„Proces beatyfikacyjny ks. Jerzego Popiełuszki: racje procesu, przebieg prac, dylematy i problemy”
Rok: 2010
Autor: Ks. Tomasz Kaczmarek
KS. TOMASZ KACZMAREK
Postulator przy Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych dla sprawy beatyfikacji Sł. B. Ks. Jerzego Popiełuszki
Warszawa, 28 V 2010
Przedmiotem uwagi mojego wystąpienia jest problematyka procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki. Będzie chodziło o przybliżenie drogi prawno-kanonicznej weryfikacji jego śmierci zadanej z nienawiści do wiary . To postępowanie pozwoliło rozstrzygnąć z moralną pewnością, że śmierć Sługi Bożego spełnia wszystkie kryteria męczeństwa w rozumieniu kanonicznym. Dla pełniejszego obrazu tej sprawy będę chciał również wskazać na niektóre kwestie dotyczące szerszego tła prac procesowych a także na dylematy i problemy, jakie im towarzyszyły.
Zanim jednak spojrzymy bliżej na drogę procesową ku beatyfikacji tego Kapłana Męczennika, przydatne będzie najpierw przypomnienie kilku elementów występujących przy orzekaniu o męczeństwie za wiarę.
Ranga męczeństwa
Męczeństwo jest rozumiane w tradycji Kościoła jako najbardziej czytelny wyznacznik pełnego naśladowania Chrystusa, aż do ofiary z życia, a co za tym idzie, że jest ono również drogą do szczególnego ubogacenia duchowego Kościoła. Jeszcze ze starożytności pochodzi określenie „diakonia męczenników” wobec Kościoła pielgrzymującego na ziemi . Istniało powszechne przekonanie, że męczennicy na wyjątkowy sposób służą umacnianiu się wspólnoty Kościoła. Klasyczną formułą są tu słowa Tertuliana z pisma „Apologetyk”: sanguis martyrum – semen christianorum, tj. „krew męczenników jest posiewem nowych chrześcijan” .
Ta właśnie szczególna „służebność” męczenników wobec Kościoła, jest racją ich kultu, który przybiera formy publiczne. (Jeżeli jest autentyczny, zawsze prowadzi do uwielbienia Boga). Ponieważ kult jest wpisany w drogę Kościoła, z oczywistych przeto powodów jest przedmiotem unormowania prawno-kanonicznego. W takim właśnie duchu na przestrzeni wieków została wypracowana procedura kanonizacyjna, której korzenie z udokumentowanymi formami sięgają jeszcze III-go wieku. Z jednej strony dyktowała ją wrażliwość na miejsce świętych w misji Kościoła, a z drugiej pokazuje jak bardzo dziedzina kultu świętych domagała się czuwania, by uchronić ją od nadużyć i zniekształcenia.
Podstawa do orzekania męczeństwa
Świętość kanonizowana posiada swój zewnętrzny wyraz, co pozwala na jej weryfikowanie. Męczeństwo, jako zjawisko ludzkie, jest sprawdzalne z różnych punktów widzenia: ma swój początek, przebieg, finał, może być weryfikowane na sposób ludzki i przy pomocy ludzkiego dowodzenia. Ponadto może być potwierdzane ze strony Boga przez znaki i cuda.
Pojęcie prawne męczeństwa wypracował i doprowadził do dużego stopnia perfekcji papież Benedykt XIV (1740-1758) w swym wiekopomnym dziele De Servorum Dei beatificatione et Beatorum canonizatione („Beatyfikacja Sług Bożych i kanonizacja Błogosławionych”) . Przyjął on trafną terminologię „męczeństwa wobec Kościoła” (martyrium coram Ecclesia) i „męczeństwa wobec Boga” (martyrium coram Deo). Męczeństwo rozumiane ogólnie, „wobec Boga”, dotyka świata wewnętrznego, nadprzyrodzonego, relacji duszy względem Boga. Fundamentem tego męczeństwa jest stan wewnętrzny człowieka i jego intymny stosunek do Boga. Męczeństwo „wobec Kościoła” w sensie prawnym dotyczy świata zewnętrznego, jest ukazane oficjalnie wobec społeczności Kościoła pod kątem kultu. Fundamentem orzeczenia męczeństwa w sensie prawnym jest wszystko to, co podpada pod zmysły: słowa, czyny, znaki, zachowania zewnętrzne. Te właśnie elementy sprawdzalne przy pomocy dowodzenia procesowego stanowią podstawę do orzeczenia męczeństwa. Z tego wyraźnie wynika, że ujęcie ogólno teologiczne męczeństwa zakresowo jest szersze od prawnego. Można powiedzieć, że każdy męczennik wobec Kościoła jest męczennikiem wobec Boga, ale nie odwrotnie.
