Drukuj Powrót do artykułu

Abp Muszyński: Bóg zmieścił się w człowieku (rozmowa)

22 grudnia 2008 | 13:26 | Rozmawiała Bernadeta Gozdowska-Kruszyk Ⓒ Ⓟ

Nieskończony stał się bezbronny, Nieśmiertelny stał się śmiertelny, Bóg objawił swą potęgę w bezbronnym Niemowlęciu. Spełniło się odwieczne pragnienie człowieka, by być dzieckiem samego Boga. Spełniło się pragnienie Boga, by zbliżyć się do człowieka i pozostać z nim na zawsze – mówi w rozmowie z KAI abp Henryk Muszyński metropolita gnieźnieński.

Poniżej pełna treść rozmowy

KAI: Którą kolędę lubi Ksiądz Arcybiskup najbardziej?

Abp Muszyński: Najbardziej? „Bóg się rodzi, moc truchleje, Pan niebiosów obnażony! Ogień krzepnie, blask ciemnieje, ma granice Nieskończony…”

KAI: Dlaczego właśnie tą?

– Dlatego, że ta kolęda najlepiej ujmuje prawdę o rzeczywistości Bożego Narodzenia. Zawarte w jej strofach przeciwieństwa pokazują nam zderzenie nieskończoności i prozy codziennego życia. Oto Pan Wszechrzeczy przyszedł na świat, jako bezbronne dziecko, Nieśmiertelny stał się śmiertelny. To jedna z tajemnic, której człowiek nigdy nie będzie w stanie do końca zrozumieć. Ale wracając do kolęd… Jeśli ktoś chciałby wiedzieć, którą kolędę lubię najmniej, to powiem: „ Lulajże Jezuniu”. To piękna kołysanka, ale nie ma w niej cienia teologicznej treści. Prymas Wyszyński powiedział kiedyś żartem, że Pan Jezus zdążył już dawno wydorośleć i nie wiadomo, czy jest zadowolony słysząc takie śpiewanie.

KAI: A Ksiądz Arcybiskup woli słuchać, czy śpiewać?

– Lubię i słuchać i śpiewać. Zresztą śpiewam często. Moja kolędowanie – jeśli można tak to ująć – zaczyna się co najmniej tydzień przed świętami. Spotykam się z różnymi ludźmi, do różnych miejsc jestem zapraszany. Mam przecież ogromną rodzinę – całą diecezję. Oczywiście w wieczór wigilijny siadam do wieczerzy także w rezydencji, nie jest to jednak jedyna wieczerza tego dnia. Zwykle jestem zapraszany także na Wigilię organizowaną przez Caritas dla osób bezdomnych i samotnych. Spotkam się też z chorymi. Może to kogoś zdziwi, ale nie posiadam choinki. Mam za to przepiękny, ręcznie robiony żłóbek, który przywiozłem sobie kiedyś z Betlejem i który jest dla mnie niezwykle cenną pamiątką.

KAI: Jak wspomina Ksiądz Arcybiskup święta swojego dzieciństwa?

– Te najwcześniejsze wspomnienia dotyczą czasów okupacji. Mieszkaliśmy na wsi, trwała wojna, wielu rzeczy brakowało. Niemniej czekaliśmy na Boże Narodzenie z utęsknieniem – jak to dzieci. Pamiętam, że w Adwencie każdy z nas musiał uczynić dobrowolną ofiarę. Wyrzekaliśmy się oczywiście słodyczy, ale nie takich, jakie mamy dziś w sklepach. Te były wówczas towarem luksusowym dla nas niedostępnym. Odmawialiśmy sobie cukierków, które robiła dla nas mama z buraków cukrowych. Wkładaliśmy je do słoja i cieszyliśmy się, że w święta będzie je można wszystkie zjeść. Wieczerze wigilijne były bardzo skromne. Rodzice często zapraszali na nie tych, którzy utracili bliskich i którym wiodło się jeszcze gorzej. Łamaliśmy się opłatkiem, siadaliśmy do stołu, a potem śpiewaliśmy kolędy. Pamiętam, że robiliśmy to bardzo cicho, tak by nikt nie usłyszał. Za śpiewanie kolęd groziła przecież kara. Cieszyliśmy się, gdy spadł świeży śnieg, bo wtedy można było sprawdzić, czy ktoś nie chodził wokół domu i nie podsłuchiwał. Dziś wydaje się to wszystko nieprawdopodobne, ale tak niestety było. Niemniej wspominam tamte czasy z rozczuleniem. Dzięki moim rodzicom święta Bożego Narodzenia były pełne ciepła, serdeczności i pamięci o tych, którzy tego ciepła i serdeczności byli pozbawieni.

KAI: A później? Czy któraś Wigilia utkwiła Księdzu Arcybiskupowi szczególnie w pamięci?

– Tak, mam takie dwie, spędzone w Betlejem. Byłem wówczas na studiach i miałem takie ciche życzenie, żeby noc Bożego Narodzenia spędzić w samotności, w Grocie św. Hieronima, która przylega do Groty Narodzenia. Niestety nie było mi to dane. Przeor franciszkanów, którzy opiekują się bazyliką Narodzenia „zapędził” nas do konfesjonału i całą noc spowiadałem. I to była moja najbardziej pamiętna noc wigilijna. Odpadło to, co drugorzędne, powierzchowne, pozostała sama istota. Bóg pochylający się nad człowiekiem! Bóg, który przebacza! Bóg, którego miłosierdzie jest nieograniczone!

