Kazanie abp. Jędraszewskiego wygłoszone w bazylice Santa Maria Maggiore podczas Pielgrzymki Narodowej Polaków
Rok: 2016
Autor: Biskupi polscy
Prawda o Krzyżu
W Roku Pańskim 966, 1050 lat temu, książę Polan Mieszko I, a wraz z nim cały dwór i wojowie, przyjęli z Rzymu – poprzez Czechy – chrzest święty. Z Rzymu zatem popłynęły do dalekiego kraju nad Wartą i Wisłą dwie fundamentalne prawdy: o Krzyżu Pana naszego Jezusa Chrystusa i o Jego Przenajświętszej Matce, Maryi Pannie. Pierwsza mówiła o Odkupieniu, natomiast druga była istotowo związana z Wcieleniem Bożego Syna.
Rzymskie źródło promieniowania prawdy o Krzyżu znajdowało się niedaleko stąd, w kaplicy pałacowej Sessorianum, które było siedzibą św. Heleny, matki cesarza Konstantyna Wielkiego. W tejże kaplicy św. Helena złożyła relikwie związane z męką Chrystusa, a wśród nich fragmenty Świętego Krzyża, który odkryła w 326 roku podczas pielgrzymki do Ziemi Świętej. W połowie IV wieku należąca do Sessorianum wielka sala została przekształcona w chrześcijańską bazylikę, by po kolejnych przebudowach przyjąć ostatecznie kształt dzisiejszej Bazyliki Santa Croce in Gerusalemme – Świętego Krzyża Jerozolimskiego. W tym samym też czasie część relikwii Świętego Krzyża umieszczono w Bazylice św. Piotra na Watykanie i w Bazylice św. Jana na Lateranie. Nie znaczyło to jednak, że Chrystusowy Krzyż od razu wpisał się w krajobraz najpierw samego Wiecznego Miasta, a następnie w krajobraz narodów, które przyjęły chrześcijaństwo z rąk Rzymu. Krzyż był ciągle tak przerażająco okrutnym narzędziem hańby i śmierci, że przez wieki nie odważano się ukazywać rozciągniętego na nim Syna Bożego. Wprawdzie na mozaikach niektórych rzymskich kościołów pochodzących z V wieku możemy zobaczyć krzyż, ale był on ukazywany bez Chrystusa, jedynie jako niezwykle drogocenny przedmiot, zdobiony złotem i szlachetnymi kamieniami. Dopiero z biegiem czasu zaczęto przedstawiać krzyż jako drzewo życia, a następnie, już w okresie romańskim, z królującym z jego wysokości Zbawicielem świata. Takie też zapewne były pierwsze wizerunki Ukrzyżowanego Chrystusa, które zaczęły się pojawiać w Polsce po 966 roku, kiedy to Mieszko I przyjął chrzest. Znamienne jest jednak to, że na obrazie Jana Matejki, przedstawiającym Chrzest Polski, nad krainą Mieszka I dominuje ogromny, prosty krzyż, złożony z samych tylko belek. Przemawia zatem nie tyle drogocenność krzyża jako świętego przedmiotu, nierozerwalnie związanego z męką Chrystusa, ile bardziej jego zbawcza moc i potęga, podkreślona przez fakt, że u jego stóp leżą resztki porąbanego drewnianego bożka. Mieszko I w prawej ręce dzierży miecz, a lewą wspiera się o krzyż. Wskazuje przez to, że siła jego narodu i potęga jego państwa, które rodziły się wraz z przyjęciem przez niego wiary chrześcijańskiej, płyną z Chrystusowego krzyża. Równocześnie zobowiązuje się do tego, że zarówno on, jak i jego następcy będą tego krzyża bronić – zawsze i ponad wszystko.
