Powołania to polska specjalność? (dossier)
21 kwietnia 2002 | 16:56 | Alina Petrowa-Wasilewicz //ad Ⓒ Ⓟ
Polska znana jest z utrzymującej się na wysokim poziomie liczby powołań do kapłaństwa. Co jest tego powodem? Publikujemy fragmenty analizy, próbującej odpowiedzieć na to pytanie.
W ciągu ostatnich 20 lat liczba powołań kapłańskich na świecie wzrosła o 71 proc. W Afryce ich ilość wzrosła o 252 proc., w Azji o 123 proc., w obu Amerykach o 64 proc., a w Europie o 15 proc. Polska zajmuje wysokie miejsce w tej statystyce – tuż za „rekordzistami” z Afryki i Azji. Na tle niektórych krajów europejskich, w których nieraz w ogóle brakuje chętnych do stanu kapłańskiego, Polska jest ewenementem. Na Zachodzie mówi się nawet o „polskiej szkole powołań”. Co sprzyja ich rozwojowi i jak długo będzie trwać ta dobra passa duchowa?
*Polska szkoła powołań*
W Polsce od lat rośnie liczba kandydatów zgłaszających się do seminariów. Bp Stefan Regmunt, delegat Episkopatu ds. Powołań informuje, że na jesieni 2001 r. studia rozpoczęło 1034 kleryków, w tym 367 zakonnych. Ogółem w seminariach diecezjalnych kształci się 4806 alumnów i 1854 w zakonnych. Bp Regmunt podkreśla, że statystyka potwierdza, iż nadal utrzymuje się w Polsce wzrost powołań i choć są takie seminaria jak drohiczyńskie czy białostockie, do których zgłosiło się mniej kandydatów, w innych miejscach – Krakowie, Radomiu, Rzeszowie, Sandomierzu czy Siedlcach odnotowano znaczący wzrost w porównaniu z ubiegłymi latami. „Średnia krajowa” w bieżącym roku akademickim to 24 kleryków, studiujących na I roku WSD.
Ks. Krzysztof Pawlina, rektor archidiecezjalnego seminarium warszawskiego uważa, że na wzrost powołań w Polsce miał wpływ wybór kard. Karola Wojtyły na papieża. Dzieli pontyfikat Jana Pawła II na trzy etapy – w latach 1978-1987 to dekada wyraźnego, 40-procentowego wzrostu powołań. Właśnie wówczas zaczęto mówić, zwłaszcza na cierpiącym na brak księży Zachodzie, o „polskiej szkole powołań kapłańskich”. Kolejne lata – od 1988 do 1994 roku były okresem powolnego, około 20-procentowego spadku, zaś od tego czasu do dziś znowu odnotowuje się około 16-procentowy wzrost liczby kandydatów do kapłaństwa. Ks. Pawlina przewiduje, że przy uwzględnieniu czynnika demograficznego tendencja ta może utrzymywać się przez około 6 lat na podobnym poziomie. Później coraz mniejsza liczba młodzieży, zdającej maturę bez wątpienia będzie miała wpływ na ilość kandydatów, zgłaszających się do seminariów.
*Rodzina, parafia, tradycja*
Zapytani, jakie czynniki wpływają na rodzenie się powołań, rektorzy seminariów bez wahania wymieniają wpływ rodziny, księdza, który stał się wzorcem osobowym dla przyszłego kleryka, tradycję, która ściśle wiąże się z Kościołem oraz pozycją kapłana, który cieszy się dużym szacunkiem społecznym. Wielu kleryków było w ruchach i stowarzyszeniach religijnych, zdecydowana większość była ministrantami czy lektorami.
Z badań, przeprowadzonych przez ks. rektora Pawlinę w roku 2000 na próbie 925 studentów I roku wynika, że 83 proc. kandydatów pochodzi z pełnych rodzin. Ks. Pawlina podkreśla, że ponad 9 proc. to osoby z rozbitych rodzin. Jego zdaniem, należy zwalczać mit, że tylko pełne rodziny sprzyjają budzeniu powołań. Pallotyn ks. Jacek Jezierski, który w prowincji Chrystusa Króla pełni funkcję dyrektora duszpasterstwa powołań zwraca uwagę, że gdy przyjrzy się bliżej niektórym kandydatom z pełnych rodzin, nie uzyskuje pewności, że są to rodziny święte.
Cokolwiek nie mówić o słabości współczesnych rodzin, nie ulega wątpliwości, że to ona jest pierwszym seminarium młodego człowieka. Abp Józef Życiński komentując niepokojący fakt, że w najnowszych dokumentach MEN słowo „rodzina” zostało zastąpione określeniem „stały związek partnerski” stwierdził: Nie jestem pewien, czy z tzw. trwałych związków partnerskich możemy liczyć na powołania kapłańskie. Liczba powołań jest pochodną stanu rodzin.
Ankieta ks. Pawliny wskazuje na odwrócenie innej tendencji – przyszli księża nie pochodzą z wielodzietnych rodzin wiejskich. Większość kandydatów do kapłaństwa – 60 proc. – pochodzi z miast, tylko co 10 kleryk określa sytuację materialną swojej rodziny jako złą, 58 jako średnią, 31 jako bardzo dobrą. Rektor warszawskiego seminarium uważa, że liczby te świadczą o kryzysie wsi – nie jest ona już kopalnią powołań i jest tak uboga, że wielu chłopców nie ma nawet matury, wieś wyludnia się i starzeje. Dlatego w przyszłości wśród kandydatów do kapłaństwa będą przeważać mieszkańcy miast.
Sama „geografia powołań” jest trudna do zinterpretowania. Najwięcej kleryków w Polsce pochodzi z obszarów rolniczych, zamieszkałych przez rodziny od pokoleń związanych z regionem, nie dotkniętych powojenną migracją i wypędzeniami. Od 10 lat krajową „rekordzistką” jest diecezja tarnowska. W tarnowskim seminarium kształci się 298 kleryków, co jest ewenementem na skalę europejską. Bardzo liczne powołania mają archidiecezje katowicka, krakowska, przemyska i lubelska.
Bp tarnowski Wiktor Skworc wśród czynników sprzyjających wyborowi kapłaństwa wymienia *budownictwo rodzinne*. Wyjaśnia, że diecezja tarnowska jest jedną z najmniej „ublokowionych” regionów w kraju. Ludzie mieszkają w domach jednorodzinnych, rodziny są wielopokoleniowe, co sprzyja przekazowi tradycji. Jednak od kilku lat właśnie w jego diecezji najwięcej powołań pochodzi z blokowisk Mielca. Podobnie jest na Śląsku, gdzie ostatnio nie ma powołań z Piekar – miasta, w którym jest największe sanktuarium maryjne Górnego Śląska, bardzo wielu kandydatów natomiast zgłasza się z uprzemysłowionych Żor i Tychów. W archidiecezji warszawskiej coraz mniej jest powołań z małych miast, coraz więcej z samej stolicy, z dzielnic-sypialń takich jak Bemowo czy Ursynów. Na takiej pustyni duchowej bardzo duże znaczenie ma osobowość księdza, zwłaszcza młodego, który ma szansę być wzorcem dla młodszych o kilka lat chłopaków i konsoliduje zatomizowane środowisko. Dlatego struktura Kościoła w danym regionie, bliskość i dostępność księdza, jest kolejnym czynnikiem, wymienianym przez ks. Kupnego i ks. Stanisława Budzika – rektora tarnowskiego seminarium. Ks. Pawlina podkreśla, że prawie wszyscy kandydaci do kapłaństwa wskazują księdza, który im imponował, którego chcą naśladować i być do niego podobni.
Trochę inaczej powołania kształtują się w seminariach zakonnych. Są one ogólnokrajowe, nie związane ze specyfiką regionu i jego socjologicznymi uwarunkowaniami. Klerycy studiujący w seminarium mariańskim w Lublinie, który jest ewenementem, gdyż 35 proc. z nich to cudzoziemcy, pochodzą zazwyczaj z parafii mariańskich (spotkali więc zapewne księży, którzy mieli fascynującą osobowość). Część z nich spotkało się ze Zgromadzeniem podczas pielgrzymki w sanktuarium w Licheniu, brali udział w rekolekcjach powołaniowych, czytali publikacje i foldery, byli w listownym kontakcie z księżmi, odpowiedzialnymi za powołania w Zgromadzeniu. Najwięcej powołań mają salezjanie, franciszkanie, pallotyni, franciszkanie konwentualni.
*Jaka mąka, taki chleb*
Badania ks. Pawliny ukazują interesującą tendencję – coraz więcej młodych ludzi zgłasza się do seminarium w późniejszym wieku, mając na koncie doświadczenia pracy zawodowej, kilkuletnich studiów lub z dyplomami innych wyższych uczelni. Podobny trend ujawnia się także w seminariach zakonnych – tylko około połowa kandydatów do seminarium mariańskiego trafia tu prosto po maturze. W 42-osobowej grupie postulantów prowincji Chrystusa Króla ks. pallotynów około 50 proc. ma za sobą doświadczenia wojska, studiów lub pracy zawodowej. Z ankiety ks. Pawliny wynika, że do seminariów diecezjalnych zgłosiło się w ubiegłym roku 12 proc. absolwentów wyższych uczelni lub studentów innych kierunków, a 18,5 proc. pracowało zawodowo. W 95 proc. są to ludzie młodzi w wieku do 25 lat, tylko 2 proc. jest po trzydziestce. Jednak ta tendencja – przychodzenia do seminariów ludzi dojrzalszych, którzy poznali życie z różnych stron, eliminuje ryzyko, związane z faktem, że mężczyźni dojrzewają później. Decyzję o święceniach podejmą jako osoby bardziej świadome i dojrzałe.
