Sesja o wyzwaniach społecznych Kościoła
21 października 2002 | 10:48 | pb, rł //mr Ⓒ Ⓟ
Społecznym wyzwaniom, przed jakimi staje Kościół w Europie Środkowej i Wschodniej, poświęcona była międzynarodowa konferencja zorganizowana na Jasnej Górze przez Papieską Radę „Iustitia et Pax”.
W spotkaniu zatytułowanym „Myśl społeczna i działanie Kościoła w Europie Środkowej i Wschodniej” uczestniczyli delegaci z 20 państw. Dyskutowano o stosowaniu społecznej nauki Kościoła na co dzień, oraz zaangażowaniu Kościoła w życiu społecznym w najbliższej przyszłości.
*Do Unii nie na kolanach*
Wyraził zdziwienie, że w prawach Unii nie ma miejsca dla wiary w Boga, a jest miejsce dla zapisów laickich. – To jest pytanie o sprawiedliwość społeczną – wyjaśnił. – Jeśli to ma być uczciwa wspólnota, musi być sprawiedliwa. A jeśli nie, to dziękujemy, będziemy żyć w swojej biedzie sami – powiedział abp Kowalczyk.
– Człowiek biedny ma poczucie swojej godności, nie pójdzie do Unii Europejskiej na kolanach – powiedział abp Józef Kowalczyk. Zdaniem nuncjusza apostolskiego w Polsce, coraz więcej ludzi nie interesuje się ani upadkiem systemu komunistycznego, ani jednoczeniem Europy, gdyż musi się troszczyć o to, aby godnie żyć. Przemiany 1989 roku bywają odbierane jako przejście *spod kurateli Moskwy pod kuratelę Brukseli*. – Łatwo ludzi tak myślących zmanipulować, zachęcając do głosowania przeciw w referendum o przystąpieniu do UE – wskazał abp Kowalczyk.
– Rozszerzenie Unii Europejskiej będzie początkiem prawdziwej solidarności krajów naszego kontynentu – przekonywał Wenceslas de Lobkowicz z Dyrekcji Generalnej ds. Poszerzenia Komisji Europejskiej. Jego zdaniem Unii zależy na partnerskich stosunkach z Kościołem, gdyż ma on ogromną rolę w łączeniu ludzi.
Podkreślił, że chodzi o zbudowanie prawdziwie wspólnego europejskiego domu. Po raz pierwszy też UE będzie otwarta na komponent słowiański, dotychczas pomijany. – A przecież patronami Europy są także Cyryl i Metody, a nie tylko św. Benedykt – wskazał Lobkowicz.
Z niepokojem podał do wiadomości, że *30 proc. obywateli UE sprzeciwia się jej rozszerzeniu*, we Francji zaś aż 47 proc. wobec 40 proc. popierających ten proces. Podobnie na Łotwie, Malcie i w Estonii większość społeczeństwa jest przeciw wstąpieniu ich krajów do Unii. – Musimy wyjść z brukselskiej wieży z kości słoniowej i wyjaśniać, że rozszerzenie jest w interesie zarówno państw członkowskich, jak i kandydujących – powiedział Lobkowicz.
*Obawy po obu stronach*
Również Maksym Minczew z bułgarskiego ministerstwa spraw zagranicznych przekonywał, że wszyscy, w tym również Kościół, nie powinni dopuścić do tego, by rozszerzenie Unii zostało zatrzymane. Inaczej Europa nie będzie oddychać dwoma płucami: wschodnim i zachodnim.
Zaznaczył jednak, że początkowy entuzjazm na wschodzie Europy, spowodowany nadzieją na materialny dobrobyt, został zastąpiony przez trzeźwą ocenę, a niekiedy wręcz przez eurosceptycyzm. Najbardziej rozpowszechnione oczekiwanie społeczne związane z integracją europejską to według niego zwiększenie poziomu życia, zwłaszcza szybki wzrost zarobków.
