Kazanie Benedykta XVI wygłoszone podczas Mszy św. w 4. rocznicę śmierci Jana Pawła II
Rok: 2009
Autor: Benedykt XVI
Drodzy bracia i siostry!
Cztery lata temu, właśnie w tym dniu, mój umiłowany poprzednik Sługa Boży Jan Paweł II kończył swoją ziemską pielgrzymkę po długim okresie wielkiego cierpienia. Sprawując świętą Eucharystię za jego duszę, dziękujemy Panu za to, że dał go Kościołowi na tak wiele lat jako gorliwego i wielkodusznego Pasterza. Łączy nas dziś wieczorem pamięć o nim, która wciąż jest żywa w sercach ludzi, jak dowodzi tego nieprzerwane pielgrzymowanie wiernych do jego grobu w Grotach Watykańskich. Dlatego z przejęciem i radością przewodniczę tej Mszy św., witając i dziękując za obecność wam, czcigodni bracia w biskupstwie i w kapłaństwie, oraz wam, drodzy wierni, przybyli z różnych stron świata, zwłaszcza z Polski, na tę znaczącą rocznicę.
[po polsku:] W szczególny sposób pragnę pozdrowić Polaków, polską młodzież. W czwartą rocznicę śmierci Jana Pawła II przyjmijcie jego wezwanie: „Nie lękajcie się zawierzyć Chrystusowi. On was poprowadzi, da wam siłę, byście szli za Nim każdego dnia i w każdej sytuacji” (Tor Vergata, Czuwanie modlitewne 19.08.2000). Niech ta myśl Sługi Bożego przewodzi wam na drogach życia, niech prowadzi was ku radości poranka zmartwychwstania.Witam kardynała wikariusza, kardynała arcybiskupa krakowskiego oraz innych kardynałów i biskupów; witam kapłanów, zakonników i zakonnice. Witam w sposób szczególny was, kochani młodzi z Rzymu, którzy przez tę celebrę przygotowujecie się do Światowego Dnia Młodzieży, który przeżywać będziemy wspólnie w przyszłą niedzielę, Niedzielę Palmową. Wasza obecność przywołuje mi na myśl entuzjazm, jaki Jan Paweł II potrafił wzbudzać w młodych pokoleniach. Pamięć o nich jest bodźcem dla nas wszystkich, zgromadzanych w tej bazylice, gdzie przy wielu okazjach sprawował on Eucharystię, by dać się oświecić i poruszyć Słowu Bożemu głoszonemu przed chwilą.
Ewangelia tego czwartku piątego tygodnia Wielkiego Postu daje nam do rozważenia ostatnią część VIII rozdziału Jana, który zawiera długą dysputę na temat tożsamości Jezusa. Na krótko przed tym przedstawił się On jako „światłość świata” (w. 12), aż trzy razy używając (w. 24.28.58) wyrażenia „Ja jestem”, które nawiązuje do imienia Boga objawionego Mojżeszowi (por. Wj 3, 14). Po czym dodaje: „Jeśli kto zachowa moją naukę, nie zazna śmierci na wieki” (w. 51), oznajmiając w ten sposób, że wysłany został przez Boga, który jest Jego Ojcem, by nieść ludziom radykalne wyzwolenie od grzechu i śmierci, niezbędne, by dostąpić życia wiecznego. Słowa Jego ranią jednak dumę rozmówców, a nawet odwołanie się do wielkiego patriarchy Abrahama staje się powodem konfliktu. „Zaprawdę, zaprawdę powiadam wam: zanim Abraham się stał, Ja jestem” (8, 58). Bez niedomówień deklaruje swoja preegzystencję, a więc i swoją wyższość nad Abrahamem, wywołując – co zrozumiałe – zgorszenie Żydów. Jezus nie może jednak ukryć swej tożsamości; wie, że na końcu sam Ojciec przyzna Mu rację, wynosząc Go przez śmierć i zmartwychwstanie, ponieważ właśnie wtedy, gdy zostanie podniesiony na krzyżu, objawi się jako Jednorodzony Syn Boży (por. J 8, 28; Mk 15, 39).
