Rio Franciszka
24 lipca 2013 | 15:44 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ
Nie byłem, nie jestem i prawdopodobnie nigdy nie będę w Rio, ale teraz i przez cały tydzień, tj od poniedziałku dwudziestego drugiego lipca aż do dwudziestego dziewiątego tam będę w sercu i w duchu. Być katolikiem oznacza posiadać zawsze uniwersalne spojrzenie, interesowanie się sprawami każdego innego kraju, być katolikiem to mieć wielkie serce, czułe na ludzkie sprawy; serce, które idzie tam gdzie papież przybywa, ponieważ ubi Petrus ibi Ecclesia. Chcę czuć razem z Franciszkiem zapach młodych owiec, bym był lepszym pasterzem a nie kiepskim fryzjerem.
Teraz czytam 'Jezuita’ jako letnia lektura. To wywiad zrobiony dla Kardynała Bergoglio w roku 2010. Chciałbym cytować jeden fragment z tej książki, który zrobił dla mnie wrażenie. Natomiast wcześniej cytuję dwa krótkie zdania papieża Franciszka wypowiedziane w Rio już na samym początku wizyty, z pierwszego przemówienia na ceremonii powitania. Dwa zdania według sztandarów Twittera papieża, które już w pierwszym dniu trafiły do mnie. Napiszę to, by potwierdzić się w osobistym postanowieniu bycia przy papieżu cały obecny tydzień. Tak powiedział papież w Rio:
-NIE MAM ZŁOTA ANI SREBRA, ALE PRZYNOSZĘ TO, CO DOSTAŁEM NAJCENNIEJSZEGO: JEZUSA CHRYSTUSA!
-MŁODZIEŻ JEST OKNEM, PRZEZ KTÓRE PRZYCHODZI NA ŚWIAT PRZYSZŁOŚĆ.
A teraz cytat z książki 'Jezuita -papież Franciszek’, wywiad rzeka z Jorge Bergoglio, przez dziennikarzy Francesca Ambrogetti i Sergio Rubin, str. 86-87.
-Jest sprawą najwyższej wagi, byśmy my, katolicy – zarówno osoby konsekrowane, jak i świeccy – wychodzili do ludzi. Mówił mi kiedyś pewien bardzo mądry ksiądz, że mamy obecnie do czynienia z sytuacją całkiem odwrotną do tej opisanej w przypowieści o Dobrym Pasterzu. W Ewangelii pasterz miał w owczarni dziewięćdziesiąt dziewięć owiec i poszedł szukać jednej, która zaginęła; my mamy w owczarni jedną owcę, a na zewnątrz dziewięćdziesiąt dziewięć, których nie szukamy. Ja po prostu uważam, że obecnie sprawą najważniejszą dla Kościoła nie jest łagodzenie czy znoszenie jakichś norm, ułatwianie tego czy tamtego, ale wychodzenie na ulice w poszukiwaniu ludzi, poznawanie ich po imieniu. I to nie tylko dlatego, że na tym polega misja Kościoła – na głoszeniu Ewangelii – ale też ze względu na szkodę, jaką przynosi Kościołowi zaniedbywanie tego aspektu.
Jak to?
Jeśli jakiś Kościół lokalny ogranicza się do zarządzania różnorodnymi zadaniami parafii i żyje zamknięty w swojej społeczności, dzieje się z nim to samo, co z pozostającym w zamknięciu człowiekiem: ulega fizycznej i umysłowej atrofii albo zaczyna niszczeć, jak zaryglowany pokój, w którym rozprzestrzenia się pleśń i wilgoć. Z Kościołem skupionym na samym sobie dzieje się to samo, co ze skupionym na samym sobie człowiekiem: dotyka go swoista paranoja, autyzm. To prawda, że gdy człowiek wychodzi na ulicę, może mu się przydarzyć jakiś wypadek. Jednak sto razy bardziej wolę Kościół uszkodzony na skutek wypadku, niż Kościół złożony chorobą. Innymi słowy, myślę, że Kościół, który ogranicza się do spraw administracyjnych, do utrzymywania swego niewielkiego stada, to Kościół, który po pewnym czasie zaczyna chorować. Pasterz, który się zamyka, nie jest prawdziwym pasterzem owiec; jest kimś w rodzaju 'fryzjera’: robi owcom piękne loki na włosach, zamiast iść szukać innych.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Ks. dr Ignacy Soler, urodzony w Alcañiz, w Hiszpanii (1955). Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne (1977). Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał w 1983 na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce.