80 mln uchodźców na świecie – statystyki, za którymi stoją żywi ludzie
27 września 2020 | 05:00 | Krzysztof Tomasik (KAI) / pz | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Liczba uchodźców i migrantów na świecie gwałtownie rośnie i wynosi obecnie ok. 80 mln osób – wynika z najnowszego raportu „Global Trends” Wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw Uchodźców (UNHCR). Jest ich prawie dwukrotnie więcej niż w minionej dekadzie. Obecnie jeden człowiek na 97 na całym świecie jest zmuszony opuścić kraj swojego pochodzenia. „To są liczby, które dają do myślenia. Jeden procent ludności świata to nie jest garstka ludzi. Być może utraciliśmy wrażliwość na liczby, a przecież za każdą z nich kryje się człowiek, konkretne życie” – zaznacza kard. Francesco Montenegro, szef włoskiej Caritas. W dniach od 27 września do 4 października obchodzony będzie Tydzień Modlitwy za Uchodźców pod hasłem „Umrzeć z nadziei” a rozpocznie go obchodzony 27 września 106. Światowy Dzień Migranta i Uchodźcy, którego tematem będą słowa: „Zmuszeni do ucieczki jak Jezus Chrystus”.
Choć pandemia COVID-19 spowolniła napływ uchodźców do Europy to kolejne osoby, mimo utrudnień i niebezpieczeństw, wyruszają w „podróże nadziei”, uciekając z powodu dyskryminacji, prześladowań, ubóstwa i degradacji środowiska. Poszukiwanie lepszej przyszłości dla wielu z nich kończy się tragicznie, czego najnowszym przykładem był pożar, który strawił grecki obóz Moria dla uchodźców na wyspie Lesbos. Ponad 12 tys. byłych mieszkańców Morii znalazło się na polach i na poboczach dróg. Na kontynent udało się przenieść jedynie 400 dzieci. Wspólnota Sant’Egidio przypomina, że od 1990 r. w drodze do Europy zginęło ok. 40 tys. ludzi.
Uchodźcy w czasie pandemii
Od 2018 r. sytuacja uchodźców gwałtownie się pogorszyła. Wynika to z raportu „Global Trends” Wysokiego komisarza Narodów Zjednoczonych do spraw uchodźców (UNHCR). Nawet pandemia koronawirusa nie powstrzymała ludzi przed opuszczeniem domostw i ucieczką, gdyż strach przed wojną i głodem jest większy niż przed wirusem. Według raportu, w 2019 r. ze swoich ojczyzn uciekło 79,5 mln osób – ponad 1% światowej populacji. To prawie o 9 mln więcej niż w 2018 r. W ciągu ostatnich dziesięciu lat liczba ta wzrosła prawie dwukrotnie.
Ponad dwie trzecie uchodźców pochodzi z pięciu krajów: Syrii, Wenezueli, Demokratycznej Republika Kongo, Sudanu Południowego i Mjanmy. Przyczyny tego są różnorodne, ale główny wpływ ma wzrost liczby przesiedleńców wewnętrznych, tak jak to ma miejsce w Syrii, Kongo i Jemenie. W Syrii liczba ta jest najwyższa i wynosi około 6,6 mln ludzi. Globalnie liczba przesiedleńców wewnętrznych wzrosła o ponad 4 mln i wynosi obecnie ok. 45 mln.
Według raportu ONZ nie ma obecnie oznak poprawy sytuacji globalnej, a wręcz przeciwnie jest gorzej. „W przeciwieństwie – przynajmniej w pewnym stopniu – do lat 90. XX w., uchodźstwo nie jest już zjawiskiem krótkoterminowym i tymczasowym. Można oczekiwać, że osoby poszkodowane będą przez lata żyły w niepewności bez szans na powrót i bez nadziei na przyszłość w swoim miejscu schronienia” – podkreślił Filippo Grandi, stojący na czele UNHCR. Jest zatem nieprawdopodobne, aby liczba uciekinierów w latach 2020-2021 spadła. Jego zdaniem, nawet pandemia koronawirusa nie powstrzymuje ludzi przed opuszczeniem domostw i ucieczką. Pomimo przeludnionych obozów dla uchodźców – na przykład na greckich wyspach, na których rozprzestrzenił się koronawirus – strach przed wojną i głodem jest większy oraz prawdopodobnie bardziej rzeczywisty niż lęk przed ewentualną infekcją.
