USA: 36 lat legalizacji aborcji na życzenie
22 stycznia 2009 | 11:51 | Robert Karp // ro Ⓒ Ⓟ
Dziś, 22 stycznia mija 36 lat od decyzji Sądu Najwyższego USA, który orzekając w sprawie Roe przeciwko Wade, sprawił, że w Stanach Zjednoczonych została zalegalizowana aborcja na życzenie. Sędziowie uznali, że przepisy zakazujące tego procederu są naruszeniem konstytucyjnego prawa do ochrony prywatności.
Orzeczenie to tym samym utorowało drogę do zmiany stanowych regulacji prawnych w sprawach ochrony życia nienarodzonych. Od tej pory obowiązkową wykładnią w tej kwestii stało się stwierdzenie najwyższej instancji sądowej, uznającej prawo do aborcji „podstawowym prawem konstytucyjnym” każdej kobiety. W konsekwencji poszczególne stany przyjęły jedne z najbardziej proaborcyjnych przepisów we współczesnym świecie. Przez 36 lat obwiązywania prawa do aborcji na życzenie życie straciło około 50 milionów nienarodzonych dzieci.
Dwa niechlubne dni w historii sądownictwa USA
Niektórzy prawnicy porównują orzeczenie Sądu Najwyższego z 22 stycznia 1973 roku z wyrokiem z 6 marca 1857 roku w sprawie Dreda Scotta, kiedy sąd uznał, że czarnoskórzy nie mają praw konstytucyjnych i należą do swoich właścicieli, pozostając ich wyłączną własnością. W rozumieniu sądu niewolnicy nie byli osobami, lecz jedynie własnością tych, którzy ich kupili. Można z nimi było zrobić wszystko: sprzedać, kupić, używać, a nawet zabić. Sąd Najwyższy orzekł wtedy jednoznacznie, że niewolnictwo jest legalne.
W sentencji ze stycznia 1973 roku w sprawie Roe uznano z kolei, że istoty nienarodzone nie są osobami, które chroniłaby konstytucja USA. Dziecko nieurodzone jest jedynie własnością matki. Może ona z nim zrobić, co zechce. Wyłącznie od niej więc zależy, czy pozwoli mu żyć czy też zabije je z powodów zdrowotnych lub społecznych. Wykładnia prawna tego orzeczenia była zadziwiająco podobna do tej stosowanej w wyroku z połowy XIX wieku w sprawie czarnoskórych mieszkańców Ameryki. Przeciwnikom proaborcyjnego prawa przeciwstawiono argument mówiący, że aborcja należy do sfery prywatnej, a właścicielce dziecka, czyli matce nie można narzucać przekonań religijnych i moralnych.
Precedensowy wyrok
Sprawa Roe miał swój początek w marcu 1970 w stanie Teksas. Na wokandę sądową wniosły ją dwie młode adwokatki: Lida Coffee i Sarah Weddington. Reprezentowały one Normę L. McCorvey, wówczas występującą pod pseudonimem „Jane Roe”. Kobieta twierdziła, że zaszła w ciążę w wyniku gwałtu. Miało to być jednym z argumentów na rzecz aborcji, na którą nie zezwalało ówczesne lokalne prawo stanowe. W czasie trwania procesu Norma urodziła dziecko. Szybko oddała je do adopcji. Adwokatki Normy argumentowały, że ich klientka została zmuszona do urodzenia dziecka wbrew własnej woli.
W wyniku głosowania (7 głosów za i 2 przeciw) sędziowie znieśli nie tylko chroniące życie prawo stanu Teksas, ale także inne regulacje stanowe w tej dziedzinie. Sąd podkreślając prawo do prywatności, rozciągające się – jego zdaniem – także na prawo do podjęcia decyzji o aborcji, zaznaczył jednak, że prawo to nie jest bezwarunkowe i „musi być rozpatrywane z uwzględnieniem istotnego interesu stanu”. Werdykt sądu dopuszczał możliwość zabicia dziecka w pierwszych dwóch trymestrach ciąży. Gdy chodziło o aborcję w trzecim trymestrze, poszczególne stany mogły wprowadzać swoje własne przepisy. W praktyce Sąd Najwyższy w późniejszych latach kilkakrotnie unieważniał prawa stanowe, ograniczające dostęp do aborcji. Odrzucał nawet prawa stanowe zakazujące aborcji w ostatnich 3 miesiącach ciąży.
