56. rocznica orędzia biskupów polskich do biskupów niemieckich
18 listopada 2021 | 05:00 | Teresa Sotowska, tom | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Dziś, 18 listopada, mija 56. rocznica przekazania listu polskich biskupów do niemieckich, poprzedzającego milenijne obchody chrześcijaństwa w Polsce. Zawierał on słynną formułę: „Udzielamy wybaczenia i prosimy o nie…”, która otworzyła wieloletni proces pojednania polsko-niemieckiego, a po latach stała się inspiracją do rozpoczęcia analogicznego procesu na gruncie polsko-ukraińskim i polsko-rosyjskim.
Historyczne słowa
Przed 56. laty, 18 listopada 1965 r., biskupi polscy obecni na II Soborze Watykańskim wystosowali listy do episkopatów 56 krajów z zaproszeniem do udziału w obchodach 1000-lecia Chrztu Polski. W liście podpisanym przez 36 biskupów polskich znajdują się znamienne słowa przebaczenia Niemcom i prośba o podobny gest wobec Polaków.
Słynny fragment listu polskich biskupów brzmi: „W tym jak najbardziej chrześcijańskim ale i bardzo ludzkim duchu wyciągamy do Was, siedzących tu na ławach kończącego się soboru, nasze ręce oraz udzielamy wybaczenia i prosimy o nie. A jeśli Wy – biskupi niemieccy i Ojcowie Soboru po bratersku wyciągnięte ręce ujmiecie, to wtedy dopiero będziemy mogli ze spokojnym sumieniem obchodzić nasze Millennium w sposób całkowicie chrześcijański”.
Kilkanaście dni później treść listu ujawniła w Niemczech katolicka agencja informacyjna KNA. Do dziś nie wiadomo, czy stało się to na polecenie episkopatu, czy też przez niedyskrecję. Biskupi niemieccy odpowiedzieli 5 grudnia 1965 r. „Wiele okropności doznał polski naród od Niemców i w imieniu niemieckiego narodu. Wiemy, że dźwigać musimy skutki wojny, ciężkie również dla naszego kraju (…) Jesteśmy wdzięczni za to, że w obliczu milionowych ofiar polskich owych czasów pamięta się o tych Niemcach, którzy opierali się demonowi i w wielu wypadkach oddawali za to swoje życie (…) Tak więc i my prosimy o zapomnienie, więcej, prosimy o przebaczenie. Zapomnienie jest sprawą ludzką, natomiast prośba o przebaczenie jest apelem skierowanym do tego, który doznał krzywdy, by spojrzał na tę krzywdę miłosiernym okiem Boga i wyraził zgodę na nowy początek. (…) Z braterskim szacunkiem przyjmujemy wyciągnięte dłonie” – pisali biskupi niemieccy.
Komunistyczna histeria
Opinia publiczna w Polsce została poinformowana o wymianie listów dopiero 10 grudnia, nazajutrz po powrocie biskupów z Rzymu. Jakie były przyczyny tego długiego milczenia? Istnieje na ten temat wiele spekulacji. W tym czasie przypadła bowiem podróż do Moskwy Zenona Kliszki, członka Biura Politycznego i zaufanego I sekretarza KC, Władysława Gomułki. Odbyła się tam ponoć konsultacja w sprawie orędzia. Korespondentka „Frankfurter Allgemeine Zeitung” pisała z Warszawy 14 grudnia: „Nawet jeśli konsultowano tę sprawę z Moskwą, to jednak odpowiedź Warszawy należy oceniać jako suwerenną decyzję jej własnej polityki. Antypatia Gomułki wobec księdza Prymasa połączona z szansą zdyskredytowania Kościoła w oczach opinii publicznej i zmniejszenia jego wpływów w społeczeństwie rozpoczęła kampanię walki z Kościołem”.
Komunistyczne władze szczególnie silnie i agresywnie krytykowały zawarty w „Orędziu” gest przebaczenia. Pytano, kto upoważnił biskupów do podjęcia tego kroku wobec narodu, który – zdaniem polskich komunistów – nie jest gotów i nigdy nie będzie gotowy do skruchy. Ironizowano, że odpowiedź biskupów niemieckich to tylko nieudolny przykład dyplomacji i ochrony własnych interesów.
