Strategia Kościoła powszechnego wobec pedofilii
27 września 2013 | 13:05 | Paweł Bieliński / pm Ⓒ Ⓟ
Kościół powszechny ma wypracowane od kilkunastu lat normy postępowania wobec duchownych, którzy dopuścili się przestępstwa pedofilii. Na bieżąco czuwa nad tym Kongregacja Nauki Wiary. Pod wpływem tych działań skala zjawiska zdecydowanie spada.
Trzy tygodnie po swoim wyborze, 5 kwietnia 2013 r. papież Franciszek polecił, aby Kongregacja Nauki Wiary zdecydowanie działała w przypadkach nadużyć seksualnych popełnianych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich. Postanowił, że Kongregacja ma kontynuować linię obraną przez Benedykta XVI, obejmującą: ochronę dzieci i młodzieży, pomoc dla osób, które w przeszłości były ofiarami nadużyć seksualnych, prowadzenie postępowań karnych wobec winnych oraz zaangażowanie konferencji episkopatów w sformułowanie i aktualizację wytycznych niezbędnych w tej dziedzinie, tak ważnej dla świadectwa i wiarygodności Kościoła.
Ze szczególnym natężeniem przypadki pedofilii wśród osób duchownych wystąpiły w Stanach Zjednoczonych. Tam też najwcześniej, bo już w latach 80. wychodziły one na jaw. Zarówno konkretnym kapłanom, jak i ich przełożonym wytaczano procesy, w których zasądzano na rzecz ofiar ogromne odszkodowania, przekraczające dziś już 2,2 mld dolarów. Konieczność wypłaty tak wysokich rekompensat doprowadziła do ogłoszenia bankructwa przez kilka diecezji. Okazało się, że w latach 1950-2002, 4392 ze 110 tys. żyjących w tym czasie w USA kapłanów miało kontakty seksualne z ponad 10 tys. osób niepełnoletnich. Jednak mniej niż 5 proc. zarzutów dotyczyło ściśle pedofilii, czyli dzieci przed okresem dojrzewania. Kardynał Bernard Law, któremu zarzucono tuszowanie sprawy, został odwołany z funkcji arcybiskupa Bostonu, podobnie jak kilku ordynariuszy innych diecezji.
W Europie największy problem z pedofilią wśród duchowieństwa odnotowano w Irlandii, gdzie w wyjaśnianie tych kwestii włączyły się władze tego kraju, przygotowując niezależne od Kościoła raporty. W mniejszym stopniu, choć równie dotkliwie, pedofilię odnotowano w Niemczech i Austrii, a ostatnio w Holandii i Belgii (dymisja biskupa, który molestował swego siostrzeńca), gdzie również powstała komisja parlamentarna badająca przypadki pedofilii. Znacznie mniej liczne przypadki zanotowano w takich krajach, jak Francja, Kanada (dymisja biskupa oglądającego pornografię dziecięcą) i Australia, a wręcz pojedyncze np. w Polsce (na ponad 8 tys. przypadków w ogóle w 2011 r.) czy Meksyku.
Z doniesień mediów można by wnioskować, że pedofilia jest zjawiskiem niemal powszechnym wśród duchowieństwa, zaś „każdy kapłan jest winny tego, co mu się zarzuca, bez względu na to, czy zostało mu to udowodnione w sądzie”. Jakie są fakty?
Siedmiu na 10 tysięcy
Od 2001 r. watykańska Kongregacja Nauki Wiary pełni rolę trybunału, zajmującego się przestępstwami seksualnymi duchownych wobec osób poniżej 18. roku życia. W lutym 2011 r.. jej prefekt, kard. William Levada, ujawnił, że dotychczas wpłynęło do niej ponad 4000 oskarżeń. Ówczesny promotor sprawiedliwości (prokurator) w Kongregacji, prałat Charles Scicluna precyzował jednak, że nie wszystkie one dotyczą pedofilii. Na około 3000 oskarżeń, jakie zgłoszono Kongregacji w latach 2001-2010 „w 60 proc. przypadków chodzi najczęściej o akty efebofilii, czyli związane z pociągiem seksualnym do dorastających tej samej płci, kolejne 30 proc. dotyczy stosunków heteroseksualnych, a 10 proc. aktów prawdziwej pedofilii, to jest spowodowanych pociągiem płciowym do niedojrzałych dzieci”. Przypadków księży oskarżonych o pedofilię było zatem około 300 w ciągu dziewięciu lat.
Jak mają się te dane do ogólnej liczby księży na całym świecie? W 2009 r. było ich 410 tys. Wynikałoby z tego, że pedofilii dopuszcza się 0,07 proc. katolickich duchownych (czyli siedmiu na 10 tys. kapłanów). Faktycznie jednak trzeba ten ułamek procenta jeszcze zmniejszyć, biorąc pod uwagę, że przypadki rozpatrywane w Kongregacji dotyczyły – jak informował ks. Scicluna – „przestępstw popełnionych w ciągu 50 minionych lat”. Należy go więc wyliczać od ogólnej liczby wszystkich duchownych katolickich żyjących w ostatnim półwieczu, których przecież było znacznie więcej niż wspomniane 410 tys. – wielu z nich już nie żyje i nie obejmują ich dzisiejsze statystyki.
Ponadto w ostatnich latach zjawisko pedofilii wśród duchowieństwa „uległo wyraźnej redukcji”. W latach 2007-2009 średnia oskarżeń zgłaszanych rocznie do Kongregacji wynosiła około 250, z czego aż 223 (w 2009 r.) z samych Stanów Zjednoczonych. Wiele krajów zgłasza jeden lub dwa przypadki – mówił ks. Scicluna, który dziś jest biskupem na Malcie.
Zamiatanie pod dywan?
Kolejnym zarzutem podnoszonym w kwestii pedofilii jest przysłowiowe zamiatanie tych spraw pod dywan, aby nie brudzić wizerunku Kościoła. Prawdą jest, że w wielu diecezjach, szczególnie w USA i Irlandii, tak postępowano w przeszłości. Po kilku biskupów ordynariuszy w obu tych krajach zostało zdymisjonowanych przez papieża, gdy takie praktyki wyszły na jaw. We Francji jeden z biskupów stanął w 2001 r. przed sądem za to, że wiedząc o przestępstwach podległego mu duchownego, nie poinformował o tym wymiaru sprawiedliwości. Został uznany za winnego i skazany na trzy miesiące więzienia w zawieszeniu.
W wielu bowiem krajach, zwłaszcza anglosaskich, prawo państwowe zobowiązuje każdego do zgłoszenia wymiarowi sprawiedliwości znanego mu przypadku pedofilii. „Naszym wskazaniem jest respektowanie prawa” – podkreślał ks. Scicluna. Problem pojawia się wówczas, gdy kościelny przełożony dowiaduje się o seksualnym przestępstwie swojego podwładnego podczas spowiedzi. W świetle prawa kanonicznego zobowiązany jest wtedy do milczenia. Może jednak skłonić sprawcę do dobrowolnego oddania się w ręce wymiaru sprawiedliwości. Taką procedurę przyjęli biskupi francuscy: zdarzało się, że sam ordynariusz towarzyszył kapłanowi oskarżonemu o pedofilię podczas wizyty w prokuraturze. Oprócz kilkuzdaniowej notatki odnotowującej ten fakt, zazwyczaj media więcej się takim przypadkiem nie zajmowały i nie wywoływało to sensacji. Gdy jednak prawo nie nakazuje kościelnemu przełożonemu złożenia doniesienia na kapłana, Kongregacja zachęca ofiary, by same złożyły doniesienie o popełnieniu przestępstwa przez molestującego je duchownego.
Nie można też zapomnieć, że same oskarżenia nie przesądzają jeszcze o winie. W prawie obowiązuje domniemanie niewinności, dopóki sąd nie ogłosi wyroku skazującego. Dlatego biskupi i przełożeni zakonni nigdy nie spieszyli się z decyzjami dyscyplinarnymi w stosunku do swoich oskarżonych podwładnych, dopóki nie zapadły prawomocne wyroki.
