Homilia kard. Stanisława Dziwisza w Nowej Hucie
Rok: 2010
Autor: Kard. Stanisław Dziwisz
Drodzy Bracia Kapłani,
Szanowni Przedstawiciele Władz i Rady Miasta Krakowa, Parlamentarzystów i NSZZ „Solidarność”,
Drodzy Bracia i Siostry,
1. W czasie narodowych rekolekcji, po tragicznym wypadku na katyńskiej ziemi, ciągle jeszcze z sercem ściśniętym, w czas narodowej żałoby, postawieni wobec majestatu śmierci, która – jak pisze poeta (ks.Wacław Buryła) -„zerwała ludzi, jak owoc i włożyła do kieszeni Bogu – na zawsze”, przyszliśmy do stóp Krzyża, świadka wydarzeń sprzed 50-ciu lat na nowohuckiej ziemi. Krzyża, na którym napis głosi i przypomina: „W tym miejscu 27 kwietnia 1960 roku mieszkańcy Nowej Huty z ogromną odwagą i pełni wiary bronili Krzyża usuwanego przez komunistyczną władzę”.
Przyszliśmy przypomnieć i ocalić od zapomnienia te niezwykłe wydarzenia.
Zanim młode pokolenie Polaków weźmie na siebie odpowiedzialność za Polskę, mamy wszyscy, zwłaszcza żyjący świadkowie tych wydarzeń, obowiązek powiedzieć wschodzącemu pokoleniu, co nasze oczy widziały, czego doświadczały serca, jakie drogi wiodły nas ku wolności.
Niech w uszach naszych pozostaną niezatarte słowa Mojżeszowej przestrogi: „tylko się strzeż i pilnuj siebie, byś nie zapomniał o tych rzeczach, które widziały twe oczy, by z twego serca nie uszły po wszystkie dni twego życia, ale ucz ich swych synów i wnuków”. I jeszcze napominał: „niech się twe serce nie unosi pychą, nie zapomnij o twoim Bogu, który cię wywiódł z domu niewoli” (Pwt 4,9-14).
Winniśmy, jak wiano najdroższe, prawdę tamtych dni sprzed 50-ciu lat przekazać młodym Polakom.
2. Przyszliśmy, aby przeżyć godzinę wdzięczności, aby wszystkim, którzy za wiarę ojców, przyniesioną na tę ziemię ze wszystkich zakątków Ojczyzny, i za umiłowanie Krzyża Chrystusowego, będącego dla nich znakiem tego, w co wierzą, cierpieli, przelewali krew, ryzykowali życie, – aby im wszystkim powiedzieć „Bóg zapłać”!
Przyszliśmy im powiedzieć: to także wam zawdzięczamy i kościół „Arki Pana”, i pomnik tamtych dni – kościół Najświętszego Serca Jezusowego, i wszystkie kościoły w Nowej Hucie, która miała być miastem bez kościołów i bez Boga. Kościoły, o których mówił Czcigodny Sługa Boży Jan Paweł II, że są: „wystane, wyklęczane, wymodlone, wycierpiane, waszą wiarą, waszą żarliwą, niezłomną postawą”.
W podobnym duchu mówił w maju 1971 r. Prymas tysiąclecia Ks. Kard. Stefan Wyszyński: „To, czego dokonaliście, i co wywalczyliście, jest wyznaniem waszej wiary. Nacierpieliście się dużo, ale cierpienie wasze owocuje”. W ówczesnych środkach przekazu wyzywano was: „antyspołeczne szumowiny” (Gomółka), elementy klerykalno-sfanatyzowane” (Lowell), a to byli prości, zwyczajni Polacy, budowniczy tego miasta i równocześnie nadzwyczajni w swej odwadze, determinacji w obronie swej wiary i umiłowaniu Krzyża Chrystusowego.
3. Kiedy po 10 latach budowy kombinatu i miasta, po odwilży politycznej zaświtała nadzieja na „socjalizm z ludzką twarzą”, Ks. Arcybiskup Eugeniusz Baziak poświęcił na tym miejscu Krzyż, by był początkiem nowej świątyni dla mieszkańców naszego miasta – zresztą za zgodą najwyższych władz.
Gdy 2 listopada 1959 r. cofnięto bezprawnie pozwolenie na budowę świątyni, a w kwietniu 1960 r. usiłowano usunąć Krzyż, mieszkańcy stanęli do spontanicznej, solidarnej obrony Krzyża i rozpoczętej już budowy kościoła.
Najpierw kobiety, żony i matki, niosąc do domów siatki zakupów, stanęły naprzeciw przemocy totalitarnego państwa. Potem ich mężowie, robotnicy, zwyczajni dzielni ludzie, potrafili obronić Krzyż, który stoi do dziś, choć zmieniła się Polska, i jak mówi liturgia Kościoła, „Mimo, że świat się zmienia, Krzyż stoi w miejscu” (Crux stat dum volvitur orbis).
Krzyż stoi, bo historia tej ziemi w sposób szczególny związała się z Krzyżem. Mówił o tym Ojciec Święty Jan Paweł II w Mogile podczas pierwszej pielgrzymki do Ojczyzny (9 VI 1979 r.): „Dzieje Nowej Huty są napisane przez Krzyż – naprzód poprzez ten stary – mogilski, odziedziczony tutaj po stuleciach, a potem poprzez inny – nowy, który postawiono niedaleko stąd”.
Krzyż mogilski jest znakiem wiary, miłości i nadziei naszych praojców w tysiącletniej historii tej ziemi. A ten „nowy” nowohucki Krzyż jest nadto znakiem robotniczego trudu, ciężkiej robotniczej pracy, często w biedzie i niedostatku. Jest znakiem prawdy, że to robotnicy pierwsi rozpoczęli demontaż PRL-u, że to oni pierwsi zrobili wyłom w murach socjalizmu, że to oni byli przede wszystkim ofiarami społecznej rewolucji, a dopiero potem przez zburzone mury wchodzili politycy, ideolodzy, intelektualiści, kreując się często na bohaterów i autorów zmian, wystawiając piersi na krzyże i medale. Dla mieszkańców Nowej Huty dramatyczna obrona Krzyża była początkiem czynnego oporu wobec komunizmu. Jej kontynuacją stały się demonstracje zwolenników Solidarności w latach 80-tych.
4. Minęło 50 lat – pół wieku! To piękny jubileusz. Stawiamy sobie pytanie, jaki jest sens świętowania jubileuszy? Najpierw jest to zatrzymanie się refleksją i modlitwą nad przeszłością, głębsze przeanalizowanie przebytej drogi po to, aby z okazji 50-lecia zapytać, co dalej? Co dalej? Bo jubileusze wtedy są piękne, kiedy niczego nie kończą. Wielkość przeszłości nie może nas zamknąć w dniu wczorajszym. To był początek drogi.
Co zatem z orędzia Chrystusowego Krzyża trzeba wziąć na drogi życia osobistego i społecznego?
Każdy z nas bardzo często spotyka się z Krzyżem. Rozmaite są Krzyże na naszej ojczystej ziemi. Ale wszyscy pamiętamy przecież, że zawsze ostatecznie chodzi o ten jeden jedyny Krzyż, który Chrystus na własnych ramionach wyniósł na kalwaryjskie wzgórze i na którym za nas i dla nas oddał życie. Krzyż, który od dwudziestu wieków stoi przed nami i pyta: co zrozumieliście z mojego Krzyża, co z niego wzięliście na drogi życia, co z orędzia mojego Krzyża dotarło do was?
Przyszliśmy tutaj nie tylko po to, by uczcić. My kochamy Krzyż przez to, co jest poza nim, bo w Krzyżu jest świadectwo, jest orędzie, jest wartość, którą trzeba wziąć. Chrystus kocha mądrość, którą zdobywamy, patrząc na Jego Krzyż i niosąc własne krzyże. Kocha wyzwoloną przez Krzyż gotowość na Boże wezwania, na sztukę myślenia po Bożemu. Mówił Ojciec Św. Jan Paweł II: „W Krzyżu jest nadzieja na chrześcijańską odnowę Europy, ale tylko wtedy, gdy my chrześcijanie sami na serio podejmiemy orędzie Krzyża”.
5. Co z orędzia Krzyża trzeba wziąć na dziś? Najpierw prawdę o zbawieniu. Chrystus pokazał, że świat nie może być nawrócony ani tym bardziej zbawiony przez doczesną mądrość, ani uczone słowo, czy wspaniałe ideologie, a jedynie przez Krzyż Zbawiciela. Mówił Chrystus do Nikodema: „trzeba, by wywyższono Syna Człowieczego, aby każdy, kto w Niego wierzy, miał życie wieczne” (J 3, 14). Dlatego trzeba wziąć tę Chrystusową śmierć, wziąć ten Krzyż i dołączyć do naszego życia. Mówi nam Chrystus: zostawiłem ci owoc Krzyża w znakach Sakramentów, weź je. Dlatego też Chrystus formułuje zasadę: „Kto nie dźwiga swego krzyża, a idzie za Mną, ten nie może być moim uczniem” (Łk 14,27). Wszystko, co dobre, wymaga podjęcia Krzyża, obojętnie w jakiej postaci. Bo takie jest prawo ludzkiego losu, że wszystko, co wielkie i dobre, wymaga poświęcenia, wymaga Krzyża.
Trzeba wziąć z Krzyża prawdę o Bożej miłości i o każdej prawdziwej miłości. Napisano tomy o miłości Bożej i ludzkiej, a można popatrzeć na Krzyż i zobaczyć najważniejsze, że miłość jest po prostu krzyżem, że obok całego piękna i szczęścia ona jest zawsze trudna, wymagająca i tajemnicza. Jest zagrożona przemijaniem, niepewnością. Obojętnie, czy jest to miłość człowieka do człowieka, czy miłość kobiety do mężczyzny, czy matki do dziecka – Chrystus uczy nas, abyśmy w każdej z nich byli przygotowani na krzyż.
Trzeba wziąć z Krzyża prawdę o człowieku, która jawi się poprzez cenę, jaką płaci Chrystus; prawdę o człowieczej godności jako Bożej Świątyni. Bez tej prawdy niemożliwa jest żadna tolerancja.
Trzeba też wziąć z orędzia Krzyża prawdę o grzechu, o jego zniewalającej mocy. Ale trzeba równocześnie stąd wziąć radosną prawdę, że – jak mówi św. Paweł – grzech z Chrystusem został przybity do Krzyża, zwyciężony i pokonany.
Trzeba wziąć na drogi życia Matkę, Królową naszego narodu. Matkę, która – jak każda matka – pyta o los swego Syna w naszych sercach, w naszych rodzinach w naszej Ojczyźnie. Matkę, która – jak napisał św. Jan – „stała obok Krzyża”, wierna do końca. Uczmy się od Niej wierności, i po drogach naszego życia idźmy z Maryją, przez Jezusa do Ojca w Duchu Świętym.
Spod tego nowohuckiego Krzyża weźmy też prawdę ważną dla rządzących i rządzonych, że prosty lud, ludzie pracy, sól tej polskiej ziemi mają granice wytrzymałości. Nie dadzą się bez końca oszukiwać, nie pozwolą sobą bez końca manipulować, nie pozwolą również, aby na ich losie robiono interesy. Dlatego ten Krzyż ostrzega i woła o mądrość rządzących i rządzonych. Przypomina, że struna zbyt napięta w końcu pęka.
Nade wszystko zaś weźmy z Chrystusowego Krzyża nadzieję. Nadzieję na więcej prawdy i dobra. Nadzieję na wolność, która jest umiejętnością wybierania dobra i wiernością temu wyborowi. Weźmy nadzieję na prawdziwą i odpowiedzialną miłość. Nadzieję zmartwychwstania i spotkania w domu Ojca Niebieskiego.
6. Oto orędzie Chrystusowego Krzyża, które – jak nam przypomniał Jan Paweł II – „jest nadzieją na odnowę Europy, ale tylko wtedy, gdy my, chrześcijanie, sami na serio podejmiemy orędzie Krzyża”.
Weźmy na dziś i na jutro to Chrystusowe przesłanie, tym bardziej, że w dzisiejszej rzeczywistości Krzyż coraz bardziej doznaje desakralizacji. Próbuje się go usunąć z przestrzeni publicznej, bywa także używany do działań, które nie mają nic wspólnego z chrześcijaństwem.
Niestety sami chrześcijanie często zapominają o ostrzeżeniu św. Pawła, by nie zniweczyć Chrystusowego Krzyża, gdyż – jak z bólem mówi – „wielu postępuje jak wrogowie Krzyża Chrystusowego” (Flp 3,18). Niech to Pawłowe napomnienie będzie dla nas ostrzeżeniem i przestrogą, aby nie było tak, że Chrystus wprawdzie zmartwychwstał, ale w nas wisi jeszcze ukrzyżowany.
I na koniec powróćmy do słów naszego wielkiego Rodaka Czcigodnego Sługi Bożego Jana Pawła II: „Drodzy bracia i siostry. Jako uczniowie Chrystusa jesteście wezwani do tego, ażeby czerpiąc siły z Jego Krzyża, z Chrystusowego orędzia, przez słowo niosące nadzieję i przez przykład własnego życia dać ludziom w dzisiejszym świecie pełnym zagrożeń i zamętu wyzwalającą odpowiedź i nadzieję”. Amen.