Pielgrzymka, która przyspieszyła historię – rozmowa z dr. Markiem Lasotą
01 czerwca 2009 | 10:20 | tk / ju. Ⓒ Ⓟ
Przed wizytą Jana Pawła II w 1979 r., w Krakowie opróżniono areszty milicyjne, przygotowując kilkaset miejsc na okoliczność zatrzymywania uczestników spotkań z papieżem – mówi KAI dr Marek Lasota.
W tajnych raportach po wizycie wyrażano satysfakcję, że uniemożliwiono opozycji bezpośredni kontakt z papieżem, ale wyrażano obawy, że wydarzyło się coś, co może mieć rezultaty niekorzystne dla władzy – przypomina dyrektor krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej.
– Czyli trochę „dobra mina do złej gry”?
Chyba tak. Świadczyć o tym może bardzo wymowny fakt, że kilka miesięcy po pielgrzymce Służba Bezpieczeństwa zaczęła inną akcję o kryptonimie „Pokłosie”. Dopiero po kilku miesiącach zaczęto sobie uświadamiać, że rezultaty pielgrzymki są dalece niepokojące i wymagają osobnego rozpracowywania.
Rozmowa z dr. Markiem Lasotą, dyrektorem krakowskiego oddziału Instytutu Pamięci Narodowej
– Akcja tajnych i jawnych służb PRL realizowana podczas pierwszej wizyty Jana Pawła II w Polsce nosiła kryptonim „Lato 79”. Jak się ona miała do innych nadzwyczajnych działań komunistycznego aparatu bezpieczeństwa – np. z okresu obchodów milenijnych?
Obchody milenium Chrztu Polski były, owszem, znaczącym przedsięwzięciem operacyjnym PRL-owskich służb, natomiast miały z reguły zasięg ograniczony do miejsc, w których odbywały się uroczystości milenijne o charakterze centralnym: Gniezna, Warszawy, Jasnej Góry czy Krakowa… Natomiast operacja „Lato 79” miała od początku charakter ogólnopolski. Stopień zaangażowania SB i w ogóle całego aparatu państwa komunistycznego był więc nieporównywalny. Zmobilizowano wówczas wszystkie, dosłownie: wszystkie służby, wyznaczając im bardzo precyzyjne zadania. O stopniu i skali tego przedsięwzięcia może świadczyć fakt zaangażowania sił milicyjnych. W samym tylko Krakowie podczas pobytu Ojca Świętego w czerwcu 1979 r. w gotowości pozostawało niemal 70 tysięcy funkcjonariuszy Milicji Obywatelskiej, z czego 50 tys. – umundurowanych. Kilkanaście tysięcy pracowało więc w cywilu czyli, jak należy się domyślać, operowało w tłumie wiernych. Liczby dotyczące Krakowa pokazują skalę przedsięwzięcia w całym kraju.
– Sił i środków więc nie szczędzono…
Użyto właściwie wszystkich dostępnych wówczas środków technicznych. Dla potrzeb aparatu partyjnego i oczywiście aparatu represji, prowadzona była nawet niezależna transmisja telewizyjna. Inna niż pokazywana w ogólnodostępnym przekazie telewizyjnym i tym się zapewne od niego różniąca (zapewne, bo nie udało się odnaleźć zapisów transmisji), że pokazująca realia tej pielgrzymki: a więc nie grupkę zakonnic czy osób starszych, tylko tłumy.
– Jakie były główne cele operacji „Lato 79”?
U schyłku lat 70. wydawało się, że proces pacyfikacji społeczeństwa postępuje – z punktu widzenia władz – w sposób zadowalający. Na arenę wchodziło pokolenie urodzone już po wojnie, które wyrosło w okresie gomułkowskiej „małej stabilizacji”, a które – jak moglibyśmy ocenić to dziś – było pokoleniem dość jałowym.
I oto zaczyna się papieska pielgrzymka. Jak świadczą zachowane dokumenty partyjne, władze doskonale zdawały sobie sprawę, że jest ona ogromnym niebezpieczeństwem. Nie tylko z ideowego punktu widzenia, ale także w wymiarze społecznym. Otóż Gierek i jego ekipa wiedzieli, jaki jest stan gospodarki oraz państwa. Wiedzieli, że może on wkrótce doprowadzić do bardzo negatywnych zjawisk społecznych. Zdawali sobie też sprawę, że papieska pielgrzymka może te procesy przyspieszyć. A jednocześnie wpłynąć na wielkie ożywienie postaw religijnych.
