Tekst konferencji prasowej dziennikarzy i Benedykta XVI z dn. 17 marca 2009 na pokładzie samolotu do Jaunde
Rok: 2009
Autor: Benedykt XVI
Wasza Świątobliwość, witamy w grupie kolegów: jest nas około siedemdziesięciu tych, którzy razem ze Świątobliwością przeżywać będą tę podroż. Życzymy wszystkiego najlepszego i mamy nadzieję, że będziemy mogli towarzyszyć Waszej Świątobliwości naszymi korespondencjami tak, by również wiele innych osób mogło brać udział w tej przygodzie. Jak zwykle jesteśmy wdzięczni za rozmowę, jaką nam za chwilę uraczy; przygotowaliśmy ją zbierając w ubiegłych dniach pytania od kolegów – dostaliśmy ich około trzydziestu – po czym wybraliśmy te z nich, które mogłyby dać okazję do wyczerpującego opisania tej podróży i które mogłyby interesować wszystkich; jesteśmy bardzo wdzięczni za odpowiedzi, jakie otrzymamy. Pierwsze pytanie postawi nasz kolega Lucio Brunelli z telewizji włoskiej:
Wasza Świątobliwość, od jakiegoś czasu – a szczególnie po jego ostatnim liście do biskupów świata – wiele dzienników mówi o „samotności papieża”. Co Wasza Świątobliwość myśli o tym? Czy czuje się rzeczywiście osamotniony? I z jakimi uczuciami, po tych ostatnich wydarzeniach, udaje się teraz z nami do Afryki?
– Prawdę powiedziawszy muszę powiedzieć, że śmiać mi się chce trochę z tego mitu o mojej samotności: w żadnej mierze nie czuję się osamotniony. Każdego dnia przyjmuję rutynowe wizyty najbliższych współpracowników, poczynając od sekretarz stanu aż po Kongregację Propaganda Fide, etc; z kolei spotykam się regularnie ze wszystkimi szefami dykasterii, codziennie przyjmuję biskupów z wizytą “ad limina” – ostatnio wszystkich, indywidualnie, z Nigerii, potem biskupów z Argentyny… Mieliśmy w tych dniach dwa zgromadzenia plenarne, jedno Kongregacji Kultu Bożego, a drugie Kongregacji duchowieństwa, następnie przyjacielskie rozmowy; sieć przyjaźni, także moi towarzysze Mszy św. Z Niemiec przyjechali niedawno na jeden dzień, żeby ze mną porozmawiać… Tak więc nie ma problemu samotności, jestem otoczony przez przyjaciół we wspaniałej współpracy z biskupami, ze współpracownikami, ze świeckimi i jestem wdzięczny za to. Do Afryki jadę z wielką radością: kocham Afrykę, mam wielu przyjaciół afrykańskich jeszcze z czasów, gdy byłem profesorem do dziś; kocham radość wiary, tę radosną wiarę, jaką spotyka się w Afryce. Wiecie, że zadaniem od Pana dla następcy Piotra jest „utwierdzanie braci w wierze”: staram się to robić. Jestem jednak pewien, że ja sam powrócę utwierdzony przez braci, zarażony – by tak rzec – ich radosną wiarą.
Drugie pytanie zada John Thavis, odpowiedzialny sekcji rzymskiej katolickiej agencji informacyjnej ze Stanów Zjednoczonych:
Wasza Świątobliwość wyrusza w podróż do Afryki w momencie, gdy trwa światowy kryzys gospodarczy, który odbija się również na krajach ubogich. Z drugiej strony Afryka musi stawić w tj chwili czoło kryzysowi żywnościowemu. Chciałbym zapytać o trzy rzeczy: czy sytuacja ta znajdzie odbicie w podroży? Czy Wasza Świątobliwość zwróci się do społeczności międzynarodowej, aby wzięła na siebie problemy Afryki? I trzecia sprawa, czy o tych problemach będzie także mowa w encyklice, którą Wasza Świątobliwość przygotowuje?
– Dziękuję za to pytanie. Naturalnie nie jadę do Afryki z programem polityczno-gospodarczym, w czym nie byłbym kompetentny. Jadę z programem religijnym, wiary, moralności, ale to właśnie jest zasadniczym wkładem do problemu kryzysu gospodarczego, który przeżywamy w tym momencie. Wiemy wszyscy, że podstawowym elementem tego kryzysu jest właśnie deficyt etyki w strukturach gospodarczych; zrozumiano, że etyka nie jest czymś “poza” gospodarką, lecz “wewnątrz” i że gospodarka nie funkcjonuje, jeśli nie ma w sobie elementu etycznego.
Dlatego mówiąc o Bogu i mówiąc o wielkich wartościach duchowych, które składają się na życie chrześcijańskie, postaram się wnieść własny wkład także w przezwyciężenie tego kryzysu, w odnowę systemu gospodarczego od wewnątrz, gdzie leży sedno prawdziwego kryzysu.
Naturalnie zaapeluję też o międzynarodową solidarność: Kościół jest katolicki, czyli powszechny, otwarty na wszystkie kultury, na wszystkie kontynenty; jest obecny we wszystkich ustrojach politycznych i tym samym solidarność stanowi zasadę wewnętrzną, podstawową dla katolicyzmu. Naturalnie chciałbym zaapelować przede wszystkim do samej katolickiej solidarności, obejmując jednakże również solidarność tych wszystkich, którzy dostrzegają swoją odpowiedzialność w dzisiejszym ludzkim społeczeństwie.
Oczywiście będę o tym mówić także w encyklice: to jest powodem opóźnienia. Byliśmy bliscy ogłoszenia jej, kiedy rozszalał się ten kryzys i musieliśmy powrócić do tekstu, by odpowiedzieć bardziej adekwatnie w ramach naszych kompetencji, w ramach nauki społecznej Kościoła, ale w odniesieniu do realnych elementów obecnego kryzysu. Tym samym mam nadzieję, że encyklika będzie mogła być też elementem, siłą do przezwyciężenia obecnej trudnej sytuacji.
Wasza Świątobliwość, trzecie pytanie postawi nasza koleżanka Isabelle de Gaulmyn z dziennika “La Croix”:
Très Saint-Père, bonjour. Zadam pytanie po francusku, ale gdyby był tak miły i odpowiedział po francusku… Rada Specjalna Synodu Biskupów dla Afryki poprosiła, aby silny ilościowo wzrost Kościoła afrykańskiego stał się również wzrostem jakościowym. Czasami odpowiedzialni za Kościół uważani są za grupę bogatych i uprzywilejowanych, a ich postępowanie nie jest zgodne z przesłaniem Ewangelii. Czy Wasza Świątobliwość wezwie Kościół w Afryce do zadania rachunku sumienia i oczyszczenia swoich struktur?
– J’essayerai, si c’est possible, de parler en français. Spróbuje, na ile to możliwe, mówić po francusku. Mam bardzo pozytywną wizję Kościoła w Afryce: to Kościół bardzo bliski ubogim, Kościół z cierpiącymi, z osobami, które potrzebują pomocy. Zatem wydaje mi się, że Kościół rzeczywiście jest instytucją, która jeszcze funkcjonuje, podczas gdy inne struktury już nie funkcjonują, a ze swoim systemem oświaty, szpitali i pomocy, we wszystkich tych sytuacjach, jest obecny w świecie ubogich i cierpiących. Naturalnie grzech pierworodny obecny jest również w Kościele. Nie ma doskonałej społeczności, a więc są grzesznicy i zaniedbania w Kościele w Afryce. W tym znaczeniu rachunek sumienia i wewnętrzne oczyszczenie są zawsze konieczne. Przypomniałbym w związku z tym także liturgię eucharystyczną: zaczyna się zawsze od oczyszczenia sumienia i nowego początku w obecności Pana. Powiedziałbym, że bardziej aniżeli oczyszczanie struktur, które jest w każdym razie potrzebne, konieczne jest oczyszczenie serc, ponieważ struktury są odbiciem serc. Robimy, co w naszej mocy, aby dać nową siłę duchowości, obecności Boga w naszym sercu, zarówno dla oczyszczenia struktur Kościoła, jak i po to, aby pomóc w oczyszczeniu struktur społeczeństwa.
