Post dla mnie, modlitwa dla Boga, a jałmużna dla bliźnich – bp Michał Janocha w rozmowie z KAI
08 marca 2017 | 09:10 | Warszawa / Michał Plewka (KAI) / bd Ⓒ Ⓟ
Jałmużna jest konkretną pomocą człowieka człowiekowi. To nasza ludzka, ułomna odpowiedź na to, co sami otrzymujemy od Boga – powiedział w rozmowie z KAI bp Michał Janocha. Przewodniczący Rady ds. Kultury i Ochrony Dziedzictwa Kulturowego KEP wyjaśnia, w jaki sposób jałmużna wpisuje się w popularną obecnie „kulturę pomagania”.
Michał Plewka (KAI): Pomaganie innym stało się łatwe, a nawet przyjemne. Możemy to zrobić poprzez SMS-y, odpisy podatkowe, a w sieci tworzą się całe społeczności crowdfundingowe. Czy to sprawia, że pomagamy chętniej i więcej?
Bp Michał Janocha: Akcje, o których pan mówi są bardzo ważne, przynoszą realną korzyść konkretnym ludziom czy środowiskom, natomiast są nieco odpersonalizowane.
Z czego wynika coraz bardziej popularna „kultura pomagania”?
– Po pierwsze ma ona fundament w ludzkiej naturze, bo człowiek jest stworzony na Boży obraz, i mimo grzechu, nosi w sobie jakieś poczucie solidarności i braterstwa, jak widać, nie do końca zniszczone przez naszą cywilizację.
Po drugie to przejaw, że kultura chrześcijańska, która przecież mocno podkreśla aspekt wspólnotowości i odpowiedzialności za drugiego człowieka, jest w nas głęboko zakorzeniona. Wyrastamy w cywilizacji chrześcijańskiej i tutaj mają swoje źródło również świeckie, całkiem niezwiązane z Kościołem akacje charytatywne.
A może jest to bardziej pomoc sobie niż innym?
– Pomagając innym, pomagamy też sobie. Pomoc innym może przecież dawać człowiekowi poczucie satysfakcji. Jeśli to jest rezultat autentycznej wrażliwości na ludzką biedę, to nie widzę w tym nic złego.
Gorzej, kiedy samozadowolenie staje się celem głównym (nieraz nieuświadomionym), a bliźni jedynie środkiem do zapewnienia sobie poczucia spokoju sumienia albo zakrycia dramatu ludzkich cierpień. Wtedy jest to działanie egoistyczne.
Dobroczynność może wynikać również z bardzo niskich pobudek: zapewnienia sobie popularności. Na ten temat Pan Jezus wypowiadał się stanowczo. W tych dwóch ostatnich przypadkach dający jałmużnę pomaga innym, ale szkodzi sobie samemu.
Jak na te trendy odpowiada praktykowana od stuleci wielkopostna jałmużna?
– Warto zacząć od etymologii. W Biblii termin hebrajski ‘sedaka’ oznacza sprawiedliwość, natomiast grecki – ‘eleemosyne’ – łączy się z wrażliwością, łaskawością i miłosierdziem. Kalka językowa tego słowa występuje w języku rosyjskim (‘miłosierdynia’). Z greki ‘eleemosyne’ przeszła do łaciny, z łaciny do niemieckiego (‘Almosen’), z niemieckiego do czeskiego (‘almożna’), a z czeskiego, wraz z Dąbrówką i chrztem Mieszka, przyszła do Polski jako jałmużna.
Zwracam na to uwagę, bo w etymologii kryje się bardzo ważna podpowiedź: jałmużna to z jednej strony sprawiedliwość, z drugiej zaś łaskawość, wrażliwość i miłosierdzie. Wszystkie wymienione cechy, to przecież atrybuty Boga: to Bóg jest sprawiedliwy, Bóg jest łaskawy i miłosierny. Im głębiej tego doświadczamy, tym bardziej pragniemy odpowiadać tym samym.
„Chcę bardziej miłosierdzia niż ofiary?”
– Dokładnie tak. ‘Eleos’ to miłosierdzie, ‘eleemosyne’ to jałmużna. Jedno z drugiego wynika. Jedno w drugim jest zakorzenione.
Chrześcijaństwo bardzo mocno akcentuje ten rys powiązany z miłosierdziem i wrażliwością na bliźniego. Chrystus ustawia drugiego człowieka i nasz stosunek do niego, na równi ze stosunkiem do samego Boga. „Cokolwiek uczyniliście jednemu z tych braci moich najmniejszych, mieście uczynili”, czytamy w Ewangelii. Tego nie ma w żadnej innej religii świata.
