WZRASTANIE – Nie lękajcie się świata ani przyszłości…
Rok: 2011
Autor: Media katolickie
Już czwarty rok animatorem życia religijnego młodych w parafii pw Chrystusa Dobrego Pasterza w Szczecinie jest ks. Tomasz Worobec, który jest dumny ze swojego powołania kapłańskiego, tak bardzo potrzebnego ciągle „głodnym Pana Boga” dziewczętom i chłopcom.
Gdy go odwiedzam, w delikatnej i życzliwej twarzy duszpasterza młodych dostrzegam też radość, że w roku 2004 został wyświęcony na księdza i może służyć dziś zagubionej młodzieży w coraz bardziej laicyzującym się świecie.
– Pochodzę z katolickiej rodziny żyjącej na co dzień wiarą w Chrystusa – wspomina ks. Tomek. – Mam jeszcze dwóch młodszych braci. Po ukończeniu czwartej klasy Technikum Budowlanego udałem się na pieszą pielgrzymkę ze Szczecina na Jasną Górę, by rozpoznać swoje powołanie życiowe. W czasie tej długiej pątniczej drogi zrodziła się w mojej duszy myśl, że może zostałbym kapłanem, zwłaszcza, że w naszej archidiecezji ciągle brakuje księży? Nie byłem pewny swego powołania, ale jeszcze miałem cały rok nauki w technikum, więc wystarczająco dużo czasu, aby odczytać wolę Bożą wobec mojej skromnej osoby. Gdy zaczął się rok szkolny, moje życie diametrialnie się zmieniło, przez pół roku każdy dzień rozpoczynałem udziałem we Mszy świętej, moje wewnętrzne życie było bardzo głębokie i coraz bliższe Chrystusa, którego chciałem zostać kapłanem. W styczniu swój zamysł podałem rodzicom, którzy bardzo się z tego ucieszyli. Po zdaniu matury i obrony pracy dyplomowej technika złożyłem odpowiednie dokumenty w Wyższym Archidiecezjalnym Seminarium Duchownym w Szczecinie, gdzie po sześciu latach studiów filozoficzno-teologicznych oraz obronie pracy magisterskiej zostałem w pamiętnym dniu 29 maja 2004 roku wyświęcony na księdza przez ówczesnego metropolitę księdza arcybiskupa Zygmunta Kamińskiego.
– Na ścianie pokoju Księdza widzę fotografie z audiencji u Papieża Jana Pawła II…
– Dwa tygodnie po święceniach jedenastu neoprezbiterów szczecińskich udało się do Watykanu na audiencję do Wielkiego Papieża Jana Pawła II. Najpierw byliśmy przyjęci na środowej audiencji przez Ojca Świętego na placu Świętego Piotra, stąd ta nasza wspólna fotografia. Natomiast w niedzielę wieczorem między godziną 20 a 21 w prywatnej bibliotece papieskiej każdy z nas miał szczęście być osobiście pobłogosławionym przez Namiestnika Chrystusowego i otrzymać od Niego różaniec. Jego Świątobliwość nic nie mówił, był bardzo zmęczony i chyba bardzo cierpiał. A jeszcze oprócz nas na indywidualne błogosławieństwo czekało prawie 50 osób. To ojcowskie błogosławieństwo, utrwalone na zdjęciach, obecnie Błogosławionego Jana Pawła II, wzmacnia mnie w trudach duszpasterskich, przypominając o Jego bezgranicznym zawierzeniu Jezusowi Chrystusowi. On czerpał siły z nieustannej modlitwy do Tego, który może wszystko.
– W sierpniu Ksiądz był organizatorem pielgrzymki młodych na XXVI Światowe Dni Młodzieży w Madrycie…
– Będąc katechetą gimnazjalnym oraz opiekunem oddziału Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży w naszej parafii pomyślałem o potrzebie spotkania młodych z papieżem Benedyktem XVI w Madrycie. Wraz z ks. Łukaszem Urbaniakiem postanowiliśmy wspólnie zorganizować grupę młodzieży. Do tej 18-dniowej podróży po sanktuariach Europy z finalnym spotkaniem z Ojcem Świętym w stolicy Hiszpanii udało się nam zaprosić blisko pół setki dziewcząt i chłopców. Poprzez Paryż najpierw dotarliśmy do San Sebastian w północnej Hiszpanii, gdzie przez sześć dni duchowo przygotowywaliśmy się na przyjazd papieża do Madrytu. Zamieszkaliśmy w sali gimnastycznej w centrum sportowym wraz z młodzieżą innych narodów. Byliśmy w pobliskim miejscu kultu Świętego Ignacego Loyoli, twórcy jezuitów. A także modliliśmy się przed relikwiami Świętej Teresy z Lisieux, specjalnie przywiezionymi na czas wakacyjnej refleksji młodych. W czasie całej naszej pielgrzymki codziennie odprawialiśmy Mszę św. lub braliśmy udział w Eucharystii celebrowanej przez innych duchownych. Były to nasze wspólne REKOLEKCJE W DRODZE.