KAI: Kiedyś czytałam wywiad z pewnym zakonnikiem. Przyznał, że święta w jego rodzinnym domu nie były przyjemne i zaraz dodał, że święta nie muszą być przyjemne, ważne by były prawdziwe…

– W pełni się pod tym podpisuję. Prawdziwe przeżycie świąt nie zależy od ilości potraw na stole, jakości prezentów i koloru bombek na choince. Święta prawdziwie są wtedy, gdy odczuwamy bliskość i obecność Boga. Gdy dostrzegamy Go w drugim człowieku i potrafimy się na Niego otworzyć. Często jest to bardzo trudne, ale przecież tylko to, co trudne jest prawdziwe.

KAI: Nie da się jednak ukryć, iż owa ilość potraw i kolorystyka bombek przesłania wielu ludziom sens Bożego Narodzenia. Bardziej święta konsumują niż przeżywają…

– To bardzo smutne. W okresie PRL-u władza ludowa starała się za wszelką cenę odrzeć święta Bożego Narodzenia z ich religijnego charakteru. Mówiono o „gwiazdce” lub po prostu „okresie świątecznym”. Organizowano w tym czasie wycieczki, zabawy, masowe imprezy. Wszystko po to, by ze świadomości ludzi wymazać odniesienie do Boga i zastąpić je nową świecką tradycją. Gdy to się nie udało, starano się nadać świętom Bożego Narodzenia nową, bardziej uniwersalną formułę odpowiednią także dla niewierzących. Dziś nikt nie odziera świąt z ich najgłębszych treści, a mimo to wielu ludzi przeżywa je powierzchownie, banalnie, zadawalając się zwyczajami i symbolami.

KAI: Socjolodzy mówią już nie tylko o komercjalizacji świąt Bożego Narodzenia, ale również o ich desakralizacji…

– To bardzo niepokojące zjawisko. W Polsce może jeszcze nieobecne, ale w krajach Europy zachodniej i w Stanach Zjednoczonych już tak. Faktem staje się tam to, co komuniści próbowali zrobić u nas przez tyle lat. Odziera się święta Bożego Narodzenia z ich religijnego charakteru. Nadaje się im wyłącznie świecki wymiar. Mają być na tyle uniwersalne, by pasowały do wszystkich. Inne są tylko przyczyny tego zjawiska. Religijnych treści, dobrej nowiny, że oto Bóg nam się narodził, nie da się jednak niczym zastąpić. Bez nich to tylko kolejne wolne od pracy dni. Ufam jednak, że do takiego postrzegania świąt Bożego Narodzenia nigdy nie dojdzie i że ludzie, którzy prawdziwie je przeżywają, są świadomi głębi tej wielkiej i ciągle zdumiewającej tajemnicy, jaką jest przyjście Boga w kruchym ciele człowieka.

KAI: Dlaczego Bóg przyszedł jako dziecko?
– Bo chciał się zbliżyć do każdego z nas. Chciał doświadczyć tego, czego doświadczył każdy człowiek od początku świata. W swojej dziecięcej bezradności i bezbronności zdał się na opiekę innych – jak każdy z nas. I właśnie zgoda na tę dziecięcą bezradność pokazuje, jak wszechmocny jest Bóg. Oto nieskończony stał się bezbronny…

KAI: A gdyby przyszedł dziś?

– Może byłoby tak, jak wówczas w Betlejem. Może niektórzy by Go nie zauważyli zajęci swoimi sprawami, inni by Go zlekceważyli, machnęli ręką… Jeszcze inni przeszliby obojętnie. Zapewne znaleźliby się i tacy, jak pasterze i trzej mędrcy. Jest taka kaszubska pieśń, którą przetrwała o dziwo w Niemczech, a nie na Kaszubach. Słyszałem ją kiedyś. Opowiada o tym, co by było, gdyby Jezus urodził się na Kaszubach – miałby ładny dom, a nie stajnię, miałby ciepły koc i byłby kochany. Górale też tak śpiewają. Ale jak by było naprawdę…?

KAI: Ksiądz Twardowski napisał taki wiersz: „Gdybyśmy sami sobie Ciebie wymyślili, byłbyś bardziej zarozumiały i elastyczny, spełniałbyś po kolei nasze życzenia, urodziłbyś się nie w Betlejem, ale w Mądralinie i dopiero byłbyś naprawdę niemożliwy”

– Cóż, gdybyśmy sami sobie Boga wymyślili, byłby to Bóg na miarę człowieka i jego oczekiwań. Na szczęście dla nas Bóg jest większy niż nasze oczekiwania, życzenia, pragnienia, a nawet nadzieje. Bóg jest Tym, który wszystko przekracza. Deus semper maior. Bóg zawsze większy!

Drogi Czytelniku,
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Wersja do druku
Nasza strona internetowa używa plików cookies (tzw. ciasteczka) w celach statystycznych, reklamowych oraz funkcjonalnych. Możesz określić warunki przechowywania cookies na Twoim urządzeniu za pomocą ustawień przeglądarki internetowej.
Administratorem danych osobowych użytkowników Serwisu jest Katolicka Agencja Informacyjna sp. z o.o. z siedzibą w Warszawie (KAI). Dane osobowe przetwarzamy m.in. w celu wykonania umowy pomiędzy KAI a użytkownikiem Serwisu, wypełnienia obowiązków prawnych ciążących na Administratorze, a także w celach kontaktowych i marketingowych. Masz prawo dostępu do treści swoich danych, ich sprostowania, usunięcia lub ograniczenia przetwarzania, wniesienia sprzeciwu, a także prawo do przenoszenia danych. Szczegóły w naszej Polityce prywatności.