Drodzy przyjaciele, zastanawiając się nad tą stronicą Ewangelii Jana samorzutnie przychodzi refleksja, jak trudno naprawdę dać świadectwo Chrystusowi. I myśl biegnie ku umiłowanemu Słudze Bożemu Karolowi Wojtyle – Janowi Pawłowi II, który już w młodości okazał się nieustraszonym i śmiałym obrońcą Chrystusa: dla Niego nie wahał się poświęcić wszystkich sił, by szerzyć wszędzie Jego światłość; nie godził się iść na kompromis, gdy w grę wchodziło głoszenie i obrona Jego Prawdy; nie ustawał nigdy w szerzeniu Jego miłości. Od początku pontyfikatu aż do 2 kwietnia 2005 roku nie bał się mówić wszystkim i zawsze, że tylko Jezus jest Zbawicielem i prawdziwym Wyzwolicielem człowieka i całego człowieka.
„Sprawię, że będziesz niezmiernie płodny” (Rdz 17, 6). Jeżeli nigdy nie jest łatwo dawać świadectwo swego przylgnięcia do Ewangelii, krzepiąca jest niewątpliwie pewność, że Bóg czyni płodnym nasze zaangażowanie, kiedy jest szczere i wielkoduszne. Także z tego punktu widzenia znaczące jest dla nas duchowe doświadczenie Sługi Bożego Jana Pawła II. Patrząc na jego życie widzimy w nim wypełnienie obietnicy płodności, danej przez Boga Abrahamowi, której echo znajduje się w pierwszym czytaniu z Księgi Rodzaju. Można by powiedzieć, że szczególnie w ostatnich latach swego długiego pontyfikatu zrodził on do wiary wielu synów i córek. Widomym znakiem tego jesteście wy, drodzy młodzi, obecni tego wieczoru: wy, młodzi z Rzymu, i wy, młodzi przybyli z Sydney i z Madrytu, by symbolicznie reprezentować zastępy chłopców i dziewcząt, którzy wzięli udział w 23 już Światowych Dniach Młodzieży w różnych stronach świata. Ileż powołań kapłańskich i do życia konsekrowanego, ileż młodych rodzin zdecydowanych żyć ideałem Ewangelii i dążyć do świętości związanych jest ze świadectwem i przepowiadaniem mego czcigodnego Poprzednika! Iluż chłopców i dziewcząt nawróciło się bądź wytrwało na swej chrześcijańskiej drodze dzięki jego modlitwie, jego zachęcie, jego wsparciu i jego przykładowi!
To prawda! Janowi Pawłowi II udawało się przekazywać mocny ładunek nadziei, opartej na wierze w Jezusa Chrystusa, który jest „wczoraj i dziś, ten sam także na wieki” (Hbr 13, 8), jak głosiło hasło Wielkiego Jubileuszu roku 2000. Niczym kochający ojciec i troskliwy wychowawca wskazywał pewne i trwałe punkty odniesienia, nieodzowne dla wszystkich, w szczególny sposób dla młodzieży. A w godzinie agonii i śmierci to nowe pokolenie chciało okazać mu, że zrozumiało jego nauczanie, gromadząc się w ciszy na modlitwie na Placu św.; Piotra i w tylu innych miejscach świata. Młodzi ludzie czuli, że jego odejście stanowiło stratę: umierał „ich” papież, którego uważali za „swego ojca” w wierze. Odczuwali jednocześnie, że pozostawiał im w dziedzictwie swoją odwagę i spójność swego świadectwa. Czyż nie podkreślał wiele razy potrzeby radykalnego przylgnięcia do Ewangelii, wzywając dorosłych i młodych, by wzięli poważnie tę wspólną odpowiedzialność wychowawczą? I ja chciałem podjąć ten jego niepokój, zatrzymując się przy wielu okazjach nad kryzysem wychowawczym, który dotyczy dziś rodzin, Kościołów, społeczeństwa, a zwłaszcza młodych pokoleń. W wieku dorastania młodociani potrzebują dorosłych zdolnych zaproponować im zasady i wartości; odczuwają potrzebę osób, które będą umiały nauczyć życiem, wcześniej jeszcze niż słowem, poświęcenia się dla szczytnych ideałów.