Dla rządów z kolei może nim być nadzieja na zmniejszenie emigracji zarobkowej do Europy zachodniej i na napływ inwestycji i nowoczesnych technologii w ramach wspólnego rynku gospodarczego. – Zalety są oczywiste – zaznaczył Minczew.
Obawy przed rozszerzeniem UE – jego zdaniem – występują także po stronie Unii. – Czy ktoś się ucieszy ceremonią weselną, która jest odkładana od 13 lat? – pytał retorycznie, wskazując na znudzenie problematyką unijną w krajach zachodniej Europy. Obywateli Unii niepokoi też możliwy napływ imigrantów ze Wschodu.
Po stronie krajów kandydackich obawy dotyczą *nierównego traktowania* starych i nowych członków UE. – Rolnik wschodnioeuropejski dostanie tylko 25 proc. dopłat jakie dostaje rolnik francuski i wciąż mówimy o jednym rynku – ironizował bułgarski dyplomata. Sprzeciwił się mówieniu o dyktacie Brukseli, jakby to była nowa Moskwa, gdyż Moskwa narzuciła nam swój dyktat siłą, zaś do Unii Europejskiej wstępujemy z własnej inicjatywy.
Te dwa wystąpienia wywołały burzliwą debatę. – Czy przed krajami kandydackimi rysuje się Europa tylko ekonomiczna, bez wartości? Czy 20 proc. niewierzących Europejczyków ma decydować o tym, że imię Boga nie znajdzie się w konstytucji europejskiej? – pytał abp Angelo Massafra z Albanii.
W odpowiedzi Wenceslas de Lobkowicz przypomniał, że istniało porozumienie między państwami członkowskimi UE, by w unijnej Karcie Praw Podstawowych zostały *zapisane wartości religijne*. Sprzeciw ówczesnego premiera Francji Lionela Jospina uniemożliwił wprowadzenie takiego zapisu. Zastąpiło go wyrażenie „wartości duchowe”, które jednak zawiera w sobie także wartości religijne, o czym przekonuje niemiecki przekład Karty Praw Podstawowych, który mówi zarówno o wartościach duchowych, jak i religijnych. Lobkowicz jednak przyznał, że brak wyraźnego odniesienia do religii był jednym z powodów odrzucenia Traktatu Nicejskiego w referendum przez Irlandczyków.
*Kluczowa rola laikatu*
Innego zdania był bp Vaclav Maly z Czeskich Budziejowic. Uważa on, że w Konwencie Europejskim, którego pracami kieruje Valery Giscard d’Estaing, *nie ma woli* odwołania się do Boga w przyszłej konstytucji europejskiej. Lobkowicz ripostował, że głos Kościołów liczy się w pracach Konwentu i trudno przed ich zakończeniem wyrokować o ich rezultacie.
O przywrócenie Bogu obywatelstwa w świecie, z którego został wyrzucony, apelował sekretarz Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” bp Giampaolo Crepaldi. Jego zdaniem obecność Boga w życiu ludzi jest warunkiem ich wolności, a społeczeństwo bez Boga obraca się przeciw człowiekowi. Stwierdził przy tym, że zadaniem katolickiej nauki społecznej jest ewangelizacja polityki, gospodarki i systemów prawnych. Jednak mogą zrobić to tylko ludzie świeccy, gdyż Kościół klerykalny nie ma przed sobą przyszłości. Konieczna jest więc formacja dojrzałego laikatu – to jest „karta, na którą trzeba postawić”.
– Istnieje deficyt informacji o rozszerzeniu UE – ubolewał Maksym Minczew. Jednocześnie podkreślił, że dla państw takich jak Bułgaria nie ma innej alternatywy jak znalezienie się w rodzinie europejskiej.