Prezydent USA Ronald Reagan w swojej książce pt. „Aborcja i sumienie narodu” przyznawał, że mimo podejmowanych wysiłków w obronie życia nienarodzonych, czuł się bezradny wobec werdyktu Sądu Najwyższego ze stycznia 1973 roku.
Ofiary kłamstwa i manipulacji
Norma McCorvey po latach wnosiła przed Sądem Najwyższym o cofnięcie decyzji we własnej sprawie i prosiła o zweryfikowanie tamtego postanowienia. Jej starania o ponowne otwarcie przewodu sądowego zostały ostatecznie odrzucone 22 lutego 2005. W uzasadnieniu podkreślono, że roszczenia kobiety przedawniły się.
Norma, która przeszła na katolicyzm, stała się gorącą orędowniczką ruchów na rzecz obrony życia nienarodzonych. Niejednokrotnie przedstawiała świadectwa kobiet, które ucierpiały w wyniku aborcji. Jak wyjaśniała, sama stała się ofiarą młodych adeptek prawa z Uniwersytetu Teksańskiego, które wykorzystały ją, by podważyć funkcjonujący od stu lat zakaz przerywania ciąży w macierzystym stanie.
W 1987 r. McCorvey, przyznała, że wcale nie została zgwałcona, i że ojcem jej dziecka jest znany jej mężczyzna. Zaświadczyła, że kłamstwem były również zeznania domniemanych gwałcicieli.
Manipulację i kłamstwo wykorzystano w nagłośnieniu innej, równolegle rozpatrywanej przez Sąd Najwyższy sprawy – Doe przeciwko Bolton. Miała ona również wpływ na legalizację aborcji na życzenie w USA. W tym przypadku Sandra Cano (pseud. Mary Doe) pierwotnie chciała zasięgnąć porady prawniczej w sprawie rozwodowej. W konsekwencji prawnicy wykorzystali jej sprawę w zbiorowym pozwie i wystąpili w jej imieniu, ale wbrew jej woli do sądu o zgodę na dokonanie aborcji w szpitalu w Atlancie, w stanie Georgia. Ci sami sędziowie Sądu Najwyższego, którzy decydowali w sprawie Roe, także w przypadku nienarodzonego dziecka Doe, uznali, że nie jest ono osobą i może zostać usunięte, a antyaborcyjne prawo stanu Georgia automatycznie zniesione. Cano nie chcąc zabijać swego dziecka, uciekała do Oklahomy, by tam je urodzić. Kobieta, podobnie jak McCorvey, bezskutecznie domagała się potem unieważnienia wyroku.
Dr Bernard Nathanson, który od 1968 r. stał na czele National Association for the Repeal of the Abortion Laws (NARAL) – głównej organizacji, która przyczyniła się do zalegalizowania aborcji w USA, po latach również podkreślał, że w walce na rzecz aborcji wykorzystywane było cyniczne kłamstwo.
Historia amerykańskiego ustawodawstwa aborcyjnego
Amerykańskie kolonie w XIX wieku przejęły prawa antyaborcyjne wraz z angielskimi prawami powszechno-zwyczajowymi. Prawa te zabraniały aborcji i karały za jej dokonanie w zależności od stopnia zaawansowania ciąży. Aborcja dokonana przed pierwszymi ruchami płodu była uznawana za występek, gdy zaś została przeprowadzona po odczuwalnych oznakach życia płodu, traktowano ją jako zbrodnię. Tę dwuznaczność zlikwidowała specjalna ustawa Brytyjskiego Parlamentu z 1869 roku (Offenses Against the Persons Act), która przyjmowała już założenie, że życie ludzkie zaczyna się od momentu zapłodnienia. W oparciu o ten dokument amerykańskie stany konsekwentnie zaczęły przyjmować antyaborcyjne prawa, odchodząc od wcześniejszych regulacji.
Pierwszymi stanami, w których zalegalizowano aborcję były Kolorado i Kalifornia. W czerwcu 1970 roku stan Nowy Jork zalegalizował aborcję na życzenie do 24 tygodnia ciąży. Zważywszy na zastosowaną bardzo luźną i nieprecyzyjną interpretację pojęcia zdrowia psychicznego, w praktyce aborcja na życzenie była również dostępna w stanie Kalifornia. Do 16 stanów dopuszczających aborcję na życzenie dołączyły także Alaska i Hawaje. W 12 pozostałych stanach obowiązywały przepisy, które zezwalały na aborcję tylko w przypadkach gwałtu, kazirodztwa, zagrożenia życia matki i poważnego upośledzenia płodu.
Pomiędzy rokiem 1970 a decyzją Sądu Najwyższego ze stycznia 1973 roku nie doszło do uchwalenia nowych proaborcyjnych praw stanowych. Zwolennicy aborcji próbowali nawet zorganizować referenda w tej sprawie. Zakończyły się one fiaskiem. W Dakocie Północnej 78 proc. głosujących wypowiedziało się przeciwko aborcji na życzenie, a w Michigan w tej samej sprawie przeciwnych było 63 proc.
Sytuację całkowicie zmieniła dopiero decyzja sądu w sprawie Roe. Prawa stanów, które względnie chroniły życie poczęte, mogły być od tej pory skutecznie zaskarżane.
Co trzecie poczęte dziecko – zabijane
Według danych dostarczonych przez Alan Guttmacher Institute – filii Planned Parenthood, największej proaborcyjnej organizacji w USA– w latach 80. i 90. ubiegłego wieku liczba aborcji wynosiła w tym kraju około 1,5 mln rocznie. W latach 90 liczba ta zaczęła maleć. Instytut jednocześnie zaznacza, że 10 proc. aborcji nie było w ogóle rejestrowanych. Dlatego realistyczna wydaje się liczba nawet 1,8 mln aborcji rocznie. Przy liczbie urodzeń na poziomie około 4 mln rocznie, można powiedzieć, że co trzecie poczęte dziecko jest ofiarą aborcji. Inne statystyki mówią, że obecnie w Stanach co roku wykonuje się około 1,3 mln zabiegów przerywania ciąży.
Niechlubną „stolicą aborcji” jest Nowy Jork. W 2004 roku zabito tu najwięcej nienarodzonych dzieci. Dane ujawnione przez miejski Departament Zdrowia mówią, że na każde 100 ciąż przypadało 40 aborcji. Tymczasem średni wskaźnik krajowy wynosił w 2002 roku 24 aborcje na 100 ciąż.
W 1973 roku połowę ze wszystkich aborcji dokonywanych w USA przeprowadzano w szpitalach. 20 lat później większość aborcji przeprowadzano już w około pół tysiąca wolno stojących, specjalnych izbach aborcyjnych. To w nich ginie około 70 proc. nienarodzonych dzieci amerykańskich. Pozostałe aborcje dokonuje się w prywatnych gabinetach lekarskich i klinikach aborcyjnych.
Z przykładowych danych Centrum Zwalczania Chorób, które jest odpowiedzialne za ustanawianie standardów postępowania medycznego w USA, w 1992 roku spośród 1,5 mln aborcji 1,2 proc. aborcji to dzieci w wieku 22 tygodni i starsze, 10 proc. – w wieku 13-22 tygodni, prawie 89 proc. – w wieku 12 tygodni i mniej.
Wielokrotne aborcje stanowiły w 1973 roku 20 proc., ale w 1987 ich odsetek wzrósł do 44. W 1995 wynosił on 45 proc. Większość kobiet dokonująca aborcji to Afroamerykanki. Jest ich pod tym względem trzykrotnie więcej niż białych kobiet.
Sukcesy obrońców życia nienarodzonych
Wyrok Sądu Najwyższego w 1973 r. spowodował mobilizację coraz liczniejszych organizacji pro-life. To dzięki ich aktywności w 1976 roku Kongres Amerykański przyjął tzw. poprawkę Hyde’a. Dzięki niej aborcja zniknęła z listy świadczeń refundowanych z budżetu federalnego. W rezultacie większość stanów ograniczyła jej finansowanie ze środków publicznych. Pojawiły się przepisy ograniczające dostęp do aborcji. Chodzi m.in. o zgodę rodziców w przypadku planowanej aborcji nieletniej dziewczyny, zakaz wykonywania aborcji w klinikach państwowych, zakaz wykonywania aborcji w szpitalach wojskowych poza terytorium USA.
Jednym z najuważniejszych momentów w historii walki o prawo do życia nienarodzonych był werdykt Sądu Najwyższego z 1989 roku w sprawie Webester przeciwko Reproductive Health Services, w którym podtrzymano prawo stanu Missouri m.in. poważnie ograniczające finansowanie aborcji z rezerw stanowych. Sąd w swym orzeczeniu wskazał, że w przyszłości o regulacjach dotyczących aborcji powinny decydować poszczególne stany, co było radykalnym odejściem od koncepcji prawa przyjętej przez sędziów 16 lat wcześniej. Było to też wyraźny sygnał dla organizacji proaborcyjnych, że ustawodawstwo aborcyjne może się zmieniać nie po ich myśli, zapewniając coraz większą ochronę prawną nienarodzonym. Jednym z sędziów orzekających w tej sprawie był Antonin Scalia, który jako jedyny był za tym, by w całości obalić wyrok najwyższej instancji sądowej w USA z 1973 roku. Jego głos był jednak odosobniony.
Najbardziej aktywnymi prezydentami USA pod względem ochrony życia poczętego byli Ronald Reagan i George W. Bush. Ten ostatni w listopadzie 2003 roku podpisał ustawę zabraniającą wykonywania tzw. aborcji przez częściowe urodzenie. Aborcja ta polega na zabiciu dziecka w późnej fazie ciąży. Uśmiercanie dokonuje się w tym przypadku poprzez wywołanie przedwczesnego porodu i zabicie dziecka, kiedy jest już częściowo na zewnątrz. Wcześniej w USA co roku dokonywano kilkanaście tysięcy tego typu aborcji. W 2000 roku stan Nebraska usiłował zabronić podobnych procederów, ale Sąd Najwyższy USA uchylił prawo stanowe i zezwolił na aborcje tą metodą. Podpisaną przez Busha ustawę o zakazie przeprowadzania aborcji przez częściowe urodzenie próbowali obalić zwolennicy aborcji, ale w 2007 roku Sąd Najwyższy USA podtrzymał federalny zakaz przeprowadzania takich procedur.
Najbardziej proaborcyjny akt prawny w historii USA
Barack Obama podczas ubiegłorocznego przemówienia dla organizacji Planned Parenthood obiecał, że pierwszą rzeczą, jaką zrobi jako prezydent, będzie podpisanie ustawy o wolności wyboru (FOCA). Wcześniej musi przyjąć ją zdominowany przez demokratów Kongres.
FOCA początkowo miała jedynie gwarantować, że wyrok Sądu Najwyższego z 1973 roku nie będzie zrewidowany. W najnowszej wersji ustawa jest znacznie bardziej radykalna i ma zablokować wszelkie próby ograniczania kobietom dostępu do aborcji.
