Drukuj Powrót do artykułu

Tęsknoty franciszkańskiej duszy

10 lutego 2011 | 06:02 | O. Stanisław Jaromi OFM Conv. Ⓒ Ⓟ

Sample

Niektóre wpływowe medialnie środowiska zaangażowały się ostatnio w krytykę decyzji Benedykta XVI o chęci pielgrzymki do Asyżu z okazji 25. rocznicy Światowego Dnia Modlitw o Pokój, jaki miał tam miejsce z inicjatywy Jana Pawła II 27.10.1986 r. oraz kolejnego spotkania w Duchu Asyżu. Przed miesiącem sam z radością pisałem tutaj o owej decyzji oraz krótko charakteryzowałem ów wyjątkowy fenomen społeczno-religijny nazwany „Lo Spirito di Assisi”. Miałem szczęście mieszkać w historycznym centrum Asyżu ponad 3 lata i doświadczać owoców wielkiej, prorockiej myśli Jana Pawła II sprzed 25 lat. Widziałem, jak Asyż stał się światową stolicą ekumenizmu, pokoju i pojednania, miastem powszechnej modlitwy, symbolem szacunku dla całego stworzenia oraz rozmaicie wyrażanych, transcendentnych potrzeb człowieka, wielości kultur i dialogu. Podziwiałem, jak bez polityki i ideologii zbudowano „czystą” przestrzeń wokół człowieka.

Wiem, że już wtedy były również obawy i trudności. Pytano: Czy w obecnej sytuacji nie ryzykujemy powstania sądów na temat relatywizowania chrześcijaństwa jako „prawdziwej religii”? Choć chodziło o jeden dzień modlitwy o pokój, to sam fakt zgromadzenia razem chrześcijan, Żydów, muzułmanów, hinduistów czy buddystów podsuwał skojarzenia, że religia chrześcijańska czyni, od tego momentu, ustępstwa na rzecz innych wyznań albo, że dopuszcza swego rodzaju fuzję — synkretyzm — pomiędzy różnymi tradycjami praktykowanymi przez ludzkość. Jan Paweł II próbował uprzedzić tego typu interpretacje. Od 22 października 1986 roku, kiedy powiedział to po raz pierwszy, niezmiennie powtarzał, że chodzić będzie nie o „wspólną modlitwę”, ale o „bycie razem, żeby się modlić”. Spotkanie w Asyżu nie było więc przejawem synkretyzmu religijnego, ale szczerą postawą modlitwy do Boga w duchu wzajemnego szacunku. Dlatego, jako jego motto wybrano słowa „być razem, aby się modlić”. Nie można bowiem „modlić się razem”, czyli odmawiać wspólną modlitwę, ale można być obecnym, gdy inni się modlą, i okazywać szacunek ich modlitwie i postawie wobec Bóstwa, dając równocześnie pokorne i szczere świadectwo naszej wiary w Chrystusa, Pana Wszechświata.

Dla mnie, jak i dla wielu braci franciszkanów decyzje Kościoła były docenieniem wielkiego franciszkańskiego ideału i tęsknoty „franciszkańskiej duszy” za światem żyjącym w pokoju, sprawiedliwości, zgodzie, wzajemnym szacunku i trosce o przyrodę.

Słysząc dziś krytykę „ducha Asyżu”, czytając kolejne teksty nawołujące Papieża do odwołania październikowej wizyty widzę, że czynią to te same środowiska a nawet te same osoby, które zawsze selektywnie traktowały nauczanie Kościoła akcentując niektóre tematy, inne całkowicie pomijając. Pomijano np. wszelkie teksty o ochronie stworzenia i kryzysie ekologicznym a nagłaśniano hasła o ekoterrorystach, o „climategate” czy różnych incydentach ośmieszających idee ekologiczne.

Ma zatem rację ks. Andrzej Draguła pisząc o nich „Zapewne należą oni do tych, którzy z nieukrywaną radością przyjęli wybór kard. Ratzingera na następcę Jana Pawła II, licząc na wprowadzenie niejakiego porządku w nieco rozchwiany – w ich przekonaniu – liturgicznie i teologicznie Kościół… Ale „aneksja Benedykta” przez środowiska konserwatywne się nie udała. Entuzjazm wyrażany wielokrotnie, gdy tylko media przynosiły jakąkolwiek minimalną wzmiankę o – że tak powiem – przyhamowaniu przez Benedykta, nagle ustąpił miejsca dystansowi, by nie powiedzieć – rozgoryczeniu. Bo, mam nadzieję, nie poczuciu bycia oszukanym.”
„Zaskakujące jest dla mnie to, jak można ‘z całym szacunkiem do Ojca Świętego’ dokonywać tak wybiórczej akceptacji jego nauczania, kierunku, wskazań – dodaje na swym blogu ks. Draguła. Że można wybierać to, co komu ‘leży’, że gdy papież jest ‘po linii’ można powoływać się na jego autorytet i nieomylność, a gdy nie jest po owej ‘linii’ można mu się przeciwstawiać a nawet zastanawiać się, czy ‘może nadal oczekiwać posłuchu’.

Dla mnie zaskakujące to nie jest, bo nie raz widzę taką postawę. Chciałbym jedynie, aby czyniono to na własny rachunek, bez prezentowania siebie jako najlepszego z najlepszych katolików a nawet jako ‘obrońcę ortodoksji’. I przy okazji szanowano bliźnich, nawet tych z trochę innymi poglądami…

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.