*Handel żywym towarem*
W wystąpieniach i dyskusjach, zarówno plenarnych, jak i w grupach językowych, poruszono sprawy dotykające tej części Europy, jak np.:
. bezrobocie i jego wpływ na rodzinę,
. poszanowanie mniejszości i przestrzeganie praw człowieka,
. budowanie demokracji i społeczeństwa obywatelskiego,
. pokojowe rozwiązywanie konfliktów,
. zaangażowanie Kościoła w pomoc biednym,
. transformacja ekonomiczna w kierunku gospodarki wolnorynkowej,
. wyzwania związane z poszerzeniem Unii Europejskiej
. perspektywy integracji krajów tej części kontynentu, a także emigracja i handel ludźmi.
O tej ostatniej kwestii mówił w poruszającym wystąpieniu przedstawiciel Mołdawii ks. prałat Cesare Lodeserto. – Ojcowie, matki, synowie wyjeżdżają, by już nie powrócić, a nawet jeśli wracają, to ich rodzina już nie istnieje – ubolewał mówca.
Od nielegalnej emigracji zarobkowej, na którą zachodnie rządy zwykle reagują usztywnieniem przepisów imigracyjnych i masowymi przymusowymi deportacjami, odróżnił on *handel żywym towarem*. Stwierdził, że coraz większa bieda popycha młodych ludzi, głównie kobiety, do oddania się w ręce „przemytników pozbawionych skrupułów”, którzy czerpią nieprawdopodobne zyski z ich pracy, najczęściej prostytucji.
Ks. Lodeserto podał przykład młodej Mołdawianki, która została sprzedana w ojczyźnie za 150 dolarów, odsprzedana w Europie za 5 tys. dolarów, zaś każdy dzień jej pracy przynosi jej „opiekunom” dochód rzędu 1,5 tys. dolarów.
W samym 2001 roku z Mołdawii przemycono 10 tys. dziewcząt w wieku 14-20 lat – do zachodniej Europy, Turcji i Izraela. Wśród państw tranzytowych mołdawski duchowny wymienił, obok Słowenii i Albanii, również Polskę. Poinformował, że choć część emigrantów wyjeżdża dobrowolnie, muszą oni zapłacić przemytnikom olbrzymie sumy za zorganizowanie podróży i dostarczenie fałszywego paszportu.
Po przyjeździe do kraju przeznaczenia kobiety, jeśli nie są kierowane do prostytucji, znajdują się w sytuacji domowych niewolnic lub są przymuszane do zawierania małżeństw.
W odpowiedzi na tę sytuację Kościół w Mołdawii – mimo że stanowi zaledwie pół procenta w liczącym 4,3 mln ludności państwie – stara się podejmować *konkretne działania społeczne i duszpasterskie*. We współpracy z włoską fundacją _Regina Pacis_ (Królowa Pokoju) odszukuje się w Europie ofiary handlu żywym towarem. Po powrocie do Mołdawii, zanim wrócą do swych rodzin, przebywają one w specjalnym ośrodku resocjalizacyjnym.
Towarzyszy się też rodzinom ofiar, zwłaszcza gdy te decydują się na współpracę z wymiarem sprawiedliwości, co może doprowadzić do skazania ich oprawców.
Aby przyczynić się do eliminacji przyczyn emigracji, Kościół założył wraz z fundacją agencję rozwoju lokalnego, która chce m.in. zachęcać małe przedsiębiorstwa z zagranicy do inwestowania w Mołdawii.
Powołano również stałe obserwatorium dla analizy ubóstwa, a także ewolucji zjawiska emigracji i poznania dotyczącego go prawodawstwa krajowego i międzynarodowego.
Przede wszystkim jednak Kościół zabiera głos na temat exodusu narodu mołdawskiego i handlu żywym towarem w sytuacji, gdy sprawą nie interesuje się państwo, które czerpie z niego zyski rzędu 150 mln dolarów rocznie. Co więcej, podczas oficjalnych wizyt polityków z zagranicy rząd oddaje do ich dyspozycji młodych ludzi „dla osobistego relaksu”.