– Wreszcie dotarliście do stolicy Hiszpanii…
– Wzięliśmy udział w samym otwarciu Dni Młodzieży przez arcybiskupa Madrytu, który wspomniał „papieża młodzieży, niezapomnianego, czczonego i umiłowanego Jana Pawła II”. Wreszcie przyleciał Ojciec Święty Benedykt XVI, entuzjastycznie witany przez wszystkich. Nawet drobne zakłócenia ze strony przeciwników tej wizyty papieskiej nie przesłoniły niesamowitego entuzjazmu młodych z całego świata. Szczególnie pełna zadumy nad ludzkim życiem była Droga Krzyżowa Młodych ulicami Madrytu z udziałem samego papieża. Sobota była bardzo gorącym dniem, temperatura dochodziła do 40 stopni Celsjusza. Na lotnisku wieczorem oczekiwaliśmy na przybycie Ojca Świętego, który zainaugurował całonocne czuwanie. Było wystawienie Najświętszego Sakramentu, adoracja oraz prowadzone rozważania. Gdy przemawiał do nas, rozpętała się potężna burza deszczowa. Zmokliśmy, ale te opady szybko zostały wchłonięte przez wysuszoną ziemię. Najmocniej przemawiały słowa Benedykta XVI: „Niech żadne nieszczęście was nie paraliżuje! Nie lękajcie się świata ani przyszłości, ani swej słabości. Pan pozwoli wam żyć w tej chwili dziejowej…” Nazajutrz, w dopołudniowy ranek na tymże lotnisku zgromadziło się prawie dwa i pół miliona ludzi, by uczestniczyć w kulminacyjnej Mszy świętej. Papież przyciągnął swoją osobowością i nauczaniem rekordową liczbę osób z całego świata.
– Czy jako Polacy czuliście z czegoś dumni w czasie Dni Młodzieży na hiszpańskim lotnisku?
– Następca Jana Pawła II ciągle jest zafascynowany polską religijnością. Znów pochwalił nas za żywą wiarę w Chrystusa z prośbą, byśmy ją przekazywali innym mieszkańcom Europy, którą gdzieś zagubili. Benedykt XVI docenia nasze przywiązanie do Kościoła i tą polską pobożnością zawstydził Europę.
***
W drodze powrotnej szczecińska młodzież (polskich pielgrzymów na spotkaniu z Piotrem naszych czasów w na lotnisku Cuatro Vientos było 12 tysięcy) odwiedziła jeszcze dwa sanktuaria Maryjne: w Lourdes i w La Salette. Ks. Łukasz Urbaniak, który cztery lata temu pielgrzymował do górskiego Sanktuarium Matki Boskiej Płaczącej wraz ze swoimi parafianami, długo modlił się w miejscu ówczesnej tragedii, która pochłonęła życie 24 stargardzkich pątników.
Takie są zapamiętane przeżycia młodych (a są nimi gimnazjaliści, licealiści, studenci i pracujący):
– Ogromne wrażenie zrobił na mnie międzynarodowy różaniec – zauważa Asia. – W czasie tej Maryjnej modlitwy spostrzegłam, że świat jest taki mały i przyjazny, bo możemy w różnych językach wielbić tego samego Boga.
– Jako ministranta interesuje mnie Liturgia Mszalna – nie kryje swojego zadowolenia Maciek. – Okazuje się, że jest ona podobna do celebrowanej w naszej Ojczyźnie, ale nie taka sama.
– Nie potrafię zapomnieć wspólnej adoracji Najświętszego Sakramentu młodych różnych języków, koloru skóry czy nawet odległych kontynentów – z wypiekami na twarzy mówi Wojtek. – Wszyscy adorowaliśmy tego samego Jezusa Chrystusa. Dopiero tu można zobaczyć potęgę naszej świętej wiary, o czy w szarej codzienności nie zawsze mamy taką świadomość.
– Jeszcze teraz mam widok młodych Brazylijczyków z tak dobrze nam wszystkim znanym obrazem Jezusa Miłosiernego – przypomina sobie Agnieszka. – Widniał pod obrazem podpis „Jezu ufam Tobie”, ale po portugalsku. Tak daleko go wieźli z Ameryki Południowej na Stary Kontynent, by dać publiczne świadectwo, jak bardzo kochają Pana Jezusa, zawsze nam Miłosiernego Boga. Takie widoki zmieniają nas bez słów.
– A jakie minusy ?
– Barierą w czasie takich, choćby najpiękniejszych spotkań międzynarodowych jest nieznajomość języków obcych – wtrąca Paweł. – Najlepiej jest znać dobrze język angielski, którym można się porozumieć z innymi. Trzeba zatem koniecznie się tego języka uczyć, a na pewno łatwiej będzie się przyjaźnić z innymi.
Ks. Tomasz Worobec jest głęboko przekonany, że duchowe owoce tych sierpniowych dni z bogiem przyniosły już skutki w postaci wewnętrznych nawróceń i uzdrowień dusz, ale mogą w przyszłości uczestnikom wskazać ich kierunki do właściwego powołania kapłańskiego, zakonnego czy małżeńskiego. Dobro zawsze odpłaca się dobrem.
Teresa Nowak