Jacy są młodzi ludzie, przychodzący do seminariów? – *Tacy jak świat*. – To nieprawda, że seminarium przejmuje młodego człowieka od rodziny, przejmuje go od „świata” – mówi ks. Pawlina. Czy chce tego, czy nie, „katechizują” go media, nowinki, pseudoprawdy. Prawdopodobnie dlatego 5 proc. ankietowanych kleryków nie wierzy w istnienie piekła, 3 proc. w istnienie szatana i aż 20 proc. było zdania, że nie ma jasnych kryteriów, które pomagają ocenić co jest dobre, a co jest złe. Tylko 3 proc. uznało, że obowiązkiem katolika jest posłuszeństwo wobec Kościoła. Taki jest klimat kulturowy – podsumowuje ks. Pawlina. Młodzi ludzie spodziewają się partnerstwa, nie mają wyczucia hierarchii, nie rozumieją potrzeby posłuszeństwa biskupowi. – Zmiana paradygmatu kultury, której świadkami jesteśmy, pozostawia także głęboki ślad w młodych ludziach, którzy pragną być księżmi – uważa ks. Budzik, rektor tarnowskiego seminarium.
Ks. Pawlina wymienia także inną trudność, którą niesie „świat” – tendencję do nadmiernej samoanalizy i nieustających rewizji życia. Ks. rektor przestrzega swoich wychowanków przed nadmiernym grzebaniem się w przeszłości, zachęca, by szli do przodu. Przypomina, że poza tym, co przyrodzone, w ich życiu działa łaska. Przyszły kapłan, który ma dawać innym Chrystusa nie może koncentrować się na sobie, pozwolić na przerost terapii i psychologii, choć są one potrzebne. W dzisiejszych czasach Bóg potrzebuje także zranionych narzędzi. Ks. Pawlina podziwia drogę do kapłaństwa niektórych kleryków. Nie potrafiłby wymienić ani jednego czynnika socjologicznego czy psychologicznego, który sprzyjałby ich powołaniu. Oni przeżyli jakąś swoją ludzką biedę i stała się rzecz nieprzewidywalna – Jezus ich powołał. Ksiądz Pawlina pyta wówczas, dlaczego oni? Pyta, jakimi będą księżmi? I wie, że nie odpowie na to pytanie, gdyż dotyka tu tajemnicy powołania. Nazywa takie powołania „kwiatkami”. Czuje, że to oni będą umieli trafić w przyszłości do takich jak oni. Pan Jezus powołuje takich księży, jakich w przyszłości będzie potrzebować Jego owczarnia.
*Lud Boży wkracza do akcji*
Gdy za młodym człowiekiem zamykają się drzwi seminarium, rozpoczyna się kilkuletni etap formacji – duchowej, intelektualnej, duszpasterskiej i ludzkiej. Do dnia święceń upłynie 6, lub w wypadku seminariów zakonnych 7 lat. Ks. rektor Budzik uważa, że niezmiernie ważne są pierwsze dwa lata w seminarium, gdy młody człowiek powinien zdać sobie sprawę, jakie są jego motywacje. Co rozstrzygnęło o podjęciu decyzji? – Kwestie materialne i wciąż wysoki prestiż księdza, chęć sprostania oczekiwaniom matki albo ulubionego księdza z parafii? Kto tak naprawdę wezwał młodego człowieka. Ks. Budzik przypomina fragment z Księgi Samuela. Bóg woła Samuela, a on jest przekonany, że budzi go kapłan Heli. Lata w seminarium mają rozstrzygnąć wątpliwość czyj głos słyszy kleryk – głos Helego czy Pana? Jakie są owoce, które przynoszą po święceniach współcześni polscy księża?
Abp Zimoń uważa, że księża po święceniach pracują z wielką ofiarności. Podkreśla też że *z kapłaństwa odchodzi znikomy procent duchownych*. Ks. Kupny, rektor katowickiego seminarium mówi, że większość kleryków w jego seminarium bardzo związana jest z regionem – po święceniach chce pracować w parafiach archidiecezji. Inaczej niż w Tarnowie – tu klerycy biorą pod uwagę także wyjazd na misje – z diecezji tarnowskiej pochodzi najwięcej misjonarzy w skali ogólnopolskiej. Dlatego w czasie studiów mają lektoraty z rosyjskiego i hiszpańskiego. Wyjeżdżają do krajów na wszystkich kontynentach, także na Wschód i Zachód Europy, gdzie z różnych powodów brakuje powołań. Jeden z nich, ks. Jan Czuba, poniósł śmierć męczeńską w Kongu.