Ucieczka przed wojnami, konfliktami i nędzą
Uchodźcy uciekający przed wojnami w swych krajach pochodzą przede wszystkim z Syrii, Demokratycznej Republiki Konga, Mjanmy, Sudanu Południowego i Jemenu. Najwięcej uchodźców wewnętrznych ma Syria – 6,6 mln, następnie Kolumbia – 4,5 mln i Demokratyczna Republika Konga – 3,1 mln. Ten pierwszy kraj zajmuje też pierwsze miejsce pod względem liczby uchodźców za granicę: w ciągu 9 lat toczącej się tam wojny opuściło go ponad 6 mln mieszkańców.
Syria
Niemal połowa z 22 mln ludzi, którzy zamieszkiwali Syrię przed wojną domową, która wybuchła w 2011 r., została wysiedlona, w tym 6 mln poza granice kraju. Dodatkowy milion uciekł wskutek zmasowanej rosyjsko-irańsko-syryjskiej akcji utrzymania prezydenta Baszara al-Asada u władzy.
ONZ mówi o „przerażającym nowym poziomie” sytuacji na zachodzie Syrii i przepełnionych obozach, które nie są w stanie zapewnić schronienia ogromnej rzeszy uchodźców z prowincji Idlib. Według UNHCR od 1 grudnia ub.r. liczba przesiedleńców – zdecydowana większość to kobiety i dzieci – osiągnęła 900 tys.
Szacuje się, że Turcja przyjęła ponad 3,6 mln uchodźców z Syrii. Początkowo tureckie władze zapewniały im opiekę. Jednak wraz z kolejnymi falami uciekinierów coraz częściej zaczęli oni być negatywnie postrzegani przez tureckie społeczeństwo jako psujący rynek pracy i obciążający turecką gospodarkę, stąd postawa Ankary uległa zmianie.
W szczególnie złej sytuacji znaleźli się Syryjczycy w Jordanii. W czerwcu br. przebywało tam ponad 655 tys. zarejestrowanych uchodźców. Nieoficjalnie mówi się o znacznie większej grupie. Jordańskie Ministerstwo Planowania i Współpracy Międzynarodowej, w rządowym planie odpowiedzi na kryzys syryjski w latach 2020–2022, szacuje liczbę Syryjczyków, którzy przesiedlili się do Jordanii po 2011 r. na 1,36 miliona. Choć w październiku 2018 otwarto jordańsko-syryjską granicę, tylko nieliczni zdecydowali się na powrót do ojczyzny. W Jordanii uchodźcy napotykają wiele problemów, ale często nie mają do czego wrócić.
Według badania UNHCR z wiosny 2020 r., tylko 35 proc. ankietowanych uchodźców w Jordanii deklarowało, że mają pracę, do której będą mogli wrócić po zniesieniu restrykcji. Podczas przymusowej kwarantanny aż 90 proc. respondentów przeprowadzonej w kwietniu br. ankiety Caritas Jordania twierdziło, że nikt z ich rodziny nie podjął pracy przez cały okres wzmożonych obostrzeń, co skutkowało brakiem jakiegokolwiek dochodu. Utrata pracy lub możliwości zarobkowania to nie jedyne problemy, z którymi mierzą się rodziny uchodźcze w obliczu epidemii.
Organizacje międzynarodowe alarmują, że większość uchodźców z trudnością zaspokaja podstawowe potrzeby, takie jak opłata najmu i zakup żywności. Aż 91 proc. ankietowanych w kwietniu 2020 r. uchodźców uznawało opłatę czynszu za swoje największe zmartwienie. Społeczność zarejestrowanych uchodźców syryjskich jest bardzo młoda, niemal co drugi z nich nie ukończył 15. roku życia. W 2018 roku UNICEF alarmował, że 85 proc. syryjskich dzieci w Jordanii żyje w ubóstwie.
