Potrzebne lobby kobiet chrześcijańskich
08 marca 2009 | 10:38 | apw/maz Ⓒ Ⓟ
Trzeba stworzyć mocne lobby kobiet chrześcijańskich – mówi w wywiadzie dla KAI biskup płocki Piotr Libera. Wyjaśnia też m. in., dlaczego w ubiegłym roku w katedrze płockiej przepraszał kobiety.
KAI: Kobiety, zwłaszcza wykształcone, coraz częściej odchodzą od Kościoła. Czy rewizja w postrzeganiu ich roli w Kościele jest potrzebna?
Bp Piotr Libera: W Kościele potrzebna jest przede wszystkim uważna, pogłębiona lektura dokumentów papieskich i Stolicy Apostolskiej, mówiących o roli kobiety we wspólnocie wierzących. Z tej lektury płyną konkretne wnioski i wskazania. Potrzebna jest następnie odwaga i rozwaga we wprowadzeniu w życie tego, czego uczy Kościół na temat kobiet.
Są kapłani, którzy poznali rzeczywistość Kościoła w Niemczech czy Szwajcarii, gdzie doświadczenie współdziałania ze świeckimi, w tym z kobietami świeckimi, nie zawsze jest niestety pozytywne. Poznałem kiedyś katolickiego biskupa szwajcarskiego, któremu grupa świeckich wiernych postawiła ultimatum: albo zgodzi się na celebrowanie przez nich Eucharystii, albo opuszczają oni wspólnotę kościoła. Słyszą to nasi księża i mówią: jeżeli tak ma wyglądać współpraca ze świeckimi, to lepiej z tego zrezygnować. I ja też mam dylemat. Na takie dictum zastanawiam się, jak znaleźć złoty środek. Stąd ostrożność, stawianie małych kroków przy wprowadzaniu zmian. Bardzo cenna jest tu współpraca ze świeckimi, którzy biorą pod uwagę wrażliwość i laikatu, i kapłanów. Tak było, gdy organizowaliśmy sympozjum z okazji 20-lecia opublikowania listu apostolskiego „Mulieris dignitatem”.
Co do odchodzenia kobiet z Kościoła – nie słyszałem, by były robione w tym zakresie badania socjologiczne. Jeśli dziś odchodzi jakiś procent ludzi, to zapewne robią to w takiej samej mierze i kobiety, i mężczyźni. Zazwyczaj jest tak, że gdy przestaje praktykować kobieta, żona, matka, to przestają uczęszczać do kościoła również mąż i dzieci. Działa tu, niestety, zasada naczyń połączonych.
Wkład kobiet w życie Kościoła jest bardzo duży. W Polsce kobiety nie pełnią funkcji – ministrantek, szafarek, lektorek, choć Kodeks Prawa Kanonicznego przewiduje taką możliwość. A warunki nieraz tego wymagają, np. kobiety w szpitalach czy w żeńskich domach zakonnych, nieraz nie są odwiedzane przez kapelanów, nie otrzymują więc Komunii św. Może w takich sytuacjach dyskretnie i z rozwagą udzielać im pozwoleń na pełnienie takich funkcji?
– Pewna żeńska wspólnota zakonna z mojej diecezji prosiła o pozwolenie na otwieranie tabernakulum i wystawienie Najświętszego Sakramentu. Po konsultacjach z matką generalną w ciągu kilku dni udzieliłem na to pozwolenia.
W sprawowaniu liturgii kobiety są raczej niewidoczne.
– Unikajmy generalizowania. Nie zgadzam się z tezą, że kobiety są w liturgii niewidoczne. Kobiety współtworzą liturgię. To one przede wszystkim biorą udział w nabożeństwach w naszych kościołach. Liturgia jest zdominowana przez kobiety. Dlatego niektórzy socjologowie mówią nawet o „Kościele kobiecym”. Odrębną sprawą jest natomiast sprawowanie funkcji liturgicznych przez panie. Tu sprawa wygląda różnie. Są wspólnoty parafialne, gdzie kobiety i dziewczęta są lektorkami, czytają słowo Boże podczas liturgii, prowadzą modlitwę powszechną, są kantorkami, wykonują psalm responsoryjny i inne śpiewy, grają na organach, prowadzą scholę bądź chóry parafialne. Są również parafie, gdzie takiej tradycji nie ma, a przyczyny tego są różne. Czasami bardzo prozaiczne, na przykład dziewczęta odmawiają przyjęcia funkcji lektora czy kantora. Po prostu nie chcą.
Co do Kodeksu Prawa Kanonicznego, musimy pamiętać, że są w nim zawarte normy dla Kościoła powszechnego. Istnieje także prawodawstwo Kościołów lokalnych. Poszczególne episkopaty dostosowują zapisy prawne Kościoła powszechnego do realiów, w jakich żyją Kościoły partykularne. Taką możliwość daje im kościelny prawodawca. Dotyczy to m.in. ministrantek czy kobiet – nadzwyczajnych szafarek Komunii św. Dokumenty Stolicy Apostolskiej zezwalają na ich wprowadzenie, ale rządca Kościoła lokalnego może uznać, że nie zaistniały jeszcze przesłanki przemawiające za ich wprowadzeniem. W takiej sytuacji wolę pasterza należy uszanować, starając się ewentualnie przedstawić racje przemawiające za zmianą dotychczasowych rozwiązań, na przykład na posiedzeniu diecezjalnej rady duszpasterskiej czy na synodzie diecezjalnym. Są to właściwe fora do prowadzenia dialogu i wprowadzenia nowych rozwiązań.
W homilii, wygłoszonej w Płocku 22 listopada zeszłego roku Ks. Biskup mówił o niewykorzystanych darach kobiet. Jakie przypadki czy zjawiska konkretnie Ekscelencja miał na myśli?
– Chodzi o cały potencjał ludzki, duchowy, intelektualny, w który Bóg wyposażył kobietę. Zdarzają się jednak przypadki, że kobieta sama siebie degraduje, marnując wartości wpisane w jej kobiecość.
Padły także słowa przeproszenia, co zrobiło wielkie wrażenie na wielu uczestniczkach Eucharystii. Za co synowie Kościoła przepraszają kobiety?
– Słowa te padły w czasie Mszy św. sprawowanej na rozpoczęcie sympozjum poświęconego 20. rocznicy ogłoszenia przez Jana Pawła II listu apostolskiego „Mulieris dignitatem”. Listopadowa konferencja w Płocku, zorganizowana przez Akcję Katolicką, była poniekąd rachunkiem sumienia z przyswojenia przez Kościół przesłania zawartego w tym ważnym dokumencie papieskim. Kierując słowo „przepraszam” do kobiet uczestniczących w nabożeństwie, miałem na myśli wszystkie uwarunkowania, które w ciągu dziejów utrudniały życiową drogę kobiety, często pomijanej i niedocenianej, nierzadko spychanej na margines. Nie pozwalało jej to być w pełni sobą i pozbawiało ludzkość prawdziwych bogactw wpisanych w geniusz kobiecy.
Miałem też na myśli pewne negatywne wzorce zachowań wobec kobiety. Wzorce te w przeszłości kształtowały mentalność i instytucje we wspólnocie kościelnej. Jan Paweł II pisał o „obiektywnej odpowiedzialności” za ten stan rzeczy również „licznych synów Kościoła”. Dla przykładu – proszę zajrzeć do niektórych książek w zakresu duchowości kapłańskiej z końca XIX czy początków XX wieku. Mam na myśli zawarte w nich wskazania dotyczące relacji kapłan – kobieta. Często wskazania te były podyktowane lękiem przed kobietą. Postrzegano ją jako źródło potencjalnego zła i zagrożenia dla duchownego. W takim klimacie nieufności wobec kobiety wyrastały pokolenia kapłańskie.
Często mówi się, że archaiczny i lękowy sposób, w jaki w Kościele traktuje się kobiety, zależy od księży. Zapowiedział Ks. Biskup, że od przyszłego roku w płockim seminarium będzie wykładana teologia kobiety. Czy może Ks. Biskup przybliżyć ten projekt?
– Jan Paweł II w swym nauczaniu, zwłaszcza w liście apostolskim „Mulieris dignitatem”, a także w „Liście do kobiet” z 1995 r., otwiera nową kartę w relacji Kościół – kobiety. Kładzie niejako fundamenty pod teologię kobiety. Zachęca do rozwijania tego, co można nazwać nowym feminizmem czy chrześcijańskim feminizmem. Nie możemy pozostawać głusi na to przesłanie. Stanowi ono bowiem ważną część spuścizny Sługi Bożego. Dlatego nauczanie Jana Pawła II poświęcone kobiecie powinno być przez nas poznawane, studiowane i przyswajane. Trzeba wyciągnąć z niego także konkretne wnioski praktyczne, duszpasterskie. Stąd uznałem za w pełni zasadne wprowadzenie wykładów z teologii kobiety (to na razie nazwa robocza) dla alumnów płockiego seminarium duchownego. Nie jest to zresztą novum, ponieważ – o ile mi wiadomo – tego rodzaju zajęcia były już prowadzone w niektórych polskich seminariach.
Wykładowcy, którzy będą mieli taki wykład z seminarzystami, mogą np. punkt po punkcie analizować list „Mulieris dignitatem”. Można dodać także inne dokumenty, lecz punktem wyjścia, moim zdaniem, powinien być wspomniany list apostolski Jana Pawła II. Dobrze, gdyby ta tematyka była uzupełniona wykładami dotyczącymi duchowości konkretnych kobiet i roli, jaką odegrały one w Kościele.
