O. prof. Kijas: wierzę, że spotkanie w Asyżu zachęci ludzi do starań na rzecz pokoju
17 września 2016 | 08:17 | Michał Plewka / bd Ⓒ Ⓟ
Wierzę, że ekumeniczne spotkanie w Asyżu poruszy serca wielu osób i zachęci ich do starań na rzecz pokoju, obrony godności człowieka, harmonijnego rozwoju – mówi w rozmowie z Katolicką Agencją Informacyjną franciszkanin, ekumenista, o. prof. Zdzisław Kijas. Wykładowca Uniwersytetu Papieskiego Jana Pawła II w Krakowie opowiada o kondycji współczesnego ekumenizmu i relacjach między prawosławnymi i grekokatolikami.
Michał Plewka (KAI): Po wielkim zrywie ekumenicznym, jaki obserwowaliśmy w XX wieku, nazywanym zresztą niekiedy „wiekiem ekumenii”, obecnie może się wydawać, że zachwyt ekumenizmem okrzepł. Jak ojciec ocenia obecną pozycję ruchu ekumenicznego na świecie?
O. prof. Zdzisław Kijas: Niewątpliwie sytuacja współczesna świata – polityczna, gospodarcza czy kulturalna – wpłynęła na zmianę podejścia do ekumenizmu. Wcześniej społeczeństwa były bardziej statyczne, Kościoły zaś bardziej określone w granicach swojego funkcjonowania, zarówno w sensie geograficznym, jak i teologicznym, liturgicznym czy duchowym. To sprawiało, że ekumenizm mógł wydawać się prostszy. Każdy krok w kierunku drugiego Kościoła był określany jako ekumeniczny.
Wiek XXI radykalnie zmienił świat. Również Kościoły straciły dotychczasowe samookreślenie. W dużej mierze wpłynęła na to masowa migracja społeczeństw. Na terenie, który kiedyś mógł być np. stricte katolicki, dziś mieszkają wierni należący do różnych wspólnot kościelnych. W tej sytuacji naturalne jest więc przenikanie się tradycji teologicznych, duchowych, artystycznych czy form kultu. W efekcie Kościoły straciły pewien rodzaj samookreślenia. Wiele bogactwa jednego Kościoła weszło w posiadanie drugiego Kościoła. Mam tutaj na myśli odkrycie wartości Pisma Świętego, nowe przeżywanie piękna liturgii, znaczenie pielgrzymowania, duchowość i symbolika ikony. Tak więc to, co było dotąd własnością jednego Kościoła, stało się cechą innych Kościołów chrześcijańskich, a przez to zatarła się dotychczasowa ostra granica podziałów.
Zmiana polega również na tym, że o ile kiedyś dialog prowadzony był przez kapłanów, teologów, czyli przez osoby do tego przygotowane, to dziś rozmawiają ze sobą wierni różnych Kościołów, jakby poza strukturami hierarchicznymi. Chrześcijanie różnych wyznań, żyjąc obok siebie, borykając się z tymi samymi trudnościami, mając te same obawy i nadzieje na przyszłość, próbują zaradzić wspólnie temu wszystkiemu.
Czyli możemy mówić tutaj o przejściu z teorii na poziom praxis, z sal uniwersyteckich i różnorakich konferencji do parafii i wspólnot lokalnych?
– Ekumenizm zawsze miał w zamyśle przechodzenie z dyskusji doktrynalnej czy dyscyplinarnej na poziom konkretnej egzystencji. Teraz natomiast element ludzkich relacji dokonuje się bezwiednie, nie jest zaplanowany. Czy to wystarczy? Sądzę, że sam dialog egzystencjalny to za mało.
Chrześcijaństwo jest religią o charakterze wertykalnym, jest darem przychodzącym z góry, od Boga, nie zaś wymysłem ludzkim. W konsekwencji również dialog ekumeniczny winien uwzględniać owo otwarcie na Boga. Zawężanie go jedynie do egzystencji ziemskiej i problemów, które są z nią związane, powoduje powolny zanik tożsamości chrześcijańskiej. Stąd też dialog ekumeniczny w obszarze egzystencji powinien uwzględniać również doktrynę, nie w znaczeniu doktrynerstwa, ale jako źródło, które określa chrześcijańską tożsamość, weryfikuje teraźniejszość i przypomina o życiu wiecznym. W praktyce chodzi więc o to, aby ten, kto prowadzi dialog, wiedział kim jest i co jest istotą jego powołania. Tylko wówczas dialog ekumeniczny będzie autentyczny.
