Ksiądz – poeta
16 września 2011 | 21:47 | Ks. Ignacy Soler Ⓒ Ⓟ
To było w roku akademickim 1994/95. Od niedawna przebywałem w Polsce a więc, byłem świeży w nowej rzeczywistości. W każdą niedzielę w warszawskim kościele Wizytek odprawiałem Mszę świętą po polsku dla dzieci. Homilia wygłaszana była przez księdza Twardowskiego. Pamiętam, że przemawiał takim słabiutkim tonem głosu prawie niedostrzegalnie, ani razu nie deklamował ani nie zmieniał akcentu: cały czas kazanie było na jednym tonie, ale dzieci i rodzice śmiali się, słuchali go z zapartym tchem. Od razu czułem, że mimo, że homilia do mnie nie dociera – przede wszystkim z problemów językowych – dociera w sposób ewidentny do ludzi: ks. Twardowski potrafił komunikować, przekazać orędzie.
Niewiedza jest śmiała. Pamiętam również, że w jednym z pierwszych dni – widząc go jako staruszka i słuchając jego cichutkiego głosu – zasugerowałem, że mogę spróbować wygłosić homilię zamiast niego, ale zdecydowanie sprawa nie wchodziła w grę: – Nie, ksiądz odprawi Mszę, a ja wygłoszę homilię! Nie nalegałem, ponieważ czułem, że wierni chodzą także na Mszę świętą by słuchać jego kazanie. Przypominam sobie, że pewnego razu kiedy przywitałem się z nim w zakrystii miał w swoim rękach „Chrześcijanie do boju” – książkę napisaną przez Urteaga, kapłana z Dzieła, i pochwalił ją. Powiedział coś takiego: – To jest książka napisana ogniem, bardzo dobra. Nieco później dowiedziałem się, że staruszek ksiądz z Wizytek, wygłaszający kazanie dla dzieci jest także od dawna znanym poetą. Zacząłem czytać jego wiersze.
Kiedy dowiedziałem się z prasy polskiej, że pierwsza biografia Jana Twardowskiego pod tytułem „Ksiądz Paradoks” prezentuje różne historie tego księdza poety – historie trochę nietypowe, kontrowersyjne, czy może niezbyt przykładne, od razu przyszły mi do głowy trzy sprawy. Po pierwsze: wierzę w jeden, święty, powszechny i apostolski Kościół, nie wierzę w księży. Kiedy miałem trzynaście lat i widziałem jak ksiądz ze szkoły porzuca kapłaństwo, by zamieszkać z nauczycielską angielskiego, moja wiara została umocniona. Po drugie: poezja księdza Twardowskiego nie jest dobra, jest bardzo dobra i pomaga mi – i wydaje się, że wielu ludziom również – by odkryć piękno w transcendencji. Po trzecie, to był ksiądz poeta, który – mimo wszystko – był wiernym synem Kościoła i umarł w jego łonie.
Inną sprawą jest relacja księdza z kobietami. Uważam za prorokiem Jeremiaszem, że serce jest zdradliwsze niż wszystko inne i niepoprawne – któż je zgłębi? Serce kapłana musi być wyłączne dla Pana Boga: daj mi synu twoje serce! Kapłan musi być wyłącznie zakochany w Chrystusie, miłować Go indiviso corde, a żadna kobieta i żadna miłość platońska nie potrafi uspokajać naszego niespokojnego serca. W służbie Kościołowi kapłan nie powinien zakochać się w osobie, która nie jest odpowiednia dla niego, ponieważ jak ktoś słusznie powiedział: do zakochania ma całą parafię. Oprócz tego przy zakochaniu się, rani siebie samego i drugą osobę. Jest oczywiste, że ksiądz musi obcować z kobietami, ale czy w sposób tak osobisty? Czy na ty? Czy tak sam na sam przez wiele godzin? Stare przysłowie hiszpańskie mówi, że 'entre santa y santo pared de cal y canto’, które tłumaczone i uproszczone na polski brzmi: między świętą a świętym – mur.
To jest zdrowy rozsądek: ten, który ma jedną miłość dba o nią. Mąż musi dbać o swoją miłość do żony i nie wygłupiać się z sekretarką i nie iść z nią sam na sam na obiad czy być w samochodzie przez wiele godzin, ponieważ serce jest zdrajcą i mimo, że kocha do szaleństwa własną żonę, może zakochać się w drugiej kobiecie. Ile osób ma ten problem i cierpi niesamowicie! Po co komplikować sobie życie? Trzeba być roztropnym w obcowaniu z osobami innej płci, pamiętając zawsze, że osoba zaangażowana w powołaniu – czy w celibacie czy w małżeństwie, wszystko jedno – powinna być zawsze wierna na zewnątrz i wewnątrz, w czynach i myślach, w ciele i w sercu.
Kilka lat temu musiałem przez dwa tygodnie być ze studentami w jakimś miejscu w Polsce, daleko od najważniejszych miast Polski. Prawdziwa dziura. Odprawiałem Msze w pobliskim kościele i miałem okazję zapoznać się z bardzo młodym proboszczem. Dobry, sympatyczny. Widziałem go, że wiele razy jeździł samochodem z młodą kobietą sam na sam i długo rozmawiał z nią. Pewnego dnia nasza grupa grała w piłkę nożną razem z chłopcami z tej wsi. Słyszałem jak miejscowi chłopcy określali młodego proboszcza jako księdza, który ma narzeczoną. To było kropla, która przelała dzban mojej cierpliwości. Pod koniec mojego pobytu rozmawiałem z nim sam na sam w cztery oczy. I mówiłem to, co widziałem w tych dniach i jak określają go chłopcy. A on na to: – Spokojnie, mój celibat nie jest w niebezpieczeństwie. A moja odpowiedź: – Nie bądź tak pewny, ponieważ wszystko może się zdarzyć. Oprócz tego mamy celibat w sercu i bardzo łatwo możesz zakochać się w niej, a ona widać, że tylko myśli o Tobie. Więcej: mamy obowiązek dać dobry przykład. A twoje podstępowanie jest nieprzykładne, a ludzie czują – i mają rację – że tak nie powinno być. Podziękował mi za upomnienie i pożegnaliśmy się w braterskiej przyjaźni.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Ks. dr Ignacy Soler, urodzony w Alcañiz, w Hiszpanii (1955). Na Uniwersytecie Complutense w Madrycie ukończył studia matematyczne (1977). Stopień naukowy doktora nauk teologicznych uzyskał w 1983 na Uniwersytecie Navarry w Pamplonie. W 1981 został wyświęcony na kapłana prałatury personalnej Opus Dei. Od 1994 mieszka w Polsce.