Teraz pytanie z niemieckiej części tej grupy dziennikarzy: pytanie zada Christa Kramer, która reprezentuje Sankt Ulrich Verlag:
Heiliger Vater, gute Reise! Ksiądz Lombardi powiedział, bym mówiła po włosku, postawie więc pytanie po włosku. Kiedy Wasza Świątobliwość zwraca się do Europy, mówi często o horyzoncie, z którego, jak się wydaje, zniknął Bóg. W Afryce tak nie jest, występuje tam jednak agresywna obecność sekt, są tradycyjne religie afrykańskie. Jak jest zatem specyfika orędzia Kościoła katolickiego, którą Wasza Świątobliwość chce zaprezentować temu kontynentowi?
– Po pierwsze wszyscy musimy przyznać, że w Afryce nie występuje niemal zupełnie problem ateizmu, ponieważ rzeczywistość Boga jest tak obecna, tak realna w sercu Afrykanów, że niewiara w Boga, życie bez Boga nie stanowi pokusy. To prawda, że występuje także problem sekt: my nie głosimy, jak czynią to niektórzy z nich, Ewangelii dobrobytu, lecz chrześcijański realizm; nie głosimy cudów, jak czynią to niektórzy, lecz umiar chrześcijańskiego życia. Jesteśmy przekonani, że cały ten umiar, ten realizm, który głosi Bóg, który stał się człowiekiem, a wiec Bóg głęboko ludzki, Bóg, który cierpi również z nami, nadaje sens naszemu cierpieniu na rzecz przepowiadania o szerszym horyzoncie, które ma większą przyszłość. Wiemy także, że sekty te nie są trwałe w swej konsystencji: w danej chwili może może udać się głoszenie dobrobytu, cudownych uzdrowień itd., ale po jakimś czasie widać, że życie jest trrudne, że ludzki Bóg, Bóg, który cierpi z nami jest bardziej pokonujący, prawdziwszy i niesie większą pomoc w życiu. Ważne jest również, że my posiadamy struktury Kościoła katolickiego. Głosimy nie małą grupę, która po jakimś czasie izoluje się i rozpierzcha, ale wchodzimy w wielką powszechną sieć katolicyzmu, nie tylko ponadczasowego, ale obecnego nade wszystko jako wielka sieć przyjaźni, która nas łączy i pomaga nam przezwyciężać indywidualizm, ażeby osiągnąć tę jedność w odmienności, która jest prawdziwą obietnicą.
A teraz oddajmy znów głos Francji: nasz kolega Philippe Visseyrias z telewizji France 2:
Wasza Świątobliwość, pośród wielu bolączek, jakie trawią Afrykę, jest również i w szczególności szerzenie się AIDS. Stanowisko Kościoła katolickiego w sprawie walki z nim bywa często uważane za nierealistyczne i nieskuteczne. Czy Wasza Świątobliwość podejmie ten temat w czasie podróży?