Patrząc wyłącznie z perspektywy politycznej i socjologicznej można powiedzieć, że nie mylono się w tych ocenach, bo przecież nie minął rok i stało się to, co się stało – wybuchła „Solidarność”.
– Była – jak by powiedział poeta – niczym „brzydka plama w krajobrazie idealnym”…
Tak, co więcej, plama, która ewidentnie się rozszerzała, a władze miały świadomość wynikającej z tego faktu groźby.
– W operację „Lato 79” zaangażowano wiele różnych służb. Jakie konkretnie?
Jeżeli mówimy o Służbie Bezpieczeństwa czy służbach podległych Ministerstwu Spraw Wewnętrznych, to był to Departament I, a więc wywiad; Departament II, czyli kontrwywiad obejmujący swoim zainteresowaniem zwłaszcza zachodnich dziennikarzy, akredytowanych na czas pielgrzymki w Polsce, ale monitorujący też kontakty środowisk opozycyjnych z gośćmi zagranicznymi; Departament III zajmujący się opozycją demokratyczną, bowiem dla SB było istotne na ile podczas pielgrzymki uaktywnią się także te środowiska. Robiono wszystko, żeby jakimkolwiek kontaktom – nie tylko Jana Pawła II, ale także osób jemu towarzyszących, czy w ogóle hierarchów Kościoła – z przedstawicielami opozycji przeciwdziałać.
Oczywiście aktywny był Departament IV, a więc antykościelny pion SB, który miał strategiczne zadania operacyjne (próbował np. dociec, czy nowy wówczas papież będzie kontynuatorem polityki Pawła VI wobec państw z tej strony żelaznej kurtyny), ale też zadania bardzo drobne, takie jak inwigilacja rozmaitych środowisk Kościoła, komitetów organizacyjnych pielgrzymki itp.
Znów przykład z realiów krakowskich: na czas pielgrzymki opróżniono areszty milicyjne, przygotowując kilkaset miejsc na okoliczność zatrzymywania uczestników spotkań z papieżem. W pełni aktywne było Biuro „P”, a więc zajmujące się m.in. podsłuchami i Biuro „W”, którego zadaniem była kontrola korespondencji.
Zaktywizowały się też wszystkie inne kluczowe komórki SB. Bazując na doświadczeniach krakowskich można przyjąć, że wszystkie miejsca pobytu papieża były monitorowane z zakrytych punktów obserwacyjnych, wykonano tysiące fotografii, zachowały się zdjęcia pokazujące, jak wnikliwie monitorowano każdy krok papieża. Kiedy np. na Franciszkańskiej Jan Paweł II wsiadał do papamobile, wykonywano zdjęcia teleobiektywem po to, by uchwycić jego przypadkowe czy prywatne kontakty z osobami znajdującymi się w pobliżu.
– Władzom na pewno zależało na tym, by mieć swoich ludzi jak najbliżej papieża.
Wśród ochrony przydzielonej Ojcu Świętemu było dwóch funkcjonariuszy Wydziału IV, których zadaniem było nieustanne obserwowanie prywatnych kontaktów Jana Pawła II, ewentualnych rozmów z osobami znajdującymi się w Pałacu Arcybiskupów krakowskich itd., itp. Wykorzystywano więc wszystkie dostępne wówczas środki operacyjne.
– Co wiemy o działaniach podejmowanych wówczas przez tajne służby innych państw bloku komunistycznego?
Bez żadnych wątpliwości można powiedzieć, że podczas papieskiej wizyty operowały także i te służby. Zachowały się dokumenty wschodnioniemieckiej STASI, pokazujące, że prowadziły one swoje działania w jakiejś mierze niezależne od działań służb PRL-owskich. Bezsporne jest i to, że zarówno polskie służby jak i inne, które były u nas w tym czasie aktywne, prowadziły skoordynowane działania, których adresatem była centrala w Moskwie. To jest oczywiste. Zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę, iż wśród zadań, jakie miały służby PRL-owskie, na pierwszym miejscu stawiane były te dotyczące polityki globalnej Jana Pawła II, jego stosunku do państw obozu sowieckiego.
To było interesujące głównie z punktu widzenia Moskwy.
– Czy są jakieś ślady, które mówiłyby o próbach wpływania władz na treść papieskich przemówień czy zachowań?
Władze robiły wszystko, by wpłynąć na treść wystąpień Jana Pawła II. Ten temat był jednym z głównych punktów spornych podczas rozmów prowadzonych przez przedstawicieli władz i Kościoła przed rozpoczęciem pielgrzymki. Podejmowano także wszelkie starania – i znajduje to odzwierciedlenie w dokumentach – aby maksymalnie ograniczyć możliwość spotkania papieża z szerokimi rzeszami wiernych, sprowadzić pielgrzymkę do rozmiarów możliwie jak najbardziej „kameralnych”.
