Abp Michalik: chcemy przyłożyć Ewangelię do ran polsko-ukraińskiej przeszłości – 28.06.2013
Rok: 2013
Autor: Abp Józef Michalik
Pragnę serdecznie powitać w imieniu Konferencji Episkopatu Polski oraz własnym Dostojnych Gości – Delegatów Synodu Ukraińskiej Cerkwi Greckokatolickiej na Ukrainie:
Jego Eminencję Księdza Arcybiskupa Większego Swiatosława Szewczuka, Zwierzchnika Cerkwi Greckokatolickiej,
Arcybiskupa Ihora Woźniaka, Metropolitę Lwowskiego,
Arcybiskupa Wołodymyra Wijtyszyna, Metropolitę Iwano-Frankowskiego,
Arcybiskupa Wasyla Semeniuka, Metropolitę Tarnopolsko-Zborowskiego
a także wszystkich Księży i Gości towarzyszącym Waszym Ekscelencjom.
Historia Kościoła na Ukrainie ma ponad tysiąc lat. Spotykamy się w cieniu uroczystości związanych z uczczeniem 1025 rocznicy Chrztu Rusi (988 r. – Włodzimierz Wielki), co dało początek historycznym relacjom naszych chrześcijańskich narodów (966 r. – Mieszko I i Chrzest Polski). Relacje te miały karty piękne i twórcze, ale bywały też i momenty trudne, pełne napięć, nieporozumień i bólów.
Tragedią ludzkości jest to, że najczęściej historię naszych narodów piszemy historią bitew i wojen, tych wygranych i tych przegranych, a przecież w oczach chrześcijanina nie ma wojen zwycięskich skoro jest grzech zabójstwa, śmierć, nienawiść i ból osieroconych rodzin, skoro jest przemoc i zniszczenie.
Nasze spotkanie jest kontynuacją rachunku sumienia naszych światłych poprzedników: ś.p. Kardynała Józefa Glempa i Arcybiskupa Myrosława Lubacziwskiego a także żyjącego jeszcze Kardynała Lubomyra Huzara, którzy w duchu wiary słusznie uznali, że biskupi naszych Kościołów nie mogą patrzeć obojętnie na trudną historię naszych sąsiednich narodów, chrześcijańskich narodów.
Nie zamierzaliśmy i nie chcemy aspirować do dokonywania aktów politycznych, bo nie polityka jest polem naszej służby, chociaż staramy się Ewangelię Chrystusa przykładać do każdego wymiaru rzeczywistości, w której żyjemy.
I nie będzie zarozumiałością jeśli powiem, że Ewangelię chcemy przyłożyć także na bolesne, ciągle krwawiące w ludzkich umysłach i sercach rany, dotyczące historii relacji naszych narodów, będąc dziećmi dziedzictwa Polski i Ukrainy.
W tym roku przeżywamy rocznicę jednego z takich bolesnych wydarzeń, a samo określenie tego wydarzenia sprawia trudność historykom i politykom. 70 lat temu, w lipcu 1943 roku na Wołyniu bratobójczą śmiercią zginęły dziesiątki tysięcy Polaków oraz tych Ukraińców, którzy bezskutecznie próbowali ich ratować. I tu nie są ważne liczby ofiar, historycy mówią o 60 a nawet 120 tysiącach ofiar tamtych wydarzeń. Przerażające jest to, że i zabójcy i ofiary byli przez całe życie mieszkańcami tej samej wioski czy miasta, że byli sąsiadami, żenili się i tworzyli niekiedy dwujęzyczne i dwuwyznaniowe rodziny.
Niestety, ponownie Kain zabijał brata Abla, a tym boleśniejsze było to, że od prawie tysiąca lat obydwaj wsłuchani byli w nauczanie Chrystusa, który przestrzegał przed nienawiścią, przed grzechem i życie swoje oddał za nieprzyjaciół, polecając, że zło należy dobrem zwyciężać. I dlatego, zwłaszcza nas chrześcijan, nic nie usprawiedliwia przed nienawiścią, odwetem, chęcią zemsty czy próbą zakłamania naszych win.
Nie wystarczy ubolewanie nad przeszłością jeśli nie staramy się wyciągać wniosków na przyszłość. Inicjatywa Waszej Eminencji i Waszych Ekscelencji jest dowodem, że naprawdę chcemy myśleć Ewangelią i żyć Ewangelią i dziękujemy dziś Bogu za siłę, którą daje ludziom do otwarcia oczu i sumień. do podjęcia nawet trudnych kroków.
Wołyń jest przykładem słusznej tęsknoty za własnym, samodzielnym państwem, bo każdy naród ma prawo do własnej niezależności i samodzielności. Dobrze to wiedzą Polacy, którzy skazani byli niejednokrotnie w historii na utratę własnej niepodległości. A i dziś niejednokrotnie słyszymy jakże słuszne i pełne niepokoju pytania o przyszłość narodu, o niezawisłość Ojczyzny. Czy jednak we właściwy sposób o to zabiegamy?
Wielka przestroga Wołynia niech dotrze do nas wszystkich, że nawet do szlachetnych celów trzeba zmierzać nie na skróty, nie wszelkimi sposobami, ale słuchając sumienia uformowanego Ewangelią, posługując się godnymi środkami. Tożsamość narodu i Kościoła buduje się kulturą współżycia, tolerancji, wspaniałomyślnością, gotowością do przebaczenia i wiarą w dobro drzemiące w sercu drugiego człowieka, a nie sprytem chytrości, przebiegłością bez zasad czy przemocą.
Warto i trzeba się pytać czy tego uczymy naszych kapłanów i czy do takich ofiar zachęcamy nasz lud.
Naszym Kościołom i naszym narodom, Polakom i Ukraińcom, potrzebne są słowa i znaki profetyczne, które najczęściej odkrywają zakamarki ludzi uwikłanych, ale zapadają głęboko w serca pokorne, prawe i czyste, a „Bóg pokornym łaski daje” (tylko pokornym!) i tylko dzięki łasce Bożej może się dokonać prawdziwe przebaczenie, pojednanie i oczyszczenie.
Z tym większym szacunkiem witamy propozycję programu, który stanowi część milenijnych uroczystości Chrztu Ukrainy: zaczynając od spraw najtrudniejszych, aby następnie podjąć dalsze kroki ku wzajemnemu zbliżeniu. Prosimy Boga, aby pomógł nam wzajemnie ubogacić się tymi kontaktami i szczerością serc.
Nie wstydzimy się prosić o wybaczenie, bo wiemy, że zbrodnia wołyńska to nie jedyny trudny, bolesny i wstydliwy moment w naszej historii. Wiemy, że pól nienawiści, odwetu i śmierci niezasłużonej było wiele także ze strony Polaków i trzeba to także piętnować i przepraszać Boga i ludzi, aby wyrywać uprzedzenie zarówno z ukraińskich jak i polskich serc.
Tylko Bóg może wlać mądrość i pokój do naszych serc, tylko łaska Ducha Świętego zdolna jest prostować ludzkie sumienia, nasze sumienia, i dlatego całym sercem przepraszamy Pana Boga i Was i prosimy o miłosierdzie Boże dla nas, naszych Kościołów i naszych narodów.