Rosja: Prawosławny kapłan krytykuje postawę niektórych swych kolegów
20 lutego 2009 | 13:55 | kg [KAI/P-C] / ro Ⓒ Ⓟ
Zamiast walczyć ze spodniami parafianek, księża powinni bardziej zajmować się oświatą i wychowaniem religijnym – powiedział ks. Lew Machno z Tuły.
W rozmowie z rosyjską agencją „ Interfax-religia” rosyjski duchowny prawosławny – zastępca kierownika katedry teologii na miejscowym uniwersytecie – odniósł się do kilku najbardziej palących zagadnień postawy swych kolegów kapłanów wobec świeckich.
„Księża często mają pretensje do ludzi o głupstwa, na przykład do kobiet o to, że noszą spodnie. A to, że jest zimno i wiele kobiet, jeśli nie będą chodzić w spodniach, może zachorować, już ich nie obchodzi” – stwierdził rozmówca agencji. Jego zdaniem, tacy duchowni zachowują się tak, „jakby do dzisiaj żyli w czasach Starego Testamentu”. „Należy zajmować się teologią i edukacją, a nie walczyć ze spodniami i wrzeszczeć, że ktoś nastąpił na dywan” – dodał wzburzony ks. Machno.
Podkreślił, że proboszcz winien powierzać funkcje kościelne „ludziom normalnym”, bo gdy stawia na „nienormalnych”, wówczas zaczynają oni udzielać wskazówek, jak żyć i dążyć do zbawienia. „Jeśli sprzedajesz świece, to sprzedawaj, ale nikt cię nie upoważnił do udzielania pouczeń duchowych” – zaznaczył kapłan.
Potępił również tych, którzy oburzają się, że ktoś nastąpił na dywan w cerkwi, który – przypomniał – kupiono za ofiary wiernych. „Ludzie modlą się do Boga, zwracają się do Niego ze swymi troskami i bólami, a duchowny idzie po nich z buciorami i krzykiem” – powiedział teolog prawosławny.
Pośrodku cerkwi znajduje się dywan, po którym mogą chodzić tylko duchowni. Jeszcze bardziej dotyczy to małego owalnego dywanika, zwanego „orlec”, na którym w czasie nabożeństwa może stać tylko biskup. Dlatego co gorliwsi księża, a nawet niektórzy świeccy, zwłaszcza starsi, bardzo uważają, aby nikt „niepowołany” nie nastąpił na dywan.
Zdaniem duchownego, taka nadmierna troska jest po prostu chuligaństwem, a odpowiedzialność za to spada na proboszcza. Źle wychowywał a zadania w cerkwi powierzył ludziom niegodnym i niedojrzałym – dodał o. Lew.
Pytany, jak reaguje, gdy osoby nieduchowne przy spotkaniu z nim nie proszą o błogosławieństwo, lecz wyciągają rękę jak w kontaktach ze świeckimi i zwracają się do niego, wymieniając imię i „otczestwo”, ks. Machno odpowiedział: „To wspaniałe! Człowiek okazuje mi szacunek, wypowiada moje imię, nadane mi przez rodziców i «otczestwo», odziedziczone po ojcu”. „Gdy kłaniam się, ściskam rękę. W żadnym wypadku nikogo nie poprawiam” – zaznaczył duchowny.
„Jakże lubimy się wyróżniać, błogosławić! A czy zawsze kapłan uświadamia sobie odpowiedzialność swego błogosławieństwa? Udzielając go, staje mimo woli między Bogiem a człowiekiem” – przypomniał o. Lew. Podkreślił, że pouczanie osoby nie związanej z Kościołem, że podchodząc do kapłana należy prosić go o błogosławieństwo, jest takim przestępstwem, jak zmuszanie człowieka niewierzącego do zawierania ślubu kościelnego.
W Rosji zwracanie się do siebie po imieniu i „otczestwu”, czyli formie od imienia ojca, jest ogólnie przyjętą formą kontaktowania się ludzi, ale do duchownego należy używać formy „ojcze” i poprosić go o błogosławieństwo, zwykle całując przy tym go w rękę. Dopiero potem można zacząć rozmawiać. Jest to szczególnie przestrzegane w kontaktach z zakonnikami i biskupami – w tym wypadku należy wcześniej złożyć niski pokłon (tzw. „ziemnoj”, czyli do ziemi).
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.