Witajcie!
01 kwietnia 2012 | 14:13 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Piszę do Was ten list z San Lorenzo. Z misji salezjańskiej z miasteczka położonego nad rzeką Marañon. Jak będziecie go słuchali, to pewnie będziemy znów w Piura, na naszej pustyni. Ale na razie jesteśmy w dżungli. Nie wiem, czy to ze względu na towarzystwo misjonarzy, z którymi przypłynęłyśmy motorówką z Yurimaguas, czy na śpiewnik w języku Shawi-Castellano, czy krzyż wielkopostny zrobiony z liści bananowca, czy na wiszący w jadalni obraz Chrystusa-Indianina. Ale to właśnie tutaj tak bardzo czuje się tego ducha misyjnego, tak bardzo czuje się sens tego wszystkiego. Tych naszych misji.
Słuchając opowieści księży, którzy aby dostać się do swojej placówki muszą przejść na piechotę 8 dni przedzierając przez dżunglę, albo księdza Romana, który pokazuje na mapie ile plemion należy do ich „rejonu” ewangelizacyjnego, można na nowo zakochać się w misjach. Tutaj inaczej brzmią słowa piosenki „a los pueblos que no te conozen”, czyli „za te wioski, które Cię nie znają”. Bo tutaj to już nie jest abstrakcja. To rzeczywistość. Gdzieś wgłębi tej dżungli żyją ludzie, którzy nigdy nie słyszeli o Chrystusie. I Ci misjonarze pakują się razem ze swoim ekwipunkiem na cały rok na łódkę i płyną kilka dni, później idą przez dzika dżunglę, żeby zanieść Chrystusa tam, gdzie brakuje nadziei. Tak jak w piosence „Alma misionera”, której refren tłumaczy się mniej więcej tak:
Zabierz mnie tam gdzie ludzie
Potrzebują Twojego Słowa
Potrzebują moich chęci do życia
Gdzie brakuje nadziei
Gdzie brakuje radości
Po prostu tam, gdzie o Tobie nie wiedzą.
Teraz siedzimy w kaplicy z podłogą wysmarowaną ropą i przyglądamy się uczestnikom Mszy. Są tu młodzi indiańscy chłopcy z internatu sióstr, siostra Europejka i towarzysząca jej siostra Afrykanka. A także wielu dorosłych o czysto indiańskich rysach, przybyłych tu z okolicznych wiosek na spotkanie dla animatorów. Do tej mieszkanki dołącza ksiądz Diego z Ekwadoru i my – szóstka reprezentantów z Polski. Ja, Ania, wolontariuszki z Krakowa Magda i Sylwia, ksiądz Józek i ksiądz Romek. Kolor twarzy przechodzi od kasztanowo-czarnego przez mleczno-kawowy aż po kość słoniową. Dziś w Ewangelii Bóg nakazał Abrahamowi oddać swojego jedynego syna. Padre Diego w swojej homilii porównuje to poświecenie do wyrzeczeń wolontariuszy, którzy zostawiają swoje rodziny, przyjaciół, swoje dotychczasowe życie, często pracę, studia, żeby służyć ludziom gdzieś na drugim końcu świata.
Przedstawia nas i tłumaczy, czemu nasza obecność tutaj, w Peru jest wielkim świadectwem.
Czasem Jezus przychodzi i mówi nam po prostu „Pójdź za mną”. I nie mamy wyjścia. Idziemy. Bo wiemy, że tylko na końcu tej drogi znajdziemy szczęście. Choćbyśmy mieli poświecić dużo, a może i wszystko. Choćbyśmy mieli wyrzec się siebie. A tak naprawdę, jak to pisał ksiądz Marek Rybiński “To słowo „wyrzekać” jest bardzo istotne w tym, co chce teraz napisać. Pan Bóg nie zna granic, by ciągle wprowadzać człowieka w zdumienie. Wiele razy (…) pokazywał mi, że Jego myślenie nie jest moim myśleniem. Wiele razy tak było, gdy myślałem, że muszę coś zostawić, wyrzec się czegoś dla Niego. Działo się odwrotnie – gdy coś Mu oddawałem, zwracał mi potem to coś w dwójnasób.”
I tak właśnie jest na tych naszych misjach. Myślisz, że się czegoś wyrzekasz, że coś poświęcasz, że coś zostawiasz, a tak naprawdę dostajesz 100 razy więcej. Nad wodospadem w Tarapoto, przyglądając się tej spływającej z góry wodzie błyszczącej jak żywe srebro, jedyna myśl jaką miałam w głowie to właśnie ta. Że dostaje tak dużo, że aż ciężko mi tu udźwignąć. I jak to możliwe, że kiedyś myślałam, że coś daję…
Dorota Rudzińska, Peru, Puszcza Amazońska, 22 marca 2012
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.