Kościół powinien być bliski ludziom
03 czerwca 2014 | 09:09 | pb / am Ⓒ Ⓟ
Polska ma bogate dziedzictwo wiary i życia chrześcijańskiego, które w wielu innych częściach Europy zaginęło, choć także i tutaj docierają powiewy sekularyzacji i dechrystianizacji, zatracenia pewnych wartości – powiedział w rozmowie z KAI sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej kard. Pietro Parolin.
Wskazał, że zadaniem w Kościoła w Polsce, jego biskupów, duchowieństwa i świeckich jest zachowanie, docenienie i umocnienie tego dziedzictwa. W wywiadzie hierarcha mówi także o przekładaniu na język dyplomacji „rewolucji czułości”, zapoczątkowanej przez papieża Franciszka, o reformie Kurii Rzymskiej i o solidarności w rozwiązywaniu wielkich problemów ludzkości. Podkreśla, że „dyplomacja z samej swej natury jest misyjna”, polega bowiem na „wychodzeniu na spotkanie osób i dąży do nawiązania z nimi dialogu”. Przekonuje, że ta misyjność powinna cechować się tym, co papież nazywa „bliskością”, Kościół powinien być bowiem „bliski ludziom”.
KAI: Zadaniem, jakie Ojciec Święty powierzył Księdzu Kardynałowi, jest przełożenie na język dyplomacji i działalności Kościoła jego apelu o budowanie kultury spotkania i nawoływanie do „rewolucji czułości”…
– Nie jest to łatwe zadanie. Ale mogę powiedzieć, że osobiście odczuwam pełną zgodność z tym ukierunkowaniem, jakie papież Franciszek nadał Kościołowi i oczywiście jako sekretarz stanu, a więc pierwszy współpracownik Ojca Świętego, muszę się starać, by przełożyć tę papieską linię zarówno na płaszczyznę Kościoła powszechnego, jak i Kurii Rzymskiej. Ale odnajduję się w tym stylu doskonale.
KAI: Jak ten styl można przełożyć na działania dyplomacji watykańskiej?
– Nie jest to takie proste. Ojciec Święty w adhortacji apostolskiej „Evangelii gaudium” wyraźnie wskazał, że potrzebna jest reforma struktur Kościoła, „by stały się one wszystkie bardziej misyjne” (EG 27). Uważam, że dyplomacja z samej swej natury jest misyjna, choć we właściwym jej stylu, bo polega na wychodzeniu na spotkanie osób i dąży do nawiązania z nimi dialogu.
Sądzę, że ta misyjność powinna cechować się tym, co papież nazywa „bliskością”. Kościół powinien być bowiem bliski ludziom. Tak więc ten środek, który możemy nazwać „czułością” jest bardzo skuteczny, bo ludzie zawsze odpowiadają temu, kto stara się być blisko nich, zrozumieć ich i przyjąć, uczestniczyć w wydarzeniach ich życia, a więc być naprawdę bratem lub siostrą. Jest to zatem misyjność w bliskości.
Usiłujemy wyrazić to także w dyplomacji papieskiej, chociaż oczywiście chodzi tu dużo bardziej o pewien styl każdego z tych, którzy w niej pracują, a więc nuncjuszy, sekretarzy nuncjatur itd., niż o jakieś sprecyzowane struktury. Może trzeba będzie pomyśleć także i o tym, ale jak na razie jest to bardziej kwestia ducha, w którym powinno się pracować.
KAI: Spotykamy się w Polsce w 25. rocznicę wznowienia stosunków dyplomatycznych między Polską i Stolicą Apostolską. Jak można przełożyć na język dyplomacji i życia Kościoła słowo „solidarność”, ściśle powiązane z najnowszymi dziejami Polski i nowo odzyskaną wolnością?
– Sądzę, że linia wytyczana przez program solidarności ma dla papieża, mówiącego o „kulturze spotkania”, znaczenie fundamentalne. Chodzi nie tylko o zbliżenie się do ludzi, ale również o wejście w ich świat, próbę zrozumienia go. Chodzi też o wzięcie na siebie wielkich dramatów współczesnego świata. Ojciec Święty pojmuje solidarność także jako zwrócenie uwagi na świat ludzi ubogich. To właśnie oznacza „solidarność”: wziąć sobie do serca sytuację ludzi najsłabszych w społeczeństwie.
Uważam, że dyplomacja ma pod tym względem wielkie możliwości. Widzieliśmy, że w minionych latach dyplomacja przeszła od obrony interesów poszczególnych państw, co było jej tradycyjnym zadaniem, do podejmowania wspólnych problemów ludzkości. Na przykład mówimy dziś bardzo wiele o ochronie środowiska naturalnego człowieka, zmianach klimatycznych itp. Solidarność polega na tym, aby odwołując się do narzędzi dyplomatycznych podjąć i rozwiązywać także te wielkie problemy ludzkości, kwestie ubóstwa, rozbrojenia, pokoju itd. Sądzę, że dzisiejsza dyplomacja jest polem, na którym można bardzo dobrze stosować tę koncepcję solidarności, zarówno w wymiarze horyzontalnym – w odniesieniu do ludzi i narodów potrzebujących pomocy, jak i w wymiarze wertykalnym – w odniesieniu do przyszłych pokoleń.
KAI: Bez wątpienia temu lepszemu działaniu Kościoła na różnych płaszczyznach służyć ma podjęta przez papieża Franciszka reforma Kurii Rzymskiej. Eminencja uczestniczy w pracach Rady Kardynałów, która pomaga mu w rządzeniu Kościołem. Jak Ojciec Święty pragnie zmienić Kurię jako narzędzie zarządzania Kościołem, w jakim kierunku te zmiany będą zmierzać?
