Mija 30 lat od śmierci biskupa Jana Pietraszki
02 marca 2018 | 10:16 | Kraków / md Ⓒ Ⓟ
Legendarny kaznodzieja, kochany przez młodych duszpasterz akademicki, ujmujący skromnością biskup, niezłomny kapłan – tak zapamiętali krakowianie bp. Jana Pietraszkę, proboszcza kolegiaty akademickiej św. Anny, którego 30. rocznica śmierci mija dziś, 2 marca. Obecnie trwa proces beatyfikacyjny sługi Bożego.
Jan Pietraszko urodził się w 7 sierpnia 1911 roku w Buczkowicach koło Żywca jako syn Józefa i Anny Migdał, z zawodu rolników, którzy utrzymywali swą liczną rodzinę z niewielkiego gospodarstwa. Jako trzyletni chłopiec stracił matkę, która osierociła troje dzieci: Jana, Władysława i Józefa. Ojciec ożenił się z siostrą zmarłej żony Marianną, która urodziła mu siedmioro dzieci. Jan miał więc pięć sióstr i czterech braci. Stanisław Pietraszko, młodszy o 12 lat brat biskupa, wspominał, że w małym domu musieli zmieścić się wszyscy członkowie wielodzietnej rodziny.
„Było ciasno, ale byliśmy bardzo szczęśliwi. Spaliśmy tam, gdzie było miejsce” – opowiadał, przyznając ze wzruszeniem, że starszy brat bardzo w życiu mu pomógł. „Towarzyszyłem mu od dziecka. Obserwowałem, co czytał, czym się zajmował. Potem po tych śladach starałem się iść. Obserwowałem jego zainteresowania: fotografika, filmowanie, muzyka, harcerstwo. Pamiętam, jak budował kiedyś kryształkowy aparat radiowy. Zawsze odczuwałem jego pomoc, szczególnie w czasie studiów” – wspominał.
Bp Pietraszko, który wywarł wielki wpływ na pokolenia krakowskich intelektualistów, miał w sobie naturalną religijność polskiego ludu i korzystał z doświadczenia wiary ludzi, którzy byli dla niego ważni, jak dziadkowie czy rodzice. Wielki wpływ na ukształtowanie duchowej postawy sługi Bożego miał ks. Kazimierz Majgier, proboszcz w Buczkowicach w latach 30., a następnie w latach 1957-1962. Obdarzył on przyszłego biskupa wielką troską i miłością. Zresztą, sam sługa Boży wielokrotnie wyrażał swoją wdzięczność dla niego.
Umiłował kapłaństwo
Po maturze Jan wstąpił do seminarium krakowskiego i w 1936 przyjął święcenia z rąk abp. Adama Stefana Sapiehy, którego kapelanem został dwa lata później. Pracował jako wikariusz w Rabce i Zakopanem, a następnie w parafii św. Szczepana w Krakowie. We wrześniu 1947 został prefektem Metropolitalnego Seminarium Duchownego w Krakowie. Rok później powierzono mu duszpasterstwo akademickie w Uniwersyteckiej Kolegiacie św. Anny. Z tym kościołem i parafią, której proboszczem został 18 lutego 1957, związał całe swe kapłańskie życie.
Jako duszpasterz akademicki opiekował się również kołami Juventus Christiana. Była to organizacja, która zaraz po wojnie niosła wsparcie tym, którzy z racji studiów czuli się zagubieni w obcym mieście. Wielu z nich w czasie wojny straciło bliskich i oparcie w rodzinie. Ks. Jan pomagał tym młodym ludziom. Był wrażliwy na ludzką biedę. Jak przed wiekami św. Jan Kanty, który również spoczywa w murach kolegiaty św. Anny, bp Pietraszko znany był z umiejętności dyskretnego pomagania potrzebującym. Ludzie przekazywali mu fundusze, dzięki którym mógł pomóc osobom w trudnej sytuacji. Ubogim zapisał w testamencie swój skromny dobytek.