Zazwyczaj najpierw ordynariusz oskarżonego kapłana zbiera fakty i bada wiarygodność doniesienia o przestępstwie, po czym obowiązkowo powiadamia o tym Kongregację Nauki Wiary, przekazując jej akta tego dochodzenia wstępnego wraz ze swoją opinią. Najcięższe przestępstwa są rozpatrywane w sądowym procesie karnym. Gdy jednak Kongregacja uzna, że sprawa nie wymaga już dalszego postępowania, może wydać decyzję administracyjną dotyczącą oskarżonego. Z kolei w sytuacji, kiedy ordynariusz proponuje wydalenie sprawcy ze stanu duchownego (ale bez zwolnienia z celibatu), Kongregacja może po zbadaniu sprawy wymierzyć tę karę dekretem pozasądowym. W szczególnie ciężkich przypadkach, „gdy wina oskarżonego jest poza wszelką wątpliwością”, Kongregacja kieruje prośbę o wydalenie go ze stanu duchownego (tym razem wraz z dyspensą od celibatu) bezpośrednio do papieża. O ile w przypadku wyroku sądu lub decyzji Kongregacji istnieje możliwość odwołania, o tyle postanowienie Ojca Świętego jest niepodważalne. Kongregacja może też upoważnić ordynariusza do wszczęcia sądowego procesu karnego w diecezji (z zachowaniem prawa odwołania się od wyroku do Najwyższego Trybunału Kongregacji).
Nieco inaczej wygląda ta procedura w przypadku zakonnika, gdyż najpierw sprawę bada jego przełożony, po czym przekazuje akta wstępnego dochodzenia najwyższemu przełożonemu zgromadzenia, a ten dopiero – wraz ze swoją opinią (a w przypadku instytutów życia konsekrowanego istniejących na prawie diecezjalnym, także potwierdzeniem biskupa miejsca zamieszkania oskarżonego) – przedkłada je Kongregacji. Jeśli uzna ona, że konieczny jest proces sądowy, wówczas wskazuje trybunał kompetentny dla rozpatrzenia sprawy. Gdy zaś Kongregacja zdecyduje, że wystarczy rozstrzygnięcie na drodze administracyjnej, wówczas sprawa wraca do najwyższego przełożonego, który wraz ze swą radą może wydać rozporządzenie dyscyplinarne lub wydalić winnego ze zgromadzenia. Musi to jednak potwierdzić Kongregacja, która może dodatkowo nałożyć na zakonnika karę wydalenia ze stanu duchownego (jeśli był on także kapłanem).
Ksiądz Scicluna informował, że 20 proc. oskarżonych, których sprawy trafiły do Kongregacji Nauki Wiary, zostało już wcześniej osądzonych na szczeblu diecezjalnym. W stosunku do kolejnych 60 proc. nie przeprowadzono procesu ze względu na zaawansowany wiek, jednak wydano wobec nich decyzje dyscyplinarne, takie jak zakaz publicznego odprawiania Mszy św. i spowiadania oraz „nakaz życia w odosobnieniu i na modlitwie”. Wprawdzie nie zapadł tu wyrok ani też nie doszło do uniewinnienia, „ale jeśli jest się zobowiązanym do milczenia i modlitwy, jest jakiś powód ku temu” – tłumaczył maltański duchowny. W 10 proc. przypadków, „wyjątkowo poważnych i przy miażdżących dowodach”, papież podjął decyzję o wykluczeniu winnych ze stanu duchownego. Ostatnie 10 proc. dotyczyło duchownych, którzy sami poprosili „o zwolnienie z obowiązków wynikających z kapłaństwa”. Prośby te zostały szybko przyjęte. W te ostatnie przypadki byli zamieszani kapłani, u których znaleziono materiały pedopornograficzne i którzy zostali za to skazani przez władze cywilne – wyjaśniał „prokurator” Kongregacji. We wszystkich przypadkach „nie tylko analizuje się winę lub niewinność oskarżonego duchownego, ale również dokonuje rozeznania jego zdolności do publicznej posługi”.
Proces wynikający z norm prawa kanonicznego przebiega niezależnie i nie zastępuje oczywiście śledztwa i procesu prowadzonego przez państwowy wymiar sprawiedliwości.
Watykan każe milczeć?
Przed dwoma laty rząd Irlandii zarzucił Stolicy Apostolskiej, że zachęcała tamtejszych biskupów do nieujawniania faktów pedofilii duchownych. Zarzut ten wpisał się w pojawiające się stale oskarżenia, że Watykan nakazywał milczenie o pedofilii duchownych, w dodatku pod groźbą ekskomuniki.
Ksiądz Scicluna przyznaje, że w przeszłości „na skutek opacznego rozumienia dobrego imienia instytucji [Kościoła], niektórzy biskupi w praktyce byli zbyt pobłażliwi wobec tych niezwykle ponurych zjawisk”. Jednak „na płaszczyźnie zasad potępienie tego rodzaju przestępstw było zawsze zdecydowane i jednoznaczne”, czego dowodem jest pierwsza instrukcja Świętego Oficjum (przekształconego z czasem w Kongregację Nauki Wiary) z 1922 r., uzupełniona 40 lat później i wydana z klauzulą poufności pod nazwą „Crimen sollicitationis”. Zobowiązywała ona osoby zaangażowane w proces do zachowania go w tajemnicy, której naruszenie pociągało za sobą automatyczne zaciągnięcie ekskomuniki (nie spadała ona jednak na ofiarę ani na zeznających świadków).
Błędne tłumaczenie na angielski tego łacińskiego tekstu nasunęło myśl, że Stolica Apostolska narzuca tajemnicę, by zatuszować fakty. Tak jednak nie było – zapewnia ks. Scicluna i tłumaczy, że chciano w ten sposób chronić dobre imię zarówno samych ofiar, jak i oskarżonych, którzy nie zawsze okazywali się winnymi zarzucanych im czynów. Chodziło o to, by strony i świadkowie mogli składać swoje zeznania bez obaw, że szczegóły delikatnej natury wyciekną na zewnątrz – wyjaśnia zajmujący się tą problematyką od lat 80. dominikanin o. Thomas Doyle. Wbrew rozpowszechnionemu przekonaniu instrukcja nie zawierała zakazu donoszenia o przestępstwie władzom cywilnym. W praktyce jednak powoływano się na nią, aby tego nie czynić.
Obowiązywała ona do 2001 r., gdy zastąpił ją list apostolski bł. Jana Pawła II „Sacramentorum sanctitatis tutela”, potwierdzający, że pedofilia należy do katalogu najcięższych przestępstw znanych prawu kościelnemu, których rozpatrywanie, łącznie z nakładaniem sankcji, leży w wyłącznej gestii Kongregacji Nauki Wiary. Kierował nią wówczas kard. Joseph Ratzinger, obecny papież Benedykt XVI, który w obliczu coraz liczniej pojawiających się na przełomie 2001/2002 r. oskarżeń pod adresem duchownych intensywnie zabrał się do rozwiązywania nabrzmiewającego problemu.
Papież na ławie oskarżonych
Jeszcze w 2001 r. Kongregacja wydała normy wykonawcze („De delictis gravioribus”) do listu Jana Pawła II. Rok później Stolica Apostolska zatwierdziła wypracowane przez biskupów USA „Konieczne normy postępowania diecezji bądź eparchii w sprawie zarzutów seksualnego wykorzystywania nieletnich przez księży i diakonów”. Stanowiły, że „po otrzymaniu informacji o zarzutach wobec księdza lub diakona przeprowadzone zostanie wstępne dochodzenie”, a gdy „zostaną zgromadzone wystarczające dowody, poinformowana zostanie o tym Kongregacja Nauki Wiary”. Biskup „zwolni oskarżonego z posługi lub też z urzędu kościelnego czy też sprawowanej funkcji, wprowadzi zakaz mieszkania w danym miejscu i publicznego udziału w sprawowaniu Eucharystii, aż do czasu ogłoszenia wyniku procesu”. A jeśli potwierdzi się choćby „pojedynczy akt seksualnego wykorzystania przez księdza lub diakona”, osoba ta „zostanie na stałe zwolniona z posługi kościelnej, nie wyłączając wykluczenia ze stanu duchownego”. Jeśli natomiast „kara wykluczenia ze stanu duchownego nie zostanie zastosowana, np. z powodu podeszłego wieku lub choroby, sprawca czynu powinien żyć w modlitwie i pokucie. Nie będzie mógł odprawiać publicznie Mszy św. i udzielać sakramentów. Otrzyma polecenie, by nie nosić stroju duchownego i nie przedstawiać się jako kapłan”. Diecezje zostały zobowiązane do stosowania się „do wszystkich przepisów prawa cywilnego w sprawie informowania władz cywilnych o zarzutach” i pełnej współpracy z nimi podczas dochodzenia.
Podobne dyrektywy lub normy przyjęły inne konferencje episkopatów: Francji, Niemiec, Szwajcarii, Austrii, Belgii, Irlandii, Wielkiej Brytanii, Kanady, Brazylii, Afryki Południowej, Australii, Nowej Zelandii, Polski itd.
Po wyborze na papieża Benedykt XVI wielokrotnie w ostrych słowach piętnował pedofilię wśród duchownych. Zwracał uwagę, że należy „ustalić prawdę o tym, co się stało, aby podjąć niezbędne kroki w celu zapobieżenia ich powtórzeniu się, (…) a przede wszystkim niesienia pomocy ofiarom”. Zapowiedział wykluczanie pedofilów z szeregów duchowieństwa i wskazał, że „odpowiedzialni za popełnienie tego zła muszą być postawieni przed sądem”. Podkreślał, że „bycie księdzem jest nie do pogodzenia z nadużyciami seksualnymi”. Na zakończenie Roku Kapłańskiego przeprosił za grzechy nadużyć seksualnych ze strony duchowieństwa i zapewnił, że Kościół uczyni wszystko, co w jego mocy, aby tego rodzaju grzechy i błędy nigdy więcej się nie powtórzyły. Nie ograniczał się jednak do słów. Spotykał się też z ofiarami pedofilii podczas swych wizyt w USA, Australii, na Malcie, w Wielkiej Brytanii…
Z kolei Kongregacja Nauki Wiary podejmowała kolejne kroki mające na celu jak najbardziej przejrzyste wyjaśnianie spraw pedofilii i zapobieganie im w przyszłości. W 2010 r. zmodyfikowano normy, zawarte w „Sacramentorum sanctitatis tutela”. Przyspieszono procedury, aby skuteczniej działać w sytuacjach najpilniejszych i najpoważniejszych. Wydłużono okres, po którym sprawy te w postępowaniu kanonicznym ulegają przedawnieniu z 10 do 20 lat od osiągnięcia przez ofiarę 18. roku życia. Wprowadzono także przestępstwo pornografii dziecięcej. Nadal zachowano normę tajności samego postępowania.
W maju 2011 r. Kongregacja opublikowała „Okólnik do Konferencji Episkopatów w sprawie opracowania «Wytycznych», dotyczących sposobów postępowania w przypadku nadużyć seksualnych, popełnionych przez duchownych wobec osób niepełnoletnich”. Nakazała episkopatom całego świata przygotowanie w ciągu roku wytycznych w sprawie nadużyć seksualnych duchowieństwa wobec nieletnich.
Mimo tak stanowczego zajęcia się sprawą pedofilii wśród duchowieństwa za pontyfikatu Benedykta XVI, chciano posadzić papieża na ławie oskarżonych. Ateistyczni fundamentaliści, Richard Dawkins i Christopher Hitchens, zamierzali postawić go przed Międzynarodowym Trybunałem Sprawiedliwości, gdyż ich zdaniem jest on odpowiedzialny za ukrywanie skandali pedofilskich i zobowiązywanie ofiar do milczenia „dla dobra Kościoła”. Tymczasem żaden inny papież w historii nie zrobił więcej dla wyjaśnienia tych przestępstw i ukarania winnych.
Swoje stanowisko w sprawie pedofilii duchownych Benedykt XVI potwierdził, już jako papież senior, w niedawnym liście do włoskiego ateisty Piergiorgio Odifreddiego. „Nigdy nie próbowałem ukryć tych rzeczy. Cierpieniem jest dla nas fakt, że siła zła przenika aż do tego stopnia wewnętrzny świat wiary. Z jednej strony musimy to cierpienie znosić, natomiast z drugiej musimy uczynić wszystko, co możliwe, aby takie przypadki nie miały więcej miejsca. Nie można się też pocieszać, że według badań socjologów odsetek księży winnych takich przestępstw nie jest wyższy od tego, jaki odnotowuje się w innych, porównywalnych kategoriach zawodowych. W każdym razie nie należy przedstawiać ostentacyjnie tej dewiacji, jakby była podłością typową dla katolicyzmu” – napisał Benedykt XVI.
Tylko katolicy?
Czytając medialne doniesienia, można bowiem odnieść wrażenie, że problem pedofilii jest specjalnością katolicką. Tymczasem dotyczy on szerszych rzesz społeczeństwa, np. w 2011 r. pedofilski skandal wstrząsnął społecznością ortodoksyjnych Żydów w Nowym Jorku. Aresztowano 85 osób. W szkołach islamskich w Anglii w 2011 r. odnotowano około 500 przypadków molestowania seksualnego dzieci.
Na łamach miesięcznika „First Things” z 29 marca 2010 r. George Weigel podał, że „w samych tylko Stanach Zjednoczonych mowa jest o około 39 mln ofiar nadużyć seksualnych względem dzieci. Od 40 do 60 proc. z nich dopuszczają się członkowie ich rodzin, łącznie z ojczymami i konkubentami matek tych dzieci. (…) w ostatnich latach było molestowanych 6-10 proc. uczniów szkół publicznych – ok. 290 tys. w latach 1991-2000. (…) 2 proc. sprawców nadużyć seksualnych stanowili księża katoliccy. Jest to zjawisko, które swój szczyt osiągnęło między połową lat 60. a połową lat 80., ale wydaje się, że praktycznie zanikło. W 2009 r. odnotowano zaledwie sześć wiarygodnych przypadków molestowania seksualnego przez duchownych”.
Według raportu Kongresu USA, Kościoła katolickiego dotyczy 0,03 proc. przypadków pedofilii w tym kraju (czyli trzy na 10 tys.). Z kolei w Niemczech na 210 tys. odnotowanych nadużyć wobec małoletnich w latach 1995-2010 z Kościołem miało związek 94 (0,04 proc. – czyli cztery na 10 tys.).
Problem ten wiąże się również z orientacją homoseksualną niektórych sprawców pedofilii. Słowa kard. Tarcisio Bertone z 2010 r. o tym, że „liczni psychologowie i psychiatrzy wykazali, iż nie ma związku między celibatem i pedofilią, a wielu innych wykazało, jak mi ostatnio powiedziano, że istnieje związek między homoseksualizmem i pedofilią” – wywołały burzę. Odbyły się nawet demonstracje środowisk homoseksualnych przeciwko tej wypowiedzi. Faktem jest bowiem, że stosunek pedofilów heteroseksualnych do homoseksualnych wynosi około 11:1, co wykazali w latach 90. Kurt Freund i R.J. Watson. Jednak wypowiedź watykańskiego sekretarza stanu dotyczyła jedynie przypadków pedofilii wśród katolickiego duchowieństwa, wśród których zdecydowanie dominuje molestowanie chłopców.
Pedofilia karana w Watykanie
Nowy papież Franciszek poszedł jeszcze o krok dalej. Jego decyzją 1 września 2013 r. weszły w życie zmiany w watykańskim kodeksie karnym. Były one konieczne, gdyż większość zawartych w nim przepisów opiera się na włoskim kodeksie z 1889 r., przyjętym po podpisaniu w 1929 r. przez Stolicę Apostolską i rząd Włoch Paktów Laterańskich, które powołały do życia Państwo Watykańskie. Ówczesny stan prawny nie przewidywał wielu dzisiejszych przestępstw, w tym związanych z pedofilią.
Dlatego do watykańskiego kodeksu papież wprowadził teraz nowe kategorie przestępstw, m.in. osób niepełnoletnich. Od tej pory w Watykanie karane będą: prostytucja, werbowanie i przemoc seksualna wobec nich, pornografia dziecięca i posiadanie tego typu materiałów oraz akty seksualne z udziałem małoletnich.
Ponadto kompetencje watykańskiego sądownictwa zostały rozciągnięte na instytucje Stolicy Apostolskiej. Oznacza to, że nowym przepisom podlegają nie tylko pracownicy Państwa Watykańskiego, ale także np. personel dyplomatyczny Stolicy Apostolskiej. Obejmują one również pracowników instytucji związanych ze Stolicą Świętą, niezależnie od tego, czy mają one swe siedziby na terenie Watykanu, czy też nie.
Kościół uczy się na błędach
Gdy wspomniany wcześniej francuski biskup został skazany za to, że nie zadenuncjował kapłana, który zgrzeszył pedofilią, ówczesny prefekt Kongregacji ds. Duchowieństwa, kard. Dario Castrillón Hoyos wysłał do hierarchy list, utwierdzający go w przekonaniu, że dobrze zrobił. Kilka lat później dyrektor Biura Prasowego Stolicy Apostolskiej o. Federico Lombardi skomentował, że dzisiaj takie zachowanie biskupa w sprawie pedofilii księży w jego diecezji nie byłoby już możliwe. W dziedzinie walki z pedofilią Kościół potrafi uczyć się na swoich błędach.
Ponadto – zdaniem o. Hansa Zollnera z Papieskiego Uniwersytetu Gregoriańskiego – Kościół katolicki jest „jedyną instytucją”, która stawia czoło pedofilii, będącej „powszechnym problemem we wszystkich środowiskach i instytucjach wychowawczych”. „Na ogół niemal doraźnie go rozwiązują, gdy się pojawi. Ale żadne z nich nie rozliczyło się z tego przestępczego procederu w sposób całościowy i systemowy, jak czynią to obecnie wspólnoty katolickie” – dodaje jezuita.
Paweł Bieliński
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.