Również i Sejm zajął się wymianą listów. 14 stycznia 1966 r. zabrał tam głos sam Gomułka. W swoim oświadczeniu wykrętnie odpowiedział na stawiane przez prasę światową pytanie o przyczynę opóźnienia reakcji polskich władz: „To bardzo prosta sprawa – odparł – ani nasza partia, ani prasa, nie chciały i nie mogły zająć stanowiska wobec orędzia biskupów polskich nie znając odpowiedzi biskupów niemieckich, a przede wszystkim późniejszego komunikatu episkopatu ogłoszonego w Rzymie. Uznał, że biskupi w swoim liście „nie czynili koncesji granicznych, lecz tylko użyli bardzo nieszczęśliwych sformułowań”. W innym wystąpieniu powiedział, że biskupi co prawda mają prawo zabierać głos w sprawach politycznych, ale „żądamy od nich, by prowadzili politykę lojalną wobec państwa (…) Jeśli kard. Wyszyński, abp Kominek czy też inni biskupi chcą zabierać głos w sprawach politycznych, nie zabraniamy im tego, ale wypowiedzi te muszą być zgodne z polityką prowadzoną przez PRL i Kościół nie powinien sprzeciwiać się państwu. Nie powinien też uważać, że sprawuje w narodzie rząd dusz”.
Partyjna krytyka „Orędzia” towarzyszyła obchodom Millennium Chrztu Polski przez cały następny rok. W miejscach, gdzie odbywały się uroczystości kościelne, organizowano konkurencyjne imprezy pod hasłami „Nie przebaczamy” i „Precz ze zdrajcami ojczyzny”. Biskupi z zagranicy, w tym również biskupi niemieccy, nie otrzymali wiz wjazdowych do Polski. Ostre represje dotknęły nawet samego Prymasa. Po raz pierwszy od 1956 r. kard. Wyszyński nie otrzymał paszportu i nie mógł uczestniczyć w otwarciu uroczystości milenijnych w Rzymie.
Biskupom zarzucano brak lojalności narodowej i obywatelskiej, a co za tym idzie – osłabienie zaufania społeczeństwa do episkopatu i do Kościoła w ogóle. Mówiono, że biskupi bezprawnie mieszają się do polityki zagranicznej PRL, nie informując o tym wcześniej rządu. Oskarżano ich nawet o poddawanie pod dyskusję granicy na Odrze i Nysie. „Życie Warszawy” z 10 grudnia 1965 r. w artykule „W czyim imieniu?” snuło takie oto dywagacje: kim są biskupi katoliccy, do których skierowane zostało „Orędzie”? „Są to biskupi niemieccy, którzy w zgodnej symbiozie z rządem bońskim stoją na gruncie antypolskiej polityki rewizjonizmu, kwestionują nasze granice nad Odrą, Nysą i Bałtykiem. Są wśród nich reprezentanci niemieckiego Kościoła katolickiego, który w czasach hitleryzmu stał przy brunatnym reżimie i błogosławił hitlerowski Wehrmacht maszerujący na Polskę.
W artykule „W sprawie `Orędzia` biskupów” „Trybuna Ludu” z 12 grudnia 1965 r. informuje, że polska opinia publiczna jest „głęboko poruszona” wiadomością o Orędziu biskupów. Chociaż pierwsza część listu biskupów polskich „zawiera rozległy wywód historyczny o tysiącleciu stosunków polsko-niemieckich i tysiącleciu chrześcijaństwa w Polsce, trzeba od razu stwierdzić, że nie jest to akt ewangeliczny, lecz dokument w całym tego słowa znaczeniu polityczny. Tak też został przyjęty przez całą opinię światową i temu właśnie, a nie rozważaniom historyczno-religijnym zawdzięcza niemały już rozgłos i liczne komentarze – pisała „Trybuna”.
Zdaniem gazety problem niemiecki, wobec którego zajęli stanowisko polscy biskupi, stanowi „kluczową kwestię polityczną, z którą związane są żywotne interesy narodu polskiego oraz pokojowa przyszłość Europy i świata”. Propagandzie komunistycznej pomagały komentarze prasowe z Republiki Federalnej Niemiec. Koronnym świadkiem przeciwko biskupom stali się działacze przesiedleńców.
Reakcja Kościoła
Kiedy 11 grudnia, a więc następnego dnia po zarzutach opublikowanych przez „Życie Warszawy” kard. Stefan Wyszyński wrócił z Rzymu, na dworcu w Warszawie powitały go rozentuzjazmowane tłumy. 12 grudnia w homilii wygłoszonej do tłumów zebranych w warszawskiej katedrze Prymas mówił: „Nie przynieśliśmy ujmy krajowi. Jeśli słyszycie co innego, traktujcie to jak bajki”.