Czy młodzi ludzie wiedzą, że okres ochronny dla Kościoła dawno się skończył, że *będą pracować w bardzo ciężkich warunkach*, nieraz w atmosferze wrogości? Abp Zimoń z bólem mówi, że niedawno zdarzyło się pobicie kleryka na jego własnym osiedlu – rzecz na Śląsku dotychczas nie do pomyślenia.
Na razie chroni ich stara, dobra Galicja – stwierdza ks. Budzik, rektor seminarium w Tarnowie. Wiedzą jednak, że kiedyś wypłyną na głębokie wody i to będzie prawdziwa próba ich powołania. Wolny rynek ofert duchowych zmusza do zwiększonego wysiłku – mówi ks. Budzik. Najtrudniejszym miejscem pracy jest dziś katechizacja w szkole – wielu księży uważa, że to prawdziwy krzyż ich kapłaństwa. Tylko 18 proc. badanych przez ks. Pawlinę kleryków stwierdziło, że chce katechizować. A to będzie ich codzienna posługa.
„Jest rzeczą konieczną uczynić wszystko, aby powołania do kapłaństwa i życia konsekrowanego – istotne dla życia i świętości Ludu Bożego – pozostawały nieustannie w centrum duchowości, troski duszpasterskiej i modlitwy wierzących” – napisał Papież Jan Paweł II w tegorocznym Orędziu na XXXIX Światowy Dzień Modlitw o Powołania, który planowany jest na 21 kwietnia.
Lud Boży zaczyna rozumieć, że nie jest to dar, który otrzymuje się automatycznie – trzeba o niego prosić. Polscy katolicy nie chcą, aby spotkał ich taki sam los, jak katolików niektórych krajów na Zachodzie, gdzie kościoły się wyludniły. Dlatego coraz częściej powstają kręgi przyjaciół i stowarzyszenia, wspierające powołania kapłańskie. Już w 1993 r. w archidiecezji gnieźnieńskiej, diecezjach koszalińsko-kołobrzeskiej i legnickiej powstały takie stowarzyszenia. Świeccy włączają się w te inicjatywy dość masowo – Rodzina Przyjaciół WSD w Koszalinie liczy 7 tys. osób, Grono Przyjaciół AWSD w Białymstoku 4 tys., Towarzystwo Przyjaciół WSD w Tarnowie 1,7 tys. Ks. Kokoszka informuje, że członkowie Towarzystwa skupieni są w 51 oddziałach. Są oddziały, które mają po 50 i więcej członków, a jeden powstał aż w Chicago. Ks. Kokoszka podkreśla, że o powołania modlą się, a także ofiarowują swoje cierpienia i czuwania zakonnice ze wszystkich 14 zgromadzeń pracujących w diecezji.
Członkowie stowarzyszeń wspierających powołania odmawiają codzienne modlitwy w tej intencji, spotykają się na Mszach św. i adoracjach, zazwyczaj w pierwsze czwartki miesiąca. W miarę możliwości płacą regularne składki. To oni ufundowali wyposażenie kaplicy w nowym Domu Alumna w tarnowskim seminarium, wyposażyli salę misyjną, wspierają rozbudowę gmachu uczelni. W Warszawie wiele osób wspiera ubogich seminarzystów. Ks. Pawlina informuje, że są osoby, które pomogły już 6-7 klerykom żeby ukończyli studia. Nieraz ta pomoc staje się dziedziczna – po zmarłej matce przejmują wspieranie ubogich kleryków jej dzieci. Tarnowskie stowarzyszenie ma już swój modlitewnik „Proście Pana żniwa”.
Czy w Polsce *zabraknie kiedyś robotników na niwie Pańskiej?* – Gdybym był fatalistą, to powiedziałbym, że tak – odpowiada na to abp Życiński. – Wierzę jednak w wolność człowieka oraz siłę oddziaływania naszej tradycji.
Ks. Budzik stwierdza, że można drobiazgowo analizować czynniki, sprzyjające powołaniom. Nigdy jednak nie uzyskamy wyczerpującej odpowiedzi na pytanie, dlaczego ktoś został powołany. Nie można wszystkiego wytłumaczyć ekonomią, socjologią czy psychologią. Bóg jest absolutnie wolny i niezależny od ludzkich uwarunkowań. Powołanie to Jego tajemnica.
_Całość analizy wraz z dokładnymi danymi w najnowszych „Wiadomościach KAI”_
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.