Bp Mendyk o pomysłach SLD dot. katechezy w szkołach: to sięganie po straszak religijny
26 maja 2012 | 16:42 | ks.pd/tk/im Ⓒ Ⓟ
Formacja, która nie ma programu pozytywnego dla organizacji życia społecznego, musi sięgać znowu po straszak religijny, odgrzewać niepotrzebne spory – zauważa bp Marek Mendyk w komentarzu udzielonym KAI w związku z projektem nowelizacji ustawy o oświacie autorstwa klubu SLD. W projekcie tym religia lub etyka byłaby pierwszą lub ostatnią lekcją, stopnie umieszczane byłyby na odrębnych świadectwach i niewliczane do średniej ocen, a udział w lekcjach zależałby od samych uczniów.
Publikujemy komentarz bp. Marka Mendyka, przewodniczącego Komisji Wychowania Katolickiego Konferencji Episkopatu Polski:
Propozycje SLD można rozumieć dwojako. Po pierwsze, widoczne jest tu nawiązanie do protagonistów tej formacji, którzy rugowanie religii ze szkół, ateizowanie społeczeństwa, a także prześladowania Kościoła zaczynali od zmieniana warunków odbywania lekcji religii. Tak było w II połowie lat 40-tych, tak było też na przełomie lat 50-tych i 60-tych ubiegłego wieku. To są te same „zagrania”: religia na pierwszej lub ostatniej godzinie, ocena poza świadectwem, stwarzanie iluzorycznej wolności, aby skonfliktować młodzież z rodzicami.
Po drugie, widoczne staje się, że formacja, która nie ma programu pozytywnego dla organizacji życia społecznego, musi sięgać znowu po straszak religijny, odgrzewać niepotrzebne spory. To nic, że to, czym straszono w roku 1990 w związku z powrotem lekcji religii do szkoły, nie sprawdziło się. Trzeba dalej wymyślać tematy zastępcze, zamiast budować program pozytywny, zamiast zapewnić ludziom wierzącym, by ich dzieci były wychowywane w światopoglądzie religijnym w szkole publicznej, zgodnie z życzeniem rodziców.
Jeśli chodzi o same propozycje SLD, to warto zauważyć, że propozycja odbywania zajęć z religii na skrajnych lekcjach doprowadzi do znacznych utrudnień organizacyjnych dla uczniów uczęszczających na te lekcje i ich rodziców. Obecne organizowanie lekcji w ramach zajęć edukacyjnych nie uchyla niczyjego prawa do wyboru.
Z kolei umieszczanie oceny z religii/etyki na świadectwie nie prowadzi do zawężenia pola tolerancji, bowiem nie ujawnia się, na jakie zajęcia uczeń uczęszczał. Zasada ta jest zgodna z ustawą zasadniczą, co potwierdził Trybunał Konstytucyjny. Niezrozumiałe jest, by wstydliwie ukrywać fakt, że lekcje organizowane przez szkołę są oceniane. Podobnie rzecz ma się ze średnią ocen: obecnie owiązuje zasada, że do średniej są wliczane wszystkie oceny z zajęć obowiązkowych i nadobowiązkowych, w tym z religii/etyki, chodzi bowiem o to, by średnia dowartościowała całość pracy ucznia. Niezrozumiałe jest merytorycznie wystąpienie przeciwko tej zasadzie.
Przesunięcie wieku decyzji ucznia o uczęszczaniu bądź nieuczęszczaniu na lekcje religii jest także mało logiczne, bowiem właśnie dopiero w wieku 18 lat uczeń może odbierać swoje dokumenty ze szkoły i decydować o kierunkach swojej edukacji. Wcześniej czynnik rodzicielski jest uwzględniany przez prawo oświatowe. I sensowne jest iż rodzice wyrażają decyzję do czasu uzyskania przez ucznia pełnoletniości.
