Magdalena Korzekwa-Kaliszuk: „Zatrzymaj aborcję” to milowy krok ku pełnej ochronie życia
18 sierpnia 2017 | 09:00 | Warszawa / mp / bd Ⓒ Ⓟ
– 96% aborcji w Polsce dokonywana jest ze względu na podejrzenie choroby lub niepełnosprawności u dziecka – mówi KAI Magdalena Korzekwa-Kaliszuk, zastępca pełnomocnika komitetu inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”, dyrektor CitizenGO Polska. 17 sierpnia jej przedstawiciele złożyli na ręce Marszałka Sejmu projekt ustawy, która eliminuje taką możliwość. „Wybraliśmy rozwiązanie, które jest w stanie ocalić życie zdecydowanej większości tych dzieci, które zabijane są przed narodzeniem” – wyjaśnia.
Marcin Przeciszewski (KAI): Na ręce Marszałka Sejmu został złożony projekt inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”, zakładający likwidację przesłanki eugenicznej z ustawy aborcyjnej. Jak konkretnie projekt ten wygląda?
Magdalena Korzekwa-Kaliszuk: Projekt jest bardzo krótki, bo dotyka tylko jednego, poważnego problemu, mianowicie aborcji ze względu na podejrzenie choroby lub niepełnosprawności. Wycofanie z ustawy aborcyjnej tego zapisu może w Polsce uratować około tysiąca dzieci rocznie i stać się milowym krokiem ku pełnej ochronie życia.
Projekt składają obywatele. Inicjatywę wspierają w pierwszej kolejności wolontariusze Fundacji „Życie i rodzina”, jak i subskrybenci CitizenGO Polska, którzy od kilku lat masowo angażują się w działania online w obronie życia.
Dlaczego Państwo koncentrujecie się na wycofaniu wyłącznie tzw. przesłanki eugenicznej, pozostawiając możliwość dokonywania aborcji w przypadku czynu zabronionego oraz zagrożenia życia bądź zdrowia kobiety?
– To wyraz realizmu. Jeśli istniałaby wola polityczna, aby wprowadzić pełną ochronę życia, nie ma przeszkód, by posłowie wprowadzili poprawkę do tego projektu. Tym bardziej, że Prawo i Sprawiedliwość dysponuje odpowiednią większością. Jednak w ubiegłym roku odrzucony został projekt, który przewidywał pełną ochronę życia, włącznie z możliwością karania matek za przestępstwo umyślnego spowodowania śmierci dziecka poczętego. W Sejmie ciągle jest drugi projekt złożony w formie petycji przez Polską Federację Ruchów Obrony Życia, który zakłada także pełną ochronę dziecka poczętego, ale bez karalności matek winnych spowodowania śmierci swojego dziecka. Mimo, że od wielu miesięcy jest on w Sejmie, to nie widać woli, aby kontynuować jego procedowanie.
Czytaj także: Przesłanka eugeniczna a rozwój życia płodu
W związku z tym wybraliśmy rozwiązanie, które jest w stanie ocalić życie zdecydowanej większości dzieci, które obecnie poddawane są aborcji. Projekt jest także zgodny z deklaracjami liderów PiS, wyrażających się krytycznie o zabijaniu dzieci nienarodzonych z powodu podejrzenia choroby lub niepełnosprawności. Przypomnę, że projekt inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”, jest to projekt zbieżny z tym, który obywatele przynieśli do Sejmu w 2013 r., a wtedy PiS jednogłośnie go poparło. Niedawne deklaracje liderów PiS, a także pana prezydenta Andrzeja Dudy, pokazują, że istnieje silne przekonanie, aby takiej formy aborcji zakazać. Jeśli jej zakażemy, to uratujemy największą liczbę dzieci, spośród tych, które są poddawane aborcji. Ponadto aborcja z przyczyn eugenicznych jest to ten rodzaj aborcji, któremu Polacy od lat sprzeciwiają się najbardziej spośród wszystkich aborcyjnych przesłanek.
Jaki procent dzieci nienarodzonych zabijanych jest z tego właśnie powodu?
– Na podstawie danych z 2015 r., 1000 aborcji spośród 1044 wykonanych w Polsce, czyli 96%, zostało przeprowadzonych ze względu na podejrzenie choroby bądź niepełnosprawności. Podobne liczby występowały we wcześniejszych latach. W 2013 – 718 dzieci poddanych zostało aborcji z powodu choroby lub niepełnosprawności, w 2014 r. – 921. Te dane pokazują też niepokojącą tendencję, że aborcji wykonuje się coraz więcej.