Co powinny robić same kobiety, jakie stoją przed nimi najważniejsze zadania? Jakie błędy popełniają?
– Patrząc na dzieje ludzkości i Kościoła możemy powiedzieć, że kobiety wniosły do wspólnego dziedzictwa wkład nie mniejszy niż mężczyźni. Mimo niesprzyjających warunków, potrafiły owocnie działać w sferze kultury czy sztuki. Sam Kościół był obdarowany „geniuszem kobiety” przez wpływ wielkich kobiet, czyli długiego orszaku męczennic, wielkich mistyczek, świętych kobiet świeckich. Przypomnijmy święte, które otrzymały tytuł doktora Kościoła: Katarzynę ze Sieny, Teresę z Avili, Teresę z Lisieux.
Współczesne katoliczki, nawiązując do tego dziedzictwa, mogą i powinny odważniej zaznaczyć swoją obecność we wspólnocie kościelnej. Mogą organizować się w stowarzyszenia czy ruchy, które formują duchowo i zachęcają do zaangażowania w życie kulturalne, społeczne, zawodowe. Konieczne jest, moim zdaniem, przygotowanie kobiet katolickich do obecności w środkach masowego przekazu. Panie muszą wziąć inicjatywę w swoje ręce. Wiąże się to z kształceniem liderek, które potrafią porwać inne kobiety, określić cele i zadania środowisk kobiecych. Należy dążyć do stworzenia silnego lobby kobiet chrześcijańskich.
Nie osiągnie się jednak tego z dnia na dzień. Jest to proces. Potrzebna jest formacja, cierpliwość, upór i konsekwencja. Inaczej mówiąc, potrzebujemy pracy organicznej, wolnej od roszczeń, utyskiwania, ukrytego nieraz egoizmu czy chęci narzucenia własnej wizji innym.
Mianował Ks. Biskup pierwszą w Polsce kobietę – rzeczniczkę prasową diecezji. Co można zrobić, aby wykształcone kobiety czuły się bardziej u siebie? Czy może Ks. Biskup podzielić się refleksją z lat pracy na stanowisku sekretarza generalnego Episkopatu – wiele pań różnych stanów było jego najbliższymi współpracownicami. Czy dobrze się sprawdziły?
– Kobietom trzeba otworzyć przestrzeń do pracy w Kościele i dla Kościoła. Dokumenty kościelne, także prawo kościelne, wskazują różne obszary życia wspólnoty kościelnej, w której panie mogą być obecne. Dotyczy to zarówno kobiet konsekrowanych, jak i świeckich. Jeśli są to osoby z odpowiednimi kwalifikacjami, po studiach specjalistycznych, przygotowane merytorycznie, z doświadczeniem zawodowym, należy je angażować. Tak było w przypadku pani rzecznik w naszej diecezji.
Moje osobiste doświadczenie z pracą sióstr zakonnych czy pań świeckich w Sekretariacie Konferencji Episkopatu Polski jest bardzo pozytywne. Zatrudniałem je nie w sposób sztucznego realizowania jakiejś wizji, ale gdy kandydatką była pani kompetentna, z kwalifikacjami, uważałem to za rzecz naturalną, mówiłem: czemu nie?
I nie żałował Ks. Biskup?
– Ależ skąd. Przeciwnie, ceniłem je za oddanie, kompetencję, wrażliwość, uśmiech i serce, jakie wkładały w wykonywanie codziennych obowiązków. W kobietach jest oddanie, zdolność do ofiary i utożsamianie się z tym, w co się angażują. Mają bardziej personalistyczny stosunek do ludzi i ciepło, właściwe kobietom. Nie patrzyły na zegarek, gdy trzeba było, zostawały po godzinach, gdy działo się coś ważnego – zebranie plenarne Episkopatu czy inne wydarzenia. Dziesięć sióstr służebniczek prowadziło kuchnię i hotelik. Ktoś przecież musi podjąć gościa i zająć się nim. Robiły to zawsze bez wymówek, narzekań, ociągania. Ofiarność to specyficznie kobieca cecha.
Nie zapomnę oficjalnej wizyty biskupów protestanckich z Finlandii w Sekretariacie. U mojego boku była pracująca tam siostra zakonna, biegle mówiąca po fińsku. Goście byli mile zaskoczeni, a dla mnie była to duża pomoc w budowaniu kontaktów ekumenicznych. W Polsce mamy już wiele kobiet po studiach specjalistycznych na uczelniach kościelnych posiadających tytuły naukowe. Są to siostry zakonne i chrześcijanki świeckie. Nie wolno nam tego potencjału marnować. Trzeba tym kobietom dać szansę rozwoju zawodowego i promocji.