Przy tak rozumianej ocenie, istotnym elementem w rozpatrywaniu męczeństwa będzie najpierw p r z e ś l a d o w c a, który inspirowany przez „nienawiść do wiary” (odium fidei) dążył na różny sposób do śmierci ofiary. Kolejnym elementem będzie ś m i e r ć, bądź zadana bezpośrednio, bądź też w wyniku „udręk więzienia” (ex aerumnis carceris), które mogą przybierać całą gamę najbardziej wyrafinowanych form, jak wykazuje to zwłaszcza praktyka prześladowania ze strony ateistycznego systemu komunistycznego. „Męczenników nie czynią jednak same tylko cierpienia, ale p r z y c z y n a ich zadania” (non poena sed causa), co tradycja teologiczna przejęła z nauczania św. Augustyna. Ze strony męczennika decydującym jest tutaj dobrowolne przyjęcie śmierci z motywów nadprzyrodzonych, co zwykło się ujmować terminem „za wiarę”. Jan Paweł II zwykł poszerzać tę formułę do heroicznego „świadectwa prawdzie o Bogu i człowieku”, za czym stoi miłość Boga, jako źródła i gwaranta największego Dobra, nieskończenie godnego wszelkiego daru ze strony człowieka . Zrozumiałą rzeczą jest, że najważniejszy element aktu męczeństwa pozostaje przy samym męczenniku, w akceptacji złożenia ofiary ze swego życia, dyktowanej przez heroiczną miłość.
Aktualne prawodawstwo kanonizacyjne
Obowiązujące aktualnie prawodawstwo kanonizacyjne kieruje się ustawodawstwem Jana Pawła II, które było zwieńczeniem prac zapoczątkowanych jeszcze w roku 1965 przez Pawła VI nad jego udoskonaleniem. Zmierzało ono do ujednolicenia całego ustawodawstwa w sprawach kanonizacyjnych rozproszonych w Kodeksie Prawa Kanonicznego i innych dokumentach papieskich czy uprawnieniach specjalnych.
Gdy chodzi o akty legislacyjne dla omawianego prawa, to należy tu wskazać przede wszystkim Konstytucję Apostolską Divinus perfectionis Magister („Boży Nauczyciel doskonałości”) z 25 stycznia 1983 r. Na podstawie tegoż dokumentu Kongregacja kolejno wydała „Normy” podające zasady prowadzenia dochodzenia kanonizacyjnego w diecezjach oraz dekrety dotyczące prowadzenia spraw rozpoczętych w okresie obowiązywania dawnego prawa. Szczegółowe funkcjonowanie Kongregacji określone zostało natomiast przez stosowne „Regulaminy”, najpierw z 1999 roku odnośnie do całej Kurii Rzymskiej, a następnie z 2000 roku, dotyczący bezpośrednio Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych. Ostatnie uaktualnienie norm wykonawczych podaje Instrukcja Kongregacji z 2007 r. Sanctorum Mater (”Matka Świętych”).
Owocem odnowy prawa, zgodnie z intencją Jana Pawła II, było stworzenie takich warunków, aby – nie zaniedbując nic z jakości prac – dać możliwość szerszego niż dotychczas ukazania świętości Kościoła powszechnego pośród wszystkich jego kręgów, w przedstawicielach różnych kultur i stanów społecznych. Wyrazem tego były niezwykłe liczne beatyfikacje i kanonizacje przeprowadzone za pontyfikatu Jana Pawła II, którym przewodniczył zawsze osobiście.
Beatyfikacja a kanonizacja
Stosownym będzie podanie tutaj przynajmniej kilku wyjaśnień. Na płaszczyźnie prawno-kanonicznej rozróżnienie miedzy „świętym” i „błogosławionym” zostało wprowadzone dopiero w XVII w. Wtedy też ostatecznie nastąpiło rozdzielenie między kanonizacją i beatyfikacją. Tak kanonizacja jak beatyfikacja dotyczą tej samej sprawy, tj. orzeczenia autentycznej świętości jakiegoś chrześcijanina, która pozwala objąć jego osobę kultem publicznym Kościoła, ale na dwóch poziomach: beatyfikacja ogranicza się do pozwolenia na kult lokalny i fakultatywny, natomiast kanonizacja rozciąga przesłanie świętości danej osoby na cały Kościół z mocą wiążącą.
Kanonizacja jest najwyższym stopniem wyniesienia Sługi Bożego do chwały ołtarzy ze strony Kościoła, dokonanym przez uroczyste orzeczenie Biskupa Rzymu jako następcy Św. Piotra. Takie orzeczenie ma charakter definitywny i zobowiązujący cały Kościół powszechny . Beatyfikacja natomiast polega na ogłoszeniu aprobaty dla kultu publicznego w formie ograniczonej, dla poszczególnej diecezji czy kraju. Taki kult dotyczy, oczywiście, Sługi Bożego, którego świętość życia, cnoty praktykowane w stopniu heroicznym czy męczeństwo, zostały uprzednio rozpatrzone i potwierdzone na drodze procesowej . W praktyce beatyfikacja jest wstępnym etapem do kanonizacji. Tak jest też i w przypadku procesu naszego Sługi Bożego: jego punktem docelowym jest kanonizacja, co będzie można rozpocząć, gdy zostanie stwierdzony cud przypisywany wstawiennictwu u Boga Księdza Jerzego, ale dokonany już po beatyfikacji.