– Przez miłość dla tego ludu nie możemy milczeć – podkreślił z mocą prałat Lodeserto. Jego zdaniem sprawa handlu żywym towarem dotyczy nie tylko Mołdawii. Obszarami werbunku lub przetrzymywania ofiar są też Ukraina, Rumunia, Bośnia, Macedonia i Albania.
*Nie tylko teoria*
Pytany przez KAI o sens organizowania podobnych konferencji, ks. prałat Frank Dewane, podsekretarz Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” zaprzeczył, jakoby miały one charakter wyłącznie teoretyczny. Wręcz przeciwnie pozwalają one na wypracowanie sugestii konkretnych działań. Nie są to jednak rozwiązania problemów nurtujących kraje, ale propozycje bardzo konkretnych kroków jakie należałoby podjąć, zwłaszcza ze strony Kościoła.
O jakie konkrety chodzi? Postulowano np. by Kościół jako miejsce gromadzenia ludzi, otwarte dla każdego, mogące *zapobiegać atomizacji* społeczeństwa, a zarazem nośnik *wartości*, których brakuje w życiu społecznym, może też inicjować *społeczną debatę*. Aby jednak to zadanie wypełnić, nie powinien łączyć się *z żadną partią*, nawet chrześcijańską.
Wskazywano też, że *prawa człowieka* prawie stały się w XXI wieku jedenastym przykazaniem. Dlatego konferencje biskupów powinny współpracować z organizacjami pozarządowymi w obronie praw człowieka i urzeczywistnianiu wizji tolerancji. Powinny być bardziej zaangażowane w dyskusje na temat Unii Europejskiej a także w lobbing w instytucjach UE.
Zaproponowano też, aby Kościół katolicki wsłuchiwać się w propozycje *innych chrześcijan* dotyczące Unii.
Gdzie to możliwe, Kościół powinien również *wspierać materialnie* rodziny dotknięte trudnościami, np. bezrobociem.
Nie jest rolą Kościoła rozwiązywanie problemów społecznych, ale zdarza się że kształci on *liderów* przyszłości lub wręcz tworzy *miejsca pracy*.
Jego rolą natomiast jest ingerowanie w społeczne konflikty, gdyż często u ich źródła leży brak żywej wiary. Co może zrobić? Przede wszystkim prowadzić działalność prewencyjną – stopniową i ciągłą *ewangelizację*, *stałą formację księży*, gdyż niekiedy nie znają społeczności, w której pracują, poszukiwanie podobieństw bardziej niż różnić – i zachęcać do dialogu.
*Wizja przyszłości*
Niełatwa rola przypadła w udziale bp. Jareckiemu, który miał podsumować treści poruszone w czasie konferencji. Postawił on pytanie, jak Kościół katolicki może i powinien wpływać na rzeczywistość Europy Środkowej i Wschodniej, aby coraz bardziej stawała się rzeczywistością na miarę człowieka – tak by zmiany rozpoczęte w 1989 r. doprowadziły do stworzenia człowiekowi środowiska, które sprzyjałoby jego integralnemu rozwojowi. Zdaniem biskupa, Kościół powinien być bardziej prorocki, misyjny, społecznie formujący, wspólnotowy i solidarny.
Uczymy się na błędach i na sukcesach
W konferencji wzięli udział delegaci z 20 państw. Podobne spotkanie Papieskiej Rady „Iustitia et Pax” odbyło się w Polsce przed 10 laty w Bydgoszczy. Jasną Górę jako miejsce tegorocznej konferencji wskazał sam Jan Paweł II.
Podobne konferencje odbywają się w różnych częściach świata i dotyczą problemów społecznych konkretnych regionów. Mają one na celu umożliwienie spotkania i wymiany doświadczeń ludziom pracującym na rzecz sprawiedliwości i pokoju.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.