Skąd jednak czerpać światło i mądrość, aby doprowadzić do końca tę misję, która dotyczy nas wszystkich w Kościele i w społeczeństwie? Na pewno nie wystarczy odwołać się do ludzkich zasobów; należy polegać także, i to przede wszystkim na Bożej pomocy. „Pan wierny jest na wieki”: tak modliliśmy się przed chwilą w Psalmie responsoryjnym, pewni, że Pan Bóg nie opuszcza nigdy tych, co dochowują Mu wierności. Nawiązuje to do tematu 24. Światowego Dnia Młodzieży, który obchodzony będzie na szczeblu diecezji w najbliższą niedzielę. Pochodzi on z pierwszego Listu do Tymoteusza św. Pawła: „Złożyliśmy nadzieję w Bogu żywym” (4, 10). Apostoł przemawia w imieniu społeczności chrześcijańskiej, w imieniu tych, którzy uwierzyli w Chrystusa i są inni od tych, „którzy nie mają nadziei” (1 Tm 4, 13), właśnie dlatego, że mają nadzieję, to znaczy żywią ufność w przyszłość, ufność nie opartą na ideach czy ludzkich przewidywaniach, lecz na Bogu, „Bogu żywym”.
Drodzy młodzi, nie można żyć nie mając nadziei. Doświadczenie pokazuje, że każda rzecz i samo nasze życie są zagrożone, mogą upaść z każdego powodu wewnętrznego czy zewnętrznego, w każdej chwili. To normalne: wszystko to, co jest ludzkie, a zatem także nadzieja, nie ma fundamentu w samym sobie, ale potrzebuje „skały”, na którą można rzucić kotwicę. Właśnie dlatego Paweł pisze, że chrześcijanie wezwani są do opierania nadziei ludzkiej na Bogu żywym. Tylko w Nim staje się ona pewna i godna zaufania. I tylko Bóg, który w Jezusie Chrystusie ukazał nam pełnię swej miłości, może być naszą niewzruszoną nadzieją. W Nim, naszej nadziei, już jesteśmy zbawieni (por. Rz 8, 24).
Uważajcie jednak: w takich chwilach, jak ta, biorąc pod uwagę kulturowy i społeczny kontekst, w którym żyjemy, mogłoby nasilić się niebezpieczeństwo sprowadzenia chrześcijańskiej nadziei do ideologii, sloganu grupy, do zewnętrznej otoczki. Nic bardziej sprzecznego z przesłaniem Jezusa! On nie chce, by Jego uczniowie „odgrywali” jakąś rolę, choćby to była rola nadziei. On chce, aby oni „byli” nadzieją, a mogą nią być tylko wtedy, kiedy zostaną z Nim zjednoczeni! Chce, aby każdy z was, drodzy młodzi przyjaciele, był małym źródłem nadziei dla swego bliźniego i abyście wszyscy razem stali się oazą nadziei dla społeczeństwa, w którym żyjecie. Otóż to wszystko jest możliwe pod jednym warunkiem: że będziecie żyć Nim i w Nim, przez modlitwę i sakramenty, jak o tym napisałem do was w tegorocznym Orędziu. Jeśli słowa Chrystusa pozostają w nas, możemy szerzyć płomień tej miłości, którą On rozpalił na ziemi; możemy nieść wysoko pochodnię wiary i nadziei, z którą podążamy ku Niemu, oczekując powrotu w chwale na końcu czasów. Jest to pochodnia, którą papież Jan Paweł II pozostawił nam w spuściźnie. Przekazał ją mnie jako swemu następcy; a ja w ten wieczór przekazuję ją symbolicznie, jeszcze raz, w sposób specjalny wam, młodzi Rzymu, abyście nadal byli strażnikami poranka, czujnymi i radosnymi w tym brzasku trzeciego tysiąclecia. Odpowiedzcie hojnie na apel Chrystusa! W sposób szczególny zaś, w Roku Kapłańskim, który rozpocznie się 19 czerwca, bądźcie gotowi do tego, aby natychmiast, jeśli Jezus was wezwie, podążać za Nim na drodze kapłaństwa i życia konsekrowanego.
„Oto sprzyjająca chwila: oto dzień zbawienia!” Śpiew na Ewangelię w liturgii wzywa nas do odnawiania teraz – a każda chwila jest „sprzyjająca” – naszej zdecydowanej woli pójścia za Chrystusem, pewni, że On jest naszym zbawieniem. Oto przesłanie, które powtarza nam dziś wieczór Jan Paweł II. Powierzając jego duszę wybraną macierzyńskiemu wstawiennictwu Dziewicy Maryi, która zawsze czule go kochała, gorąco wierzymy w to, że z nieba nie przestanie nam towarzyszyć i wstawiać się za nami. Niech pomaga każdemu z nas żyć tak, jak on, powtarzając Bogu dzień po dniu, za sprawą Maryi z pełną ufnością: Totus tuus. Amen.