Historycznie, pierwsza beatyfikacja w sensie ścisłym, dotyczyła wyniesienia do kultu publicznego św. Franciszka de la Salles, i miała miejsce 8 stycznia 1662 r. na polecenie Aleksandra VII. Przewodniczył jej w bazylice watykańskiej delegat papieski. Taka formuła beatyfikacji poprzez delegata papieskiego przetrwała do 1971 r., kiedy w dniu 17.X.1971 Paweł VI sam osobiście przewodniczył beatyfikacji o. Maksymiliana Kolbego; potem w kolejnych latach sam również przewodniczył liturgii Mszy beatyfikacyjnej. Ten sposób celebracji podjął następnie Jan Paweł II, aż do ostatniej sprawowanej przez niego w 2004 r. Od początku pontyfikatu Benedykta XVI przywrócony został zwyczaj sprzed 1971 r., tzn. beatyfikacjom przewodniczy legat papieski.
Po zarysowaniu tego tła teologiczno-pastoralnego i historycznego, spójrzmy teraz na najbardziej znaczące punkty w procedurze beatyfikacyjnej, dotyczącej Księdza Jerzego Popiełuszki.
Przygotowania do procesu informacyjnego
Od chwili podania do publicznej wiadomości, że Ksiądz Jerzy Popiełuszko został zamordowany, dla wielu ludzi stało się oczywiste, że jest męczennikiem. Już 5 listopada 1984 grupa personelu ze Szpitala ginekologicznego (lekarze, pielęgniarki, personel administracyjny) w Warszawie, gdzie Ks. Jerzy był kapelanem, wystąpiła do Księdza Prymasa z prośbą o beatyfikację – złożono 178 podpisów. Kolejna formalna prośba do Księdza Prymasa o rozpoczęcie postępowania beatyfikacyjnego była skierowana 19 listopada 1984 przez bpa Zbigniewa Kraszewskiego, bpa pomocniczego Warszawy, i 12 kapłanów diecezjalnych. W tym samym miesiącu, 28 listopada 1984, studenci Katolickiego Uniwersytetu Lubelskiego złożyli u Księdza Prymasa prośbę opatrzoną 456 podpisami. Opinia publiczna wytrwale domagała się rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego. Takich pism było coraz więcej. Wiele z nich od 1985 r. było kierowane bezpośrednio do Sekretariatu Stanu na Watykanie. Dołączały się także głosy z zagranicy. Komitet promocji beatyfikacji Ks. Jerzego z archidiecezji Detroit zebrał aż 13.940 próśb z 17 krajów całego świata (!).
W kręgach Kongregacji również zastanawiano się nad tą sprawą. Obrano drogę, że najpierw trzeba się uważnie przyjrzeć całości. Okazją ku temu był m.in. przyjazd do Warszawy na beatyfikację bpa Michała Kozala (14.VI.1987) grupy osób z Kongregacji, którzy przy okazji dyskretnie przyglądali się temu, co dzieje się na Żoliborzu. Po wizycie przy grobie ks. Jerzego 15.VI.1987, ówczesny Promotor Sprawiedliwości Kongregacji, tj. główny odpowiedzialny za stronę doktrynalną, ks. prał. Antonio Petti, powiedział mi dosłownie: „Dopóki ja będę miał coś do powiedzenie w Kongregacji, procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego nie będzie”. Czyżby chodziło o jakieś poważne nadużycia? – W Kościele katolickim na własną rękę, dowolnie nie można wprowadzać w świątyniach kultu publicznego wobec osób jeszcze nie beatyfikowanych, chociaż obiektywnie byłyby najbardziej zasłużone dla Kościoła. Dopóki ta przeszkoda nie zostanie usunięta, nie ma możliwości w ogóle rozpoczynania procesu.
Ks. prał. A. Petti od wielu lat jest już na emeryturze. Jednak nie z tego powodu proces mógł zostać otworzony, ale dlatego, że w międzyczasie nieporozumienia zostały rozwiane a niektóre niewłaściwe formy kultu usunięte, co trzeba było potwierdzać specjalnym dochodzeniem kanonicznym w ramach tzw. procesu informacyjnego. W sumie były to nie tyle nadużycia, ile raczej nieporozumienia. Prałaci watykańscy nie zdawali sobie jeszcze sprawy ze specyfiki ówczesnej polskiej sytuacji i całego wydźwięku dzieła księdza Jerzego. To, co dla Polaków było formą wyrażenia pamięci i wdzięczności Bogu za Jego dzieła, jakie dokonywały się za sprawą tegoż Kapłana, niektórzy obcokrajowcy odczytywali jako niedozwolony religijny kult publiczny.
Klimat ostrożności Kongregacji wobec sprawy ks. Jerzego trwał jeszcze przynajmniej dziewięć kolejnych lat. Pracowałem wtedy w Kongregacji nad Męczennikami z czasu II wojny. Po dysputach w Kongregacji, w nocie pro memoria z 25 listopada 1994 dla Księdza Prymasa, napisałem:
„Rozmawiałem z kilkoma osobami w Kongregacji o ewentualnym procesie beatyfikacyjnym per viam martyrii ks. Jerzego Popiełuszki. Zdanie jest następujące: osoba ks. Jerzego i przesłanie, jakie niesie ze sobą, przemawiają, by sprawą się zająć. Ponieważ jednak na tę sprawę nakładają się ciągle jeszcze różne kwestie polityczne i proces karny zabójców, nie byłoby rzeczą pożyteczną rozpoczynanie procesu w sposób oficjalny już w tej chwili”.