A co konkretnie kwalifikuje do dokonania aborcji z przyczyn eugenicznych, czyli – jak stwierdza ustawa – z powodu „ciężkiego i nieodwracalnego upośledzenia płodu albo nieuleczalnej choroby”? Jakie przypadki podpadają pod tę kategorię?
– Bardzo często Polacy wyobrażają sobie, że te dzieci, które są poddawane aborcji eugenicznej, są to dzieci, które w większości umarłyby zaraz po urodzeniu – gdyż mają niewykształcony mózg czy inne ważne organy. Tym też należy się prawo do życia, a w dobie zaawansowanej medycyny i metod łagodzenia bólu istnieją sposoby, aby cierpienie tych dzieci niemal całkowicie wyeliminować. Co jednak najważniejsze, ogromną grupę dzieci zabijanych w wyniku aborcji eugenicznej, stanowią dzieci z zespołem Downa bądź z zespołem Turnera. Są to wady genetyczne, które wcale nie oznaczają śmierci tuż po urodzeniu. Nie uniemożliwiają także wartościowego i szczęśliwego życia danej osoby i jej bliskich oraz możliwości wypełniania różnych ról w społeczeństwie. Np. osoby z zespołem Turnera, który dotyka głównie dziewczynek, mogą normalnie funkcjonować, nie są dotknięte niepełnosprawnością intelektualną. Mogą cierpieć na problemy z płodnością oraz charakteryzuje je niski wzrost. Przykładem takiej osoby jest jedna z lekarek pracujących w Warszawie, która jest osobą z zespołem Turnera. Bez trudności skończyła studia medyczne, a teraz specjalizuje się i pracuje w szpitalu.
Z kolei osoby z zespołem Downa są co prawda dotknięte pewną niepełnosprawnością intelektualną, ale za to cechują je rozwinięte zdolności społeczne, są pełne ekspresji i pozytywnych uczuć. W przyjaznym środowisku świetnie sobie radzą. Tymczasem – a potwierdził to dyrektor jednego ze szpitali warszawskich – większość kobiet, u których dzieci podejrzewa się choroby genetyczne, w tym zespół Downa, poddawanych jest aborcji.
Biorąc pod uwagę, że dzieci z zespołem Downa rodzi się średnio kilkaset rocznie (1:600-1:1000 urodzeń), oznacza to, że co najmniej tyle jest też rocznie uśmiercanych.
Znamy też świadectwa osób, którym lekarze sugerowali aborcję na podstawie podejrzenia wad genetycznych u dziecka. Wiemy, że często dzieci te rodziły się zdrowe. A to dlatego, że w badaniach prenatalnych nie można stwierdzić zespołu Downa czy innej choroby, lecz można ją tylko podejrzewać. Lekarze radzą wówczas dokonać aborcji mówiąc: „z tego dziecka nic nie będzie”, a dziecko rodzi się albo zdrowe, albo w dużo lepszym stanie niż przewidywano. Daje to nam bardzo mocny argument, że nie jest to diagnoza stwierdzająca istnienie choroby, lecz tylko jej podejrzenie.
To bardzo ważna konstatacja!
– Tak. Faktem jest, że w czasie badań prenatalnych analizuje się obecnie głównie DNA dziecka występujące u matki. Diagnostyka nieinwazyjna oparta na ocenie kwasów nukleinowych dziecka poczętego pozwala głównie na ocenę funkcji łożyska, które jest głównym źródłem wolnych kwasów nukleinowych. Ostatecznie genotyp łożyska nie musi być w pełni zgodny z genotypem dziecka w fazie rozwoju prenatalnego. Ponadto komórki ciała dziecka z nieprawidłowym kariotypem mogą być częściowo wyeliminowane w okresie rozwoju prenatalnego. To rodzi naturalną możliwość błędu diagnostycznego.
Do jakiego momentu ciąży dziecko, u którego podejrzewa się chorobę lub niepełnosprawność, może zostać zabite drogą aborcji?
– Aby zdiagnozować możliwość choroby, dziecko musi być już odpowiednio wykształcone, czyli duże. Ustawa mówi, że można dokonać aborcji na dziecku podejrzewanym o niepełnosprawność lub chorobę do momentu uzyskania zdolności samodzielnego życia poza organizmem matki. Przyjmuje się, że jest to 24. tydzień życia, czyli 6. miesiąc ciąży. Gdyby Polacy uświadomili sobie jak duże dzieci są zabijane drogą aborcji, z pewnością by się temu sprzeciwili.