Prawda o Matce Najświętszej
Natomiast prawda o Maryi, Matce Bożej, popłynęła na cały zachodni chrześcijański świat z tego Eskwilińskiego Wzgórza, na którym się właśnie znajdujemy, i z tej przesławnej Bazyliki Santa Maria Maggiore, która stanowi pierwszą stację naszej dziękczynnej narodowej pielgrzymki do Wiecznego Miasta. Sam Bóg wybrał to miejsce. Niejako upomniał się o nie. Jak bowiem podaje starożytna rzymska tradycja, w nocy z 4 na 5 sierpnia 352 roku papież Liberiusz miał widzenie-nakaz, aby nazajutrz tam, gdzie znajdzie śnieg, wzniósł kościół pod wezwaniem Przenajświętszej Matki Jezusa. Śnieg jest w Rzymie rzadkością nawet podczas zimy, znaleźć więc śnieg w sierpniu, w samym sercu upalnego rzymskiego lata, wydawało się zupełnym niepodobieństwem. Liberiusz wyruszył jednak na poszukiwanie białego puchu. Ku swemu zdumieniu znalazł go na Eskwilinie, a przy jego białej połaci spotkał szlachetnego patrycjusza o imieniu Giovanni, który tej samej nocy miał podobne widzenie i podobnie jak papież rankiem 5 sierpnia 352 roku wyruszył na poszukiwanie śniegu. Wkrótce obydwaj zaczęli na nim kreślić zarys pierwszego na Zachodzie kościoła, który miał powstać ku czci Maryi – zwanego kościołem Santa Maria della neve – „Matki Boskiej Śnieżnej”. Właśnie w nim można było, bardziej niż w jakimkolwiek innym miejscu, rozważać czytany przed chwilą fragment Listu św. Pawła Apostoła do Galatów, w którym Doctor gentium – „Nauczyciel pogan” pisze o pełni czasów, jaka wybiła dla całej ludzkości w chwili, gdy „Bóg zesłał Syna swego, zrodzonego z niewiasty” (por. Ga 4, 4).
Prawda o Niej stała się jeszcze bardziej głęboka, kiedy w 431 roku Sobór w Efezie nadał Maryi, jak pisał Jean Guitton, „niesłychany i właściwie niepojęty tytuł < >” – Theotokos. Św. Cyryl Aleksandryjski w homilii wygłoszonej podczas Mszy świętej odprawianej w Efezie tak oto zwracał się do Matki Najświętszej: „Bądź pozdrowiona, Bogurodzico Maryjo, czcigodny klejnocie świata, niegasnąca pochodnio, korono dziewic, berło prawdziwej wiary, świątynio niezniszczalna, mieszkanie Niezmierzonego, Dziewico i Matko, dzięki której w Ewangelii <> nazywany jest Ten, <>. Bądź pozdrowiona, któraś w dziewiczym swym łonie zamknęła Nieskończonego. Dzięki Tobie Trójca Święta doznaje czci i chwały po całej ziemi; dzięki Tobie na całym świecie przesławny krzyż otaczany jest chwałą i uwielbieniem; dzięki Tobie radują się niebiosa, weselą się aniołowie i archaniołowie, pierzchają demony”.
Swoistym przedłużeniem tego hołdu składanego Bogurodzicy stała się – na skutek decyzji, którą papież
Sykstus III podjął tuż po Soborze efeskim – przebudowa kościoła z czasów papieża Liberiusza we wspaniałą Bazylikę Santa Maria Maggiore – Matki Boskiej Większej. Z jej pierwotnego kształtu pozostały trzy nawy, w których się dzisiaj zgromadziliśmy. Następne wieki uzupełniły je o apsydę i o wieniec okalających kaplic. Stąpamy teraz po swoistym dywanie uczynionym przez rodzinę Kosmatesków z odłamków marmuru i kawałków szlachetnych kamieni w okresie wczesnego Średniowiecza i podziwiamy wspaniały sufit zdobionym złotem, jakie Krzysztof Kolumb przywiózł z odkrytej przez siebie Ameryki. Jednakże ponad te arcydzieła sztuki przedkładamy to, co stanowi największe skarby Bazyliki i ku czemu kierujemy teraz nasz wzrok. Oto bowiem w srebrnej szkatule pod ołtarzem znajdują się relikwie betlejemskiego żłóbka, w który Maryja położyła urodzone przez siebie Dzieciątko Jezus. Stąd Bazylika nosiła także tytuł Sancta Maria ad Praesepe – „Matki Bożej przy Żłóbku”. Kawałki szarego drewna mówią nam o ubogim przyjściu na świat jego Zbawiciela. Natomiast ponad tymi przejmującymi relikwiami i ponad ołtarzem, u szczytu apsydy Bazyliki podziwiamy wspaniałą mozaikę z XIII wieku, na której zasiadający na tronie Chrystus koronuje siedzącą tuż obok Niego Swoją Przenajświętszą Matkę. To hołd, jaki Syn Ojca Przedwiecznego oddaje Bogurodzicy Maryi. W ten sposób w Bazylice Santa Maria Maggiore Betlejem spotyka się niejako z Efezem, a dokładniej: Sobór efeski nadaje najbardziej głęboką i najbardziej pełną wykładnię cudu betlejemskiej nocy.
Bogurodzica Dziewica
Raz jeszcze pochylamy się nad tekstem z Pawłowego Listu do Galatów: „Gdy (…) nadeszła pełnia czasu, zesłał Bóg Syna swego, zrodzonego z niewiasty, zrodzonego pod Prawem, aby wykupił tych, którzy podlegali Prawu, abyśmy mogli otrzymać przybrane synostwo” (Ga 4, 4-5). Dla polskiego narodu pełnia czasów wybiła w 966 roku. Wraz ze Chrztem Mieszka I przyszedł do nas Boży Syn – a wraz z Nim przybyła do nas od razu Jego Przenajświętsza Matka. Ten fakt podkreślał w 1983 roku w Częstochowie św. Jan Paweł II, mówiąc: „przybyła i była obecna wraz ze swym Synem, jak o tym mówią liczne świadectwa pierwszych wieków chrześcijaństwa w Polsce, a w szczególności pieśń Bogurodzica”. „Słowa tej pieśni – pisał Ojciec Święty do Kościoła w Polsce dwa lata wcześniej, 8 grudnia 1981 roku – jednej z najstarszych, jakie zapisano w naszym ojczystym języku, płyną ku nam stale z odległości stuleci. (…) Wyraziła się w słowach Bogurodzicy wiara, nadzieja i miłość zaszczepiona w sercach naszych praojców na Chrzcie świętym, od przyjęcia którego dzieli nas już przeszło tysiąc lat. Od niepamiętnych czasów Bogurodzica głosiła ustami całych pokoleń, które kolejno przechodziły przez polską ziemię, tajemnicę Ojca, który <> (J 3,16). Ten Boży Syn – Słowo Przedwieczne – stał się człowiekiem za sprawą Ducha Świętego, przychodząc na świat z Maryi Dziewicy, która przez to poczęcie i narodzenie stała się Matką Boga: Bogurodzicą. Do tylu już pokoleń chrześcijan na różnych miejscach ziemi, którzy – zwłaszcza od czasów Soboru efeskiego – wyznawali z ufnością wiarę w Boskie Macierzyństwo Maryi, dołączyły się od początków minionego tysiąclecia pokolenia naszych praojców, wyznając staropolską mową <>”. Ponieważ prawda o Maryi, Matce Bożej popłynęła na całe zachodnie chrześcijaństwo właśnie stąd, od tego Eskwilińskiego Wzgórza, to możemy również powiedzieć, że niezwykle bogate teologiczne treści zawarte w naszej starodawnej pieśni maryjnej Bogurodzica, która przez kilka wieków była także hymnem Polski, zawdzięczamy Bazylice Santa Maria Maggiore.
Matka Kościoła
Pokorna i dziewicza Matka Jezusa, Theotokos, Bogurodzica, z woli umierającego na krzyżu Golgoty Jezusa stała się Matką św. Jana Apostoła – a w jego osobie Matką wszystkich wierzących. Tę prawdę wyraził Sobór Watykański II w przyjętej w dniu 21 listopada 1964 roku Konstytucji dogmatycznej o Kościele Lumen gentium. Jej VIII rozdział nosi tytuł: „Błogosławiona Maryja Dziewica Boża Rodzicielka w tajemnicy Chrystusa i Kościoła”. W rozdziale tym czytamy między innymi: „Błogosławiona Dziewica, przeznaczona od wieków łącznie z wcieleniem Słowa Bożego, stała się tu, na ziemi, z postanowienia Opatrzności Bożej, Matką – żywicielką Boskiego Odkupiciela, w sposób szczególny przed innymi szlachetną towarzyszką i pokorną służebnicą Pana. Poczynając, rodząc, karmiąc Chrystusa, ofiarując Go w świątyni Ojcu i współcierpiąc z Synem swoim umierającym na krzyżu, w szczególny zaiste sposób współpracowała z dziełem Zbawiciela przez wiarę, nadzieję i miłość żarliwą dla odnowienia nadprzyrodzonego życia dusz ludzkich. Dlatego to stała się nam matką w porządku łaski”.
Tuż po przyjęciu Konstytucji Lumen gentium Ojciec Święty Paweł VI w dłuższym przemówieniu wygłoszonym w auli soborowej, czyli w Bazylice św. Piotra, ogłosił Maryję Matka Kościoła – Mater Ecclesiae. W ten sposób Papież odpowiedział na prośby dochodzące do niego „z różnych stron świata katolickiego”, w tym także ze strony polskiego Episkopatu pod przewodnictwem kardynała Stefana Wyszyńskiego. „Na chwałę Matki Bożej i ku naszemu pokrzepieniu – mówił niezwykle uroczyście Paweł VI – ogłaszamy Najświętszą Maryję Pannę Matką Kościoła, to jest Matką ludu Bożego, zarówno wiernych, jak i pasterzy, którzy nazywają Ją Najukochańszą Matką. Pragniemy, by odtąd tym słodkim tytułem lud chrześcijański czcił jeszcze bardziej Dziewicę-Matkę i wzywał Ją tym imieniem”. Ojcowie soborowi przyjęli te słowa Pawła VI burzliwymi oklaskami, które kardynałowi Wyszyńskiemu nasuwały myśl o aplauzie, z jakim uczestnicy Soboru w Efezie powitali ogłoszenie Maryi Theotokos – Bożą Rodzicielką.
Tego samego dnia wieczorem ojcowie soborowi wraz z Pawłem VI zebrali się na specjalnym nabożeństwie w Bazylice Santa Maria Maggiore, aby podziękować Bogu za to szczególne wyniesienie Matki Najświętszej. O prawdzie, że Maryja jest nam wszystkim Matką w porządku łaski, a przez to także Matką całego Kościoła, świadczy szczególna cześć i miłość, jaką od wieków wierni, nie tylko samego Rzymu, otaczają cudowną ikonę Salus Populi Romani – „Ocalenie ludu rzymskiego”, której autorstwo starodawna tradycja przypisuje św. Łukaszowi. Znajduje się ona w Kaplicy Paulińskiej, po lewej stronie Bazyliki. W dawnych wiekach ikona ta była wielokrotnie niesiona ulicami Wiecznego Miasta w chwilach zagrożeń i nieszczęść, zwłaszcza epidemii, które co jakiś czas dziesiątkowały ludność Rzymu. Wielokrotnie, zwłaszcza w uroczystość Niepokalanego Poczęcia Najświętszej Maryi Panny, przybywał tutaj Ojciec Święty Jan Paweł II. Wiemy też, że papież Franciszek każdą swoją podróż apostolską zaczyna i kończy przed tym sławnym wizerunkiem Matki Boskiej. Od wielu też lat jego kopia towarzyszy Krzyżowi Światowych Dni Młodzieży.
