Tatuaż i okultyzm
10 lipca 2013 | 10:42 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ
Od szóstego lipca jestem w Szczecinie i zostanę w tym mieście cały miesiąc wkładając filozofię przyrody przez dwanaście godzin tygodniowo. Lubię patrzeć na świat, który mnie otacza i zastanawiać się czym jest wszechświat i czy istnieje wiele innych, nie znanych nam wszechświatów. Czym jest substancja Arystotelesa i jakie istnieją różnice między quidditas-ousia-istotą, naturą a substancją? De Ente et Essentia, substancja druga i ta quantitate signata, actus essendi i modus essendi. Ruch jako aktualizacja możności danego bytu… Wczoraj miałem już dosyć filozofii i potrzebowałem spaceru. Pojechałem z Maciejem do pobliskiego niemieckiego miasta Pasewalk.
Tam – mimo zniszczeń wojennych, znalazłem piękne zabytki: kamienice, średniowieczne bramy miejskie, ratusz, kościoły. Ogromny Marienkirche i piękny, nieco mniejszy Heiligen Nikolaus ciągle przypominają, że kiedyś mieszkańcy Pasewalk byli katolikami. Miły spacer uliczkami miasta i dobra kawa w Cafe Herta. Idąc wzdłuż kamienic i bloków – to jeszcze ślady socjalizmu – zobaczyliśmy sklep z tatuażami. Na wystawie różne znaki satanistyczne i symbole mniej lub bardziej związane z okultyzmem. Maciej odpowiedział mi, że niedawno miał ciekawe spotkanie z polskim misjonarzem, który już od kilkunastu lat pracuje w Afryce. Misjonarz opowiadał, jak Kościół Katolicki a również chrześcijanie świeccy walczą na tamtym kontynencie z tatuażami. Dla nich jest jasne, że takie „upiększanie ciała” bezpośrednio wiąże się z religiami prymitywnymi, z pogaństwem i stanowi wymowny znak związku z nieznanymi siłami duchowymi, z okultyzmem.
Osobiście chcę widzieć Boga wszędzie, ale nie mogę nie dostrzegać zła w świecie realnym i wirtualnym. Uważam, że jasne działanie szatana to pornografia, sieć diabła prężnie działająca w internecie: tam nie ma Boga, nie ma godności człowieka, nie ma szacunku dla ciała ludzkiego. Myślę, że tatuaż i ludzie, którzy ulegają jego blaskowi wpadli w pułapkę kultu własnego ciała. Nigdy nie lubiłem tatuaży, zawsze wydawało mi się – do dzisiaj tak uważam – że to znak subkultury. Coś właściwego dla ludzi, którzy mieli trudne przeżycia, nie potrafili zapanować nad własnym ciałem i namiętnościami. Uważam tatuaże za znak narcyzmu i zniewolenia własnym ciałem. Tatuaż przypomina mi Auschwitz-Birkenau. Numer jako znak tożsamości więźnia. Tam człowiek nie miał imienia, miał numer: znak brutalnego odebrania mu godności Bożego stworzenia.
Dlaczego tak dużo ludzi w naszej cywilizacji post chrześcijańskiej robi sobie tatuaże? Czy to nie widzialny znak utraty poczucia godności ciała? Mnie tatuaż kojarzy się bezpośrednio z nieczystością, z utratąnaturalnego piękna, coś ubocznego. Tak samo jak homoseksualizm: tam nie ma cnoty czystości, nie ma Chrystusa Zmartwychwstałego, nie ma godności człowieka. Przynajmniej osobiście nie potrafię znaleźć żadnej ludzkiej wartości, ofiarnej miłości, otwartości na transcendencję, na Boga. Tatuaż to zły znak nie pasujący do chrześcijanina, który wie, że jego ciało jest świątynią Ducha Świętego i że ciało ludzkie należy do integralności osoby. Nasze ciało stworzone jest do zmartwychwstania, do życia wiecznego. Uznaję za jedyny prawdziwy „tatuaż” ślady włosiennicy i dyscypliny: ślady umartwienia cielesnego. To jakby krzyż Chrystusa i Jego święte rany – w ranach swoich ukryj mnie! Reszta mnie nie interesuje.
Nie mam zamiaru więcej dyskutować na ten temat. Może w niektórych wypadkach naiwność, czy naśladowanie mody, czy też chęć zwrócenia na siebie uwagi to podstawowy motyw zrobienia sobie tatuażu. Jednak z księciem tego świata nie można dialogować, trzeba po prostu odpychać go daleko: vade retro tatuaże!
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Ks. dr Ignacy Soler, urodzony w Alcañiz, w Hiszpanii (1955). Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne (1977). Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał w 1983 na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce.