Gowin: Najlepsze byłoby moratorium na in vitro
20 lutego 2009 | 08:44 | tk / ro Ⓒ Ⓟ
Ze zdecydowaną krytyką metody zapłodnienia in vitro wystąpił wczoraj poseł Jarosław Gowin (PO). Przyznał, że gdyby to zależało od niego wprowadziłby w Polsce moratorium na stosowanie tej metody.
Podczas debaty „In vitro – droga do szczęścia?”, w gmachu Papieskiego Wydziału Teologicznego Bobolanum w Warszawie spotkali się zwolennicy i przeciwnicy tej metody.
Publicysta „Gazety Wyborczej” Sławomir Zagórski ocenił, że tzw. ustawa Gowina jest próbą wprowadzenia w Polsce złego prawa. Zarzucił też posłowi PO, że w kierowanym przez niego zespole bioetycznym powołanym przez premiera, zdecydowaną przewagę mieli konserwatyści, zaś sam Gowin miał z góry sprecyzowane, konserwatywne poglądy w tej dziedzinie.
Prof. Jacek Zaremba, członek zespołu bioetycznego, który odciął się od końcowego raportu i treści „ustawy Gowina” powiedział, że zdecydowana większość środowiska medycznego w tym ginekologów i położnych opowiada się za in vitro.
Profesor polemizował z argumentami przeciwników tej metody, iż w praktyce oznacza to eliminację „nadliczbowych” embrionów. Przecież – podkreślał – także przy naturalnym zapłodnieniu część zarodków obumiera a więc jest eliminowanych przez samą naturę a ponadto trudno jednoznacznie określić moment, w którym możemy mówić o powstaniu istoty ludzkiej. Powołał się przy tym na stanowisko judaizmu, w którym momentem tym jest zagnieżdżenie się embrionu w macicy. Podobne orzeczenie zapadło w – ultrakatolickiej jak podkreślił prof. Zaremba – Irlandii, kiedy to sąd orzekł, iż ochrona prawna przysługuje embrionowi od tego właśnie momentu.
Z kolei dominikanin, bioetyk o. Robert Plich podkreślał, że z etycznego punktu widzenia moment zagnieżdżenia się embrionu w macicy nie jest żadnym przełomem. Jego zdaniem nie ma uzasadnienia dla pozbawienia prawnej ochrony zarodka także we wcześniejszej, pozaustrojowej fazie, co jest częścią procedury in vitro. „Dlaczego ochrona należy się każdemu zarodkowi? – pytał dominikanin? Ponieważ w każdym zarodku zagnieżdżona jest nieśmiertelna dusza”.
O. Plich odniósł się też do argumentów zwolenników in vitro, że sama natura eliminuje niektóre zarodki, które obumierają. „Może te, które obumierają nie są wyposażone w nieśmiertelną duszę? Ale nawet gdyby założyć, że ją mają, to może powinniśmy traktować te istnienia podobnie jak ofiary wielkich kataklizmów, takich jak powodzie czy trzęsienia ziemi?” – zastanawiał się dominikanin.
Także dla Jarosława Gowina argument mówiący o naturalnym obumieraniu części zarodków nie przemawia na rzecz in vitro. „Naturalne jest także to, że każdy z nas umrze. Ale czy z tego, że umrzemy ma wynikać, że możemy wyodrębnić jakąś grupę ludzi, która – np. z uwagi na rasę czy wyznanie – ma umrzeć?”
W podobny sposób Gowin polemizował z prof. Zarembą, który podawał konkretne przykłady dzieci urodzonych dzięki metodzie in vitro, także z embrionów uprzednio zamrożonych. „To, że się rodzą to rzecz piękna. Ale czy w imię tego można tysiące innych embrionów skazywać na śmierć?” – pytał poseł PO.
Gowin nie zgodził się z zarzutem publicysty Gazety Wyborczej”, iż jako szef zespołu bioetycznego przy premierze od początku miał sprecyzowane, konserwatywne poglądy w tej dziedzinie. Zaznaczył, że na początku był zdecydowanie bardziej przychylny in vitro niż obecnie. „Im więcej dowiaduję się na temat tej metody, tym większego nabieram sceptycyzmu” – przyznał.
Poseł wyznał, że gdyby ktoś zapytał go o to, czy zarodek jest człowiekiem, to odparłby, że nie wie. „Ale nawet wtedy, kiedy jest tylko prawdopodobieństwo, że zarodek jest ludzką istotą, to mamy obowiązek traktować go i chronić jak człowieka” – ocenił Gowin.
„Jeśli dopuszczamy myśl, że zarodek jest człowiekiem, to dlaczego mamy godzić się na to, by tysiące dzieci było zamrażanych – pytał poseł. – Zamrażając zarodki przyznajemy im jedynie warunkowe prawo do życia, to znaczy tylko wówczas, jeśli nie udadzą się wcześniejsze zabiegi”. Zdaniem Gowina jest to instrumentalne traktowanie ludzkiej istoty, bowiem w takim przypadku występuje ona jako środek a nie cel sam w sobie.
Poseł PO argumentował, że praktykowanie zapładniania in vitro oznacza możliwość rozwoju życia jedynie znikomej mniejszości embrionów, podczas gdy cała masa skazana jest na zamrożenie w gazowej, azotowej próżni.
Polemizując z red. Zagórskim i prof. Zarembą Gowin przypomniał, że w świetle powszechnie znanych badań jedynie co trzecie próba zapłodnienia in vitro kończy się pomyślnie. Dodał, że trzeba uwzględniać fakt, że chodzi tu jedynie o zaimplantowane embriony a nie wszystkie powołane do istnienia w celu przeprowadzenia zabiegu.
„Owszem in vitro oznacza dużo szczęścia ale także ogrom cierpienia, bo 70 proc par, które przechodzą procedurę takiego zapłodnienia przeżywa ogromną traumę” – powiedział Gowin.
„Porozmawiajcie z psychologami, u których były pary po nieudanym zabiegu, porozmawiajcie ze spowiednikami” – mówił polityk dodając, że nieudane zabiegi in vitro bywają także przyczyną rozpadu małżeństw.
Poseł PO zaznaczył też, że w przypadku in vitro nie należy stosować określenia „leczenie niepłodności” bo w istocie ono nim nie jest, lecz raczej: „leczenie bezdzietności”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.