SLD w swoich propozycjach jak zwykle nie jest za bardzo oryginalny. Od dawna, odkąd nauczanie religii odbywa się w szkole, partie lewicowe usiłują – jeśli nie całkowicie wyeliminować, to już na pewno zmarginalizować naukę religii w szkole.
Łatwo też zauważyć jeszcze inną okoliczność. Ponieważ spada poparcie społeczne dla Ruchu Palikota, nagle ożywia się lewica, przejmując hasła, z którymi nie poradziła sobie partia liberałów.
Szkoda tylko, że po przeszło dwudziestu latach obecności religii w szkole SLD wciąż nie potrafi zrozumieć czym jest i jaką rolę spełnia religia w szkole. To przede wszystkim przedmiot, podczas którego uczymy człowieczeństwa. Jak być człowiekiem, jak otwierać się na ludzi – także niewierzących, także inaczej myślących. To na religii uczymy jak motywować młodych ludzi do postawy służby, ofiarności, odpowiedzialności za drugiego człowieka, za Ojczyznę, za Kościół. Religia spełnia tu rolę wprost nie do przecenienia.
Niech "poświęcą się" lewicowi reformatorzy i prześledzą życiowe postawy bohaterów narodowych, ludzi, którzy wielkodusznie oddali życie za Ojczyznę. Wielu z nich czynili to z motywów nadprzyrodzonych, ze względu na wiarę w Pana Boga.
Czy to źle, że podejmujemy takie dzieło w szkole, że próbujemy trochę cywilizować środowiska, w których Kościół podejmuje pracę duszpasterską. Tam wszędzie są ludzie ze swoimi problemami. Także młodzi ludzie szukają wsparcia u swoich katechetów. Wielu z nich to niekiedy jedyni autentyczni wychowawcy, świadkowie wiary i życia.
Młodzi potrzebują wsparcia i tego od nas dorosłych oczekują. Nawet nie to, że na etapie dochodzenia do dojrzałości pozwolimy im podejmować ważne życiowe decyzje. Do ważnych samodzielnych decyzji dorasta się długie lata. Sprawy, które dotyczą wiary, moralności, właściwych życiowych wyborów, to są decyzje najwyższej wagi. Dorośli muszą wspierać młodych. W wychowaniu niezwykle ważna jest zasada ograniczonego zaufania. To muszą zrozumieć zarówno "reformatorzy", ale też coraz częściej muszą sobie to uświadamiać rodzice i nauczyciele w szkole.
Niech tzw. lewicowi reformatorzy zobaczą, ile powstało w ostatnich latach w środowisku edukacyjnym Szkolnych Kół Caritas, ile wspaniałych, gotowych do poświęcenia wolontariuszy. Najczęściej osobą, od której pochodziła inicjatywa powstania grupy czy zespołu młodych była pani katechetka, siostra zakonna czy ksiądz.
Czy to źle, że pracujemy w ten sposób dla Ojczyzny? Co jest złego w tym, że chcemy mieć stały dostęp do młodych ludzi, aby kształtować w nich ludzi sumienia? Taką szanse daje nam szkoła. Dziękujemy Panu Bogu za to. Owszem, mamy świadomość, jak wiele jest jeszcze do zrobienia, jak wiele jeszcze przed nami szans.
Często spotykam się z nauczycielami, dyrektorami szkół, którzy z uznaniem patrzą na obecność religii w środowisku szkolnym, na trudną i pełną poświęcenia pracę katechetów w ich szkołach. Ogromnie budujące są ich świadectwa.
Martwi tylko to, że próbuje się tego typu działania ośmieszać, stosuje się różne sztuczki, które pozwalają na manipulowanie sumieniami młodych ludzi. Z całą pewnością, obecność religii w szkole wyraźnie przeszkadza w takich działaniach. Pewnie też dlatego w tej całej reformie systemu edukacyjnego my jako nauczyciele religii wyraźnie nie pasujemy. Ale z tego Kościół nie zrezygnuje, to jest nasza misja.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.