Drukuj Powrót do artykułu

150. rocznica urodzin Herberta Hoovera – amnesia retrograda

27 grudnia 2024 | 16:58 | Patryk Małecki (KAI Nowy Jork) | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ

Sample Prezydent Herbert Hoover w 1928 roku | Fot. Wikipedia

„W przypadającym w tym roku 150-leciu urodzin Herberta Hoovera zdążyło wystąpić kolejny raz do ojca miasta oraz marszałków obu izb parlamentu z prośba o przywrócenie zbiorowej pamięci amerykańskiemu bohaterowi oraz wdzięczności Ameryce za pomoc jaką Polsce okazała w odzyskiwaniu przez nią niepodległości oraz ratowaniu z nędzy, głodu i chorób w pierwszych latach odzyskanej państwowości” – przypomina w artykule Patryk Małecki. Od 2008 roku o odtworzenie Pomnika Wdzięczności Ameryce zabiega Towarzystwo Jana Karskiego.

Publikujemy tekst artykułu:

Herbert Hoover. Amnesia retrograda

Druga część tytułu jest łacińską wersją nazwy choroby po polsku zwanej niepamięcią wsteczną. Polega ona na tym, że dotknięci nią tracą pamięć zdarzeń z przeszłości. Wielkość i skala tego deficytu może być różna. U jednych może dotyczyć bezpośredniego okresu przed wystąpieniem objawów, u innych sięgać daleko wstecz. Może dotyczyć konkretnych wydarzeń, albo wszystkiego. Jak u kogo. Przyczyną może być jakiś doznany traumatyczny uraz lub wstrząs i to jest bardziej domena psychiatrii. Może jednak chodzić o wyparcie z pamięci wydarzeń nam z jakichś powodów niewygodnych i tylko tych. Tym zajmuje się psychologia i jej wyrafinowana specjalizacja – psychoanaliza. W tym obszarze, znacznie bardziej interesujące niż przypadki indywidualne, są kazusy dotyczące zbiorowości. Po prostu, dlaczego jakaś grupa o czymś „zapomina”. Kiedy, o czym i z jakiego powodu. O tym jest ten tekst.

Koncert

Kalifornia, kwiecień 1892 rok, krótko przed Wielkanocą. Osiemnastoletni Herbert Hoover z pierwszego, pionierskiego roku Uniwersytetu Stanforda w San Francisco, który pół roku wcześniej rozpoczął kształcenie studentów ma problem. Poważny. Grozi mu ruina finansowa. Przedsięwzięcie biznesowe, jakiego się podjął zakończyło się katastrofą. Brakuje mu co najmniej czterystu dolarów. Co znaczy taka kwota? Bardzo wiele zważywszy, że  średnia amerykańska płaca godzinowa to… 13.5 centa, za kilo chleba płaci się 24 centy, kartofli  – dwa i pół, za litr mleka – siedem, litr benzyny – 1,2 centa, za butelkę coca-coli – pięć. Uniwersyteckie czesne dla ubogich to 50 dolarów rocznie. Hoover jest ubogi. Pochodzi z  religijnej rodziny kwakrów.

To chrześcijańskie ugrupowanie religijne wyłoniło się jako skrajny odłam angielskiego purytanizmu w 1646 roku za sprawą jego charyzmatycznego lidera George’a Foxa pod oficjalną nazwą Religijne Towarzystwo Przyjaciół. Nazwą  kwakrzy (od angielskiego quakers czyli drżący) zostali okrzyknięci ironicznie przez swoich wrogów religijnych z powodu drżenia, w jakie mieli wpadać podczas swoich spotkań, a co miało znamionować bezpośredni kontakt z Bogiem. Była to konsekwencja doktryny ich wiary w boskie Światło Wewnętrzne w sercu każdego człowieka, które wymaga ujawnienia, aby doszło do  do wspomnianego kontaktu. Dla jego uzyskania i przeżycia nie potrzeba pośrednictwa kapłanów czy świątyń. Religia nie ma zbioru dogmatów, a zasadnicze są dla niej wartości podstawowe zwane świadectwami: prawda, pokój, prostota i równość. Dochowanie im wierności jest podstawowym nakazem wiary. Najłatwiej dostrzegalnym przez otoczenie jej przejawem radykalny pacyfizm zakazujący jakiegokolwiek kontaktu z bronią i służby wojskowej. W połowie XVII wieku, kwakrzy prześladowani na Wyspach Brytyjskich zaczęli uchodzić do Ameryki Północnej.

