Drukuj Powrót do artykułu

Skąd się wziąłem ja, ksiądz, w Tunezji (cz.1)

21 czerwca 2011 | 13:48 | Zapiski Tunezyjskie / ju. Ⓒ Ⓟ

Może to dziwne rozpoczynać historię pobytu w Tunezji od moich narodzin, bo wtedy nikt jeszcze nie planował, że znajdę się właśnie tutaj, ale wydaje mi się, że jeśli ktoś chce bliżej mnie poznać (…) to lepiej tak właśnie uczynić.

Nie chcę nikogo zanudzać datami czy jakimiś szczegółami, a to, skąd się wziąłem, opowiem z perspektywy historii życia mojej mamy, gdyż – jak mówi psychologia – nie można poznać człowieka, nie znając jego rodziców.

Jednak opowiedzieć o mojej mamie, zatrzymując się jedynie na dniu dzisiejszym, byłoby prawdą niepełną o tej niezwykłej osobie. Aby przybliżyć postać mamy, muszę sięgnąć do faktów z jej życia, które nie oszczędzało jej od początku. Delikatnie ujmując, była ona niechcianym dzieckiem. Jednak moja mama zawsze dziękuje Bogu, że jej biologiczna matka mimo wszystko chciała ją urodzić. Zaraz po urodzeniu została oddana do domu dziecka. Szybko znaleźli się rodzice, którzy ją adoptowali.

Mama zawsze ze wzruszeniem opowiada o dobroci tej matki, która ją wychowała. Niestety, gdy miała naście lat, jej przybrana matka umarła. Zatem dość wcześnie, bo w wieku 16 lat, moja mama rozpoczęła samodzielne życie. Według jej opowieści, było bardzo ciężko: nie miała pieniędzy na utrzymanie, a ucząc się wieczorowo dorabiała, gdzie było to możliwe. Uwielbiała fotografię, przez jakiś czas pracowała w studium fotograficznym – ten czas wspomina z wielką nostalgią jako nigdy niezrealizowane marzenie. Pracowała również w przedsiębiorstwie ogrodniczym. W wieku 18 lat spotkała mojego tatę. Poznali się dzięki ich wspólnym przyjaciołom. Dla mnie jest najwspanialszym ojcem, jakiego mogłem sobie wyobrazić. Mama mówiła, że nigdy w najśmielszych planach nie pomyślała, że kiedyś będzie matką tak licznej rodziny. Myślała o jednym czy drugim dziecku, ale… o siódemce?! – nigdy!!! Jednak stało się. Jestem najstarszym z tej całej brygady. Moja mama zawsze czuła wdzięczność wobec przybranych rodziców, że ją zaadoptowali. Postanowiła więc odwdzięczyć się za tę dobroć i też komuś pomóc. Planowała zaadoptować jedno dziecko, a przyszła do naszego domu czwórka wspaniałego rodzeństwa. I tak obecnie rodzice posiadają jedenaścioro dzieci. Chyba sporo…

Wiary mamę nauczyła moja babcia, a jej teściowa. Dzięki niej, a nie jak jeszcze niedawno sądziłem dzięki tacie, przyjęła sakramenty. Na początku, odnośnie wdrażania się w życie religijne, miała z tym pewne problemy. Obecnie zaś jest osobą, która swoją wiarą buduje nas wszystkich. To ona jest sercem religijności w naszym domu. Ważna dla mojej mamy była jeszcze jedna osoba, siostra jej przybranego ojca – ciocia Gosia. Przywoziła nam zawsze prezenty – jedyna osoba, którą pamiętam pod tym względem wyraźnie. Mama ją kochała bardzo. Była to również wierząca osoba i chyba jedyna, która o niej pamiętała zawsze, najdłużej i najwierniej.

Pamiętam dzień, w którym powiedziałem mamie, że chcę być księdzem. Mama nagle się zakręciła po kuchni i gdzieś poszła. Dopiero po trzech latach dowiedziałem się, że zeszła do kotłowni (mieszkamy w domku jednorodzinnym na ślicznym osiedlu w Szczecinku) i tam się popłakała z radości. To, co mi się podobało to wolność, którą zawsze mi dawała i wielkie zaufanie. Choć nie obyło się bez kilku momentów z pasem w ręku w dzieciństwie, które pozwalały zapanować nad moim energicznym charakterem. Dzisiaj chyba nawet jestem wdzięczny za te razy zaznaczone czerwonymi śladami… – dowody miłości wymagającej.

Był 13 maja. Jechałem z mamą na wycieczkę w ramach moich wakacji domowych. Moja wspólnota salezjańska bardzo mnie w tym wspiera – dostałem nawet na ten czas samochód do własnej dyspozycji. Jechałem więc z mamą do Zakopanego. Gdy dzwoniłem do niej w tej sprawie, pytała, czy pojedziemy do Krakowa. Byłem zaskoczony, że w Krakowie też nie była. Moja mama przez całe swoje życie była zbyt zajęta wychowywaniem, by mieć czas na jakieś swoje przyjemności. Już wielkim problemem było kupić jakąś rzecz dla siebie. Teraz, gdy dorośliśmy – przynajmniej część z nas jest już pełnoletnia – chcemy jej to wynagrodzić. Nigdy nie widziała gór na własne oczy! – to niewiarygodne dla mnie, który znam Zakopane jak własną kieszeń. Ale taka jest moja mama, dopiero teraz może pomyśleć o sobie. Moje rodzeństwo zdecydowało zabrać ją wraz z tatą do siebie, do Londynu, podczas wakacji. Związana jest z tym wielka eskapada. Siostra musi wziąć wolne w pracy w Londynie i przyjechać do Polski, aby się zająć młodszym rodzeństwem. Zaś moi bracia, którzy też tam pracują, zajmują się organizowaniem wycieczek dla rodziców. To pierwszy zagraniczny wyjazd mojej mamy i pierwszy lot samolotem.

Jeśli miałbym określić mamę jednym słowem, to nazwałbym ją przyjaciółką. Pamiętam wiele chwil, w których przeżywałem rozterki życiowe i zawsze mogłem liczyć na nią. To, czego żałuję, to że ciągle zbyt mało do niej dzwonię, że zawsze mnie nosi w różne miejsca i nie mam czasu być z nią, gdy dostaję przepustkę do domu. Już się do tego przyzwyczaiła, jak powiada, ale zawsze z wielką niecierpliwością czeka na wieści od syna i walczy o każdą godzinę mojego pobytu w domu. Taka jest moja mama: kocha mnie – wiem to. Jestem jej wdzięczny za życie i modlę się za nią, by dobry Bóg wynagrodził jej wszystkie te trudy i abym nigdy jej nie przyniósł wstydu.

***

Książkę można nabyć w Salezjańskim Ośrodku Misyjnym. Można zadzwonić: 22 644 86 78, napisać mailem: misje@salezjanie.pl, albo zamówić przez sklepik internetowy: www.adopcja2.salezjanie.pl/sklep/

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.