Ocierał twarz Chrystusowi
11 marca 2011 | 10:18 | pb (KAI/www.eglise.catholique.fr) / ms Ⓒ Ⓟ
Jan Paweł II był jak św. Weronika. Współczuł z Chrystusem aż po przyjęcie jego krzyża – uważa prałat Francesco Follo, stały obserwator Stolicy Apostolskiej przy UNESCO w Paryżu.
– Jak zapomnieć telewizyjny przekaz jego ostatniej drogi krzyżowej? Widzieliśmy go na fotelu w jego prywatnej kaplicy obejmującego krzyż, opierającego twarz na jego drzewie, na stopach ukrzyżowanego Chrystusa – przypomina watykański dyplomata.
Porównując Jana Pawła II do św. Weroniki wyjaśnia, że gest tej kobiety, która odważnie zbliżyła się do Jezusa, aby wytrzeć Mu twarz w czasie drogi krzyżowej, nie był jedynie wyrazem litości. Wizerunek Jego Oblicza odbił się nie tylko na płótnie, ale także w Weronice i we wszystkich, którzy przez wieki współczuli z Chrystusem. A współczucie to oznacza dzielenie z Nim Jego męki – wyjaśnia prał. Follo.
– Ten wielki papież, który dla Chrystusa stał się pielgrzymem po całym świecie pokazał nam, że jego ostatnia pielgrzymka była pielgrzymką serca. Zgodził się na oszpecenie przez chorobę tak jak Chrystus był oszpecony przez mękę. Chrystus żebrzący o człowieka doprowadził swego Wikariusza do bycia żebrakiem u Niego. To utożsamienie było możliwe, ponieważ Jan Paweł II był przede wszystkim człowiekiem modlitwy, czyli żebrakiem par excellence. Dla niego modlitwa była nie tylko przykazaniem danym przez Odkupiciela, ani jedynie radą, ale koniecznością wypływającą z serca Chrystusa i skierowaną do jego serca. To w sercu papieża zaczynała się rozmowa syna z Ojcem, aby Go wychwalać, dziękować Mu, adorować Go, mówić Mu o swej miłości, aby nauczyć się rozpoznawać Jego wolę i prosić Go o pomoc konieczną do jej pełnienia – przekonuje stały obserwator przy UNESCO.
Dostrzega on, że w tym „wyjątkowym człowieku” modlitwa nie była, jak w przypadku wielu ludzi, jedynie ostatnią deską ratunku po wykorzystaniu wszystkich czysto ludzkich możliwości, aby znaleźć wyjście z trudnej sytuacji lub nie dającego się znieść cierpienia. Nie była ona nawet zwykłym dialogiem, lecz stanowiła „wydarzenie, które zmienia życie, uszlachetnia je i przemienia”. – Gdy widziałem jak papież się modlił, zawsze postrzegałem go jako skałę modlitwy, jako głaz żyjący obecnością Boga – wyznaje ks. prałat Follo.
Jednocześnie jak Maryja zachowywał w swoim sercu słowo Boże, które popychało go do działania. Kontemplacja i działanie były w nim współzależne, tak jak sportowiec potrzebuje w jednej chwili oddychania i pracy mięśni. – Nie możemy i nie powinniśmy przeciwstawiać sobie działania i modlitwy – zachęca watykański dyplomata wskazując na przykład pierwszych chrześcijan, którzy je łączyli, o czym świadczą Dzieje Apostolskie.
– Kiedy patrzyło się na modlącego się Jana Pawła II, poruszał najpierw sposób modlitwy. Cała jego osoba wyrażała skupienie i miłość, prostotę i zawierzenie: zanurzenie w Bogu. Gdy po modlitwie wracał do codzienności, w jego oczach było światło obecności Boga, którego zobaczył. Dla Jana Pawła II modlitwa nie była jedną z wielu rzeczy, lecz stanowiła treść jego życia – podsumowuje ks. prałat Follo.
Prałat Francesco Follo Ostatnio opublikował we Francji książkę „Prier 15 jours avec Jean-Paul II” (15 dni modlitwy z Janem Pawłem II).
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.