Tak było z przodkami Herberta Hoovera. W wieku dziesięciu lat jego oboje rodzice Jesse i Hulda już nie żyli. Ojciec był kowalem, natomiast matka, mająca za sobą rok studiów uniwersyteckich, charyzmatyczną ‘pastorką’  głosząca naukę kwakrów. Po pierwsze, radykalny pacyfizm, w tym zakaz jakiegokolwiek kontaktu z bronią i służenia w wojsku. Po śmierci matki, wychowywała go rodzina. Wcześnie zaczął pracować. Poszedł na studia w nowo uruchomionym przez Lelanda Stanforda uniwersytecie, bo uczelnia oferowała warunki dające szanse także biednym. Tak jak wymyślił to założyciel uczelni, potentat kolejowy, a potem gubernator Kalifornii, który postanowił ją utworzyć po śmierci szesnastoletniego jedynaka. Hoovera przyjęto na pierwszy rok inżynierii mechanicznej mimo że oblał wszystkie (cztery) egzaminy poza matematyką. Dano szansę. Żeby sprostać wymaganiom zmienił kierunek na geologię górniczą, gdzie poznał Lou Henry swoją wielką miłość i przyszłą żonę.

Chęć utrzymania się na studiach i zaimponowania dziewczynie podsunęły mu pomysł na szybki zarobek niezłych pieniędzy. Postanowił zorganizować koncert słynnemu pianiście Ignacemu Paderewskiemu, za którym szalała cała Ameryka, a który niebawem miał wystąpić w San Francisco. Polski wirtuoz ma opinię człowieka dobrego serca i często zgadza się występować na cele dobroczynne znacznie obniżając swoje gigantyczne honorarium koncertowe zaczynające się od… sześciu tysięcy dolarów w górę. Hoover zwraca się do Paderewskiego o koncert dla środowiska uniwersyteckiego za dwa tysiące dolarów (dzisiejsze 70 tysięcy) czyli tyle ile kosztuje elegancki, sześciopokojowy dom w San Francisco. Odpowiedź jest pozytywna. Hoover wraz kolegą rozpoczynają akcję reklamową ustalając umiarkowaną cenę biletów – 2,5 dolara. Niestety zawodzi kalkulacja, bo nie mogą znaleźć sali o wielkości gwarantującej rentowność, a w dodatku idą święta i ludzie mają na głowie co innego. Reasumując, koncert się odbywa, a z biletów zostaje tylko 1600 dolarów.

Hoover prosi Paderewskiego o rozmowę.  Szczerze opowiada o swojej sytuacji. Chce przekazać dochód z biletów wraz wekslem na brakującą kwotę z rocznym terminem wykupu. Polak pyta go o rodzinę, plany na przyszłość, studia. Być może przesądza wspólnota losów sierocych, bo Paderewski też wychowywał się bez rodziców. Być może robi wrażenie inteligencja studenta, być może jego wyznanie religijne czym pianista się żywo interesuje. Nie ma też przepastnej różnicy wieku, bo tylko niespełna trzynaście lat. Paderewski najpierw drze weksel. Potem proponuje: przede wszystkim odliczcie sobie dwadzieścia procent gaży za organizację koncertu, poopłacajcie wszelkie poniesione koszty a co zostanie przynieście memu impresario. W ten sposób Hoover nie tylko zostaje uratowany od katastrofy finansowej, ale ma na opłacenie kolejnych lat studiowania. Dziękując za gest pomocy pyta czym mógłby się odwzajemnić. „Nie ma o czym mówić. Może kiedyś znajdzie się okazja” – brzmi odpowiedź.

Okazja

Nowy Jork, jesień 1915 roku. Hotel Waldorf Astoria. Ignacy Paderewski czeka w restauracji na swego gościa. Toczy się pierwsza wojna światowa. Ludność polska doznaje trudno wyobrażalnych cierpień nie tylko wyniku działań militarnych, ale przede wszystkim nędzy, głodu i chorób. Paderewski organizuje komitety pomocy Polakom w Londynie i Paryżu, a wraz z Henrykiem Sienkiewiczem tworzy w Szwajcarii Komitet Generalny Pomocy Ofiarom Wojny w Polsce. Człowiek, na którego czeka zasłynął organizacją pomocy dla podobnie cierpiącej ludności belgijskiej. Rezyduje w Londynie. Jest niezwykle zamożny. Jego majątek obliczany jest na 4 miliony dolarów (dzisiejszych 125 mln). Zrobił nieprawdopodobną karierę w górnictwie złota odkrywając i eksploatując jego pokłady w Australii i Chinach. Ma swoje przedstawicielstwa w Nowym Jorku, San Francisco, Paryżu i Petersburgu. Jest powszechnie ceniony nie wyłączając Białego Domu.  Umówienie się z nim przyszło jednak nadspodziewanie łatwo.