Stała się dla nas ocaleniem
Dla nas, Polaków, ogromne znaczenie ma to, że bardzo wiele obrazów Matki Najświętszej, od wieków czczonych i omadlanych w wielu sanktuariach maryjnych naszego Kraju, nawiązuje do tej rzymskiej ikony. Ich kompozycja, sam sposób ukazania twarzy Maryi i tego, jak trzyma Ona Dzieciątko Jezus, są bardziej lub mniej wyraźnym odzwierciedleniem ikony Salus Populi Romani. Za tym szczególnym odzwierciedlaniem kryje się coś jeszcze ważniejszego i przejmującego: z Rzymu, od Bazyliki Santa Maria Maggiore, naród polski uczył się czcić i kochać Matkę Najświętszą. Dobitnie potwierdzają to historie tak licznych kościołów i kaplic Polsce, gdzie polski lud nieustannie wyśpiewuje Jej cześć i chwałę, i gdzie jego dłonie cierpliwie i z namaszczeniem przesuwają paciorki świętego różańca – zwłaszcza w chwilach niepokoju i trwogi, gdy ważyły się zarówno życie jego poszczególnych synów i córek, jak i losy całej Ojczyzny. A Matka Najświętsza zawsze okazywała swoją czułą opiekę i pomoc. Była im Matką… Dlatego też w duszy polskiego narodu utrwaliło się święte przekonanie, że Dziewicza Matka Jezusa jest prawdziwie Salus Populi Poloniae – że jest „Ocaleniem ludu polskiego”.
Tych chwil trudnych i dramatycznych nie brakowało w liczącej już 1050 lat historii Polski. Wystarczy przywołać tutaj: Grunwald, obronę Jasnej Góry w czasie szwedzkiego potopu, śluby króla Jana Kazimierza we Lwowie, Konfederację Barską. Juliusz Słowacki w Pieśni konfederatów barskich, zawartej w dramacie Ksiądz Marek, tak oto wyraził ideową postawę konfederatów: „Nigdy z królami nie będziem w aliansach/, Nigdy przed mocą nie ugniemy szyi,/ Bo u Chrystusa my na ordynansach –/ Słudzy Maryi”. Pisząc o królach i o mocy – poeta miał przede wszystkim na uwadze władców obcych, a nawet wręcz wrogich nam mocarstw. Walcząc z nimi, konfederaci jako słudzy Maryi bronili Polski, a równocześnie bronili swej katolickiej wiary, w której Maryja zajmuje szczególnie drogie Polakom miejsce.
Dzisiaj pragniemy przywołać na pamięć „potrzebę”, która w naszych dziejach narodowych zapisała się w sposób szczególny i w której Matka Najświętsza stała się nam obroną. W 1683 roku, dokładnie trzysta trzydzieści trzy lata temu, nawała turecka stanęła pod murami Wiednia. Zdobycie tej cesarskiej stolicy miało wojskom otomańskim utorować drogę do Rzymu. Ich wódz, pasza Kara Mustafa, zapowiadał buńczucznie, że Bazylikę św. Piotra przekształci wkrótce w stajnie dla swojego wojska. Przerażona nieuchronną zdawałoby się klęską chrześcijańska Europa zwróciła swe oczy w stronę Polski. W niej upatrywała nadzieję dla siebie. Wyruszając na odsiecz Wiednia, król Jan III Sobieski udał się najpierw do maryjnych sanktuariów na Jasnej Górze i do Piekar Śląskich, aby błagać Maryję o pomoc. Słowa modlitwy Pod Twoją obronę rozbrzmiewały na terenie całej Rzeczypospolitej. Na chorągwiach rycerskich król polecił wypisać imię Maryja. Śpiewając Bogurodzicę wojska polskie ruszyły do bitwy z Turkami. Po odniesionym wspaniałym zwycięstwie w dniu 12 września 1683 roku Jan III Sobieski wysłał do papieża Innocentego XI list z krótkim, a równocześnie jakże wymownym przesłaniem: Veni, vidi, Deus vicit – „Przybyłem, zobaczyłem, Bóg zwyciężył”.