Wenezuela
Ponad 4,8 mln ludzi wyjechało z Wenezueli z powodu trwającego w tym kraju od 2015 r. kryzysu humanitarnego. Skutki tego eksodusu odczuwa cały region Ameryki Łacińskiej, ale najwięcej, bo ponad połowę wszystkich wenezuelskich uchodźców i migrantów, przyjęła sąsiednia Kolumbia. Wenezuela, przez wiele lat jeden z najbogatszych krajów Ameryki Łacińskiej, na skutek lewicowych transformacji Hugo Chaveza i Nicolasa Maduro, stała się dziś jednym z najuboższych krajów w regionie. Panuje tam powszechna bieda, brakuje żywności i lekarstw. Jednym ze skutków przeciągającego się kryzysu jest masowa emigracja, jedna z największych w historii tego kontynentu. Szacuje się, że Wenezuelę opuściło już 4,5 mln mieszkańców. Wielu z nich zdanych jest na pomoc Kościoła.
Rzesze uciekinierów trafiły do kolumbijskiego regionu Norte de Santander przy granicy z Wenezuelą, do Cúcuty, będącej stolicą departamentu oraz na pobliskie tereny. Znajdujący się w pobliżu międzynarodowy most Simona Bolivara jest jednym z najbardziej uczęszczanych przejść granicznych między Wenezuelą a Kolumbią.
Według oficjalnych danych, w 2019 r. w regionie przebywało ponad 202 tys. Wenezuelczyków. Większość z nich mieszka w nieformalnych obozach, albo dzikich osadach, w których schronienie znajduje też najbardziej zmarginalizowana społeczność kolumbijska. Bardzo często brakuje w nich prądu, dostępu do wody i urządzeń sanitarnych. Jeszcze bardziej problematyczne jest to, że 8 na 10 migrantów przebywających w strefach tranzytowych pomiędzy Kolumbią a Wenezuelą jest zagrożonych głodem. Zjawisko to potęguje fakt, że w wyniku pandemii koronawirusa wiele osób musiało zmierzyć się z utratą zarobku, który zapewniał im m.in. drobny, nierejestrowany handel przygraniczny gwarantujący kilka dolarów dochodu miesięcznie.
Demokratyczna Republika Kongo
Demokratycznej Republice Konga w różnych konfliktach między ugrupowaniami zbrojnymi i rządowymi siłami bezpieczeństwa cały czas ginie tysiące osób. Od września 2019 r. ponad 510 tys. osób musiało uciekać przed przemocą w prowincjach Kiwu Północne i Kiwu Południowe na wschodzie kraju. Przy czym w tym pierwszym regionie od września odnotowano ponad 400 tys. uchodźców wewnętrznych, a w tym drugim od stycznia do końca maja br. – pozostałe 110 tys., w tym w większości kobiety i dzieci. W sumie liczba kongijskich uchodźców wynosi 3,1 mln osób.
Według UNHCR, liczba ofiar gwałtownie wzrosła w ostatnich tygodniach, gdyż konflikty w trzech prowincjach na wschodzie kraju – w Kiwu Północnym i Południowym oraz w Ituri – rozprzestrzeniły się „z katastrofalnymi skutkami dla ludności cywilnej”. Grupy zbrojne dopuściły się okrucieństw i masakr, a siły bezpieczeństwa były również odpowiedzialne za poważne naruszenia praw człowieka w tych prowincjach, a także w innych częściach kraju.
Mjanma
Z powodu prześladowań Rohindżów rząd Mjanmy od lat jest ostro krytykowany przez społeczność międzynarodową. Na skutek ogłoszonej w 1983 r. ustawy wielu Rohindżów utraciło obywatelstwo i zostało bezpaństwowcami. Przed trzema laty wojsko Mjanmy przemocą wypędziło z kraju ponad 700 tys. Rohindżów, wielu z nich uciekło do sąsiedniego Bangladeszu. Obecnie żyje tam ponad milion Rohindżów. Planowane wielokrotnie powroty nie dochodziły do skutku. Wielu członków tej mniejszości nie chce wracać do kraju bojąc się, że staną się znowu ofiarami brutalnej przemocy. ONZ określiła prześladowania Rohindżów jako zbrodnię przeciwko ludzkości.