Papież senior Benedykt XVI w opublikowanych niedawno „Ostatnich rozmowach” mówi, że każdy „kto zna rzeczywistość, ten nie oczekuje, że dojdzie do zjednoczenia Kościołów w faktycznym znaczeniu tego słowa”. Jaki cel stawia sobie dzisiaj ekumenia?
– Cel jest od dawna ten sam: jedność w Chrystusie, a nie w takim czy innym Kościele. Trzeba się więc zgodzić z opinią Benedykta XVI, że nie nastąpi nigdy zespolenie wszystkich chrześcijan w jednym z aktualnie istniejących Kościołów. Jedną z ważnych misji dialogu ekumenicznego jest odkrycie na nowo, że pomimo istniejącej różnorodności, chrześcijanie tworzą intymną jedność w Chrystusie. Bóg, ponieważ jest źródłem wszelkiego bogactwa, akceptuje naszą różnorodność dopóty, dopóki się jej nie zwalcza, dopóki chrześcijanie wzajemnie się nie potępiają, ale pokazują, jak piękny jest Bóg w swojej różnorodności.
Rzeczywiście w bardzo wielu przypadkach widać tę wspominaną przez ojca dobrą różnorodność otwartą na dialog. Jednak we współczesnym dialogu ekumenicznym mamy również przykłady różnorodności, która się zwalcza. Tak można określić relację Kościołów prawosławnego i greckokatolickiego. Z czego bierze się trwały upór do dystansowania się wobec siebie tych dwóch wspólnot?
– Na temat trudności w relacjach prawosławnych i grekokatolików historia mówi bardzo wiele. Dotyczą one zarówno okresu tworzenia się Kościoła greckokatolickiego, jak i czasów późniejszych, w tym również najnowszych. Duży wpływ na te relacje ma fakt, że obie wspólnoty wyznaniowe zamieszkują te same obszary geograficzne i odwołują się do tej samej tradycji historycznej, duchowej, teologicznej, liturgicznej czy nawet architektonicznej. Trzeba mieć nadzieję, że Kościół greckokatolicki i Kościół prawosławny znajdą odpowiednie sposoby współżycia. Interwencja z zewnątrz, na przykład ze strony Kościoła łacińskiego, byłaby odbierana jako fałszywie mądrościowa, albo jako wtrącanie się w sprawy, które są jemu obce.
A jednak Kościół katolicki zabrał głos w sprawie. W deklaracji hawańskiej podpisanej w lutym przez papieża Franciszka i patriarchę moskiewskiego Cyryla podjęta została kwestia grekokatolików. Sam zwierzchnik Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego Światosław Szewczuk mówi, że wielu wiernych odebrało ten dokument jako zdradę przez Watykan. Czy rzeczywiście należy mówić tutaj o zdradzie?
– Nie odebrałem w ten sposób tej Deklaracji. Myślę, że jej treść należy odczytywać w kontekście tego, co dokonało się po niej, co powiedział i zrobił Papież po jej ogłoszeniu. Otóż zaapelował on do świata o solidarność z Ukrainą, zarządził zebranie środków finansowych na pomoc tym, którzy cierpią, stracili swój dobytek, doznali różnorakiej krzywdy. Znacząca była także wizyta na Ukrainie kard. Parolina, sekretarza stanu itd. Te wydarzenia pokazują, że nie doszło do zdrady.
Jakie znaczenie, zdaniem Ojca, ma sam podpisany w Hawanie dokument?