Gdy jednak okazało się, że antykościelna kampania władz zdecydowanie przybiera na sile Episkopat na posiedzeniu w dniach 12-14 grudnia zdecydował się na oficjalne zajęcie stanowiska. W komunikacie odczytanym we wszystkich kościołach, biskupi podkreślali, że ich Orędzie stanowiło jedno z kilkudziesięciu zaproszeń skierowanych do episkopatów innych krajów do udziału w uroczystościach milenijnych i „nie ma charakteru dokumentu politycznego”.
Pisali, że „wbrew często sugerowanym opiniom orędzie polskiego Episkopatu reprezentuje jasno wyrażone stanowisko, że zachodnia granica Polski jest trwała, czemu Episkopat dawał wielokrotnie wyraz w licznych deklaracjach i oświadczeniach (…) List – pisali biskupi – mówi o wyrządzonych Polsce podczas II wojny światowej cierpieniach i dążeniu do biologicznej zagłady narodu polskiego. Jest on wyrazem aktualnych dążeń całego świata, Stolicy Apostolskiej, ONZ i prawie wszystkich krajów do pokoju i pojednania, a ponadto odpowiada duchowi Ewangelii i soboru”.
Aspekt teologiczny orędzia przedstawił abp Karol Wojtyła w homilii, wygłoszonej na Boże Narodzenie w krakowskim kościele św. Szczepana. Tekst tej homilii doczekał się publikacji dopiero w 20 lat później. Głównym jej tematem było pojednanie. Najpierw abp. Wojtyła omówił różnicę między przebaczeniem i zapomnieniem. Chrześcijaństwo nazwał „religią przebaczenia”. Wyliczenie win niemieckich w „Orędziu” porównał z pytaniami zadawanymi penitentowi przez kapłana w konfesjonale. „W naszym liście na 1000-lecie Chrztu Polski – mówił – jakby zasiedliśmy w konfesjonale. Kiedy ksiądz siada w konfesjonale, wie, że jest przedstawicielem Chrystusa. Jeśli powiedzieliśmy o winie narodu niemieckiego, to tak, jakbyśmy chcieli ułatwić wam wasze wyznanie”. Wojtyła wielokrotnie apelował do wiernych, by zechcieli to przemyśleć w duchu Chrystusowym, a nie „na podstawie informacji i wybranych przez prasę cytatów”.
Abp Bolesław Kominek był jedynym członkiem Episkopatu Polski, który ze względów zdrowotnych po zakończeniu obrad synodu pozostał na Zachodzie. Był przerażony reakcjami w kraju. Na dodatek kard. Döpfner nie wyraził zgody na jego propozycję wspólnego wystąpienia w telewizji, celem sprostowania złośliwych interpretacji komunistów. Na pytanie zadane mu przez niemiecki, program telewizyjny „Panorama”, czy biskupi polscy nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich list będzie również okazją do interpretacji politycznych, abp Kominek odparł: „Polscy biskupi mieli na myśli wielkie wydarzenie historyczne (…) Zdawali sobie sprawę, że idzie o wielkie sprawy, o zmianę (…) postawy Polaków wobec Niemców i Niemców wobec Polaków.” Zdecydowanie też zaprzeczył, by problem granicy na Odrze i Nysie mógł być przedmiotem dialogu, rozmów i pertraktacji. Granica państwa nie może zostać zmieniona, ponieważ jest ona dla narodu polskiego kwestią egzystencji. To stanowisko reprezentowali zarówno komuniści, jak i biskupi, a także emigracja. Pojednanie i przebaczenie są pojęciami chrześcijańskimi – podkreślił abp Kominek.
Ferment w Niemczech
W Niemczech na wymianę listów zareagowano pozytywnie, choć niektóre gazety konserwatywne były dość powściągliwe i chłodne. Echo było bez porównania mniejsze niż w Polsce. W swoim komentarzu „Frankfurter Rundschau” wskazuje przede wszystkim na fakt, że granica na Odrze i Nysie jest sprawą nie tylko garstki wiernych Moskwie komunistów, lecz całej Polski.
Korespondentka DPA w Warszawie, Renate Marsch, zastanawiała się, co skłoniło biskupów polskich do tej tak odważnej inicjatywy: „Możliwe, że przez uprzednie pojednanie między katolikami polskimi a niemieckimi chcieli oni przygotować grunt dla wizyty papieskiej w Polsce”.
Spośród partii politycznych w RFN na list biskupów polskich zareagowała jako pierwsza FDP (Partia Wolnych Demokratów). Biuletyn prasowy tej partii nazwał dokument „pierwszym usilnym apelem o pojednanie z narodem niemieckim”. Przedstawiciele tej partii pozytywnie ocenili przyjęcie zaproszenia przez biskupów niemieckich do udziału w uroczystościach milenijnych, ale jednocześnie zażądali, by biskupi „nie zapominali o niemieckich pozycjach prawnych”.