Sudan Południowy
Szacuje się, że aż 7,5 mln na 11 mln Sudańczyków znajduje się na granicy przeżycia. Gdy 9 lipca 2011 r. rodziło się nowe państwo, po oddzieleniu od Sudanu, towarzyszył temu wielki entuzjazm i nadzieja na lepszą przyszłość. W drugim roku niepodległości wybuchła jednak krwawa wojna, trwająca pięć lat, a porozumienie pokojowe wciąż nie weszło w życie. 2,2 mln Sudańczyków uciekło do sąsiednich krajów, a 1,7 mln to uchodźcy wewnętrzni. Dramatyczną sytuację pogłębia rozprzestrzenianie się koronawirusa.
„Mieszkańcy Sudanu Południowego są wykończeni przez lata wojny, a dodatkowych cierpień dokłada pandemia, która drastycznie pogłębiła trudną sytuację żywnościową” – głosi dossier Caritas Internationalis z okazji 9. rocznicy odzyskania niepodległości przez ten afrykański kraj.
Jemen
W Jemenie trwa jeden z największych kryzysów humanitarnych na świecie, wywołany przez toczącą się już od pięciu lat wojnę domową. Pomocy humanitarnej potrzebują 24 mln ludzi w trzydziestomilionowym kraju. Jemen pogrążony jest w chaosie od 2011 r., kiedy społeczna rewolta położyła kres wieloletnim rządom prezydenta Alego Abd Allaha Saliha. Nowym szefem państwa został Abd Rabbuh Mansur Hadi. Konflikt nasilił się, gdy w marcu 2015 r. interwencję w tym kraju rozpoczęła międzynarodowa koalicja arabska pod wodzą Arabii Saudyjskiej, która walczy z rebeliantami Huti. To z kolei spowodowało całkowity rozpad lokalnej gospodarki i życia społecznego. Wojna domowa, która przerodziła się w konflikt regionalny, zepchnęła ten najbiedniejszy kraj Półwyspu Arabskiego na skraj głodu. Tylko w 2019 r. 390 tys. osób musiało opuścić swe domy, stając się uchodźcami. W sumie jest ich już 4 mln. Głód zagraża 10 mln, a na niedożywienie cierpi kolejnych 7 mln mieszkańców Jemenu, który w 90 proc. zależy od importu żywności.
Migracje
Obok uchodźstwa wielkim problemem świata są migracje. Choć w wymiarach ogólnoświatowych dotyczą one zaledwie 3,5 proc. mieszkańców naszej planety, to w ostatnich latach występuje średni roczny wzrost tej liczby o 0,1 proc. – wynika z najnowszego raportu Międzynarodowej Organizacji ds. Migracji (OIM). Według tych danych ocenia się, że w 2019 opuściło swe kraje i ziemie rodzinne nieco ponad 270 mln osób. Głównymi obszarami docelowymi są nadal: Ameryka Północna, zwłaszcza Stany Zjednoczone, które przyjęły dotychczas ponad 51 mln migrantów, i Europa. W obu tych rejonach mieszka obecnie przeszło 141 mln ludzi tej kategorii. 52 proc. ogółu migrantów to mężczyźni, a dwie trzecie opuszczających swe strony rodzinne uczyniło to w poszukiwaniu pracy.
Co charakterystyczne migranci pochodzą nie z Afryki, ale głównie z Indii, Meksyku i Chin. Według OIM, większość migrantów afrykańskich wędruje do krajów ościennych, nie opuszczając swego kontynentu. Tymczasem z Indii wyjechało ponad 17,5 mln ich mieszkańców, z Meksyku – ok. 11,8 mln i z Chin – 10,7 mln ludzi.
Organizacja zwróciła ponadto uwagę, że nieznacznie spadła liczba robotników-migrantów w krajach najwyżej rozwiniętych: ze 112,3 mln do 111,2, podczas gdy wyraźnie wzrosła ona w krajach średniorozwiniętych – z 17,5 mln do 30,5 mln. Jednocześnie zwiększyły się w tym czasie przekazy od migrantów do krajów ich pochodzenia – w 2018 wyniosły one 689 mld dolarów, przy czym najwięcej otrzymały ich Indie – 78,6 mld, następnie Chiny – 67,4, Meksyk – 35,7 i Filipiny – 34 mld dolarów.
