Kto i dlaczego rozpętał wojnę przeciwko Jezusowi, która toczy się od 2000 lat? Skąd bierze się nienawiść w stosunku do chrześcijaństwa, która przenika europejską kulturę od osiemnastego wieku do dziś? Czy cuda, których zakwestionowanie legło u podstaw racjonalistycznego ataku na Ewangelie i Jezusa, są możliwe?
Do prześladowań i rzezi, których ofiarą, za sprawą rozmaitych reżimów i ideologii, padają chrześcijanie, dołączają uprzedzenia oraz wrogość elit Zachodu. Chrześcijanie są dzisiaj najbardziej prześladowaną grupą na ziemi.
Czy jednak są powody ku temu, aby kwestionować ewangeliczne relacje i podstawy wiary w Jezusa z Nazaretu? Czy też najnowsze odkrycia historyczne, archeologiczne, filologiczne i naukowe – najczęściej pomijane milczeniem – przemawiają na korzyść „oskarżonego Jezusa”?
W swej nowej, polemicznej książce Socci demaskuje kłamstwa i bierność, rzuca światło na pobudki, które legły u podstaw antychrześcijaskiej ideologii i udowadnia, że odkrycia archeologiczne i badania historyczne ostatnich dziesięcioleci potwierdzają wiarygodność opisanych w Ewangelii zdarzeń, wszelkie szczegóły ziemskiego życia Jezusa, z cudami i Zmartwychwstaniem włącznie, a także rzetelność świadków.
Wojna przeciwko Jezusowi
Antonio Socci
Format 150 x 230 mm
Oprawa twarda
Stron 460
Cena 39,90 zł
Książkę można kupić na stronie Wydawnictwa »
Fragment książki:
Drugiego marca 2011 roku w Islamabadzie, stolicy Pakistanu, został zamordowany minister (pełniący tę funkcję od trzech lat) ds. mniejszości religijnych, czterdziestotrzyletni Shahbaz Bhatti, katolik (jedyny w całym rządzie). Bhatti walczył o poprawę dramatycznej sytuacji chrześcijan, będących jedną z mniejszości prześladowanych przez dominujących w Pakistanie muzułmanów. Stanął też w obronie Asi Bibi, młodej matki i katoliczki, skazanej na śmierć na mocy okrytego niesławą prawa przeciwko bluźnierstwu, przewidującego karę śmierci dla wszystkich, na których ciąży zarzut obrazy Mahometa. Jedyną winą Asi jest jej wiara chrześcijańska.
Jest rzeczą wiadomą, pisze ojciec Piero Gheddo, że odkąd weszło w życie to prawo, każdy chrześcijanin (czy hinduista), który okaże się niewygodny, może zostać skazany na śmierć. Wystarczy, że dwóch świadków potwierdzi jego mniemaną winę.
Oto dlaczego Bhatti walczył o zniesienie tego prawa (w styczniu tego samego roku został zamordowany również gubernator prowincji Pendżab, Salman Tasser, laicki muzułmanin, który stanął w obronie Asi Bibi. On również był przeciwnikiem wspomnianego prawa).
Siódmego marca roku 2011 watykanista Andrea Tornielli pisał: Papież wspomniał podczas niedzielnej modlitwy Anioł Pański poświęcenie pakistańskiego ministra Shahbaza Bhattiego, zamordowanego w zeszłą środę przez fundamentalistów islamskich. Benedykt XVI, który kilka miesięcy temu przyjął Bhattiego na prywatnej audiencji, wyraził nadzieję, że jego śmierć skłoni do podwojenia wysiłków mających na celu ochronę wolności wyznania [tłum. – A.G.].
Wszystko wskazuje na to, iż Shahbaz zdawał sobie doskonale sprawę, że swoje poczynania przypłaci życiem. Lektura „duchowego testamentu”, jaki po sobie pozostawił, jest wstrząsająca:
Nazywam się Shahbaz Bhatti. Urodziłem się w rodzinie katolickiej. Mój ojciec, emerytowany nauczyciel, i moja matka, gospodyni domowa, wychowali mnie zgodnie z wartościami chrześcijańskimi i nauczaniem zawartym w Biblii, co miało wpływ na moje dzieciństwo. Od dziecka chodziłem do kościoła i znajdowałem wiele inspiracji w nauczaniu, w ofierze i w ukrzyżowaniu Jezusa. To miłość Jezusa poprowadziła mnie do ofiarowania pomocy Kościołowi. Straszne warunki, w jakich znajdowali się chrześcijanie w Pakistanie, wstrząsnęły mną.
Pamiętam Wielki Piątek, gdy miałem zaledwie trzynaście lat: słuchałem kazania o ofierze Jezusa dla naszego odkupienia i zbawienia świata. Postanowiłem odpowiedzieć na tę Jego miłość, ofiarując miłość naszym braciom i siostrom, służąc chrześcijanom, zwłaszcza ubogim, biednym i prześladowanym, którzy mieszkają w tym islamskim kraju.
Zażądano ode mnie, abym zaprzestał walki, ale ja zawsze odmawiałem, nawet z narażeniem własnego życia. Moja odpowiedź była zawsze taka sama: „Nie, chcę służyć Jezusowi jako przeciętny człowiek”.
Moja wiara czyni mnie szczęśliwym. Nie chcę popularności, nie chcę władzy. Pragnę tylko miejsca u stóp Jezusa. Chcę, aby moje życie, mój charakter, moje czyny przemawiały za mnie i mówiły, że idę w ślad za Jezusem Chrystusem. To pragnienie jest we mnie tak silne, że uważałbym się za uprzywilejowanego, gdyby, przez wzgląd na mój żarliwy wysiłek niesienia pomocy potrzebującym, ubogim i prześladowanym chrześcijanom w Pakistanie, Jezus zechciał przyjąć ofiarę z mego życia.
Chcę żyć dla Chrystusa i dla Niego umrzeć. Nie czuję strachu. Wiele razy ekstremiści chcieli mnie zabić, uwięzić, grozili mi, prześladowali i terroryzowali moją rodzinę. Chcę powiedzieć, że póki żyć będę, póki starczy tchu, będę służył Jezusowi i tej biednej, cierpiącej ludzkości, chrześcijanom, potrzebującym i ubogim.
Uważam, że chrześcijanie z całego świata, którzy podali rękę muzułmanom dotkniętym w 2005 roku tragicznym trzęsieniem ziemi, zbudowali mosty solidarności, miłości, zrozumienia, współpracy i tolerancji między dwiema religiami. Jeśli te wysiłki będą kontynuowane, jestem przekonany, że uda nam się przezwyciężyć serca i umysły ekstremistów. Spowoduje to pozytywną zmianę: ludzie nie będą się nienawidzić, nie będą zabijać w imię religii, będą kochać siebie nawzajem, wniosą harmonię, będą pielęgnować w tym regionie pokój i zrozumienie.
Czerpię inspirację z Biblii oraz życia Jezusa Chrystusa. Im dłużej czytam Nowy i Stary Testament, biblijne wersety i Słowo Boże, tym większe są moja siła i determinacja. Rozmyślając o całkowitym poświęceniu Jezusa Chrystusa, o tym, że Bóg zesłał własnego Syna dla naszego zbawienia, zadaję sobie pytanie, jak mam podążyć za Chrystusem w Jego męce. Nasz Pan powiedział: „Jeśli ktoś chce pójść za Mną, (…) niech weźmie krzyż swój i niech Mnie naśladuje!” [Mk 8,34] Moje ukochane ustępy Biblii uczą: „(…) byłem głodny, a daliście Mi jeść; byłem spragniony, a daliście Mi pić; byłem przybyszem, a przyjęliście Mnie; byłem nagi, a przyodzialiście Mnie; byłem chory, a odwiedziliście Mnie; byłem w więzieniu, a przyszliście do Mnie” [Mt 25,35-36]. Kiedy widzę ludzi biednych i w potrzebie, mówię sobie, że to Jezus wychodzi mi naprzeciw. Dlatego też zawsze, wraz z mymi współpracownikami, staram się nieść pomoc, troszczyć się o los potrzebujących, głodnych i spragnionych.
Uważam, że potrzebujący, ubodzy, sieroty, niezależnie od wyznawanej religii, powinni być traktowani przede wszystkim jako istoty ludzkie. Myślę, że te osoby są częścią mojego ciała w Chrystusie, że są prześladowaną i potrzebującą częścią ciała Chrystusa. Jeśli wypełnimy tę misję, zdobędziemy miejsce u stóp Jezusa, a ja będę mógł spojrzeć na Niego bez wstydu [tłum. – A.G.].
Bezsilny Shahbaz Bhatti, pozbawiony wszelkiej ochrony – nawet po tym, jak mu grożono, mimo nacisków ze strony ambasad państw zachodnich nie przydzielono mu obstawy [tłum. – A.G.] – został zamordowany trzydziestoma strzałami z pistoletu.
Shahbaz symbolizuje położenie współczesnych chrześcijan. Jego słowa wyrażają to, co kryje się w chrześcijańskich sercach: umiłowanie Jezusa Chrystusa i zgoda na męczeństwo w imię tej miłości, przynależność do wspólnoty Kościoła i służba Jemu oraz Jego prześladowanym synom, szacunek względem Pisma Świętego (w tym miejscu chciałbym podkreślić znaczenie, jakie Bhatti przypisuje mu w swym testamencie) i tradycji apostolskiej, poczucie wspólnoty z Papieżem, miłosierdzie wobec cierpiących, biednych i opuszczonych, niestrudzony dialog z wszystkimi ludźmi, z przedstawicielami innych kultur i religii, aby budować wzajemne zrozumienie, a także przysłużyć się wspólnemu dobru i pokojowi.
Taki właśnie jest chrześcijański męczennik: bezsilna ofiara, taka sama dzisiaj jak dwa tysiące lat temu. A jednak pewni laiccy intelektualiści ostatnich lat, uciekając się do mistyfikacji i myląc ofiary z oprawcami, zestawili pierwszych chrześcijańskich męczenników z terrorystami islamskimi, którzy zburzyli wieże World Trade Center w Nowym Jorku.
Antonio Socci
Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o
wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite. Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz
tutaj.