W odbiorze jednak wielu osób, gdzie bardziej przeważały emocje niż znajomość rzeczy, dostrzegano w tym raczej niechęć biskupa Warszawy do podejmowania dzieła beatyfikacji, co było sądem krzywdzącym. Taki tenor wypowiedzi o ks. Prymasie przeważał zresztą w prasie polskiej aż do ostatnich lat.
Po niemal jedenastu latach od śmierci ks. Popiełuszki, 24 czerwca 1995 roku, ks. kard. Józef Glemp, jako arcybiskup metropolita warszawski, powołał Komisję do spraw przygotowania procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki. Ostatnim punktem tych przygotowań było uzyskanie pozwolenia Kongregacji (nihil obstat) z 15.XI.1996 dla otworzenia postępowania procesowego.
Proces informacyjny
Pierwszym etapem procesu beatyfikacyjnego jest tzw. diecezjalny proces informacyjny, który ma na celu zgromadzenie wyczerpującego, wiarygodnego materiału dowodowego na męczeństwo za wiarę. Zgodnie z normami, prowadzi go biskup diecezji, na terenie której miała miejsce śmierć męczeńska. W przypadku Księdza Jerzego miejscem śmierci byłą diecezja włocławska. Dlaczego więc prowadzi go biskup Warszawy? – Biskup włocławski scedował na jego rzecz (21.VI.1996).
Po dopełnieniu wszystkich formalności wstępnych, 8 lutego 1997 w kościele św. Stanisława Kostki w Warszawie odbyła się pierwsza publiczna sesja rozpoczęcia procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki. Podczas tej sesji Ksiądz Prymas powołał Trybunał beatyfikacyjny i dokonał jego zaprzysiężenia. Prace Trybunału trwały cztery lata. W tym czasie został zgromadzony bardzo obszerny materiał dowodowy, na który składały się w zasadniczej części zaprzysiężone zeznania świadków (44), dokumenty przedstawione przez Komisję historyczną wraz z jej „Raportem” i wota cenzorów teologów. Pod uwagę były brane pisma kandydata do chwały ołtarzy, wszelkie dokumenty dotyczące jego życia i działalności, okoliczności zadanej śmierci za wiarę, problematyki prześladowania, i wreszcie sława świętości i męczeństwa oraz łaski przypisywane jego wstawiennictwu u Boga. Jedna z końcowych sesji Trybunału – zgodnie z wymogami prawa kanonizacyjnego – była poświęcona rozpatrzeniu, czy w miejscach związanych z życiem i śmiercią Sługi Bożego, a zwłaszcza przy grobie, nie istnieje nienależny kult publiczny.
Prace w Kongregacji
Akta procesu informacyjnego 21.III.2001 zostały przekazane do Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, po czym niezwłocznie dokonano ich oficjalnego przyjęcia. Z dostarczonego materiału procesowego teraz uformowano trzynastotomową Copia publica, jako punkt wyjścia do dalszych prac nad sprawą. By jednak tak obszerny materiał mógł zostać skierowany do dyskusji, konieczne było najpierw jego metodyczne opracowanie, gdzie będą przedstawione wszystkie istotne elementy i racje męczeństwa wraz z szerokim tłem sprawy. To wszystko jest przedmiotem opracowania książkowego, nazywanego w skrócie Positio super martyrio, tj. „Przedłożenie procesowe o męczeństwie”. Opracowania tego dzieła podjął się od roku 2003, na prośbę Księdza Prymasa, mówiący te słowa, który w tym samym roku przejął funkcję prostulatora dla sprawy Sługi Bożego przy Kongregacji, na miejsce ks. Zbigniewa Kiernikowskiego, mianowanego biskupem siedleckim.
Dla oddania sprawiedliwości należałoby tu powiedzieć, że takim cichym, nie reklamującym się, ale bardzo skutecznym reżyserem wielu poczynań związanych z procesem beatyfikacyjnym był o. Gabriel Bartoszewski, OFM Cap. Mówię to z całą odpowiedzialnością: bez niego prace procesowe w ogóle nie prędko by ruszyły w Warszawie, i tak samo później, gdy już miałem w moich rękach sprawę w Kongregacji, o. Bartoszewski był zawsze niezawodną pomocą, co najbardziej zaznaczało się w sytuacjach trudnych, których nigdy nie brakowało.
