Dokąd na Mszę w obcym języku?
14 listopada 2008 | 07:59 | KAI (Oprac. im /a.) Ⓒ Ⓟ
Podczas Światowej Konferencji Klimatycznej, która odbędzie się w grudniu w Poznaniu, w mieście tym sprawowane będą Msze św. w siedmiu językach. Ale również na co dzień w całym kraju duszpasterze nie zapominają o wiernych, których mową ojczystą nie jest język polski.
Duszpasterstwa obcojęzyczne tworzone są w odpowiedzi na zapotrzebowanie.
Cudzoziemcy w Polsce dzielą się na trzy grupy. Pierwszą, największą, bo liczącą 50 mln osób rocznie, stanowią turyści odwiedzający nasz kraj. Drugą są imigranci, którzy chcą w Polsce osiedlić się, aby tu pracować lub uczyć się. Trzecia to uciekinierzy szukający ochrony przed prześladowaniami w swojej ojczyźnie, starający się o status uchodźcy lub azyl w Polsce. Tych ostatnich jest z roku na rok coraz więcej. W 2004 r. było ich 8,1 tys., z czego ponad 80 proc. to obywatele rosyjscy deklarujący narodowość czeczeńską.
W Warszawie, gdzie znajdują się ambasady oraz w każdym większym mieście, gdzie istnieją konsulaty różnych krajów lub większe uczelnie wyższe, w których kształci się również młodzież obcojęzyczna, w wybranych kościołach sprawowane są raz w tygodniu msze św. w językach obcych. Najczęściej takie obcojęzyczne Eucharystie sprawowane są w kościołach przyklasztornych, ale nie tylko. Obcokrajowcy mogą tam również skorzystać ze spowiedzi w swoim języku. Na stronach poszczególnych diecezji znaleźć można informacje o miejscach i godzinach sprawowania mszy w danym języku.
Pomoc nie tylko duchowa
Często jednak to nie obcokrajowiec szuka duszpasterzy mówiących w jego języku, lecz księża poszukują wiernych, którzy znaleźli się w naszym kraju przejazdem, turystycznie lub w następstwie tragicznych niekiedy wydarzeń we własnym kraju. Na dworcach kolejowych, portach lotniczych, a także na przejściach granicznych otwierane są kaplice dla podróżujących, np. w Warszawie, we Wrocławiu czy w Katowicach. W diecezji siedleckiej jest także kaplica na przejściu granicznym, gdzie wiele osób czeka nieraz przez kilka dni na odprawę celną w TIR-ach. Działają też biura dla uchodźców i imigrantów, prowadzone przez Caritas: w Białymstoku, Zgorzelcu, Lublinie i we Wrocławiu. Te biura przyjmują ponad 1250 osób rocznie. Połowa z nich ubiega się o status uchodźcy w Polsce. W Białymstoku prowadzony jest regularny monitoring dostępu uchodźców do polskiej granicy. Ponadto Caritas zapewnia uchodźcom i oczekującym na przyznanie statusu pomoc psychologiczną.
Caritas archidiecezji lubelskiej prowadzi Centrum Pomocy Migrantom i Uchodźcom, zapewniając pomoc psychologiczną, prawną, socjalną i naukę języka. Caritas archidiecezji warszawskiej współorganizuje dla potrzebujących pomoc lekarską i noclegownie, zatrudnia też na pełny etat prawnika, który udziela porad uchodźcom, niezależnie od ich wiary czy wyznania. Specyficznych zadań podjęła się Caritas diecezji legnickiej. Powołała specjalną placówkę w Zgorzelcu, przy przejściu granicznym, służąc m.in. pomocą uchodźcom odsyłanym do Polski z Niemiec.
We wrześniu 2005 r. z inicjatywy werbistów – głównie o. Edwarda Osieckiego, duszpasterza Wietnamczyków i o. Antoniego Koszorza, opiekującego się Chińczykami, powstał na warszawskiej Pradze „Ośrodek Migranta”, przewidziany jako miejsce pomocy uchodźcom i ich integracji. Prowadzone są w nim bezpłatne kursy języka polskiego dla różnych grup – Afrykańczyków, Wietnamczyków, Nepalczyków. Istnieje tam też „Przedszkole Dzieci Świata”, które obejmuje dzieci od 5. do 12. roku życia. Przedszkole działa w soboty. Dzieci, ich rodzice – głównie matki – i wolontariusze spotykają się na 3 godziny, by wspólnie organizować zabawy dla najmłodszych.
Ośrodek pomaga też cudzoziemcom w zalegalizowaniu pobytu. „W związku z tym regularnie odwiedza nas ok. 250 osób” – mówi o. Osiecki. Przychodzą zwłaszcza ci, którzy nie mają żadnych dokumentów. Ośrodek oferuje pomoc prawną i wsparcie ze strony tłumaczy. Dla tych, którzy nie dysponują żadnym namiarem, ośrodek udostępnia swój adres jako adres korespondencyjny.
Egzotyka Dalekiego Wschodu
Prawdziwym fenomenem duszpasterskim stała się wspólnota wietnamskich katolików w Warszawie. Należy do niej 400 osób spośród 15 tysięcy, mieszkających w stolicy Wietnamczyków. Duszpasterstwo to założył werbista ks. Edward Osiecki, oficjalnie działa ono od 2001 r. Początkowo ks. Osiecki opiekował się duszpastersko Wietnamczykami sam, mimo nieznajomości ich języka. Msze św. odprawiał, czytając „fonetycznie” tekst i mając ufność w życzliwość i pobłażliwość wiernych wobec jego błędów. Słuchał również spowiedzi. „Nauczyłem się nazw najważniejszych grzechów” – mówi.
Obecnie ks. Osiecki ma do pomocy wietnamskiego księdza Joachima, który odprawia raz w miesiącu msze po wietnamsku i spowiada w tym języku. W pozostałe niedziele Wietnamczycy chodzą na msze św. sprawowane po polsku. Mają ze sobą książeczki z tekstem w swoim języku. Poza tym wietnamscy katolicy spotykają się w duszpasterstwie kościele Matki Bożej Ostrobramskiej podczas świąt, ślubów i chrzcin a także… pielgrzymek do polskich sanktuariów. Chętnie odwiedzają Częstochowę, Licheń, Kraków i Auschwitz. „Nasze duszpasterstwo Wietnamczyków jest jedyne w kraju” – podkreśla duchowny. Dlatego na święta do stolicy zjeżdżają się Wietnamczycy z całej Polski.
Werbiści nie zaniedbali także duszpasterstwa Chińczyków, choć wśród nich jest niewielu katolików. Tym swego rodzaju duszpasterstwem personalnym zajmuje się ks. Antoni Koszorz. Ten werbista nigdy nie był w Chinach, nie zna też tego języka, ale próbuje nawiązywać kontakty z Chińczykami mieszkającymi w Polsce, którzy są katolikami, choć jest ich bardzo niewielu. Dla porównania, w samej tylko Warszawie mieszka 10 tys. Wietnamczyków, a w całym kraju zaledwie 4 tys. Chińczyków. Katolikami są najczęściej Chińczycy z Tajwanu. „Opiekuję się kilkoma mieszanymi małżeństwami polsko-chińskimi, w których jedno z małżonków lub rzadziej oboje są katolikami i dzieci wychowują po katolicku” – powiedział ks. Koszorz. Odwiedza on te rodziny, utrzymuje z nimi stały kontakt. Niewielka grupka spotyka się razem na mszy z okazji świąt, także z okazji chińskiego Nowego Roku. „To bardzo trudne duszpasterstwo, Chińczycy są dość skryci, brakuje też kogoś, kto mówi w ich języku” – przyznaje duszpasterz.
Obywatele polscy posługujący się językiem…
Osobne duszpasterstwa tworzą też mniejszości narodowe. Ks. Wolfgang Globisch z Opola, przewodniczący Diecezjalnej Rady Mniejszości Narodowych, powołanej przez abp. Alfonsa Nossola, podkreśla, że nie są to obcokrajowcy, tylko obywatele polscy, posługujący się innym językiem, np. niemieckim. W diecezji opolskiej jest wielu wiernych pochodzenia niemieckiego – tam znajduje się największe skupisko mniejszości niemieckiej. Dlatego w diecezji w niedzielę i święta sprawowane są msze dwujęzyczne. „Staramy się, by nie wykluczać nikogo, dlatego jedna msza niedzielna i świąteczna odprawiana jest w modelu dwujęzycznym, zarówno po polsku, jak i po niemiecku” – tłumaczy ks. Globisch. Msze dla mniejszości narodowej niemieckiej odprawiane są np. w Gliwicach i Katowicach.
Niezwykle prężne jest też w Polsce duszpasterstwo Ormian, których duszpasterzem jest ks. Tadeusz Isakowicz-Zaleski. Ordynariuszem wiernych obrządku wschodniego w Polsce, pozbawionych ordynariusza własnego obrządku, jest abp Kazimierz Nycz. Ks. Zaleski opiekuje się nie tylko Ormianami, którzy należą do Kościoła katolickiego, ale także członkami Ormiańskiego Kościoła Apostolskiego, który odłączył się od Kościoła powszechnego po Soborze Chalcedońskim w 451 r., gdyż nie uznał dwoistej natury Chrystusa. Kościół ten nie ma w Polsce żadnej struktury, a najbliższe parafie znajdują się w Wiedniu i Lwowie. Według ks. Isakowicza, który jest duszpasterzem Ormian od 2002 r., w Polsce przebywa około 30-40 tysięcy Ormian nowej emigracji, w tym 8 tys. ma obywatelstwo polskie.