Według analityków, FOCA to najbardziej proaborcyjny akt prawny w historii USA. Ustawa zakłada, że każda kobieta ma „fundamentalne prawo” do aborcji, a władze federalne i stanowe nie mogą odmówić realizacji tego prawa. W dodatku zabijanie nienarodzonych ma się dokonywać na koszt państwa, czyli podatników. Ustawa znosi obowiązek informowania kobiety o konsekwencjach aborcji. Zniesiony ma być także obowiązkowy czas do zastanowienia przed wykonaniem aborcji. Zazwyczaj wynosił on od 24 do 48 godzin Ponadto zakazane mają być wszelkie konsultacje, które mogłyby prowadzić do zmiany decyzji o zabiciu poczętego dziecka.
FOCA spowoduje również zniesienie zakazu wykonywania aborcji w szpitalach państwowych, likwidując przy okazji przepis zabraniający wykonywania aborcji przez osoby niebędące licencjonowanymi lekarzami. Ustawa ta ma zezwolić na aborcję przez częściowe urodzenie i uśmiercanie nienarodzonych nawet, gdy kobieta jest w zaawansowanej ciąży.
Projekt ustawy odrzuca wszelkie ograniczenia dotyczące klauzuli sumienia w stosunku do lekarzy i pracowników służby zdrowia. Oznacza to, że medyk będzie musiał wykonać aborcję nawet wówczas, gdy jest ona sprzeczna z jego przekonaniami moralnymi i religijnymi. W świetle nowych regulacji rodzice nie będą mogli wpływać na decyzję swej nieletniej córki, chcącej dokonać aborcji.
Konsekwencjami wprowadzeni ustawy w życie może być zamknięcie szpitali katolickich, stanowiących około 30 proc. wszystkich placówek medycznych w USA. Niektórzy biskupi zapowiedzieli już, że jeśli władze będą próbowały narzucić nowe prawo, każą zamknąć wszystkie podlegające im szpitale. Inni hierarchowie mówią, że będą stawiać opór.
Szacuje się, że gdyby ustawę przegłosowano i prezydent Obama ją podpisał, liczba aborcji dokonywanych w tym kraju wzrośnie o minimum 100 tys. rocznie.
Zdaniem obrońców życia, FOCA jest próbą cynicznego zakończenia debaty nad aborcją. Jej zwolennicy chcą za wszelką cenę ogłosić swoje zwycięstwo, mimo że amerykańskie społeczeństwo w większości nie popiera ich proaborcyjnego nastawienia.
Kościół ostrzega i nawołuje do dyskusji
Episkopat amerykański przestrzega przed zmianą ustawy aborcyjnej, likwidującej dotychczasowe ograniczenia przerywania ciąży. W ubiegłym roku biskupi Stanów Zjednoczonych wezwali kongresmanów do odrzucenia ustawy FOCA.
Kard. Justin Rigali, metropolita Filadelfii, przypomniał niedawno, że przedstawiciele obydwu partii starali się dotychczas o wspieranie kobiet, aby urodziły dziecko. Zaznaczył, że programy promujące antykoncepcję z reguły nie powodują ograniczenia aborcji. Wezwał polityków do odrzucenia ustawy oraz podjęcia rzeczowej dyskusji na temat możliwości ograniczenia aborcji w społeczeństwie amerykańskim.
Z ostatniego sondażu wykonanego na zlecenie Konferencji Biskupów Katolickich USA wynika, że tylko około 10 proc. Amerykanów uważa, że aborcja powinna być całkowicie legalna w ciągu całego okresu trwania ciąży. 11 proc. uczestników badania opowiedziało się za delegalizacją aborcji, a 38 proc. ograniczyłoby jej stosowanie do przypadków gwałtu, kazirodztwa czy poważnego zagrożenia życia matki. 33 proc. uważa, że powinna ona być dopuszczalna do trzeciego lub szóstego miesiąca ciąży. Tylko 9 proc. badanych jest za dokonywaniem aborcji z dowolnego powodu przez cały okres trwania ciąży.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.