Nieprzewidziane utrudnienia
Do pracy nad Positio przystąpiłem jeszcze jesienią 2003 r. Gdy stopniowo poznałem cały zgromadzony materiał procesowy, dla mnie stawało się oczywiste, że konieczne będzie jeszcze podjęcie badań uzupełniających. I to było robione. Niespodziewanie doszły jednak inne problemy. W październiku 2005 r. za sprawą prok. Andrzeja Witkowskiego z Instytutu Pamięci Narodowej oraz wąskiej grupy dziennikarzy z nim związanych, zajmujących się historią PRL, w programach telewizji „Polsat” oraz w tygodniku „Wprost” podniesiono i szeroko nagłośniono publikacje, gdzie obok ujawnienia niektórych mniej znanych aspektów inwigilowania księdza Jerzego przez aparat bezpieczeństwa, rozpoczęto lansowanie odmiennej wersji zabójstwa i daty śmierci Sługi Bożego, niż wynikało to z ustaleń procesowych i szerokich studiów nad sprawą. Według tej hipotezy, ks. Jerzy miałyby zostać przez trzech osądzonych sprawców jedynie uprowadzony i niezwłocznie przekazany innej ekipie, która go przewiozła do bunkrów z czasu wojny w okolicach Kazunia, w rejonie k. Modlina, na przesłuchania i próbę skaptowania go do współpracy z SB. Te próby zakończyły się śmiercią i wtedy ciało ofiary miałoby 25 października wieczorem zostać przewiezione ok. 100 km do tamy we Włocławku, gdzie je zatopiono. W tym świetle osądzeni sprawcy zabójstwa, po 20 latach od faktu i po wypełnieniu kary, mieliby zostać ogłoszeni niewinnymi, mimo, że nikt spośród nich nigdy przedtem nie zgłaszał swojej niewinności. Tej kwestii nie można było pominąć milczeniem.
Chciałbym tu dopowiedzieć, że dla zespołu z Instytutu Medycyny Sądowej z Akademii Medycyny w Białymstoku, tj. prof. Marii Byrdy i dr Tadeusza Jóźwika, którzy przeprowadzili autopsję, było tak oczywiste, że śmierć Księdza Jerzego nastąpiła przed wrzuceniem ciała do wody jeszcze przed północą 19-go października, że nad tym nawet specjalnie się nie zatrzymywano. Informacje te dotarły dopiero później, ustnie, do postulacji od p. dr Jóźwika. W swojej wypowiedzi zaznaczał, że stan zwłok, stopień pokrycia narostami wodnymi, osadem był wskazówką, że ciało znajdowało się na dnie przy tamie w przeciągu 7-10 dni. Wspomnę, że sekcja zwłok stwierdziła w żołądku drobiny nie przetrawionego jeszcze zupełnie żółtego sera, jaki spożywał na kolację w Bydgoszczy, ok. 2 godz. przed uprowadzeniem.
Jakie argumenty miałyby przemawiać za wersją sugerowaną przez p. Andrzeja Witkowskiego? Przede wszystkim oświadczenia rybaków, którzy zajmowali się regularnie kłusownictwem w okolicach tamy. Twierdzili oni, – dodajmy, po 20 latach od wydarzeń – że widzieli wieczorem 25 października 1984 ze swojej łódki, tj. z odległości ok. 200 m. od tamy, jak dwóch mężczyzn wyrzuciło zwłoki ks. Popiełuszki z kufra samochodu do wody.
Gdy chodzi o kwestię obecności przy uprowadzeniu drugiej ekipy, miałoby przemawiać za tym odnotowanie jeszcze innego samochodu milicyjnego w Bydgoszczy, z którego prowadzono obserwację terenu przy kościele. Do tego dochodziło też niepodważalne przyzwolenie porywaczy ks. Jerzego na ucieczkę Waldemara Chrostowskiego (rozpinane kajdanki i celowe rozcięcie nożem milicyjnym marynarki na plecach dla upozorowania pęknięcia przy wyskoku z samochodu). Nieco później zaczęto lansować jeszcze jeden rzekomy dowód. Był nim różaniec wyglądający zewnętrznie na identyczny z różańcem widzianym u ks. Jerzego, przedstawiony przez dwóch milicjantów 22 października, przeszukujących ścieżki w zaroślach przy zamku Dybowskich w Toruniu, który miałby świadczyć, że ks. Jerzy go zgubił, będąc wtedy jeszcze na terenie Torunia .
Rozpatrzeniem zarzutów zajęła się jeszcze w październiku 2005 r. stosowna komisja IPN, która następnie w dniu 4 listopada 2005 r. opublikowała obszerne wyjaśnienie . Następnie materiał przekazano Prokuraturze w Toruniu celem rozpatrzenia, czy istnieją uzasadnione racje, aby wszcząć na nowo procesu karnego zabójców Sługi Bożego. Po zbadaniu sprawy, prokuratura nie znalazła jednak ku temu podstaw . Dodajmy, zgłaszane obiekcje dotyczyły tylko okoliczności śmierci, a nie męczeństwa. Podsumowaniem tych badań może być wypowiedź prezesa Instytut Pamięci Narodowej, Janusza Kurtyki, dla Kurii Metropolitalnej Warszawskiej, w piśmie z dnia 24 kwietnia 2006 r.:
„Prokuratorzy IPN uważają ustalenia poczynione w toku „procesu toruńskiego” dotyczące miejsca i czasu śmierci ks. Jerzego Popiełuszki za niepodważalne, gdyż w toku śledztwa prowadzonego przez IPN nie zebrano dowodów, w oparciu o które można byłoby ustalenia te kwestionować. Sprawa uprowadzenia i zabójstwa w dniu 19 października 1984 r. zakończona wyrokiem skazującym trzech bezpośrednich wykonawców tej zbrodni i ich przełożonego posiada walor „powagi rzeczy osądzonej”, gdyż żaden uprawniony podmiot nie zainicjował postępowania przed Sądem Najwyższym, który byłby uprawniony do zmiany prawomocnego wyroku” .