Przykład, aczkolwiek nie udokumentowany, ale bardzo ewidentnie nasuwający się, to jest spotkanie Jana Pawła II z młodzieżą akademicką na Skałce. Wystąpienie papieskie było tam nieustannie przerywane owacjami i oklaskami. Tak naprawdę chodziło o uniemożliwienie papieżowi przekazania tych treści, które chciał wypowiedzieć. Ojciec Święty nie wygłosił ostatecznie przygotowanego przemówienia – zmienił je, powiedział zupełnie coś innego.
Wciąż otwarte pozostaje pytanie, na ile był to efekt zabiegów czynionych przez aparat represji i współpracujących z nim uczestników spotkania. Znamienne, że potem miał miejsce epizod, w którym udział służb jest dobrze udokumentowany. Chodzi o procesję z krzyżem do miasteczka studenckiego, awanturę wokół tego wydarzenia i – ostatecznie – przeniesienie krzyża na Błonia, a więc uniemożliwienie umieszczenia go w miasteczku studenckim.
– Czy funkcjonariusze partyjni wysokiego szczebla odbywali jakieś narady, konferencje, poświęcone bieżącej ocenie sytuacji?
Tak, na ten temat także zachowała się bogata dokumentacja. Mówiliśmy o działaniach SB, ale musimy pamiętać, że ta struktura była tylko i wyłącznie „bijącym sercem partii”. Ośrodkiem kierowniczym były struktury partyjne. Przez całą pielgrzymkę trwały dyżury we wszystkich ogniwach PZPR, których zadaniem było odbieranie informacji napływających m.in. od SB, ich analiza i ewentualne podejmowanie decyzji.
– Jednym z elementów strategii władz było też sianie dezinformacji, np. rozpuszczanie pogłosek, że udział w Mszy na Placu Zwycięstwa grozi stratowaniem przez tłum i że przygotowano już kilkaset trumien…
Tak, ogniwa PZPR w zakładach pracy miały wyraźnie postawione zadanie przeciwdziałania masowemu udziałowi Polaków w uroczystościach z udziałem papieża. Wykorzystywano do tego również szeptaną propagandę. Przestrzegano np., że zbyt duża liczba uczestników uroczystości spowoduje, iż warunki sanitarne będą dramatyczne, a to z kolei będzie groziło wybuchem epidemii. Mówiono, że w miastach leżących na szlaku pielgrzymki niemożliwe będzie zaopatrzenie się w produkty spożywcze. Próbowano wytworzyć przekonanie, iż ci, którzy wybierają się na papieską Mszę do Warszawy, Gniezna czy Krakowa, ryzykują niemalże życiem. Takie pogłoski były elementem scenariusza przygotowanego przez władze państwowe i są dokumenty potwierdzające, że taki scenariusz realizowano.
– Czy po zakończeniu wizyty, działanie całej tej machiny, angażującej służby tajne i jawne, władze oceniły pozytywnie?
Odnotowano jako sukces to, iż udało się nie dopuścić do znaczącej aktywizacji środowisk opozycyjnych – że właściwie, uniemożliwiono ich bezpośredni kontakt z papieżem. Ale w sprawozdaniach zamykających akcję „Lato 79” wcale nie widać jakiegoś wielkiego zadowolenia.
– Czyli trochę „dobra mina do złej gry”?
Chyba tak. Świadczyć o tym może bardzo wymowny fakt, że kilka miesięcy po pielgrzymce Służba Bezpieczeństwa zaczęła inną akcję o kryptonimie „Pokłosie”. Dopiero po kilku miesiącach zaczęto sobie uświadamiać, że rezultaty pielgrzymki są dalece niepokojące i wymagają osobnego rozpracowywania. O ile więc pierwszym reakcjom towarzyszyło coś w rodzaju poczucia ulgi, to później dostrzeżono, że w Polsce wydarzyło się coś, co może mieć niekorzystne dla władzy komunistycznej rezultaty. Zaczęto produkować analizy, prognozy itd.
– A jakie było to pokłosie, wiemy doskonale…
Rozmawiał Tomasz Królak
*
Dr Marek Lasota (ur. 1960) jest dyrektorem oddziału krakowskiego Instytutu Pamięci Narodowej, publicystą, autorem m.in. bestsellerowej książki „Donos na Wojtyłę. Karol Wojtyła w teczkach bezpieki” (Znak, 2006).
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.