2001: Odyseja kosmiczna
07 kwietnia 2013 | 11:39 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ
W Ośrodku Akademickim „Sołek”, gdzie mieszkam, raz albo dwa razy w miesiącu wspólnie oglądamy wybrany film, zawsze dla chętnych. Ostatnio Mateusz zaproponował dzieło Stanleya Kubricka „2001: Odyseja kosmiczna” z 1968r., i zaprosił amatorów ambitnego kina. Powinienem przyznać, że wiele słyszałem o tym filmie i nigdy jeszcze nie miałem okazji do jego obejrzenia. A więc pozwoliłem sobie na dwie godziny odprężenia i tego nie żałowałem, nawet serdecznie podziękowałem Mateuszowi za możliwości oglądania tego filmu.
Byłem zachwycony filmem, w mojej opinii jest to bez wątpienia wielka robota, jeden z najwybitniejszych filmów historii kina, to prawdziwa sztuka nadająca się do ciągłej dyskusji. Bombonierka dla koneserów nosząca w sobie mnóstwo wątków na forum kina. Film ma wiele interpretacji, ja z kolei wybieram dla mnie i dla tych, którzy chcą, chrześcijańskie tłumaczenie.
Kubrick gra z widzem, lubi, by wchodził on powoli, powoli do atmosfery tajemniczości świata i człowieka. Muzyka rodziny Straussa została wybrana i umieszczona w sposób genialny, tylko z tego powodu warto obejrzeć czy raczej słuchać: cała przyjemność dla ucha i oka! Ale film zaczyna się od narodzenia człowieka. Nie ma wątków związanych z ewolucją, nie o to chodzi w filmie. Powtarzam niestrudzeni, że ewolucja to teoria naukowa a stworzenie (tutaj i teraz) to sprawa filozoficzna i teologiczna. Człowiek jako homo sapiens pokazuje swój rozwój intelektualny kiedy potrafi używać rzeczy jako narzędzia, do różnego użytku a również do zabijania brata Abla.
Homo Sapiens staje się człowiekiem odkrywając również tajemnicę pokazaną w filmie jako prostolinijny czarny blok w połączenie ze światłem. Małpa – Homo Sapiens – Człowiek dotyka własnymi rękami czarny monolit, dotyka tajemnicy otaczającego go świata, przekraczającego jego własną granicę. Człowiek od początku jego człowieczeństwa już sam w sobie jest tajemnicą. A kość jako narzędzie ruszane w górę staje się nawą kosmiczną cztery miliony lat później. Zaczyna się Odyseja Kosmiczna 2001, podróż do Jupitera, do Boga, najwyższego władcy nieba i ziemi.
Widz chodzi do statku kosmicznego i czuje się związany z grawitacją. Film zrobiony bez techniki komputerowej jest wyjątkowo piękny i wiarygodny. Prawdziwa sztuka architektury wewnętrznej. A roboty, komputery i maszyny przybierają ludzką twarz. Rodzina zostaje na ziemi, nie ma czasu dla uczuć, brakuje miłości w erze technologicznej, człowiek staje się bardziej maszyną niż ludzką istotą. Postaci wypowiadają się w sposób zawsze opanowany, bez emocji. Wielki komputer Hal chce zastąpić nieużytecznego człowieka, który ciągle potrzebuje powietrza; w końcu zabija prawie całą załogę promu. Ale zostaje jeden człowiek, Dawid, który potrafi walczyć z maszyną, zwyciężyć ją i wejść w tajemnicę Jupitera.
Życie poza ziemią, sztuczna inteligencja, ludzka ewolucja…, ani oko nie widziało, ani ucho nie słyszało… Nie da się widzieć Boga i zostać przy życiu. Ale Dawid potrafił przekroczyć granicę i spotkać się z czarnym blokiem, dotknąć go, wskazać jako znak innego życia, innego świata. W całym filmie wyraźnie pokazane jest, że istnieje inny świat, inny wymiar. Transcendencja nas otacza, ale czy można miłować monolit doskonałego czarnego „marmuru”? Czy coś czuje? Czy człowiek będzie żył? Nie, nie oszukujmy się to tylko film, a nie wykład teologiczny o istnieniu Boga i jego przedmiotach; film nie dotyka tajemnicy Miłości Boga-Człowieka, Miłosiernego Chrystusa, ale mimo wszystko dużo mówi o ciągle otaczającej człowieka tajemnicy, by w końcu stał się nowym stworzeniem – to prawdziwa ewolucja człowieka.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Ks. dr Ignacy Soler, urodzony w Alcañiz, w Hiszpanii (1955). Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne (1977). Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał w 1983 na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce.