Szkołom pijarów niepotrzebna reklama
29 sierpnia 2011 | 10:02 | tom (KAI) / ju. Ⓒ Ⓟ
Szkołom pijarów w Polsce niepotrzebna jest reklama – powiedział w rozmowie z KAI o. Bogdan Dufaj. Szkoły katolickie przeżywają w tym roku prawdziwe oblężenie.
Zdaniem dyrektora Szkół Kolegium Zakonu Pijarów w Warszawie patrząc na liczbę katolików w naszym kraju, takich szkół jest stanowczo za mało. W wywiadzie dla KAI zakonnik opowiada m.in. o codzienności szkoły katolickiej, o tym dlaczego rodzice posyłają dzieci do tych szkół, a także czy problemy wychowawcze są takie same jak w innych szkołach oraz wyjaśnia, kim są nauczyciele szkoły katolickiej.
KAI: Śledził Ojciec 26. Światowy Dzień Młodzieży w Madrycie? I jakie wrażenia?
– Śledziłem z wielką uwagą tym bardziej, że grupa młodzieży ze środowiska szkół pijarskich brała w nim udział. W Madrycie byli absolwenci naszych szkół z Warszawy, Poznania i Krakowa. Mimo często spotykanych opinii, że Kościół nie jest „na topie” Światowy Dzień Młodzieży pokazuje poprzez entuzjazm i wiarę młodych ludzi, że on żyje, a młodzi chcą iść za Chrystusem – Pasterzem gromadząc się wokół papieża Benedykta XVI, który kontynuuje dzieło bł. Jana Pawła II. Takie wydarzenie jest nie tylko budujące dla całego Kościoła powszechnego ale i dla Kościołów lokalnych. Młodzież wraca do swoich wspólnot parafialnych i przekazuje swoje wspaniałe doświadczenia swoim koleżankom i kolegom. ŚDM był także bardzo ważnym wydarzeniem dla Kościoła hiszpańskiego i Hiszpanii, która przeżywa kryzys. Pokazano, że nie jest tak źle, że chrześcijanie są żywą, dynamiczną i zaangażowaną wspólnotą.
Młodzież, którą tam widzieliśmy jest podobna do tej w Ojca szkole?
– W naszym kolegium i innych prowadzonych przez pijarów szkołach mamy w większości dzieci i młodzież pochodzącą z dobrych rodzin chrześcijańskich. W ich postawie i zachowaniu odbija się ich rodzina, a to przekłada się na ich życie w szkole. My tylko pomagamy w ich rozwoju intelektualnym, duchowym i religijnym. W tym sensie nasza młodzież podobna jest do uczestników ŚDM. Może trochę brakuje im tego entuzjazmu, który widzieliśmy w Madrycie. Na pewno ta bierność ma swe źródło w nadmiernym korzystaniu z internetu i telewizji. Trzeba niekiedy bardzo namawiać młodych, aby wyszli z własną inicjatywą. Ze swej strony staramy się urozmaicać ich codzienność poprzez organizację konkursów, akademii filmowych czy wyjść do teatru.
Szkoły katolickie w tym roku przeżywają prawdziwe oblężenie. Ojciec również nie mógł przyjąć wszystkich chętnych?
– W Polsce mamy 530 szkół katolickich różnych stopni. W tym roku rozpocznie działalność kolejnych 10. Jednak patrząc na liczbę katolików w naszym kraju to jest ich bardzo mało. Spójrzmy na Belgię, Francję, Hiszpanię, Wielką Brytanię tam ich jest o wiele więcej pomimo tego, że są to kraje w o wiele większym stopniu zlaicyzowane. Są one nominalnie chrześcijańskie, a praktykowanie religii nie jest tak powszechne. Jednak mimo tego wiele rodzin chce dobrze wychować swoje dzieci i posyła je do szkół chrześcijańskich w tym katolickich. U nas jest ich mało. Ja w kolegium w Warszawie z dniem 1 września mógłbym otworzyć pięć klas i w szkole podstawowej i w gimnazjum. Niestety mogłem utworzyć tylko po dwie. Przyjąłem tylko 76 osób a mógłbym ok. 200.
Nie musicie się zatem reklamować…
– Szkołom pijarów w Polsce niepotrzebna jest reklama. Najlepszą reklamą jest opinia rodziców naszych dzieci i środowiska nauczycielskiego uczącego w naszych szkołach. Ich koledzy w szkołach publicznych nie raz radzą rodzicom, aby posłali dzieci do naszych szkół. Widzą, co się dzieje w wielu szkołach publicznych, gdzie dzieci nie są wychowywane, w duchu chrześcijańskim, w duchu wyższych wartości, a nawet się je przemilcza, czy kpi z nich, toleruje się złe zachowania. Dlatego polecają nasze placówki. Rodzice boją się o swoje dzieci i często jeszcze w ciągu roku proszą nas o przyjęcie do naszej szkoły. Ponadto starsze rodzeństwo, które kończy naszą szkołę, zachęca młodszych, aby i oni do nas uczęszczali.
Nie myślicie o rozbudowie?
– Od lat staramy się o budowę, ale niestety nadal nie ma planów zagospodarowania tej części Warszawy i nic nie możemy zrobić. Obecnie wszystkie pomieszczenia przy sanktuarium są wykorzystane na sale lekcyjne.
Szkoły pijarskie to wielka, kilkusetletnia tradycja. Jak dzisiaj funkcjonują? Dają sobie radę w niełatwej rzeczywistości?
– Realia w jakich funkcjonują szkoły pijarskie w każdym kraju są inne. Bardzo często się zdarza, że to nie my szukamy miejsca, aby otworzyć szkołę, ale sami rodzice. Przykładem jest Poznań, gdzie planowano zamknięcie szkoły publicznej. Wtedy rodzice zwrócili się do władz i arcybiskupa, aby w niej otworzyli szkołę pijarzy. I tak się stało. Prowadzimy szkołę podstawową, gimnazjum i liceum i co roku mamy wielu chętnych. Podobnie jest w Katowicach, czy Elblągu. Za pijarami stoi wielka historia, 400-letnia tradycja prowadzenia szkół różnych stopni. W Polsce wspomnijmy tylko Colegium Nobilium i ks. Stanisława Konarskiego. W wymiarze światowym mamy szkoły na wszystkich kontynentach. Bardzo dynamicznie rozwija się nasze szkolnictwo w Indiach, na Filipinach, w Afryce, Ameryce Południowej, w Boliwii prowadzimy nawet uniwersytet. W Europie mamy dużo szkół w Hiszpanii, w większości prowadzone są one przez świeckich absolwentów naszych szkół.
Kim jest nauczyciel szkoły katolickiej? Czy nauczyciel takiej szkoły różni się od nauczyciela szkoły publicznej? Stoją przed nim większe wyzwania, musi mieć jakieś specjalne kwalifikacje? Co robicie, aby nauczyciele identyfikowali się z waszym charyzmatem?
– Temu poświęcamy wiele czasu i uwagi. Przypomnijmy, że obecnie w naszej szkole pracuje czterech zakonników a reszta to osoby świeckie. Kiedy rekrutujemy nauczycieli informujemy o naszym charyzmacie i specyfice. Nie chcemy, aby nauczyciel był tylko przekazicielem wiedzy, ale chcemy by wychowywał także swoją postawą, świadectwem swojego życia. Dla wszystkich nauczycieli w szkołach pijarskich mamy przygotowany trzyletni program formacyjny, na który składają się rekolekcje wakacyjne i w ciągu roku, wykłady, dni skupienia, wyjazdy integracyjne itp. Przez dwa lata spotykamy się co miesiąc i wtedy nauczyciele poznają historię zakonu i nasz charyzmat na który składają się śluby ubóstwa, czystości i posłuszeństwa i nauczania oraz wychowania. Naszym hasłem są słowa: „Pobożność i Nauka”. Organizujemy także wyjazdy do miejsca narodzin założyciela zakonu św. Józefa Kalasancjusza do Peralta de la Sal w Hiszpanii. Nie ograniczamy się do trzech lat, ale podobnie jak zakonnicy, nauczyciele podlegają stałej formacji, czują się jak w rodzinie i rozumieją stawiane przed nimi wymagania.
Mają także satysfakcję finansową?
– Staramy się, aby byli zadowoleni z zarobków. Doceniamy ich prace tak w ciągu roku szkolnego jak i na jego zakończenie.
A sami ojcowie oprócz formacji kapłańskiej kończą jakieś dodatkowe studia np. matematyczne, czy humanistyczne?
– Obecnie mamy już w naszym zakonie matematyków, historyków, filologów. Ja osobiście nie miałem tego szczęścia. Kiedy studiowałem, mieliśmy tylko liceum męskie w Krakowie. Nie było możliwości, aby kogoś z nas wysyłać na dodatkowe studia. Dzisiaj nasi współbracia kończą teologię i już na piątym lub szóstym roku studiów mogą rozpocząć dodatkowe studia specjalistyczne. Obecnie mamy też wiele późnych powołań. Przychodzą do nas mężczyźni po studiach.
Co szkoła pijarów oferuje uczniom, jakie są zalety bycia uczniem w takiej szkole?
– Zgodnie z naszym charyzmatem chcemy integralnie wychować młodego człowieka na dobrego chrześcijanina, patriotę i obywatela. Chcemy aby wiedział, czym dla niego jest wiara i Kościół, aby zdobył wiedzę i prawidłowo rozwijał się fizycznie się. Myślę, że z naszej szkoły młody człowiek wynosi już takie podstawy, że w życiu nie zbłądzi. Ponadto szkoła katolicka uczy też dyscypliny. Uczeń wie, jakie są jego prawa i obowiązki, których respektowania wymagamy. Nasi uczniowie z okazji uroczystości, czy wyjść na zewnątrz noszą strój galowy, co jest ważnym znakiem identyfikacji ze szkołą. Zwracamy uwagę, aby bez względu na zamożność, nie chodzono w wyzywających strojach, lecz skromnych. Ponadto naszym atutem są coroczne wyjazdy młodzieży na wymianę do Stanów Zjednoczonych, do szkoły św. Józefa w Webster. Młodzież jedzie tam na 10 tygodni i mieszka u rodzin katolickich związanych z parafią. Przede wszystkim szlifują język i poznają kraj. Bardzo chwalą sobie te wyjazdy mimo, że po powrocie muszą nadrobić materiał.
Jak wygląda współpraca z rodzicami?
– To jeden najważniejszych elementów naszej pracy. Co miesiąc organizujemy spotkania przygotowywane przez rodziców którejś z klas. W programie jest Eucharystia oraz rozmowa z różnymi specjalistami dotycząca zagrożeń dzieci i młodzieży a także poruszamy tematy duchowości i rodziny. Przyjmując dzieci nie wymagamy opinii proboszcza. Dzieci pochodzą z różnych rodzin: bogatych i ubogich, lub mających różne trudności. Jeśli dzieci są z rodzin rozbitych to staramy się im pomagać.
Czy motywacją dla rodziców w posłaniu dziecka do szkoły katolickiej jest ich wiara, czy też uważają, że szkoły katolickie mają lepszy poziom i dzieci są w nich bezpieczniejsze?
– Większość rodziców posyła dzieci, gdyż są wierzącymi i praktykującymi katolikami i chcą, aby szkoła pomogła w ich wychowaniu. Jest też grupa rodziców, których trzeba formować, gdyż najważniejsze jest dla nich bezpieczeństwo dziecka. Są też i tacy, którzy mówią, że „w szkole dzieci uczą się religii i modlą się i to nam nie przeszkadza”, ale najważniejsze są dla nich efekty nauczania. Widzimy, że rodzice posyłając dzieci kierują się różnymi motywami. Jednak większość z nich to praktykujący katolicy, nie specjalnie zaangażowani w życie Kościoła, którzy posyłając dzieci do szkół pijarskich wiedzą, że one dobrze przygotowują do życia i dobrze wychowują.
Zdarzają się też uczniowie innych wyznań chrześcijańskich lub religii?
– Oczywiście. U nas mieliśmy dziecko z rodziny wyznającej hinduizm. W innych szkołach pijarskich uczęszczają dzieci z rodzin protestanckich i prawosławnych. Rodzice wiedzą, że jednym z ważnych elementów nauczania u nas są lekcje religii, modlitwa i udział w Mszy św. i to akceptują. Co do tego nie spotkaliśmy się z jakimiś oporami ze strony rodziców, czy samych uczniów. Hindus, którego uczyłem chętnie brał udział lekcjach religii i sam opowiadał nam o swojej religii. To bardzo wzbogacało nasze lekcje. Jego rodzice zgadzali się, gdyż ufali nam, że dobrze przygotujemy go do dalszej nauki.
Jakie dzieci przychodzą do szkół katolickich? Czy problemy wychowawcze są takie same jak w innych szkołach?
– Na pewno problemy są o wiele mniejsze. Jeśli jest dobra współpraca szkoły z rodzicami to nie ma problemów. Zdarzają się wybryki, zwłaszcza u gimnazjalistów, w ich trudnym okresie dojrzewania. Młodzież gimnazjalna dopiero poszukuje celów swojego życia, jeszcze nie wie, co chce w życiu robić. Jest na etapie kształtowania swojej osobowości, nie wie czy jest jeszcze dzieckiem, czy już należy do młodzieży, na ile jest już dojrzała i odpowiedzialna. Najlepiej byłoby, gdy dziecko przeszło wszystkie etapy edukacji naszej szkoły od poziomu podstawowego do liceum. Wtedy w pełni widać byłoby efekty naszej formacji. Kiedy rozpoczynają naukę zawsze zwracam uwagę młodym ludziom, że przychodzą tutaj dla zdobycia wiedzy i rozwoju duchowo-religijnego a także dlatego, że uczęszczając do szkoły katolickiej nie będą wyśmiewani za swoją wiarę. Nie znajdą w niej potwierdzenia negatywnych opinii o wierze i Kościele, tak często powtarzanych w wielu mediach i życiu codziennym.
Można zatem powiedzieć, że jest to lepsza młodzież…
– Na pewno tak. Przywołam tylko przykład młodzieży z zewnątrz, która przychodzi nieraz na nasze boisko szkolne. Często używają wulgarnego języka w stosunku do siebie a nawet do mnie kapłana, wiedząc, że ja jestem tutaj gospodarzem. Pozawalam im grać w piłkę, ale pod warunkiem, że nie będą przeklinali i pili alkoholu. W ich wypowiedziach widać też, jak małe pojęcie mają o Kościele. Często dla nich katolik to człowiek o niższym statusie. Często pytam, gdzie są i co robią ich rodzice?
W czym tkwi specyfika Szkół Kolegium Zakonu Pijarów w Warszawie? Przypomnijmy, że mieści się ona przy sanktuarium Matki Bożej Nauczycielki Młodzieży.
– Można powiedzieć, że jej historia zaczęła się od objawień Matki Bożej w tym miejscu, które rozpoczęły się 3 maja 1943 r. To właśnie Matka Boża powiedziała pani Władysławie Papis, m.in., aby opiekę nad tym miejscem oddać „księżom szkolnym” i aby powstało tu sanktuarium związane z nauczaniem i wychowaniem młodzieży. W ciągu lat treść objawień potwierdziła się i mamy sanktuarium oraz szkołę, którą prowadzi Zakon Szkół Pobożnych. Obecność kaplicy objawień, samego sanktuarium ma wielki wpływ na naszą pracę, dzieci i wszystkich przybywających tutaj. Dzięki Bogu i Matce Bożej trwamy i rozwijamy się. Planujemy w niedługim czasie otwarcie przedszkola.
A od strony codziennej pracy co Was wyróżnia…
– Od strony organizacyjnej, codziennego funkcjonowania pewnym fenomenem naszej szkoły jest to, że na ponad 370 uczniów mamy 48 osób kadry nauczającej. Praca nauczyciela nie ogranicza się tylko do prowadzenia lekcji ale także opieki nad uczniem, po ich zakończeniu, w świetlicy. Ponadto realizujemy rozszerzony program nauczania. Każde dziecko uczy się dwóch języków. Oprócz angielskiego dzieci poznają hiszpański albo niemiecki. Większość nauczycieli to panie. Nas jest tylko trzech ojców i pięciu panów a wśród pań jedna siostra zakonna.
Jak układa się współpraca z władzami samorządowymi i oświatowymi?
– Bardzo dobrze. Przypomnę, że nasza prowincja prowadzi szkoły prywatne w Krakowie i Katowicach. Natomiast placówki w Poznaniu, Elblągu. Łowiczu, Warszawie, gimnazjum w Krakowie mają status szkoły publicznej. Organem prowadzącym jest zakon albo kolegium, jak w Warszawie. Mają one własny rozszerzony program nauczania. Otrzymujemy od gminy tylko dotację na jednego ucznia. Zatem władz samorządowych nie obchodzą remonty, wyposażenie szkoły itp. Stąd konieczne są dopłaty od rodziców. Warto dodać, że u nas, w porównaniu z innymi szkołami o podobnym statusie w Warszawie, czesne jest bardzo niskie. Staramy się o bardzo dobre wyposażenie szkoły w komputery i inny sprzęt elektroniczny potrzebny w edukacji.
Bycie dyrektorem szkoły katolickiej to łatwa funkcja czy wymagająca?
Teraz jest łatwo. Wcześniej było trudno. Jeśli stworzy się odpowiedni zespół, każdy będzie wiedział i wykonywał to, co do niego należy to nie ma większych problemów. Staram się być człowiekiem, który słucha innych. Jeśli rodzice, nauczyciele mają dobre pomysły to wspieram i pomagam je realizować. Chyba dzięki temu szkoła cieszy się dobrą opinią.
Czego Ojciec życzyłby sobie najbardziej w zbliżającym się roku szkolnym?
– Żebym nie zgnuśniał. Obym miał dużo entuzjazmu i Bożej radości, która bardzo pomaga w pracy z dziećmi i młodzieżą. Czasami nie ukrywam swego niezadowolenia, ale mimo wszystko trzeba być zawsze trochę dzieckiem i mieć entuzjazm, aby innych nim zarażać.
Rozmawiał Krzysztof Tomasik
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.