– Dla mnie nie miał on większego znaczenia. Była to Deklaracja dwóch kościelnych zwierzchników, którzy pragnęli uwrażliwić wiernych swoich Kościołów na ważne i trudne zarazem sytuacje, obecne w świecie, jak również w obydwu Kościołach. Sądzę, że chodziło im w pierwszym rzędzie o zwrócenie uwagi na to wszystko, co wymaga zmiany, co zaciemnia ducha Ewangelii i osłabia głos Kościołów we współczesnym świecie. Zarówno papież Franciszek jak i patriarcha Cyryl wzywali więc do nawrócenia, pojednania, pokoju i miłości. Podpisana na salonach lotniska w Hawanie Deklaracja daje świadectwo o zbliżonej wrażliwości duchowej Papieża i Patriarchy, że ich pragnieniem jest uczynić świat bardziej chrześcijańskim, czyli opartym bardziej na wartościach, jakie płyną z Ewangelii.
W niedzielę rozpoczyna się w Asyżu kolejne międzynarodowe i międzyreligijne spotkanie. To od 30 lat okazja do tego, by wspólnym głosem modlić się i apelować o pokój na świecie. Czy nie jest tak, że co roku modlimy się o pokój, a problemy na świecie ciągle są te same?
– Na początku warto przypomnieć, że istotą tego spotkania nie jest wspólna modlitwa. Wspólne jest tylko miejsce spotkania, ale nie modlitwa. W istocie każdy z przedstawicieli religii modli się indywidualnie. Kolejny przedstawiciel zaczyna się modlić, kiedy jego poprzednik zakończył. Tak było podczas pierwszego spotkania i sądzę, że tak będzie również i tym razem.
Owszem, mimo modlitwy problemy w świecie są te same. Ale nierzadko też pytam samego siebie czy problemy, konflikty, z jakimi spotykamy się w świecie, nie byłyby jeszcze większe, gdyby tej modlitwy nie było? Nie wiemy! Pewni jesteśmy, że żadna modlitwa nie jest daremna, żadna nie jest bezużyteczna. Bóg nie pozwala, aby uległo zmarnowaniu cokolwiek, co płynie ze szczerego serca i ma szlachetne intencje. Modlitwa jest więc zawsze bardzo wartościowa, a Bogu zostawiamy resztę. Modlitwa zawsze przynosi owoce. Możemy ich nie widzieć, ale one są.
Dlatego wierzę mocno, że spotkanie w Asyżu poruszy serca wielu osób, podziała mobilizująco na pozostałych członków wspólnot, zachęci ich do starań na rzecz pokoju, obrony godności człowieka, harmonijnego rozwoju. Spotkanie w Asyżu chce pokazać, że religie, mimo różnych doświadczeń z przeszłości, mogą i chcą nadal działać na rzecz pokoju i współpracy między ludźmi, że Najwyższy daje im potrzebną do tego moc.
Co to spotkanie może zmienić w obecnej trudnej sytuacji politycznej, ekonomicznej czy społecznej na świecie. Jak może wpłynąć na akty terroryzmu, które dokonywane są i w Europie, i na Bliskim Wschodzie, i w Afryce?
– Przedstawiciele różnych religii, którzy będą w Asyżu, nie mają pod sobą arsenałów broni czy finansów, aby realnie wpływać na zmianę sytuacji w świecie. To nie są prezydenci państw ani szefowie rządów. Ich apel posiada charakter stricte duchowy, odwołuje się do sumień polityków, ekonomistów, dyplomatów, wojskowych. Kierują oni wezwanie do wszystkich ludzi dobrej woli, prosząc o opamiętanie, zawrócenie ze złej drogi i wstąpienie na drogę pokoju. I chociaż po ludzku świadomi są wielkości problemów współczesnego świata, tym niemniej ufają głęboko w Bożą pomoc. Wierzą, że z Jego błogosławieństwem ludzkość się opamięta i wróci na drogę miłości i zgody.
Rozmawiał Michał Plewka
—
O. prof. Zdzisław Kijas OFMConv, ur. w 1960 roku, jest wykładowcą na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie. Pracuje w Kongregacji do spraw Kanonizacyjnych. Prowadził wykłady z eklezjologii na Papieskim Uniwersytecie św. Antoniego w Rzymie, z ekumenizmu na Papieskim Wydziale Teologicznym św. Bonawentury w Rzymie i w Instytucie Teologicznym w Petersburgu oraz z filozofii rosyjskiej na Wydziale Literatury Uniwersytetu Ca’ Foscari w Wenecji. Jest współautorem wydanej w 2016 roku „Encyklopedii ekumenizmu w Polsce (1964-2014)”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.