–  Czuję się zaszczycony zaproszeniem. Herbert Hoover… – mówi na powitanie.

– Ignacy Paderewski. Dziękuję, że znalazł pan dla mnie czas…

– Pan mnie chyba nie pamięta, Mistrzu… Jestem jednym z tych dwóch studentów z Uniwersytetu Stanforda, którym podarował pan możliwość nauki, po tym jak nieudolnie zorganizowali  panu koncert. Nigdy nie przestanę być wdzięczny za tę pomoc i odwdzięczę się jak umiem najlepiej…

Godne Hollywoodu, spotkanie po dwudziestu trzech latach musiało mieć dalszy filmowy rozwój akcji. I miało.

Paderewski poprosił Hoovera o pomoc dla Polaków. Ten od razu obiecał wysłanie na ziemie polskie swojej delegacji mającej ocenić skalę niezbędnego zaangażowania humanitarnego. Druga prośba miała wewnątrzamerykański charakter. Paderewski zapytał czy jego gość nie byłby skłonny zorganizować mu spotkania z pułkownikiem Edwardem Housem, najbardziej wpływowym doradcą prezydenta Woodrowa Wilsona i jego bliskim przyjacielem. Chciał tą drogą apelować o pomoc Ameryki w odzyskaniu niepodległości Polski. Uważał, że przekona House’a, a ten Wilsona. Hoover obiecał zrobić co się da, aby doprowadzić do spotkania. Nie zawiódł w obu sprawach.

Wysłany do Polski, przez którą przewalała się wojna, rekonesans kierowany przez dr. Vernona Kelloga pokazał, że głoduje tam cztery miliony ludzi, a kolejny milion żywi się na poziomie minimalnym. Pozwoliło to Hooverowi na zorganizowanie pomocy brytyjskiej wspieranej także przez Fundację Rockefellera, która kierowana była przez Niemcy na tereny polskie i tam dystrybuowana. Było to możliwe, bowiem Berlin ufał Hooverowi, że wsparcie dotyczy tylko i wyłącznie ludności cywilnej, a nie także walczącej przeciwko Niemcom, wchodzącej w skład Entanty, Rosji.

House spotkał się z Paderewskim i szybko połączyła ich nić wzajemnej sympatii i zrozumienia. Amerykanin otworzył Polakowi drogę do Białego Domu. Równocześnie  starał się uprzytomnić polskiemu wirtuozowi-politykowi, że skuteczne amerykańskie zaangażowanie w powrót Polski na mapę Europy będzie możliwy, kiedy trzymające się neutralności Stany Zjednoczone zaangażują się w wojnę. Póki co, zaproponował Paderewskiemu, aby ten przygotował dla  Wilsona memoriał wykładający polskie racje niepodległościowe. Powstał on początkiem stycznia 1917 roku trafiając na biurko Housa oraz po kilku dyskusjach i korektach w ręce prezydenta. Dokument zakładał wyłonienie się niepodległych Stanów Zjednoczonych Polski, w skład których miały wchodzić odebrane Niemcom Prusy Wschodnie i Gdańsk. W orędziu z 22 stycznia tegoż roku, Wilson bez owijania w bawełnę oświadczył, że „wszyscy politycy są zgodni co do tego, że powinna istnieć niepodległa zjednoczona Polska”.

Słowa te nabrały znacznie większej wagi, kiedy 6 kwietnia 1917 roku Stany Zjednoczone wypowiedziały wojnę Niemcom. Stało się to po tym, jak wywiad brytyjski przechwycił depeszę z ofertą Berlina, aby Meksyk wszedł do wojny i  zaatakował Amerykę, w zamian za co po wygranej,  powrócą do niego wszystkie ziemie utracone kiedykolwiek na rzecz północnego sąsiada. W Ameryce zawrzało, a Wilson dostał znakomity pretekst do rezygnacji z neutralności. Korpus ekspedycyjny pod dowództwem generała Johna Pershinga wyruszył do Francji.

Problem

Niesiony entuzjazmem Paderewski spotkał się z Hooverem. Ten ostudził emocje. „Politycznie dla sprawy Polski to bardzo korzystne.  Odwrotnie dla pomocy żywnościowej jaką organizuję dla Polaków. Czy wyobraża pan sobie, że Berlin pozwoli, aby amerykańska pomoc szła teraz przez Niemcy? Trzeba już myśleć o innej opcji” – definiował problem. Nie mylił się. Ten kanał humanitarny wkrótce został zamknięty.

Problem stanął także przed amerykańskimi kwakrami, których Hoover był czołowym przedstawicielem. Jako lojalni obywatele powinni służyć ojczyźnie, która była w stanie wojny. Nie mogli jednak brać broni do ręki. Powołali zatem Komitet Służby Przyjaciół Amerykańskich i zwrócili do prezydenta Wilsona o pozwolenie na podjęcie pracy humanitarnej jako alternatywy dla służby wojskowej, tam gdzie wojna się toczy. Za sprawą Hoovera, otrzymali możliwość pomocy we Francji. W Polski formalnie jeszcze nie było.

Szansa na otwarcie polskiego kanału pomocowego wyłoniła się po ogłoszeniu przez Wilsona programu pokojowego podczas orędzia w Kongresie 8 stycznia 1918 roku. Przedstawił  wówczas słynne 14 punktów politycznego ładu dla powojennej Europy. Jego trzynasty punkt stanowił: „Stworzenie niepodległego państwa polskiego na terytoriach zamieszkanych przez ludność bezsprzecznie polską, z wolnym dostępem do morza, niepodległość polityczną, gospodarczą, integralność terytoriów tego państwa ma być zagwarantowana przez konwencję międzynarodową”. Była to niemal dokładna kopia dezyderatu z memoriału Paderewskiego. Najbardziej doniosłym pośród pozostały było niewątpliwie powołanie do życia Ligi Narodów mającej strzec pokoju, a wojnę – poprzez zaangażowanie wszystkich członków tej organizacji – uczynić niemożliwą.

Pomoc

11 listopada 1918 roku przynosi koniec pierwszej wojny i początek niepodległości Polski, o którą przyjdzie walczyć podczas Paryskiej Konferencji Pokojowej. Jednym z głównych jej konstruktorów jest pułkownik Edward House. Polskimi delegatami na nią są: Roman Dmowski, prezes Komitetu Narodowego Polskiego, jako pierwszy delegat i Ignacy Jan Paderewski, ówczesny premier rządu i minister spraw zagranicznych. Uznawany za głównego  ojca  niepodległości Naczelnik Państwa Józef Piłsudski, woli pozostać w Warszawie. Amerykańskim delegatami są: prezydent Woodrow Wilson, sekretarz stanu Robert Lansing, szef sztabu US Army generał Tasker Bliss i prawnik Henry White. W gronie doradców znajdują się Edward House i Herbert Hoover.

Konferencja rozpoczyna się 18 stycznia 1919 roku. Obradom towarzyszy wiele spotkań nieformalnych. Paderewski podczas kolacji z Housem i Hooverem dowiaduje się, że niebawem ten drugi stanie na czele potężnej amerykańskiej organizacji pomocowej dla krajów europejskich, które ucierpiały podczas wojny. Właśnie kończy organizować jej strukturę. Polska będzie jednym z głównych beneficjentów pomocy.

– Odwdzięcza się pan za moją skromną pomoc  sprzed lat z trudną do opisania chojnością. Dziękuję po stokroć… – mówi polski delegat. – Proszę przyjąć zaproszenie do Polski w imieniu panów Romana Dmowskiego, Józefa Piłsudskiego i moi własnym tak szybko jak tylko to możliwe.

House zwraca uwagę, że wcześniej powinien zostać ustanowiony w Warszawie amerykański poseł. Konsultuje Paderewskiego, jako szefa dyplomacji, czy akceptację polską otrzymałby obecny pierwszy sekretarz ambasady w Paryżu  Hugh Gibson najbliższy współpracownik Hoovera w belgijskiej misji pomocowej, obecnie zaangażowany w tworzenie nowej organizacji pomocowej. Odpowiedź może być tylko jedna – tak.

Dzień przed Świętem 3-go Maja Hugh Gibson złoży listy uwierzytelniające, a 12 sierpnia 1919 roku będzie witał przybywającego pociągiem ze Szwajcarii do Warszawy Herberta Hoovera. Oczywiście nie sam. Mimo że dochodzi dziesiąta wieczorem na peronie czekają: Józef Piłsudski, Ignacy Paderewski z rządem, generalicja i dyplomaci zagraniczni.

Dostojny gość przybywa jako oficjalny przedstawiciel prezydenta Stanów Zjednoczonych oraz szef powołanej przez Kongres 24 lutego tegoż roku American Relief Administartion (ARA), Administracji Pomocy Amerykańskiej z budżetem 100 milionów dolarów (1.8 miliarda w dzisiejszych realiach). Wzrośnie on o drugie tyle z darowizn prywatnych. Już w marcu uruchomiony zostanie  polski oddział  ARA. Ponieważ oczywistym priorytetem jest pomoc najmłodszym, powstanie Polsko-Amerykański Komitet Pomocy Dzieciom (PAKPD). PAKPD, kierowany przez Maurice’a Pate. Z czasem będzie zatrudniał ponad sześćset osób, którym podlegać będzie dwudziestotysięczna armia obsługi kuchni i magazynów. Na razie jednak w  kwietniu ruszy pierwsza kuchnia wydająca posiłki dzieciom i kobietom karmiącym.

W sierpniu pomoc żywnościowa płynie już do Polski pełna parą. Trafia drogą morską do Gdańska, stąd do trzech centrali magazynowych w Warszawie, Lwowie i Brześciu Litewskim, a potem magazynów powiatowych, w których zaopatrują się bezpośrednio kuchnie. Dostarczane są produkty sypkie lub konserwowane, z których łatwo przygotować posiłki dla dzieci w wieku do lat trzech i od czterech do piętnastu. Dieta została opracowana przez specjalistów, a jej dzienna wartość energetyczna wynosi 675 kilokalorii. Jest to kubek kakao z cukrem oraz proste danie na bazie mleka w proszku, mąki, ryżu, fasoli i oleju roślinnego. Dla ogromnej większości dzieci jest to jedyny ciepły posiłek w ciągu dnia, dla wielu –  jedyny w ogóle. Głód i niedożywienie sprzyjają  gruźlicy, a w zimie zapaleniu płuc. Powoduje to masową śmiertelność. Dożywianie ma temu w jakiejś mierze zapobiegać. Prowadzona jest intensywna edukacja higieny, bowiem szaleją choroby związane z jej brakiem – czerwonka i tyfus. Zapewniana jest doraźna opieka lekarska i medyczna.

Poprzedzany famą wybawcy Hoover witany jest iście po królewsku. 13 sierpnia podejmowany jest w Belwederze przez Józefa Piłsudskiego i plejadę najważniejszych osobistości, a na Zamku Królewskim wydany na jego cześć oficjalny obiad. Kolejnego dnia na Polach Mokotowskich odbywa się Parada Wdzięczności, w której bierze udział 25 tysięcy dzieci z całej Polski. Tak zapamięta ją Gibson:

„Pole przed trybuną było pełne ludzi, głównie małych dzieci, a wykrzykiwane przez nich wiwaty omal nie zerwały dachu. Nie zabrakło także grających bez ustanku orkiestr. Defilada rozpoczęła się niemal natychmiast. Dzieciaki miały od ośmiu do dwunastu lat, większość z nich maszerowała jak weterani, a to, jak wrzeszczeli na widok Hoovera, było czymś godnym zobaczenia. Nieustanny strumień ludzi płynął dwie godziny  […] Średnio co minutę przyprowadzano jakiegoś dzieciaka albo grupkę dzieciaków, żeby wręczali Hooverowi bukiet albo wiązankę kwiatów, aż cała trybuna wokół niego została nimi zasypana […] Myślę, że większość obecnych tam ludzi zrozumiała znaczenie działalności Hoovera. Gdyby nie to, co zrobił, wiele z tych dzieci już by nie żyło. Wydaje się, że nawet te dzieciaki to pojęły. […]

Uwagę samego Hoovera przykuwa jednak co innego. Ogromna większość tych dzieci jest bez butów. Kiedy dowiaduje się, że one ich po prostu nie mają, pierwsze co robi po powrocie do hotelu Bristol, to każe telegrafować z prośbą  o nadesłanie do Polski przed nadejściem zimy  700 tysięcy par butów i tyleż samo płaszczy.