Dzieci w tym wieku odczuwają już ból?
– Naukowcy w Harvard Medical School już w 1987 r. zakwestionowali popularne wówczas przekonanie, jakoby ani noworodek, ani dziecko w łonie matki, nie odczuwało bólu. Pierwsze receptory bólu wykształcają się już w 7 tygodniu, a w całym ciele są już w 20 tygodniu. Istnieją również badania brytyjskie dotyczące możliwości odczuwania bólu już przez bardzo małe dziecko w łonie matki. Nawet w rekomendacjach dotyczących aborcji przewrotnie zaleca się podawanie znieczulenia. Aborcje w Polsce są makabryczne nie tylko ze względu, że zabija się człowieka, ale także dlatego, że zabija się na tyle duże dzieci, które odczuwają ból i umierają w męczarniach.
Zwolennicy aborcji powiedzą jednak, że w przypadku takich dzieci trzeba jej dokonać, gdyż od matki nie możemy wymagać heroizmu związanego z zajmowaniem się dzieckiem obciążonym chorobą bądź upośledzeniem. Co Pani na to?
– Gdyby pójść tym tokiem myślenia, to nie można by również wymagać heroizmu od tych rodziców, których dzieci po urodzeniu doznały poważnych urazów i są niepełnosprawne. Gdyby pójść tą drogą, to powinniśmy dać prawo zabijania dzieci już urodzonych, tym rodzicom, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji. A na to nie ma przyzwolenia i mam nadzieję, że nigdy nie będzie.
A czy aborcja dzieci chorych bądź niepełnosprawnych nie jest rodzajem współczesnej Sparty?
– Odwołania do historii są trafne, bo znamy czasy, w których dokonywano eliminacji ludzi słabszych i chorych. Bliższy współczesności jest przykład nazizmu, postulującego eugenikę. Wiemy, jakim okrucieństwem kończy się taka filozofia. Teraz nadszedł czas, aby to powstrzymać. Tak też widzę rolę Polski.
Dowodem tego jest, że od bardzo wielu osób z zagranicy otrzymujemy wyrazy ogromnego wsparcia, głównie od środowisk, które działają w różnych krajach na rzecz obrony życia, a wśród nich od Europejskiej Federacji dla Życia i Godności Człowieka „One of Us”, która zrzesza organizacje z niemal 20 krajów. „Zakaz eugenicznej aborcji w Polsce byłby wielkim zwycięstwem w obronie życia i człowieka w Europie. Ta inicjatywa może wyznaczyć standard dla nowej cywilizacji, która oparta jest na szacunku dla ludzkiego życia i może stanowić przykład dla innych krajów, które za tym pójdą” – napisał prezes Federacji, Jaime Mayor Oreja.
Dziś został złożony projekt inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”. Jakie będą dalsze kroki?
– Zostało złożone zawiadomienie o utworzeniu komitetu inicjatywy ustawodawczej „Zatrzymaj aborcję”, zawierające też projekt ustawy, pod którym podpisało się ponad tysiąc osób. Wśród nich jest grupa ok. 100 osób niepełnosprawnych. Sami niepełnosprawni zadeklarowali chęć zaangażowania i pomocy. I te ich podpisy złożyliśmy jako symboliczny wkład osób, których ten problem dotyka w szczególności. Przecież można by je legalnie zabić, gdyby zdiagnozowano niepełnosprawność zanim się urodziły.
Zgodnie z prawem marszałek Sejmu w ciągu 14 dni podejmuje decyzję o przyjęciu zawiadomienia komitetu inicjatywy ustawodawczej. W ciągu dwóch tygodni, na przełomie sierpnia i września, powinniśmy otrzymać zgodę na rozpoczęcie zbiórki podpisów – właściwej zbiórki, a nie tego pierwszego tysiąca koniecznego do rejestracji. Następnie, zgodnie z ustawą, przez 3 miesiące będziemy mieć czas na zebranie minimum 100 tys. podpisów. Liczymy, że uda się zebrać wielokrotnie więcej. Przed upływem tych 3 miesięcy, czyli do końca listopada, złożymy wszystkie podpisy u marszałka Sejmu. Następnie marszałek będzie miał 3 miesiące, aby zarządzić pierwsze czytanie projektu ustawy w Sejmie. Nastąpi to najprawdopodobniej w styczniu bądź w lutym.