We współczesnej kulturze słowo ‘jałmużna’ ma konotację bardzo zawężoną, czasem wręcz negatywną. Zawiera w sobie nieraz pewien element wyższości, może nawet pogardy. To oczywiście nie ma nic wspólnego z tym, o czym mówi Jezus.
Czym więc jest jałmużna?
– Jałmużna jest konkretną pomocą człowieka człowiekowi. To nasza ludzka, ułomna odpowiedź na to, co sami otrzymujemy od Boga. Wynika ze współczucia i ze zrozumienia drugiego.
Jezus mocno akcentuje, by jałmużna była dyskretna: „niech nie wie twoja lewica, co czyni prawica; kiedy dajesz jałmużnę, nie trąb jak obłudnicy”. Możemy to konfrontować z postawą dzisiejszego świata, gdzie dawanie jałmużny jest właśnie trąbieniem obłudnym, „aby się ludziom pokazać”. Problem, jak widać, nie nowy.
Świat się zmienia, ale natura ludzka się nie zmienia, człowiek jest ten sam od dwóch tysięcy lat. Zawsze będą ludzie potrzebujący, zawsze będą ludzie ubożsi od nas. Jałmużna może mieć bardzo różne formy. To niekoniecznie dawanie pieniędzy komuś, kto nas zaczepia na ulicy, każdy z nas ma wokół siebie ludzi, którzy potrzebują wsparcia. Dzisiaj w dobie świata medialnego mamy dostęp do szerszej informacji o tym, co się dzieje na przykład na Bliskim Wschodzie czy w Sudanie Południowym, gdzie panuje głód; o ludziach bez dachu nad głową czy pozbawionych jakichkolwiek środków do życia. Jedną z form pomocy braciom na Bliskim Wschodzie jest organizowana przez Caritas akcja Rodzina Rodzinie. Ta forma pomocy nie jest anonimowa, bo to pomoc konkretnym osobom, których imiona i twarze możemy poznać.
W Roku Miłosierdzia o miłosierdziu mówiono bardzo wiele. Jak wpłynęło to na postawę osób wierzących? Czy jesteśmy bardziej miłosierni?
– To są rzeczy, które bardzo trudno wymierzyć. Ostatecznie miara jest zawsze w człowieku. Można przytaczać tu liczby, statystyki, ale prawdę o nas zna tylko Bóg.
Chcę natomiast podkreślić osobowy aspekt, który jest zresztą bardzo głęboko zakorzeniony w chrześcijańskiej duchowości. Nie wolno odrywać jałmużny od dwóch pozostałych praktyk: postu i modlitwy. Post jest dla mnie samego, modlitwa dla Boga, a jałmużna dla bliźnich – na tych trzech nogach opiera się stół życia chrześcijańskiego. Jeśli jedną z nóg wyjmiemy, to stół się przewróci.
Pomagać w Wielkim Poście czy przez cały rok?
– Oczywiście jest to postawa do całego życia. Człowiek jest jednak istotą ciasną, ograniczoną i zapominalską, dlatego w różnych okresach roku liturgicznego Kościół przypomina mu inne akcenty. Boże Narodzenie jest raz w roku, ale przypomina nam, że Bóg ciągle się rodzi, Wielki Piątek jest raz w roku, ale przypomina, że Bóg ciągle umiera w biednych, opuszczonych i samotnych. Podobnie zmartwychwstanie jest raz w roku, ale Bóg ciągle zmartwychwstaje w każdym nawróceniu czy w każdym akcie zwrócenia się do Niego.
Jałmużna to zatem pewien aspekt chrześcijańskiego bycia, który szczególnie w Wielkim Poście uświadamiamy sobie w związku z Paschą Chrystusa – Jego śmiercią i zmartwychwstaniem.
A czy istnieją jakieś granice jałmużny? Czy można powiedzieć – wystarczy?
– Granicą jest wrażliwość naszego serca. Jezus chce nasze serca poszerzać, coraz więcej i więcej. Możemy się tej wrażliwości uczyć od wielu świętych. Od Matki Teresy czy Brata Alberta. Nieustannie przypomina nam to papież Franciszek. Słowami i czynami. Taka postawa względem potrzebujących pomocy może być dla nas wyrzutem sumienia. I tych wyrzutów nie wolno w sobie zagłuszać.
Wielu potrzebujących nie woła na ulicach o datek, chociaż są blisko nas: na tym samym osiedlu, w sąsiednim domu; spotykamy się z nimi w autobusie, w pracy, w szkole. Właśnie ta elementarna wrażliwość pozwala nam dostrzec wokół siebie tych, którym możemy przyjść z pomocą.
Jak szkolić w sobie wrażliwość na potrzeby drugiego człowieka?
– Przez post i modlitwę.
Rozmawiał Michał Plewka
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.