Na zaproszenie premiera Paderewskiego uczestniczy w posiedzeniu rządu. Tak to wspomina:

Premier Paderewski zwołał spotkanie swoich ministrów, by omówili przyszłe plany gospodarcze. W ciągu ostatnich dziesięciu miesięcy byłem zalewany polskimi problemami rządowymi i gospodarczymi, wiedziałem, że Polska potrzebuje nie wykresów i akademickiej ekonomii, ale wykwalifikowanych ludzi. Na prośbę uczestników tego spotkania przekazałem im 17 sierpnia notatkę na temat mojej perspektywy postrzegania ich problemów i organizacji. Rekomendowałem powołanie ministra gospodarki z radą gospodarczą reprezentującą różne ministerstwa oraz z szerszą kadrą doradców zagranicznych. Na prośbę pana Paderewskiego zastąpiłem tymczasowy personel, skierowany przez nas do Polski na okres rozejmu, bardziej stałym, siedmioosobowym sztabem amerykańskim dla różnych ministerstw zajmujących się kolejami, zdrowiem publicznym, żywnością, górnictwem, handlem i finansami. Doradcy ci funkcjonowali przez ponad rok i w znacznym stopniu przyczynili się do odbudowy Polski. A Hugh Gibson był prawdziwą opoką.

Z Warszawy Hoover udaje się 16 sierpnia do Lwowa, gdzie otrzymuje honorowe obywatelstwo miasta i znów przyjmuje defiladę dziecięcą. Następnego dnia jest w Krakowie, gdzie wygłasza dziesięciominutowe przemówienie do zebranych tłumów. Na polski tłumaczy je osobiście, towarzyszący mu,  Paderewski, co zajmuje mu… trzy kwadranse.   Premier-wirtuoz najwyraźniej puszcza wodze fantazji, chcąc pokazać swego amerykańskiego gościa, jako wielkiego przyjaciela Polski obeznanego w jej historii, rzeczywistości i posiadającego wobec niej wielkie plany. Po przemówieniu Hoover zwiedza Wawel i składa kwiaty na sarkofagu Tadeusza Kościuszki.

Jeszcze w 1919 roku jedna z warszawskich ulic otrzyma imię Alei Hoovera.

Hoover do Paderewskiego w tym samym roku:

Minęły cztery lata od chwili, gdy podjąłem wspólnie z panem pierwsze próby zorganizowania pomocy dla Polski. Mimo że pomoc nadeszła tak późno i po wielu cierpieniach narodu polskiego, mam dziś powody do osobistej satysfakcji.

Ogółem, w ciągu sześciu miesięcy 1919 roku trafi do Polski żywność o wartości ponad 50 milionów dolarów, a nakarmionych zostanie  ponad 1,5 miliona dzieci. W depeszy wysłanej Hooverowi na Wigilię tego roku Piłsudski dziękować będzie ze “bezprzykładny dar serca”. Wcześniej Naczelnik doprowadza do obalenia rządu. Hoover napisze:

“Upadek Paderewskiego był jedną z dodatkowych tragedii, które spotkały Polskę. Kiedy parlament się zebrał, był podzielony na siedemnaście różnych grup reprezentujących wszystkie teorie polityczne na ziemi i podwójnie zagubiony na skutek dawnych podziałów kraju. Jego członkowie byli stale zaangażowani w walkę o swoją ulubioną reformę albo o osobistą władzę. Jako szef rządu i przywódca polityczny Paderewski miał jedną wspaniałą cechę. Jego siłą napędową był patriotyzm, który go rozpalał tak bardzo, że stał się jednym z największych oratorów swoich czasów. Jego głos, jego płomienne oddanie zawstydzały i godziły nawet zgorzkniałe i samolubne polskie frakcje przez cały straszny rok 1919. Był stanowczy w sprawie rządu przedstawicielskiego pomimo faktu, że społeczeństwo nie było przygotowane do instytucji liberalnych. Dobrze wiedział, że rakiem, który toczył Polskę, było straszliwe zniewolenie i nędza chłopów w systemie wielkich posiadłości ziemskich polskiej arystokracji, popieranym przez wszystkich trzech zaborców. Zaproponował drastyczną reformę rolną. Od razu popadł w niełaskę u właścicieli ziemskich. Już wcześniej był znienawidzony przez wojskową klikę Piłsudskiego i z czasem te połączone siły nie tylko pokonały go w parlamencie i odsunęły od rządu, ale praktycznie wygnały go z kraju, którego niepodległości poświęcił najlepsze lata swojego życia i cały majątek.