Część z nich to potomkowie Ormian, którzy mieszkali w obrębie dawnej Rzeczpospolitej, najliczniej we Lwowie i Stanisławowie, zajmowali się handlem towarów orientalnych, a po drugiej wojnie światowej bez wyjątku przenieśli się na nowe terytoria Polski, ustalone na konferencji w Jałcie. Potomkiem tych Ormian jest także ks. Zaleski. Są oni katolikami obrządku ormiańskiego, choć lata powojenne nie sprzyjały zachowaniu ich tradycji i odrębności.
Pozostała część, stanowiąca dziś większość, to emigranci, którzy przybyli do Polski za chlebem po rozpadzie ZSRR na początku lat dziewięćdziesiątych. Przyjechali z Gruzji, Rosji, Armenii, często nie znają języka ormiańskiego ani swoich tradycji. Nieraz bywają bezpaństwowcami, wielu z nich przebywa w Polsce nielegalnie. Mieszkają głównie w Warszawie, Krakowie, Lublinie, Wrocławiu. Często są ludźmi, którzy nie otrzymali żadnej formacji religijnej, tak jak większość obywateli byłego ZSRR. Szukają kontaktów z księdzem trochę po omacku, nie mając dobrej orientacji w sprawach wiary.
Ks. Zaleski jeździ po całej Polsce, do miast, w których kolonie Ormian są najliczniejsze. Dwa razy w miesiącu odprawia Mszę św. w tym prastarym obrządku w kościele pw. Miłosierdzia Bożego na Smoleńsku w Krakowie. Raz w miesiącu przewodniczy liturgiom we Wrocławiu, Oławie, Rzeszowie i okazjonalnie w innych miastach. Msza św. odprawiana jest w liturgicznym języku staroormiańskim, zwanym grabar, jednak liturgia słowa po rosyjsku lub polsku, gdyż nie wszyscy uczestnicy Eucharystii znają język swoich przodków.
Wszystkie szaty liturgiczne i zwyczaje, obowiązujące w obu Kościołach, zostały zachowane. Ks. Zaleski postarał się, aby jego szaty liturgiczne były identyczne z tymi, których używają księża obrządku ormiańskiego. Trzeba mieć specjalne nakrycie głowy, czyli koronę, oraz usztywniony kołnierz, opadający na plecy, pantofle, gdyż w czasie Przeistoczenia kapłan powinien być bez butów, tak jak Mojżesz, któremu Pan polecił, aby zdjął sandały z nóg, gdyż miejsce, na którym stoi, jest święte.
Rom – ateista?
Szczególnym wyzwaniem dla księży jest duszpasterstwo Romów (Cyganów), które czasem polega na duszpasterstwie personalnym. „Trzeba niekiedy dotrzeć indywidualnie do poszczególnych osób” – mówi KAI ks. Stanisław Opocki, od 1996 roku krajowy duszpasterz Romów. Szacuje on, że w Polsce jest ich obecnie ok. 20 tys., ponieważ ok. 5 tys. wyjechało z naszego kraju po otwarciu granic z Unią Europejską. Ks. Opocki jeździ po Polsce, odwiedzając skupiska Romów oraz diecezjalnych duszpasterzy i proboszczów. W duszpasterstwie pomagają mu także siostry zakonne i świeccy.
„Duszpasterstwo wśród Romów bywa trudne, ale są też piękne momenty, bo to bardzo życzliwi, gościnni ludzie” – podkreśla duchowny. Dodaje, że polscy Romowie w większości są katolikami, niewielki procent należy do zielonoświątkowców czy Kościoła prawosławnego. „Nie spotkałem jeszcze Roma-ateisty” – zastrzega ks. Opocki. Chrzciny, pierwsza komunia św. czy pogrzeb to u Romów wielkie wydarzenie religijne. Ale nie ślub, bo Romowie uważają, że wystarczy ich, tradycyjny, romski ślub – dodaje duszpasterz. On stara się przekonać swoich podopiecznych, by zawierali małżeństwa sakramentalne.
Dla duszpasterstwa Romów najważniejsze są trzy pielgrzymki: do Limanowej we wrześniu, do Częstochowy w grudniu i Rywałdu w czerwcu. Msze św. odprawiane są wówczas po polsku, ale modlitwa powszechna i pieśni są w języku Romów. „Aby być duszpasterzem Romów, trzeba przede wszystkim zrozumieć ich mentalność, wejść w ich życie i zdobyć ich zaufanie” – mówi ks. Opocki. „Ważna jest też dla nich edukacja, by mieli wyrównane szanse w społeczeństwie” – dodaje.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.