Zasygnalizowałem tutaj prace nad wyjaśnieniami obiekcji podejmowane przez IPN, ale swoje poszukiwania i konsultacje prowadziła tak samo postulacja, nie nadając jednak temu jakiegokolwiek rozgłosu. Po raz kolejny okazało się, że przedstawiane obiekcje nie dawały żadnych przekonujących racji za innymi okolicznościami śmierci, niż porwanie i zabójstwo dokonane 19 października . My mieliśmy ponadto wskazówki jeszcze innego rodzaju za taką datą śmierci. Były to wskazania natury nadprzyrodzonej: niepodważalne fakty oznak działania ks. Jerzego, jako osoby obecnej już w życiu pozaziemskim w Bogu, co ujawniło się już od 20 października. Sposób zaistnienia tego fenomenu i rodzaj przekazywanego wtedy przesłania przez ks. Popiełuszkę wykluczają, że mogły wchodzić w grę urojenia czy zwidy demoniczne.
Wspomnę przynajmniej bardzo oględnie o innej jeszcze kwestii. Od maja 2005 r. ujawniły się ze strony dwóch pracowników Kongregacji wobec osoby postulatora bardzo dziwne zastrzeżenia. Doszło do tego, że na ręce ks. Prymasa przedstawiona została w liście z 20 maja 2005 r. prośba, by dla dobra sprawy w ogóle mnie odsunął od prac w Kongregacji. Dla większej skuteczności sprawa była nawet przedstawiona ks. abp Nuncjuszowi w Warszawie. Ten jednak po wstępnym zapoznaniu się, nie przyjął jej w ogóle do wiadomości. Jak się ta przykra sprawa zakończyła? – Ks. Prymas po przedstawieniu mu szczegółowych wyjaśnień na zarzuty, jednoznacznie opowiedział się po mojej stronie .
Skoro już mowa o dziwnych zarzutach, dodam jeszcze, że akurat w tym czasie w prasie polskiej pojawiły się bardzo swoiste informacje przypisujące postulatorowi przedziwne poczynania? Oto jeden z kilku tego rodzaju głosów:
„Watykańska Kongregacja Spraw Kanonizacyjnych odrzuca sugestie ks. Tomasza Kaczmarka, postulatora w procesie beatyfikacyjnym. [Do tej pory nie wiem, jakie by to mogły być sugestie (!)] W najbliższym czasie do tego nie dojdzie, mówienie o datach jest nieporozumieniem – poinformowała w piątek Kongregacja, określając podobne doniesienia jako „bałamucenie ludzi”.
Diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego ks. Jerzego Popiełuszki trwał tylko cztery lata, etap rzymski rozpoczął się w maju 2001 r. Na przeszkodzie szybkiego zakończenia procesu stoi m.in. niedopełnienie formalności przez samego postulatora, który nie dostarczył do tej pory do Rzymu potrzebnych dokumentów. Watykańscy urzędnicy przypomnieli też, że papież nie będzie przewodniczył beatyfikacjom, jak zwykł to czynić jego poprzednik. I dlatego nie należy łączyć jego przyjazdu do Polski z takimi uroczystościami.
Z punktu widzenia Kongregacji najpilniejszą sprawą jest ustalenie, czy ks. Popiełuszkę zamordowanego przez SB można uznać za męczennika za wiarę. Ks. Kaczmarek opracował już tzw. pozycję o męczeństwie i był przekonany, że jej zatwierdzenie jest formalnością. Tymczasem to jeszcze nie nastąpiło, a Kongregacja zasłania się żmudnymi procedurami” .
W lutym 2007 r. wyłoniła się ponadto jeszcze kwestia przeprowadzenia w Instytucie Pamięci Narodowej dodatkowej kwerendy odnośnie Księdza Jerzego. Podczas prowadzenia procesu na szczeblu diecezjalnym przebadano materiały źródłowe przechowywane w dawnym Urzędzie Ochrony Państwa i załączono je do akt procesu. Nowa kwerenda była uzasadniona, gdyż IPN pozyskał nowe materiały dotąd nieznane. Z upoważnienia ks. kard. Józefa Glempa, kwerendę przeprowadzili o. Gabriel Bartoszewski OFMCap i ks. dr Andrzej Gałka, a opracowanie tego obszernego materiału w formie kolejnego aneksu przypadło znów w udziale autorowi Positio. To wszystko kosztowało znów dość dużo dodatkowego czasu i starań na opracowanie zebranego materiału, kilkakrotnych wyjazdów do Rzymu na niełatwe wtedy dyskusje w Kongregacji.
Poza tym, bardzo dużym obciążeniem dla prac nad Positio były też przeróżne opinie podsyłane z Polski na ręce relatora Kongregacji przez różne osoby czy kręgi, odnośnie do rozumienia dzieła Księdza Jerzego czy samych okoliczności śmierci. W sumie te wszystkie spowolnienia sprawiły, że Positio mogła zostać oficjalnie zgłoszona do dyskusji dopiero 20 czerwca 2008 r.