Nieraz Ks. Biskup podkreśla, że duchowo został ukształtowany przez kobietę. Kim była w kapłańskim dojrzewaniu Chiara Lubich?
– Chiara Lubich była chrześcijanką obdarowaną przez Boga szczególnym charyzmatem. Mocą otrzymanego od Pana charyzmatu, który Kościół oficjalnie potwierdził, przyczyniła się do powstania potężnego ruchu obecnego na wszystkich kontynentach. Jej charyzmat oraz związana z nim na wskroś ewangeliczna duchowość inspirowała i nadal inspiruje tysiące ludzi, przede wszystkim świeckich, ale również duchownych. Rys maryjny duchowości Chiary sprawia, że na pierwszym miejscu jest nie ona – kobieta, lecz Jezus.
Gdy patrzymy z tej perspektywy, wtedy „nie ma już mężczyzny ani kobiety”, wszyscy bowiem jesteśmy kimś jednym w Jezusie (por. Ga 3, 28). Dlatego spotkanie z Chiarą i jej duchowością było dla mnie spotkaniem z Chrystusem, który żyje i działa w Kościele. Stało się to początkiem niezwykłej, fascynującej przygody z Bogiem. Przewodnikiem w tej przygodzie była kobieta, chrześcijanka, która swe życie całkowicie oddała Bogu, który jest miłością. Wszystko to sprawiło, że w mojej formacji do kapłaństwa, a później w pracy duszpasterskiej, nigdy nie miałem trudności z zaakceptowaniem kobiety jako równoprawnej członkini ludu Bożego.
Nigdy też nie czułem kompleksu wobec kobiet czy lęku. Przeciwnie, postrzegam je jako siostry, które Bóg postawił na drodze mojego życia oraz jako cenną pomoc w dziele budowania cywilizacji życia i miłości.
Współczesne kobiety oczekują od Kościoła, że pomoże im odkryć, jak żyć. Jak łączyć rozwój zawodowy z życiem rodzinnym, z macierzyństwem? Kobiety oczekują na pomoc w wypracowaniu nowej syntezy, we wskazaniu, jak ma wyglądać ich droga duchowa w nowych warunkach. Pracę zawodową uznają za wartość, rodzinę też, jak Kościół może im pomóc, umocnić, pokazać drogi uświęcenia?
– Na pewno nie ma gotowych recept. Myślę, że Kościół musi wsłuchiwać się w głos kobiet (chrześcijańskich). My, księża i biskupi, powinniśmy więcej z nimi rozmawiać. Powinniśmy poznać oczekiwania kobiet, starać się zrozumieć ich aspiracje i potrzeby duchowe. Warto również zainteresować się inicjatywami, które Kościół podejmuje na rzecz kobiet w innych krajach. Myślę, że niektóre z tych inicjatyw można przenieść na grunt polski. Konieczne jest również dowartościowanie duszpasterstwa kobiet i nadanie mu nowego impulsu, nowej dynamiki.
Nie możemy zaniedbać pracy formacyjnej z kobietami. Ma ona zmierzać do wypracowania autentycznej duchowości, która będzie w stanie sprostać wyzwaniom, jakie stawia przed kobietami chrześcijańskimi XXI wiek. Fundamenty takiej duchowości zarysowane są w liście apostolskim „Mulieris dignitatem”. Myślę, że pożądany byłby w niedalekiej przyszłości dokument Episkopatu Polski poświęcony problematyce kobiet w Kościele i świecie. Mamy już obszerny dokument poświęcony młodzieży. Należałoby teraz pomyśleć nad przesłaniem do kobiet.
Co powinno się znaleźć w takim dokumencie?
– Punktem wyjścia powinien być list „Mulieris dignitatem”. Trochę szkoda, że przegapiliśmy 20. rocznicę wydania tego dokumentu. Wracam do punktu wyjścia – potrzeba rozwagi i odwagi w nowym spojrzeniu na kobietę. Trzeba być odważnym, twórczym w pokazaniu, jaki nowe obszary mogą i powinny zająć kobiety, obszary, na które wskazuje także Jan Paweł II w swym liście. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby projekt takiego listu przygotowały same kobiety. List powinien uwzględniać ich głos.
Ponadto uważam, że trzeba się zastanowić nad możliwością połączenia istniejących dziś w Polsce organizacji kobiet katolickich w jedną strukturę, która miałaby większą siłę oddziaływania. W jedności przecież siła. W związku z tym potrzebne jest utworzenie biura bądź centrum, które koordynowałoby działania kobiet w Kościele. Pomogłoby to paniom wziąć inicjatywę w swoje ręce.
Rozmawiała Alina Petrowa-Wasilewicz
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.