Sprawa o. Hejmo a prawo kościelne
28 kwietnia 2005 | 16:45 | mlk //mr Ⓒ Ⓟ
– Pytanie o karę nie może być punktem wyjścia w całej tej sprawie – powiedział KAI ks. prof. Remigiusz Sobański, komentując sprawę o. Konrada Hejmo. Ekspert prawa kanonicznego przestrzega przed tworzeniem klimatu nagonki.
Jako „zdziczenie obyczajów” i „barbarzyństwo” określił sposób, w jaki IPN ujawnił nazwisko o. Hejmy.
Zdaniem ks. Sobańskiego trudno określić jednoznaczną kwalifikację prawną rodzaju współpracy z władzą państwową, gdyż prawo kanoniczne nie zna pojęcia „współpracownik służby bezpieczeństwa”. Można zaś rozważyć, czy taka współpraca podlegałaby kanonowi przewidującemu karę dla tego, kto „współpracuje ze stowarzyszeniem działającym przeciwko Kościołowi”.
Ks. Sobański zastrzegł, że jest to tylko hipoteza, którą można rozważyć. – Mam kłopot z przełożeniem sprawy współpracy osoby duchownej ze służbami bezpieczeństwa na którykolwiek z kanonów prawa kościelnego – przyznał ks. profesor.
Inaczej należy oceniać fakt nawiązania współpracy, potwierdzony podpisem, a inaczej fakt, że jakiś funkcjonariusz spisywał notatki przy okazji rozmowy z osobą duchowną – podkreśla ks. Sobański. W jego ocenie niejasne kategorie prawne dotyczące zakresu współpracy ze służbami specjalnymi potęgują trudności prawne w ewentualnym postępowaniu kościelnym.
Kanonista zwrócił jednak uwagę, że na przełożonych kościelnych spoczywa m.in. obowiązek przeciwdziałania zgorszeniu, zwłaszcza gdy mamy do czynienia ze szczególnym działaniem przynoszącym szkodę. W takiej sytuacji można ukarać także czyn, który nie jest wymieniony w kościelnym prawie karnym.
Ks. Sobański wyraził jednak powątpiewanie, czy w ten sposób można karać sprawy przeszłe, w sytuacji, gdy dana osoba swoim postępowaniem już nie wyrządza już szkody i nie powoduje zgorszenia.
Nie możemy jednak lekceważyć problemu i tłumaczyć jakimiś słabościami. Zła nie można ukrywać, uchylać się o rozwiązywania problemów. Jednocześnie drugą skrajnością byłyby swoisty „ekshibicjonizm” i wywlekanie wszelkich ciemnych spraw – dodał ks. Sobański.
W sytuacji, gdy ktoś pełni obecnie urząd kościelny, a ujawniono jego niegodną współpracę a sytuacja ta wywołuje szkody Kościołowi, można, zgodnie z prawem, taką osobę pozbawić urzędu – przypomniał prawnik. Dotyczy to zwłaszcza sytuacji, kiedy duchowny utracił dobrą opinię u wiernych i w ten sposób „dalsza jego posługa kościelna jest upośledzona” – powiedział rozmówca KAI.
Zwrócił także uwagę na niebezpieczeństwo nagonki, zmierzającej do wydawania przedwczesnych wyroków i chęci karania. – Nie można się skupić na problemie, jak takiego człowieka ukarać – powiedział ks. Sobański. Nie wolno oskarżanego czy nawet winnego człowieka dobijać, lecz trzeba dołożyć starań, aby „doprowadzić takiego człowieka do skruchy czy poprawy” – dodał.
– Pytanie o karę nie może być punktem wyjścia w całej tej sprawie. Kościół zajmuje się przede wszystkim człowiekiem, ma go ratować także w jego nieszczęściu – podsumował ks. Sobański.
Przypomniał również, że kary kościelne mają służyć dobru człowieka i jego nawróceniu. – Nie ma kary kościelnej, od której ktoś, kto wyraża żal i skruchę, nie uzyska uwolnienia – dodał ks. Sobański.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.