Równie pozytywnie na temat „Orędzia” wypowiedziała się SPD. Władze CDU i rząd federalny odmówiły zajęcia stanowiska. Jednak sekretarz stanu von Hase nazwał orędzie biskupów polskich „istotnym dokumentem”, żywo i z wielkim zainteresowaniem dyskutowanym przez opinię publiczną i partie polityczne.
Biskupi niemieccy opublikowali 4 marca 1966 r. oświadczenie w związku z uroczystościami milenijnymi w Polsce. Nawiązują w nim do wymiany listów. Biskupi niemieccy zapewnili raz jeszcze, że „z braterskim szacunkiem przyjmują wyciągnięte ręce”.
W połowie lipca 1966 zjazd katolików niemieckich, 81. Katholikentag, uchwalił oświadczenie, w którym „zapewnia uroczyście, że niemieccy katolicy, uznając niezbywalne prawa własnego narodu, zapewniają uroczyście, iż dołożą wszelkich wysiłków, by naród niemiecki respektował prawa narodowej egzystencji narodu polskiego”.
Niemieckie środowiska katolickie po raz kolejny odniosły się do listu biskupów polskich w marcu 1968 r. Sympatycy kościelnego ruchu pokojowego „Pax Christi” odpowiedź episkopatu Niemiec sprzed dwóch lat uznali za niewystarczającą. Ich zdaniem „letarg niemieckiej opinii publicznej”, w tym przede wszystkim katolików „stanowił największą przeszkodę w pracy na rzecz pokoju”. Utworzona przez nich komisja opracowała „Memorandum katolików niemieckich na temat problemów niemiecko-polskich”.
Rozdział zatytułowany „Pojednanie” mówił o politycznej odpowiedzialności chrześcijan, stanowiącej „zasadniczy element dziejów ich zbawienia”. Pojednanie z Polską stanowi kryterium ich prawdomówności – twierdzili autorzy. Rozdział drugi, zatytułowany „Obciążenia w stosunkach polsko-niemieckich”, przypominał wywołaną przez Hitlera wojnę i jej następstwa zarówno dla Polaków, jak i dla Niemców.
Memorandum nie analizowało historii polsko-niemieckich stosunków. Domagano się w nim zarówno duchowego, jak i politycznego zbliżenia obu narodów, przy czym podkreślano, że historycy „powinni dołożyć starań, by w osobnych badaniach dojść do wspólnego przedstawienia biegu historii”.
Autorzy Memorandum wyrażali też zrozumienie dla tego, co kard. Kominek nazwał „elementarną potrzebą bezpieczeństwa”. Uważali, że Polacy mają prawo do ojczyzny na terenach nad Odrą i Nysą dodając, że prawo do ziemi ojczystej Niemców nie może być dziedziczne.
W ostatnim rozdziale katolicy z Bensbergu zaapelowali do poważnego potraktowania możliwości historycznej, jaka powstała dla Niemiec z tytułu ich położenia geograficznego, a mianowicie stania się „pomostem”. Opowiadali się za pełną normalizacją prawnego i duszpasterskiego uporządkowania granic diecezji w rejonie nad Odrą i Nysą, a także odszkodowań dla polskich ofiar narodowego socjalizmu, co wywołało silne protesty, jak i zadowolenie. Sygnatariusze Memorandum, wśród nich tak wpływowe osoby, jak Joseph Ratzinger, czy Karl Rahner, podobnie jak wcześniej autorzy Memorandum ewangelickiego, spotkali się z wieloma atakami. Memorandum Bensberger Kreis, tak samo jak Memorandum Kościoła ewangelickiego i orędzie biskupów polskich, dążyło do szczegółowego zajęcia się problemem.
Autorzy Memorandum wskazali również na moralną niemożność ponownego przesiedlenia osiedlonej na ziemiach zachodnich ludności polskiej. „Kościół – pisano – ma za zadanie uświadamiać narodowi niemieckiemu cele, do których zmierza bardziej intensywnie niż to się dzieje często w dyskusji wewnątrzniemieckiej”.