Psitio super martyrio
Wypada jeszcze podać kilka bliższych informacji odnośnie do wspominanej Positio super martyrio, która jest bazą do wszelkich dyskusji na forum Kongregacji o męczeństwie w rozumieniu prawno-kanonicznym kandydata do chwały ołtarzy.
Dzieło liczy 1.157 stron druku formatu A-4, oraz 16 stron dokumentacji fotograficznej, i składa się z dwóch części: Summarium oraz Informatio. W Summarium przedstawiana jest synteza materiału dowodowego na męczeństwo, wraz z niezbędnymi notami wyjaśniającymi czy uzupełniającymi informacjami, by umożliwić jak najpełniejsze zrozumienie tematyki dla tych, którzy będą ją rozpatrywali w trakcie dyskusji. W drugiej części Positio, zwanej Informatio, wyjaśnia się jak został przeprowadzony proces, jacy świadkowie zostali wprowadzeni i jakie jest źródło ich wiadomości o faktach. Przedstawia się także wykaz badanych archiwów i dokumentów w nich znalezionych wraz z oceną ich autentyczności. Ważnym elementem jest biografia Sługi Bożego, szeroko naświetlająca jego postać i działalność, zredagowana na bazie zeznań świadków i dokumentów. Kolejna część Informatio ukazuje detalicznie męczeństwo w oparciu o materiał dowodowy, co umocnione jest „sławą” świętości i męczeństwa, jaką się cieszy Sługa Boży oraz łaskami przypisanymi jego wstawiennictwu u Boga. W takim studium, oczywiście, nie mogło zabraknąć przesłania Męczennika i jego aktualności dla Kościoła naszych dni.
Gdy chodzi o analizę samego męczeństwa, pod uwagę brane są trzy aspekty:
1) męczeństwo „materialne”, czyli droga prześladowania i jej przyczynowe powiązanie ze śmiercią fizyczną; 2) męczeństwo „formalne” ze strony zabójców, tzn. rozpatrzenie motywacji zadania śmierci, a konkretnie, czy można mówić, że było tu podejmowane działanie z motywu nienawiści do wiary chrześcijańskiej, a w tym, do konkretnych postaw życiowych Męczennika dyktowanych przez wiarę; 3) męczeństwo „formalne” ze strony Sługi Bożego, który zaakceptował swoją śmierć z miłości do tego, co wyraża wiara, nie żywiąc nienawiści do swoich zabójców.
Etapy dyskusji
Zgodnie z normami Kongregacji, o ile nie ma uzasadnionych wskazań, by przedstawić to opracowanie jeszcze komisji Historyków w Kongregacji, Positio kierowana jest do rozpatrzenia zasadności męczeństwa w dwóch etapach: najpierw w gronie Konsultorów Teologów a następnie – o ile pierwszy etap wypadnie pozytywnie – na Kongregsie Kardynałów i Biskupów należących do Kongregacji.
Nie miejsce jest tutaj na wskazywanie stopnia zasług poszczególnych stron dla postępowania prac w kierunku beatyfikacji Księdza Jerzego, niemniej czytelne są pewne fakty, o których warto pamiętać. Należałoby odnotować, że po Liście postulacyjnym Biskupów Polskich z dnia 27 września 2008 r., skierowanym do Benedykta XVI, a następnie po konsultacji Papieża z prefektem Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych, abp. Angelo Amato, w listopadzie 2008 r. zapadła decyzja, by rozpatrzenie przypadku męczeństwa Księdza Jerzego Popiełuszki potraktować jako sprawę priorytetową, bez oczekiwania ponad 10 lat (!) na swój czas, według kolejności złożenia materiału do dyskusji.
Pierwszy etap dyskusji nad sprawą męczeństwa Księdza Jerzego, przeprowadzonej przez Konsultorów Teologów, doczekał się oficjalnego pozytywnego podsumowania w postaci wydania drukiem dopiero w pierwszych dniach czerwca b.r., tzw. Relatio et Vota. Dodajmy, że wota wszystkich ośmiu teologów oraz Promotora Sprawiedliwości jednoznacznie oceniały przypadek Księdza Jerzego Popiełuszki jako autentyczne męczeństwo za wiarę w rozumieniu prawno-kanonicznym. Dlaczego jednak trzeba było czekać aż ponad cztery miesiące na podsumowanie dyskusji?
Wyhamowanie sprawy przyszło z najmniej spodziewanej strony, i to z Polski, za sprawą publikacji w marcu 2009 r. 33 tomu z serii „Dokumenty IPN”, poświęconemu ks. Jerzemu: „Aparat represji wobec księdza Jerzego Popiełuszki 1982-1984” . Trzeba powiedzieć, że praca sama w sobie została bardzo solidnie wykonana; bardzo cenne jest zarysowanie kontekstu poszczególnych dokumentów, elementy biograficzne postaci, jakie się tam pojawiają. Tak samo cennym opracowaniem jest wstęp p. J. Żaryna. Szkoda, że to nie ukazało się trzy lata wcześniej, gdyż miałbym zaoszczędzony ponad rok żmudnych badań nad realiami polityki konfesyjnej w PRL.
