Spotkanie w bibliotece
28 stycznia 2015 | 11:23 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Wigilia. Dochodzi godzina 15. Ogarnia mnie niepokój i zniecierpliwienie. Spodziewałam się smutku i tęsknoty za domem, ale nie niepokoju. Za kilka godzin moja rodzina przełamie się opłatkiem, a ja właśnie zakładam sportowy t-shirt i idę do oratorium. Nie zdążyłam przygotować upominków dla wspólnoty. Nie wypisałam kartki z życzeniami dla księdza i Pauliny. Nie pomogłam lepić uszek do barszczu. Nie przybrałam świątecznymi ozdobami naszej sztucznej choinki. Nie wyprasowałam sukienki na kolację. Nie zdążyłam porozmawiać z rodziną. Nie wysłuchałam nawet jednej polskiej kolędy. Za chwilę narodzi się Pan Jezus, a ja jestem nieprzygotowana!
W oratorium garstka dzieci. Nie z powodu Wigilii. W Zambii święta zaczną się dopiero jutro. Jest pusto, bo nad Chingolą znów zawisły ciemnogranatowe chmury, a temperatura spadła o kilkanaście stopni. Dzieci obawiają się deszczu. Jeśli burzowa chmura dogoni ich w czasie drogi, muszą wracać do domu w przemoczonym ubraniu. O przeziębienie nie trudno. A w Zambii zwykłe przeziębienie może skończyć się tragedią.
Stoję na środku pustego oratorium i zastanawiam się czy naprawdę muszę słuchać zambijskiej listy przebojów w Wigilię. Gdyby jeszcze przyszły dzieci, a tu tylko kilkoro.
– Może niepotrzebnie otworzyliśmy dziś oratorium? – myślałam.
– Chcę rysować!
Patrzę na Rogersa i nie mogę uwierzyć. Przecież on nigdy z nami nie rysuje. Czasem wpada do naszej biblioteki, ale tylko po to, by trochę poprzeszkadzać i pośmiać się z rysunków młodszych kolegów.
– Akurat dziś? Naprawdę? Masz całe boisko wolne! Trzy piłki do kosza, dwie do siatkówki. Nawet stół pingpongowy, jak nigdy jest cały do twojej dyspozycji. Przecież dzisiaj nikt nie rysuje! Biblioteka zamknięta, wszystkie kredki starannie pochowane do pudełek.
Nie mam nastroju do żartów. Zaciskam zęby. Próbuję być miła.
– Jesteś pewien?- dopytuję się z niedowierzaniem.
– Tak!
Otwieram szeroko oczy i zastanawiam się czy coś jeszcze mnie dziś zadziwi. Nie będę walczyć z dzieckiem w Wigilię. Sięgam ręką do kieszeni i wyciągam klucze do naszej pracowni.
Wczoraj odrysowałyśmy obrazki świętej rodziny. Przynajmniej jeden świąteczny akcent tego dnia. Stawiam na stole pudełko z kredkami i kilka obrazków do kolorowania. Przybiega jeszcze dwóch chłopców. Nie znam ich, może przyszli pierwszy raz do oratorium? A może pierwszy raz odwiedzili naszą bibliotekę?
Siadam obok i zaczynam ciche użalanie się nad sobą. Przecież to taki wyjątkowy dzień, a nawet nie znalazłam jeszcze czasu na osobistą modlitwę.
– Panie Jezu, tak bym chciała jeszcze na chwilkę się z Tobą spotkać przed wigilijną kolacją. Sam na sam. Wyciszyć się w modlitwie, w samotności.
Spoglądam na Rogersa. Co jakiś czas podnosi głowę i uśmiecha się w moją stronę. Starannie dobiera kolory. Jego koszulka jest przemoczona. Górna linia białych zębów pośpiesznie uderza o dolną. Trzęsie się z zimna. Nie zdążył uciec przed popołudniowym oberwaniem chmury.
A gdyby dziś zastał drzwi oratorium zamknięte?
Wracają do mnie słowa świadectwa Sylwii – jednej z wolontariuszek, która pracowała na rocznej misji w Peru. Pan Jezus nigdy nie zamieszka na bezludnej wyspie. On zawsze będzie tam, gdzie będą ludzie.
Panie Jezu, chciałam zamknąć drzwi naszego oratoryjnego domu i oczekiwać na Ciebie w samotności, jak na bezludnej wyspie przystrojonej w świąteczne ozdoby. A Ty, Jezu narodziłeś się dla mnie w bibliotece. W sercu Rogersa.
Karolina Gajdzińska
Chingola, Zambia
9 styczeń 2015
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.