Polska pobożność maryjna w Rzymie
Król Polski nie miał żadnych wątpliwości: tryumf chrześcijańskiego, w tym głównie polskiego oręża, stał się możliwy dzięki wstawiennictwu Przenajświętszej Matki. Żadnych wątpliwości nie miał też papież Innocenty XI, który w dowód wdzięczności za Jej cudowną opiekę do kalendarza rzymskiego Kościoła nakazał wpisać święto Najświętszego Imienia Maryi, wyznaczając je na dzień 12 września. Natomiast w roku 1738, w pięćdziesiątą piątą rocznicę odsieczy wiedeńskiej, za czasów Klemensa XII, w centrum Rzymu, przy Piazza Venezia, wniesiono kościół pod tym samym tytułem. Zarówno to święto, jak i sam kościół Santissima Nome di Maria wskazują na to, że w jakiejś mierze zamknęło się koło historii. Jako Polacy uczyliśmy się najpierw maryjnej pobożności stąd – z Rzymu, od Bazyliki Santa Maria Maggiore, natomiast po wiekach to nasza pobożność maryjna, która zrodziła wiedeńską wiktorię, przyczyniła się do tego, że liturgia Kościoła powszechnego wzbogaciła się o kolejne święto Matki Bożej, a w krajobraz Wiecznego Miasta została wpisana nowa świątynia poświęcona Jej czci.
Ukoronowaniem i szczytem obecności tej polskiej pobożności maryjnej w Rzymie stał się pontyfikat św. Jana Pawła II Wielkiego. Symbolicznie wyraziło się to w jego herbie papieskim i w zawołaniu Totus Tuus – „Cały Twój”, natomiast realnie potwierdzało się w jego osobistej świętości naznaczonej nieustannym zawierzaniem siebie i swej Piotrowej posługi Matce Najświętszej. To on zażyczył sobie, aby na Placu św. Piotra, nieopodal miejsca zamachu na jego życie w dniu 13 maja 1981 roku, umieszczono mozaikę poświęconą Matce Kościoła. To on też wzbogacił różańcowe rozważania o tajemnice światła.
Rzymskie szlaki naszej narodowej pielgrzymki związanej z 1050. rocznicą Chrztu Polski poprowadzą nas wkrótce do Bazyliki św. Piotra, do kaplicy św. Sebastiana, gdzie spoczywają doczesne szczątki Jana Pawła II. Zbliżając się już dzisiaj w duchu do relikwii tego pierwszego w dziejach Kościoła świętego papieża z rodu Polaków, całym sercem włączmy się w jego modlitwę, którą w dniu 19 sierpnia 2002 roku u stóp Matki Bożej Kalwaryjskiej żegnał się z Ojczyzną, a jednocześnie poprzez którą zawierzał Jej zarówno siebie, jak i dalsze losy naszego narodu: „Wejrzyj, łaskawa Pani, na ten lud, który od wieków/ pozostawał wierny Tobie i Synowi Twemu./ Wejrzyj na ten naród,/ który zawsze pokładał nadzieję w Twojej matczynej miłości./ Wejrzyj, zwróć na nas swe miłosierne oczy,/ wypraszaj to, czego dzieci Twoje najbardziej potrzebują./ Dla ubogich i cierpiących otwieraj serca zamożnych./ Bezrobotnym daj spotkać pracodawcę./ Wyrzucanym na bruk pomóż znaleźć dach nad głową./ Rodzinom daj miłość,/ która pozwala przetrwać wszelkie trudności./ Młodym pokazuj drogę i perspektywy na przyszłość./ Dzieci otocz płaszczem swej opieki,/ aby nie ulegały zgorszeniu./ Wspólnoty zakonne ożywiaj łaską wiary, nadziei i miłości./ Kapłanów ucz naśladować Twojego Syna/ w oddawaniu co dnia życia za owce./ Biskupom upraszaj światło Ducha Świętego,/ aby prowadzili ten Kościół jedną i prostą drogą/ do bram Królestwa Twojego Syna./ Matko Najświętsza, Pani Kalwaryjska,/ wypraszaj także i mnie siły ciała i ducha,/ abym wypełnił do końca misję,/ którą mi zlecił Zmartwychwstały./ Tobie oddaję wszystkie owoce mego życia i posługi;/ Tobie zawierzam losy Kościoła;/ Tobie polecam mój naród;/ Tobie ufam i Tobie raz jeszcze wyznaję:/ Totus Tuus, Maria!/ Totus Tuus. Amen”.