Mimo dymisji swego przyjaciela Paderewskiego i jego wyjazdu z Polski, Hoover nie zamierza rezygnować z pomocy. Kiedy wydaje się, że  kolejny rok może być lepszy niż poprzedni, bolszewicka inwazja, która obejmie połowę Polski, doprowadzi nie tylko do wyniszczenia rolnictwa, ale także rozgrabienia magazynów hooverowskich. Sytuacja powróci do stanu sprzed uruchomienia pomocy. Hoovera to nie zraża, a tylko motywuje do dalszej pomocy dla Polski.

29 grudnia 1920 roku w hotelu Waldorf Astoria w Nowym Jorku organizuje spektakularne wydarzenie pod nazwą “Obiad Nieobecnego”. Zaprasza tysiąc osób, które muszą zapłacić za miejsce przy stole tysiąc dolarów. Są to przemysłowcy, bankierzy, politycy, artyści, wydawcy prasowi. Elita. Na blaszanym talerzu każdy otrzyma porcję ryżu i kartofli oraz kubek kakao. Taka jest racja żywnościowa polskiego dziecka otrzymywana w ramach pomocy hooverowskiej. Wartość.. 22 centy. Na stole głównym stoi świeca, która szybko dogasa. Tyle ile trwa spożycie posiłku. Tak dogasa życie głodujących dzieci. Zaproszeni goście jedzą w głuchym milczeniu. Jeden z nich, krezus John Rockefeller, na zakończenie obiadu wypisuje czek na… dwa miliony dolarów i wręcza Herbertowi Hooverowi. Akcja przynosi w sumie trzy miliony, które posłużą na zakup żywności dla polskich dzieci. Odbija się szerokim echem w Ameryce i świecie. W tym roku Hoover wykarmi w Polsce dwa miliony najmłodszych. Pomoc będzie kontynuowana.

Do końca 1921 roku trafi do dzieci kolejne pół miliona butów i płaszczy. Słały one za ocean  takie oto podziękowania: „My, niżej podpisani, dzieci żydowskie z Siemiatycza, powiat Bielski ziemi grodzieńskiej, zasyłamy swoje pozdrowienia dzieciom amerykańskim. Z Polski szlachetnej, Ameryce w hołdzie, Herbertowi Hooverowi, dnia 4 lipca 1921 roku”. Na ręcznie malowanej laurce.

Od tego roku dzieci uczą się w szkołach wiersza Antoniego Orłowskiego:

Herbert Hoover! Żywiciel! Dźwięk tego imienia
Wdzięcznem echem rozbrzmiewa na obu półkulach.
Gdy Europa skrwawiona szamota się w bólach,
Czyny i siły złożył bliźnim na ofiarę,
By odkupić ludzkości Kainowe grzechy. –
I przez świat z Chrystusowej miłości sztandarem
Wśród zgliszcz i trupów idzie – jak zwiastun pociechy.
Herbert Hoover! Żywiciel! Po całej Europie
Krząta się jego liczna dobroczynna armja;
Ogrody lepszych uczuć w duszach ludzkich kopie
I chlebem rzesze dzieci zgłodniałych dokarmia.
Miljony zebrał Hoover i ciągle je zbiera, (…)
Tysiące polskich dzieci w codziennym pacierzu
Szepcze: „Boże, daj zdrowie panu Hooverowi!”

W tym samy roku organizator pomocy otrzyma doktoraty honorowe Uniwersytetu Jagiellońskiego, Uniwersytetu Warszawskiego  i Uniwersytetu Jana Kazimierza we Lwowie. Także honorowe obywatelstwo Warszawy.

Pamięć

American Relief Administration zakończy działalność w Polsce w czerwcu 1922 r. Całkowity koszt pomocy wyniósł 200 milionów dolarów (dzisiaj  4 miliardów dolarów). Zanim to nastąpi Hoover trzyma honorowe obywatelstwo Lwowa, a w marcu Sejm nada mu  honorowe obywatelstwo Rzeczypospolitej Polskiej. W sumie kuchnie hooverowskie wydadzą w Polsce…730 milionów posiłków. Pomoc amerykańska nie ograniczy się jedynie do żywności. Polsce przekazanych zostaną  tysiące koni, samochodów, parowozy, maszyny i sprzęt techniczny. Fabryki łódzkie wznowią powojenną produkcję dzięki zorganizowanym przez Hoovera dostawom bawełny.

