Moja misja to karmienie królików
23 grudnia 2011 | 12:50 | Wolontariusze Don Bosco Ⓒ Ⓟ
Witajcie Kochani!
Obejrzałyśmy sobie z Kasią film „Jadę na misje”. Dobrze tak sobie przypomnieć, po co się chciało jechać na misje. Turyn, Valdocco, Colle Don Bosco… Teraz wydaje mi się to takie odległe. A moje wyobrażenia… dalekie od tego, co mi się wydawało, że jest misją.
Moja misja to karmienie królików, jak Americo zapomni. Moja misja to robienie z Arturem jogurtu, bo tak jest taniej. Moja misja to siedzenie z chłopakami i oglądanie filmu, który nic a nic mnie nie porusza po to tylko, by im towarzyszyć. Moja misja to stanie na bramce, a czasem podlewanie ogródka. Moja misja to zebranie w szkole, które trwa trzy i pół godziny, a czasem wyjazd do szpitala z chłopakiem, któremu spuchło pół twarzy, bo wyciskał pryszcze brudnymi łapskami.
Kocham tych moich Łobuzów. Ale to trudna miłość. Niedziela. Gotujemy obiad, bo pani kucharka ma wolne. Jeden z nich ma karny dyżur w kuchni. Jest śmiertelnie obrażony. Wchodzę do kuchni i słyszę: „Tu jest miejsce tyko dla Peruwiańczyków”. Ściska mnie w gardle. Jak mógł tak powiedzieć? Już obmyślam ciętą ripostę, ale przypominają mi się słowa Matki Teresy, które powiesiłam nad łóżkiem: „Niech ubodzy i inni ludzie was zjedzą. Niech ludzie kosztują waszego uśmiechu i chłoną wasz czas. Gdy nie macie ochoty na kogoś patrzeć, to wtedy nie tylko patrzcie, ale i uśmiechajcie się. Nauczcie się na pamięć: musicie pozwolić, żeby ludzie was zjedli”. Patrzę i widzę, jak prześwituje przez niego bezduszny dom, bez dobrego słowa i ciepła. Zaczynam rozumieć. Powoli pozwalam się zjeść, ale Boże mój, jak to boli.
Wczoraj w końcu poszłam w góry i zdobyłam jeden ze szczytów – Kalwarię. Dwanaście krzyży połamanych przez spadające odłamki skalne, strome zbocza, serpentyny. Po drodze mijam krowie placki i zastanawiam się, jak te krowy tu wlazły. Mijam kaktusy, które nie zmieściłyby się do żadnej z donic w polskim domu.
Raz po raz spoglądam w dół, a mój Casa Don Bosco robi się coraz mniejszy. Jesteśmy na wysokości ponad trzech tysięcy metrów, płuca błagają o więcej tlenu, mięśnie powoli się poddają, a ja nie przestaję powtarzać modlitwy: „Boże, dziękuję Ci, że tutaj jestem.” Miguel pyta: „Seniorita, jak wezmę Twój plecak, będziesz szła szybciej?” Kochany jest. Uśmiecham się blado i kręcę głową na „nie”. Mimo to zamieniamy się na plecakami. W moim, jak zwykle: bandaże, płyny do dezynfekcji, plastry, jakieś tabletki, to trochę waży. Na szczycie kontynuuję kontemplację widoków, a bardziej leżę w pozycji „umieram ze zmęczenia”. Nilthon wielkodusznie wyjął spod moich pleców krowi placek. Suchy. Wyjął go własnoręcznie. Miguel znika na jakiś czas, po czym wraca z tarantulą na smyczy. Aleksandra trzymała ją patykiem, a Miguel wiązał jej w pasie sznurówkę. Czy już mówiłam, że kocham Peru?!
W ten dzień bardzo ciepły, choć grudniowy. Ciepły, bo świąteczny… Ciepły, bo peruwiański… Myślę o Was. I przytulam przez Ocean Atlantycki.
Anna Kowalska
22 grudnia 2011
Peru, Calca
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Sylwia dostała nawigację, która nie pokazuje radarów. Kasia wyjechała na misję, która nie jest specjalna. Kamila otrzymała moc, która w słabościach się doskonali. Paulina odmienia się przez przypadki. Klaudia drepce z salezjańską radością. Karolina przez rok przygotowań nie nauczyła się mówić w języku bemba. Asia otworzyła się na Dom Księdza Bosco dla Chłopców Ulicy. Justyna i Renata są inne i mają różne talenty i umiejętności. Magda pracuje w mieście, w którym urodził się Zbawiciel. Wszystkie wolontariuszki usłyszały głos, który mówił do nich: Pójdź za Mną! Wyjechały na roczną misję w ramach Międzynarodowego Wolontariatu Don Bosco, aby świadczyć o miłości Jezusa.W 2014 roku na misje wyjechały: Renata Gawarska - pochodzi z Kuklówki Zarzecznej, ma 27 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Justyna Kowalska – pochodzi z Ostrołęki, ma 25 lat, pracuje na Madagaskarze, w Mahajanga. Sylwia Młyńska – pochodzi z Łap, ma 22 lata, pracuje w Zambii, w Mansie. Katarzyna Socha – pochodzi z Kamienia koło Rzeszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Mansie. Karolina Gajdzińska – pochodzi z Warszawy, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Chingoli. Paulina Pawłowska – pochodzi z Olsztyna, ma 24 lata, pracuje w Zambii, w Chingoli. Kamila Maśluszczak – pochodzi z Hrubieszowa, ma 25 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Klaudia Kołodziej – pochodzi z Ropczyc, ma 26 lat, pracuje w Zambii, w Lufubu. Joanna Studzińska – pochodzi z Lęborka, ma 29 lat, pracuje w Peru, w Limie. Magdalena Piórek – pochodzi z Twardogóry, ma 25 lat, pracuje w Palestynie, w Betlejem.