W relacjach prasy polskiej jeszcze na przełomie stycznia i lutego pokazały się informacje, że zostaną tu opublikowane nieznane dotąd istotne dokumenty, i że ukaże się to w dwóch tomach. Okazuje się, że w Rzymie w polskich kręgach ktoś wytrwale czuwał, żeby natychmiast dostarczać w tłumaczeniu włoskim do Kongregacji wszelkich możliwych sensacyjnych danych z Polski dotyczących naszej problematyki. W pierwszych dniach lutego przekazano do Kongregacji informację, – nie wiem tylko od kogo i jakimi drogami – że „przygotowana jest w Polsce publikacja bardzo ważnych dokumentów dla procesu beatyfikacyjnego, której nie można pominąć”.
Zrozumiałe jest, że wywołało to wielką konsternację i pytania o sens kierowania sprawy do dalszego rozpatrywania w Kongregacji. Trzeba sobie przecież zdawać sprawę z tego, że gdy w Kongregacji przystępuje się do dyskusji, przedtem relator we wprowadzeniu do Positio przedstawia pisemnie gwarancję (tak ze swojej strony, jak i postulatora), że zostały przebadane i uwzględnione w Positio wszystkie istotne dokumenty związane z męczeństwem Sługi Bożego. A tu niespodziewanie po dyskusji Konsultorów, jaka odbyła się 20 stycznia, pojawia się głos, że zostaną wkrótce opublikowane „ważne dokumenty, których nie można pominąć”.
Jak się dalej sprawa potoczyła? – Pierwszych prób wyjaśnień tego nieporozumienia, podejmowanych przez relatora, o. Hieronima Fokcińskiego, nie przyjęto i sprawa po prostu została odsunięta od wszelkiego dalszego rozpatrywania (!).
W pierwszej połowie miesiąca lutego 2009 r. miałem wreszcie do dyspozycji wersję przeznaczoną do definitywnego wydruku tomu, co pozwoliło przygotować szczegółową relację pisemną o zawartości tejże publikacji. A potem dwukrotnie udałem się na merytoryczne dysputy do Kongregacji. Dopiero wtedy przekonano się, że tom IPN nie wnosi już nic istotnego dla studium procesowego, bo materiały te były już wcześniej znane autorowi Positio i zostały w niej szczegółowo wykorzystane. Część dokumentów wydanych we wspomnianym tomie była przecież zgromadzona jeszcze przez Komisję historyczną w 2000 roku na etapie Inquisitio dioecesana (diecezjalny proces informacyjny). Kolejna ich część znana była z poszukiwań uzupełniających w archiwach IPN prowadzonych w miesiącach lutym i kwietniu 2007 a część wreszcie z moich osobistych poszukiwań. Nowością dla mnie były jedynie materiały o doniesieniach kilku duchownych do SB na ks. Jerzego, czego w IPN nam nigdy nie udostępniono.
Cóż można tu dodać? Myślę, że protagoniści publikacji chcieli dobra sprawy, a wyszło mniej dobrze. W Kongregacji powstał zupełnie niepotrzebny alarm, który zaczął przybierać bardzo niepokojące następstwa. Groziło wyhamowanie sprawy na dłuższy czas.
W maju 2009 r., gdy wreszcie „pękły lody” wątpliwości wobec sprawy, mogło się wreszcie ukazać wspomniane podsumowanie dyskusji z pierwszego etapu jako Relatio et Vota, by otworzyć drogę już do ostatniej debaty. Konkluzja tegoż dokumentu, w tłumaczeniu na jęz. polski, brzmi jak następuje: „Na zakończenie debaty, wszyscy Konsultorzy uznali, że każdy z nich może dać swoje votum affirmativum (odpowiedź twierdzącą) co do męczeństwa (9 na 9), wyrażając życzenie, by ten heroiczny kapłan Kościoła w Polsce mógł być szybko ogłoszony – jeżeli taka będzie decyzja Ojca Świętego – męczennikiem Chrystusa” .
W dniu 1 grudnia rozpatrywała sprawę Komisja Kardynałów i Biskupów. Ponensem w dyskusji, tj. przedstawiającym problematykę, był ks. kard. Stanisław Ryłko. Ocena męczeństwa za wiarę była podobna, jak w poprzedniej. Datą, która zamykała najważniejsze prace procesowe stał się dzień 19 grudnia, kiedy Benedykt XVI zaaprobował decyzje Kongregacji i upoważnił prefekta Kongregacji, abpa Angelo Amato, by w jego imieniu promulgował dekret o męczeństwie. Ta decyzja była w całym procesie najważniejszą, jako że była to już decyzja o beatyfikacji, którą Sekretariat Stanu wyznaczył po uprzednich konsultacjach z ks. abp. Kazimierzem Nyczem na dzień 6 czerwca 2010 r. Od tej pory temu Kapłanowi Męczennikowi przysługuje tytuł Venerabilis Servus Dei, tj. „Czcigodny Sługa Boży”.