Oprócz USA, innymi ważnymi kierunkami przemieszczania się migrantów są, według raportu, Francja, Rosja, Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska. Kraje Zatoki Perskiej mają największą na świecie liczbę robotników cudzoziemskich, przy czym przodują tu Emiraty, w których wskaźnik ten dochodzi do 90 proc. ludności. Raport OIM wspomina także o migracjach spowodowanych klęskami żywiołowymi, katastrofami klimatycznymi i meteorologicznymi. Na przykład jeden tylko tajfun Mangkhut na Filipinach doprowadził pod koniec ub.r. do przemieszczenia się prawie 3,8 mln osób – jest to najwyższa na świecie liczba uciekinierów tego rodzaju.
Potrzeba rozwiązań systemowych
Od lat Watykan jest zaangażowany w poszukiwanie konkretnych rozwiązań trudnej sytuacji – zapewnia przedstawiciel Stolicy Apostolskiej przy ONZ w Genewie. „Liczy się przede wszystkim ochrona życia ludzkiego i jego godności, złagodzenie cierpienia i pomoc w rozwoju” – podkreśla abp Ivan Jurkovič. Nie wystarczą rozwiązania doraźne i reagowanie na pojawiające się kryzysy. „Konieczne jest wypracowanie uregulowanych sposobów przyjmowania uchodźców w poszczególnych krajach i zapewnienie im wsparcia w celu osiągnięcia trwałego rozwiązania problemów” – stwierdza przedstawiciel Stolicy Apostolskiej. Podkreśla, że papież Franciszek ma nadzieję, iż większa liczba krajów otworzy korytarze humanitarne i przyjmie programy prywatnego sponsoringu uchodźców, czyli rozwiązania, w których część kosztów ponoszą osoby prywatne lub organizacje społeczne, oferując także wsparcie pozafinansowe, takie jak: użyczanie mieszkań, szukanie pracy, pomoc w odnajdywaniu się w nowym miejscu i sytuacji. „Według przeprowadzonych badań takie podejście zwiększa szanse integracji” – zapewnia abp Jurkovič.
Stały obserwator przy ONZ podkreśla jednak, że mimo podejmowania tych działań los większości uchodźców jest wciąż niepewny. Nie są oni w stanie zaspokoić swoich podstawowych potrzeb. Wielu z nich przebywa w obozach, gdzie pozbawieni są dostępu do edukacji, opieki zdrowotnej i możliwości godnej pracy, ryzykując tym samym, że staną się ofiarami handlu ludźmi i współczesnego niewolnictwa.
Za statystykami stoją żywi ludzie
Za statystykami stoją żywi ludzie, którzy opuszczają swoją ziemię i są gotowi ryzykować życie w podróży, która w wielu przypadkach jest długa i niebezpieczna, znoszą trudy i cierpienia, pokonują druty kolczaste i mury, wzniesione po to, by trzymać ich z dala od tego celu. „Decydujemy o losach innych, zapominając, że są to ludzie, którzy tylko chcą żyć. Warto dobrze przemyśleć możliwe rozwiązania, bo pewne jest, że liczba migrantów wzrośnie. Obojętność na ich los to forma egoizmu. Dla ratowania własnej skóry zapomina się o beznadziejnej sytuacji innych. To sprawia, że na tym świecie coraz więcej osób czuje się coraz bardziej samotnych. W najtrudniejszej sytuacji są najmłodsi. Dramatyczne jest to, że 40 proc. migrantów to dzieci. Jest ich od 30 do 34 milionów. Nie wolno też zapominać, że wielu migrantów, którzy są dziś pełnoletni, byli już migrantami jako dzieci. Musimy chyba sięgnąć dna, żeby się od niego odbić, zapewne musimy stanąć pod ścianą żebyśmy coś zmienili. Najważniejsze to zmienić sposób w jaki patrzymy na świat – nasze osądy“ – podkreśla kard. Francesco Montenegro, szef włoskiej Caritas i arcybiskup Agrygentu, na terenie którego leży „wyspa uchodźców” Lampedusa na Morzu Śródziemnym.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Dziennikarz Katolickiej Agencji Informacyjnej