Uroczystości pogrzebowe ks. Jerzego Pawlika – b. duszpasterza Polaków w bloku wschodnim
05 marca 2009 | 11:50 | mr /maz Ⓒ Ⓟ
W katowickim sanktuarium Matki Bożej Bogucickiej odbyły się 4 marca uroczystości pogrzebowe ks. prał. Jerzego Pawlika.
Zasłużony duszpasterz Polonii w krajach byłego bloku sowieckiego, nauczyciel akademicki i przewodnik turystyczny zmarł 1 marca w wieku 90 lat.
– Odszedł oddany Bogu i ludziom kapłan katowicki – powiedział o zmarłym metropolita katowicki arcybiskup Damian Zimoń. – Otrzymałem sporo telegramów kondolencyjnych, bo ks. Pawlika znano w całej Polsce i nie tylko. Trudno nawet ogarnąć miejsca, które odwiedził i czyny, których dokonał. Osobiście miałem okazję zobaczyć jego pielgrzymkową pasję jako kleryk. To było ponad 40 lat temu. Ks. Jerzy zbierał kleryków na pielgrzymkę. Pokazywał nam polskie sanktuaria. Zawsze oprowadzał nasz szczegółowo, wszystko tłumaczył, zdawało się, że wszystko wie. To był jego charyzmat.
Znajomi ks. Jerzego Pawlika podkreślają, iż przy każdej sposobności chwalił się swą legitymacją przewodnika PTTK (Polskie Towarzystwo Turystyczno Krajoznawcze), bo widnieje na niej numer jeden. Tak naprawdę, to miał kartę z numerem jeden, ale to była honorowa legitymacja czytelnika Biblioteki Śląskiej. Otrzymał ją, gdy po II wojnie światowej biblioteka ponownie zaczęła udostępniać swe zbiory i okazało się, że Pawlik korzystał z niej namiętnie już jako licealista.
– To był niestrudzony pielgrzym – opowiadał o zmarłym ks. Gerard Gulba, emerytowany dziekan dekanatu mysłowickiego. – Zawsze z torbą, zawsze w drodze z miejsca na miejsce. W Katowicach pieszo lub tramwajem, a jak było dalej, to pociągiem – dodał.
W czasach PRL ks. Pawlik, od 1972 r., pełnił funkcję delegata Konferencji Episkopatu Polski dla krajów RWPG (Rada Wzajemnej Pomocy Gospodarczej). Nazywany był „ordynariuszem RWPG” ze względu na swe liczne duszpasterskie działania na terenie byłych krajów obozu sowieckiego. Stworzył koncepcje pracy duszpasterskiej wśród Polonii w poszczególnych krajach dawnego bloku wschodniego.
– Kiedy miał ponad 87 lat wyjechał na Sycylię, do polskich robotników – charakteryzował postać ks. Pawlika ks. Gulba. – Mówiłem: księże, w tym wieku tak daleka podróż? Spojrzał na mnie i powiedział: tam ludzie czekają! Zawsze spieszył na spotkanie z człowiekiem. Otwierał dla każdego z nich swe serce – wspominał.
– Nie poszłam na pogrzeb, bo on mnie zawsze trochę deprymował i bałam się śmierci, bo on już wtedy był dla mnie staruszkiem – wyznaje 26-letnia polonistka Irka. – Kiedy spotkałam go po raz pierwszy, jakieś trzy lata temu, mówił o rzeczach, których ja się uczyłam z podręczników. Chciałam pojąć co mówi, ale poczułam, że on wie, iż niektóre sytuacje trzeba przeżyć, żeby je choć trochę zrozumieć. Mówił z wyrozumiałością, starał się tłumaczyć, ale jego cięty dowcip sprawiał, że czułam się bardzo dziwnie. Skończyłam wszak studia i wydawało mi się, że coś wiem. Jednak ks. Jerzy musiał wyjaśniać mi oczywistości. Dzisiaj myślę, że to był jeden z „pokolenia Kolumbów”. My chyba nie osiągniemy takiego poziomu wykształcenia, bo dzisiaj w szkołach za mało uczymy.
Ks. prałat Jerzy Pawlik zawsze był młodym człowiekiem. Nie zważał na swój wiek i bóle w krzyżu. Kiedyś umówił się z dziennikarzem na wywiad. Dziennikarz wypytywał go skrzętnie o genezę pielgrzymki piekarskiej. Ks. Jerzy opowiadał o wszystkim, tylko nie o tym. Dopiero po drugiej kawie i drugiej godzinie rozmowy powiedział: to było tak: „Chopy, chyciło”! Potem opowiedział jak z dwoma kolegami obmyślali scenariusz męskiej pielgrzymki do Piekar, jak niepokoili się, czy to dobry pomysł, jak wreszcie pielgrzymka się odbyła i któryś z nich zawołał: „Chopy, chyciło”, co po Śląsku znaczy, że „udało się”, albo może, że „spodobało się ludziom”.
W latach 70. praca ks. Pawlika nabrała wymiaru międzynarodowego. W 1972 r. został mianowany delegatem Episkopatu Polski ds. Polaków w Europie Środkowo-Wschodniej. W tym czasie wielu Polaków zaczęło wyjeżdżać do pracy do krajów bloku komunistycznego, zwłaszcza do NRD, Czechosłowacji, Związku Radzieckiego. Potrzebowali oni opieki duszpasterskiej. Ks. Pawlik zajął się z ogromną gorliwością, zapałem i odwagą organizowaniem duszpasterstwa Polaków, pracujących w krajach RWPG.
Wyrazem uznania dla jego posługi były nominacje i odznaczenia. Został zaliczony do grona Kapelanów Jego Świątobliwości (1986 r.), był także mianowany kanonikiem honorowym Kapituły Katedralnej diecezji Szekesfehervar na Węgrzech. Został odznaczony przez władze państwowe Polski i Węgier. Cieszył się honorowym członkostwem wielu Związków Polaków mieszkających za granicą.
– Dzisiaj nie może tu zabraknąć akcentu rumuńskiego – zaznaczył na wstępie swej wypowiedzi Konsul Honorowy Rumunii w Katowicach Władysław Zenon Mirota. – Chcę się pokłonić, nie tylko jako konsul, ale w imieniu władz państwa rumuńskiego. Pokłonić się wielkiemu Polakowi, Ślązakowi, patriocie, przyjacielowi Rumunii, Rumunów i Polaków w Rumunii – stwierdził konsul. Przeczytał też kondolencje, które napłynęły z różnych regionów jego kraju. W jednym z listów ks. prałat Jerzy Pawlik został nazwany „Ojcem Bukowiny”. Jak zauważył Władysław Mirota, tym określeniem nazywali go zarówno Polacy, jak i Rumuni oraz Niemcy zamieszkali w Bukowinie.
Ks. Jerzy Pawlik był członkiem Polskiego Towarzystwa Teologicznego, Polskiego Towarzystwa Mariologicznego, Polskiego Towarzystwa Historycznego oraz Polskiego Towarzystwa Turystyczno-Krajoznawczego. Był zapalonym turystą, przewodnikiem PTTK, członkiem Koła Przewodników w Bytomiu. To właśnie przewodnicy nieśli jego trumnę spod ołtarza w kościele św. Szczepana w Bogucicach do karawanu.
Ks. Pawlik został pochowany w rodzinnym grobie na cmentarzu w Katowicach Józefowcu.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.