„Memorandum wschodnie” Kościoła ewangelickiego w Niemczech
Niemały wpływ na zmianę stanowiska Niemców wobec Polski i Polaków stanowił ogłoszony 1 października 1965 r. dokument Kościołów Ewangelickich Niemiec (EKD)”O sytuacji wypędzonych i stosunku narodu niemieckiego do swych wschodnich sąsiadów”. Dokument, znany jako „Memorandum Wschodnie”, proponował, by spojrzeć w nowy sposób na sytuację wypędzonych i budować atmosferę pojednania między narodami. Niewątpliwie wyzwolił impulsy do rozwijania wzajemnych stosunków między Niemcami a Polakami.
64-stronicowa broszura odnosiła się do „katastrofy narodu niemieckiego i losów wypędzonych, ale też zwracała uwagę na sytuację narodów sąsiedzkich”. Zachęcała do wyraźnego uznania win po obu stronach i uporządkowania na nowo stosunków polsko-niemieckich. Dokument – jak można się było spodziewać – wywołał zaciekłą dyskusję w Kościele i społeczeństwie: z jednej strony akceptację ludzi, którzy interesowali się losem Polaków i pragnęli z nimi pojednanych kontaktów, z drugiej – oburzenie organizacji ziomkowskich.
Informacje o Memorandum znalazły się na pierwszych stronach gazet, ale już wkrótce musiały ustąpić miejsca innemu wielkiemu wydarzeniu, jakim był list biskupów polskich do biskupów niemieckich i jego historyczne zdanie: „udzielamy wybaczenia i prosimy o nie!”
Trudności w NRD
List biskupów polskich do ich niemieckich braci w urzędzie adresowany był również do biskupów z ówczesnej NRD, gdyż w tamtym czasie Konferencja Biskupów była wspólna dla obu krajów niemieckich. Komunistyczna cenzura NRD-owska zezwoliła na opublikowanie 12 grudnia 1965 roku fragmentów listu przez wydawaną w Berlinie Wschodnim „ Hedwigs-Blatt” żądając jednocześnie, aby w kolejnym numerze pismo poinformowało o tym, jak polska prasa zaatakowała biskupów za tę inicjatywę. „Za jednym zamachem” uniemożliwiło to publikowanie jakichkolwiek pozytywnych ocen listu biskupów polskich do niemieckich w obu katolickich pismach wychodzących wówczas w NRD” zarówno w Hedwigsblatt, jak i wychodzącej w Lipsku „Tag des Herrn”. Opatrzony uwagą „tylko do użytku wewnętrznego” list biskupów krążył mimo to w licznych odpisach. Był też przedmiotem nieformalnych tzw. „seminariów o Polsce” w 1966 roku, kiedy to dyskutowano nad nim oraz Memoriałem Wschodnim Kościoła ewangelickiego. Listem i kontaktami z Polską interesowało się też w 1966 roku kilka grup studenckich w związku z uroczystościami milenijnymi w naszym kraju.
23 grudnia 1965 roku wydział ds. kościelnych wschodnioniemieckiej CDU przedstawił dziewięciostronicowy „Projekt informacji na temat wymiany listów między episkopatem Polski a katolickimi biskupami w NRD i w Niemczech Zachodnich”. Dokument krytykował m.in., że list biskupów polskich mówi „o granicy na Odrze i Nysie jedynie jako o „drażliwej sprawie” i „niezwykle gorzkim owocu” wojny, również dla Niemców, natomiast nie wspomina „wiążącego prawem narodów Układu Poczdamskiego”. Według autorów tego krytycznego opracowania, list „praktycznie wychodzi z bońskiej doktryny Hallsteina, ponieważ (…) ignoruje układ zawarty w 1950 roku w Görlitz między NRD i Polską, który stwierdza, że granica na Odrze i Nysie jest granicą pokoju”. A ponadto, „przebaczenie” za zbrodnie dokonane przez hitlerowski faszyzm” zostało udzielone bez upoważnienia narodu polskiego”.
„Szkic”, który NRD-owski urząd ds. Kościołów przedstawił 6 stycznia 1966 roku ówczesnemu arcybiskupowi Berlina Alfredowi Bengschowi, powołując się na źródła sowieckie określa wymianę listów jako środek „dywersji ideologicznej”, która „stara się stworzyć warunki do erozji ideologii komunistycznej” i na drodze „ewolucji” oraz „odideologizowania” stopniowo „jednoczyć” Europę Wschodnią i Zachodnią. W liście do ówczesnego premiera Willi Stopha kard. Bengsch zaprotestował przeciwko takiej ocenie listu, jak i nazwaniu go „człowiekiem Bonn” przez organ partyjny NRD-owskiej SED „Neues Deutschand” Ale koncepcji NRD-owskich władz nie można odmówić swoistego „jasnowidztwa”, o czym świadczy późniejszy rozwój historii na naszym kontynencie.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.