielny pod budowę nowej świątyni poświęcił i wmurował 7 maja 1978 roku metropolita krakowski kard. Karol Wojtyła.
Parafianie Witkowic wracają pamięcią do tamtej bożonarodzeniowej modlitwy na zgliszczach. Jest ona nie tylko bolesnym wspomnieniem, ale także źródłem duchowej siły i przypomnieniem, że Kościół żyje tam, gdzie żyje wiara. Jak zaznacza ks. Stanisław Lipowski, nowym kościołem trzeba się cieszyć, dbać o niego i w jego murach przeżywać całe życie – radości i cierpienia – w łączności z Jezusem, rozwijając Kościół, którym wszyscy jesteśmy.
Pół wieku po dramatycznych wydarzeniach bp Roman Pindel sprawować będzie w Witkowicach Mszę św. bożonarodzeniową. Parafia wraca też do tamtych wydarzeń poprzez przygotowywaną wystawę archiwalnych zdjęć i ocalałych pamiątek. W sali w dolnej części kościoła będzie można zobaczyć około 30 różnych czarno-białych fotografii wnętrza kościoła, ukazujących m.in. chór, malowidła, ołtarz główny i prezbiterium. Powstały też grafiki odtwarzające wygląd wnętrza na podstawie wspomnień parafian. Nagrano wspomnienia mieszkańców. Ich fragmenty publikowane są na Facebooku.
„My nie wracamy do tej historii tylko z sentymentu” – stwierdza ks. Stanisław Lipowski. „Wracamy, żeby pamiętać, że Kościół tworzą ludzie. I że ten dom, który mamy dziś, wyrósł z modlitwy na zgliszczach i z ciszy, która zapadła po ogniach Bożego Narodzenia 1975 roku”.
Parafia pw. św. Michała Archanioła w Witkowicach należy do najstarszych w diecezji bielsko-żywieckiej. Jej początki sięgają pierwszej połowy XIV wieku – według źródeł została erygowana w 1314 lub 1326 roku. Pierwszy drewniany kościół, wzniesiony z modrzewiowych i sosnowych bali bez użycia gwoździ, ufundował ówczesny dziedzic wsi Bartłomiej Moskoszewski herbu Pilawa.
W XVI wieku świątynia została przejęta przez protestantów. Na stałe wróciła w ręce katolików na początku XVII wieku. Z powodu złego stanu technicznego pierwszy kościół rozebrano, a w 1671 roku wzniesiono nową drewnianą świątynię w stylu gotyku małopolsko-śląskiego. Przez ponad 300 lat była ona centrum życia religijnego i społecznego Witkowic.
Kościół był wielokrotnie rozbudowywany i odnawiany, szczególnie na przełomie XIX i XX wieku oraz po II wojnie światowej. Przetrwał obie wojny światowe, gościł wizytujących biskupów, był świadkiem licznych wydarzeń religijnych, w tym nawiedzenia Obrazu Matki Bożej Częstochowskiej w 1968 roku.
Pożar w Boże Narodzenie 1975 roku doszczętnie zniszczył świątynię. Obecny kościół, wzniesiony obok miejsca dawnej drewnianej budowli, służy wiernym do dziś. Jego konsekracji 13 maja 2023 roku dokonał bp Roman Pindel.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.