Jak będzie zorganizowana zbiórka podpisów?
– Poruszenie społeczne jest już na tyle duże, że nie mam wątpliwości, że uda się zdobyć o wiele więcej podpisów niż ustawowe 100 tys. Otrzymaliśmy już prawie 10 tys. zgłoszeń od wolontariuszy, chętnych do tej pracy. Warto dodać, że większość chętnych zgłosiła się przez platformę CitizenGO. Wolontariusze chcą poświęcać swój wolny czas. Będą organizować zbiórki na ulicach, w różnych środowiskach, parafiach i wśród znajomych. Nigdy nie zgłosiło się aż tyle osób, co bardzo dobrze prognozuje. Jest to z pewnością dowód na wzmocnienie ruchów obrony życia.
Mówimy o środowiskach pro life. W zeszłym roku dał się zauważyć wśród nich silny podział wokół projektu „Stop aborcji”. Czy teraz środowiska te są gotowe mówić wspólnym głosem?
– Niezależnie od istniejącego pluralizmu wśród obrońców życia, który jest naturalny, bo to bardzo liczne środowiska i pracujące różnymi metodami, żadne ze środowisk nie zgłosiło zastrzeżeń do tej akcji. Bardzo cieszymy się z życzliwości płynącej z wielu środowisk, którym leży na sercu los życia dzieci.
Wielu, nawet całkiem uczciwych ludzi, jest zdania, że nie należy naruszać istniejącego w Polsce „kompromisu aborcyjnego”. Ich zdaniem może to później rodzić tzw. efekt wahadła, czyli dążenia do gwałtownej liberalizacji ustawy po objęciu rządów przez inną opcję polityczną? Czy nie ma w tym pewnej logiki? Jaką macie na to odpowiedź?
– Po pierwsze, „kompromis aborcyjny” z 1993 r. już od dawna nie obowiązuje. A kto go złamał: lewica. Obecnie nie obowiązujące prawo z 1993 r., kiedy została przyjęta przez Sejm ustawa o planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży. Zmieniona została ona głęboko przez SLD w 1996 r. W znowelizowanej wtedy ustawie nie ma już mowy o ochronie dziecka poczętego, a zaczęto mówić o ochronie płodu ludzkiego. Wprowadzono też zapis pozwalający na aborcję z przyczyn społecznych, a w praktyce na żądanie. Na szczęście zapis ten został skreślony, kiedy Trybunał Konstytucyjny uznał go za niekonstytucyjny. Ale inne zmiany pozostały. Próba złamania kompromisu aborcyjnego nastąpiła zresztą już w 1994 r., kiedy SLD wprowadził podobne zmiany, ale zawetował je Lech Wałęsa jako prezydent. A nawet ostatnio lewica, wysunęła projekt zmiany ustawy, wprowadzając możliwość zabijania dzieci na życzenie. Dowodem tego jest kolejna, tegoroczna inicjatywa lewicy postulująca aborcję na życzenie.
A czy wykreślenia z ustawy zapisu o aborcji eugenicznej nie można załatwić za pomocą Trybunału Konstytucyjnego, o czym zresztą mówili niektórzy politycy PiS? Byłoby to o wiele prostsze niż batalia o kolejną ustawę.
– Ubolewam, że do tej pory żaden z podmiotów uprawnionych przez konstytucję do tego, aby składać wnioski do Trybunału Konstytucyjnego, nie poprosił go o zbadanie niekonstytucyjności wszystkich przesłanek aborcyjnych. Wiemy, że w ostatnich miesiącach został przygotowany wniosek o stwierdzenie niekonstytucyjności eugenicznej przesłanki aborcyjnej. Jego autorem jest poseł Bartłomiej Wróblewski z PiS, a podpisało się pod nim 100 innych posłów, co stanowi dobrą prognozę, gdyż wymagana liczba podpisów to 50. Niemniej, nie został on do tej pory złożony do Trybunału. Ponadto, nawet jeśli wniosek zostanie złożony do Trybunału Konstytucyjnego, to Trybunał nie ma żadnego terminu, który obligowałby go do zajęcia się sprawą.
Z tego powodu, dopóki nie dochodzi do zmiany prawa, czyli wykreślenia z ustawy możliwości zabijania dzieci z powodu choroby bądź niepełnosprawności – kontynuujemy inicjatywę obywatelską.
Dziękuję za rozmowę.
Rozmawiał Marcin Przeciszewski
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.