– Kwestia reformy Kurii Rzymskiej jest bardzo delikatna, ponieważ chodzi o operację na żywym organizmie, dlatego trzeba być szczególnie uważnym. Myślę, że chodzi przede wszystkim o to, by Kuria była sprawnym narzędziem, a więc o usprawnienie jej na tyle, na ile to tylko możliwe. Musi to być narzędzie skoordynowane, musi być wspólna wola i wspólne działanie, służące papieżowi, a także Kościołom lokalnym. Ojciec Święty przypomina o tym bardzo zdecydowanie: Kuria powinna służyć także biskupom i konferencjom episkopatów, mając na względzie właśnie tę wspomnianą misyjną otwartość Kościoła.
Pierwszym rezultatem reformy jest już reorganizacja watykańskich finansów i utworzenie Sekretariatu ds. Gospodarczych. Zrodziło się to z niezadowolenia, które przejawiało się już podczas kongregacji kardynałów przed ubiegłorocznym konklawe, z powodu tego wszystkiego, co się wydarzyło [w dziedzinie finansów – KAI] i co stworzyło bardzo ciężką atmosferę w Kościele. Nie brałem udziału w tych posiedzeniach, ale sądzę, że jednym z tematów tam dyskutowanych przez kardynałów była kwestia zreformowania Kurii, wniesienia do niej nowego ducha oraz nadania transparencji wszystkim jej instytucjom. Następnie odpowiednie decyzje wydał papież. Obecnie dyskutowane są kwestie związane z działaniem kongregacji, papieskich rad oraz innych urzędów Kurii Rzymskiej.
Zauważyłem, że opinia publiczna jest nieco zaskoczona, bo wydawało się, że reformę uda się przeprowadzić w kilka miesięcy. Pojawiają się pytania: dlaczego trwa to tak długo, kto stawia opór? Sądzę, że zasadniczo wszyscy zgadzają się, że reforma Kurii jest potrzebna. Chciałbym raz jeszcze podkreślić, że jest to operacja dość złożona. Trzeba przypomnieć, że prace przygotowawcze do konstytucji „Pastor bonus” z 1988 roku – która wprowadziła ostatnią wielką reformę Kurii – trwały pięć lat. Nie dziwmy się więc, że obecnie trzeba trochę więcej czasu, niż sądzono wcześniej. Uważam, że papież chce iść dalej we wskazanym kierunku.
KAI: A jaka będzie rola Sekretariatu Stanu w przyszłości? Mówiono o odrębnym urzędzie „moderatora Kurii”…
– Tak, nadal mówi się o moderatorze Kurii, chociaż może więcej na ten temat mówiono początkowo. Nie sądzę, aby już podjęto konkretną decyzję w tej sprawie. Osobiście dostrzegam tu pewne trudności, gdyż rolę moderatora pełni Sekretariat Stanu. Trzeba pamiętać, że Kuria Rzymska znacznie różni się od kurii diecezjalnych i nie można automatycznie stosować do niej kategorii właściwych kuriom diecezjalnym. Konstytucja „Pastor bonus” stanowi, że Sekretariat Stanu powinien być centrum koordynacyjnym całej Kurii. Czy teraz zadanie to powinien przejąć moderator Kurii? Nie umiem powiedzieć. Niewątpliwie konieczna jest instytucja, czy postać koordynująca działalność Kurii.
KAI: Dyskusje dotyczyły także kwestii czy Sekretariat Stanu nie powinien być raczej sekretariatem papieża…
– Odnoszę wrażenie, że w tym przypadku chodzi jednak bardziej o kwestie nazewnictwa, choć może także o bardziej duszpasterski wymiar jego pracy. Sekretariat Stanu wydaje się być instytucją znacznie bardziej polityczną. Tym niemniej jest to nazwa tradycyjna, która weszła już do języka i do ludzkiej świadomości. Osobiście nie miałbym nic przeciw temu, by Sekretariat Stanu nazywał się Sekretariatem Papieskim. Ważna jest natomiast rola, jaką zachowuje Sekretariat Stanu. Jest to zawsze rola pierwszego współpracownika papieża. Tak więc Sekretariat Stanu faktycznie jest sekretariatem papieża, pomagając Ojcu Świętemu w codziennym zarządzaniu Kościołem powszechnym.
KAI: Za pontyfikatu św. Jana Pawła II Kościół w Polsce był bardzo ważny dla Stolicy Apostolskiej. A jak jest po jego śmierci?
– Jest on nadal ważny. Podczas obecnej wizyty widzę, że Polska ma bogate dziedzictwo wiary i życia chrześcijańskiego, które w wielu innych częściach Europy zaginęło, choć także i tutaj docierają powiewy sekularyzacji i dechrystianizacji, zatracenia pewnych wartości. Jednakże wydaje mi się, że proces ten przebiega znacznie wolniej niż w innych krajach. Tak więc Kościół w Polsce stanowi wielkie bogactwo dla Kościoła powszechnego. Pragnę podkreślić, że Kościół w Polsce jest ważną częścią Kościoła na kontynencie europejskim. Zadaniem Kościoła w Polsce, jego biskupów, duchowieństwa i świeckich jest zachowanie, docenienie i umocnienie tego dziedzictwa.
KAI: Co Ksiądz Kardynał chciałby powiedzieć dziennikarzom polskim?
– Niech będą uczciwi! Niech poszukują prawdy, niech starają się, aby inni ją poznali, wiedząc, że mają w swych rękach niezwykłą władzę, którą można wykorzystać dla dobra lub dla zła. Niech Bóg im wszystkim pomoże, zarówno wierzącym jak i niewierzącym, w wypełnianiu swego zawodu jako służby osobom i społeczeństwu.
Rozmawiali: Paweł Bieliński i o. Stanisław Tasiemski OP
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.