W niedzielę 29 listopada tegoż roku, w Warszawie, na specjalnie wydzielonym z Krakowskiego Przedmieścia skwerze nazwanym jego imieniem odsłonięty zostanie Pomnik Wdzięczności Ameryce.

Zwolennikami wzniesienia takiego pomnika byli, jeszcze przed ustąpieniem z urzędu premiera, Ignacy Paderewski jak również sam Józef Piłsudski. Już w 1922 roku – minister spraw zagranicznych, później pierwszy prezydent Polski, który zginął z rąk polskiego nacjonalisty Gabriel Narutowicz, prezydent miasta Stanisław Nowodworski oraz metropolita warszawski kardynał Aleksander Kakowski. Idei przewodził najbardziej znany ówczesny parlamentarzysta, marszałek Sejmu Wojciech Trąmpczyński, późniejszy pierwszy marszałek Senatu RP, który został prezesem honorowym komitetu budowy monumentu. Na czele komitetu stanął kompozytor i pedagog muzyczny Adam Wieniawski, bratanek słynnego wirtuoza skrzypiec Henryka Wieniawskiego. Zaprosił on do tego gremium swego przyjaciela, wybitnego rzeźbiarza, 47-letniego wówczas Xawerego Dunikowskiego. Obaj po odzyskaniu przez Polskę niepodległości przybyli do kraju z Paryża.

W dniu odsłonięcia kardynał Kakowski najpierw odprawił w stołecznej archikatedrze uroczyste nabożeństwo, a następnie poprowadził tłumną procesję na miejsce wydarzenia. Odsłonięciu pomnika towarzyszyło około 200 tysięcy warszawiaków, którzy zapełnili Krakowskie Przedmieście i sąsiednie ulice. Skwer Hoovera wkrótce stał się ulubionym miejscem spacerowym.

Sam jego patron będzie już wtedy sekretarzem handlu w administracji prezydenta Warrena Hardinga. Z sukcesem sprawował będzie ten urząd do 1928 roku, kiedy zostanie wybrany prezydentem Stanów Zjednoczonych. Wielki kryzys spowoduje, że tylko na jedną kadencję. Walkę o reelekcję przegra w 1932 roku z Franklinem Delano Roosveltem. Dwa lata wcześniej  warszawski pomnik dedykowany Hooverowi zostanie rozebrany. Zacznie się rozlatywać, bo użyty nań, zamiast marmuru, piaskowiec będzie wietrzał. Zostanie złożona obietnica odtworzenia monumentu. Kolejne przedwojenne terminy nie zostaną dotrzymane.

Kiedy Herbert Hoover odwiedzi Polskę w 1946 roku, znowu kierując amerykańska akcją pomocy dla powojennego świata, otrzyma takie samo zapewnienie od ówczesnych władz komunistycznych. Nigdy nie będzie dotrzymane.

Kiedy w 1989 roku w Polsce upadnie komunizm i zacznie ją odwiedzać legendarny bohater Jan Karski, w latach 1945-46 bliski współpracownik Herberta Hoovera i apelować o odtworzenie pomnika, słyszeć będzie podobne zapewnienia o potrzebie wdzięczności i pamięci wobec Ameryki. Do śmierci Karskiego w 2000 roku nie zrealizowane.

Od 2008 roku o odtworzenie Pomnika Wdzięczności Ameryce zabiega Towarzystwo Jana Karskiego. Apele adresowano zarówno do prezydenta Warszawy, jak i prezydenta RP. W przypadającym w tym roku 150-leciu urodzin Herberta Hoover zdążyło wystąpić kolejny raz do ojca miasta oraz marszałków obu izb parlamentu z prośba o przywrócenie zbiorowej pamięci amerykańskiemu bohaterowi oraz wdzięczności Ameryce za pomoc jaką Polsce okazała w odzyskiwaniu przez nią niepodległości oraz ratowaniu z nędzy, głodu i   chorób w pierwszych latach odzyskanej państwowości. Brak odpowiedzi.

Czy naprawdę ta niepamięć wsteczna nam się należy? I czy należy się Ameryce?

Ot, takie pytania w czas Bożego Narodzenia, kiedy moc truchleje. Moc niepamięci być może także.

Patryk Małecki, Nowy Jork

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.