– Powiedziałbym coś przeciwnego: myślę, że rzeczywistością skuteczniejszą, najbardziej obecną na froncie walki z AIDS jest właśnie Kościół katolicki, ze swymi ruchami, ze swymi rozmaitymi realiami. Myślę o Wspólnocie św. Idziego, która tyle uczyniła, w sposób widoczny i niewidoczny, dla walki z AIDS, o kamilianach, o wszystkich zakonnicach, które są do dyspozycji chorych…
Powiedziałbym, że nie można przezwyciężyć tego problemu AIDS wyłącznie sloganami reklamowymi. Jeśli nie ma duszy, jeśli Afrykanie nie pomagają sobie, nie można rozwiązać tej plagi rozdając prezerwatywy: przeciwnie, istnieje niebezpieczeństwo powiększenia problemu. Rozwiązanie można znaleźć w dwojakim zaangażowaniu: po pierwsze, humanizacja seksualności, to znaczy duchowa i ludzka odnowa, która przyniesie z sobą nowy sposób wzajemnego postępowania, a po drugie prawdziwa przyjaźń także i przede wszystkim wobec osób cierpiących, gotowość, także za cenę poświęceń, osobistych wyrzeczeń, bycia z cierpiącymi. To są czynniki, które pomagają i które przynoszą widzialny postęp. Dlatego powiedziałbym, że ta nasza dwojaka siła wewnętrznej odnowy człowieka, udzielenia duchowej i ludzkiej siły do właściwego postępowania z własnym ciałem i z ciałem drugiego oraz zdolność cierpienia z cierpiącymi, pozostania w sytuacjach próby. Wydaje mi się, że jest to właściwa odpowiedź i że Kościół tak czyni, a w ten sposób wnosi ogromny i istotny wkład. Dziękujmy wszystkim, którzy to robią.
A teraz ostatnie pytanie, które pochodzi aż z Chile, ponieważ jesteśmy bardzo międzynarodowi: mamy tu również korespondentkę chilijskiej telewizji katolickiej. Oddajemy jej głos, by zadała ostatnie pytanie: Maria Burgos…
Dziękuję księdzu Lombardiemu. Wasza Świątobliwość, jakie znaki nadziei widzi Kościół na kontynencie afrykańskim? Czy zamierza Wasza Świątobliwość skierować do Afryki orędzie nadziei?
– Z samej definicji nasza wiara jest nadzieją: mówi to Pismo Święte. Dlatego też ten, kto niesie wiarę przekonany jest, że niesie także nadzieję. Wydaje mi się, że mimo wszystkich problemów, które znamy doskonale, istnieją wielkie znaki nadziei. Nowe rządy, nowa gotowość do współpracy, walka z korupcją – wielką bolączką, która należy przezwyciężyć! – a także otwarcie religii katolickich na wiarę chrześcijańską, ponieważ w religiach tradycyjnych wszyscy znają Boga, jedynego Boga, ale wydaję On nieco daleki. Czekają, by się zbliżył. Rozpoznają się one w głoszeniu Boga, który stał się człowiekiem: Bóg rzeczywiście się zbliżył. Z kolei Kościół katolicki ma wiele wspólnego: powiedzmy, kult przodków znajduje swój odpowiednik w świętych obcowaniu, w czyśćcu. Świętymi są nie tylko kanonizowani, są nimi wszyscy nasi zmarli. I tak w Ciele Chrystusa urzeczywistnia się właśnie i to, co przeczuwał kult przodków. I tak dalej.
Tak więc istnieje głębokie spotkanie, które napawa nadzieją. Wzrasta również dialog międzyreligijny – rozmawiałem teraz z ponad połową biskupów afrykańskich i relacje z muzułmanami, mimo problemów, jakie się mogą pojawiać, są bardzo obiecujące, jak mi powiedzieli; dialog umacnia się we wzajemnym szacunku, a współpraca we wspólnej odpowiedzialności etycznej. Zresztą rośnie także poczucie katolickości, które pomaga w przezwyciężaniu struktury plemiennej, jednego z wielkich problemów, i rodzi to radość z bycia chrześcijanami. Jednym z problemów religii tradycyjnych jest strach przed duchami. Jeden z biskupów afrykańskich powiedział mi: człowiek rzeczywiście nawrócił się na chrześcijaństwo, stał się w pełni chrześcijaninem, kiedy wie, że Chrystus jest w rzeczywistości silniejszy. Nie ma już strachu. To zjawisko także wzrasta. Powiedziałbym więc, że przy tych elementach i problemach, których nie może brakować, rosną siły duchowe, gospodarcze, ludzkie, które napawają nas nadzieją, a chciałbym właśnie ukazać elementy nadziei.