Marta Żurawska, która pamięta sługę Bożego jako duszpasterza akademickiego, wspomina: „Kochaliśmy go bardzo i on nas kochał. Żył naszym życiem i pokazywał całym sobą, że kochać kogoś to cieszyć się nim. Odrywał nas od codziennych, szarych trosk i podnosił nasze spojrzenia w stronę nieba”. Wyznała, że gdy zobaczyła go po raz pierwszy, modlącego się w kościele, „jakby przeszła przez nią iskra”. „Cała nauka bp. Jana miała na celu to, żeby ludzie zobaczyli, że doczesność jest tylko przedsionkiem, w którym zapalają się iskry, które prowadzą do Ognia – Boga” – nawiązuje do tej metafory Ludmiła Grygiel. Według niej, pokazywał on istotę chrześcijaństwa, którą można streścić w słowach: rodzinność i odpowiedzialność.
Bp Pietraszko był kimś szczególnym także dla kapłanów. „Był wyzwaniem, nie wszyscy go lubili. Wierne wypełnianie obowiązków powodowało, że wystawiał się na ryzyko odrzucenia” – uważa bp Tadeusz Pieronek. Zetknął się z bp. Janem Pietraszką jako kleryk, gdy ten był prefektem w krakowskim seminarium duchownym. „On myślał Ewangelią. Był blisko Boga i blisko Ewangelii, i tym należy tłumaczyć skorupkę, którą był otoczony” – wspomina cichego i nieśmiałego kapłana. „Był nadzwyczajny w zwyczajności, nigdy nie pchał się do pierwszych rzędów. Był mistykiem w tym sensie, że słuchał Boga” – dodaje.
Prorok ze św. Anny
Tak zatytułowana jest książka poświęcona słudze Bożemu. Jej autorka, Ludmiła Grygiel, tłumaczy, że określenie „prorok” w odniesieniu do legendarnego duszpasterza młodych rozumie w sensie biblijnym. „Prorok mówi ludziom, czego Bóg od nich chce. Prorok troszczy się o człowieka i z miłości do niego chce go doprowadzić do Boga” – podkreśla. Ks. prof. Józef Tischner mówił o nim, że „zamieniał ziarno Ewangelii w chleb dla wygłodzonych”. Tajemnicę jego kazań Grygiel tłumaczy tym, że był to człowiek, który „miał głębokie przekonanie o tym, co mówił, a takie przekonanie ma tylko ktoś, kto wierzy w to, co mówi”.
Jego homilie już w latach 40. przyciągały do św. Anny tłumy, głównie studentów i przedstawicieli inteligencji. Wśród słuchaczy był młody Józef Tischner. Wówczas jeszcze student prawa, zapamiętał padające z ambony słowa do tego stopnia, że nawet po czterdziestu latach potrafił przytoczyć je z pamięci. Z czasem ks. Pietraszko stał się jego opiekunem duchowym i spowiednikiem. „Nikt tak jak on nie doceniał i nie akcentował ewangelicznej głębi Kościoła” – wspominał Tischner po latach swego mentora, przyjaciela i współpracownika.
Jak opowiada postulator procesu beatyfikacyjnego bp. Pietraszki ks. infułat Władysław Gasidło, bp Pietraszko przygotowywał swoje homilie z wielką troskliwością, popartą długą modlitwą, uważną lekturą Pisma Świętego oraz dzieł teologicznych. „Źródłem, z którego czerpał nade wszystko, było jego wrażliwe serce, pełne obecności niezgłębionego Boga. Charyzmat głosiciela Ewangelii, jakim go Bóg obdarzył, łączył z ogromnym trudem i wysiłkiem kaznodziei” – zauważył duchowny. „Mówił tak, jak nikt inny nie mówił. Nie słyszałem, żeby ktoś tak mówił kiedy o Ewangelii” – wyznał ks. Tischner podczas pogrzebu swojego mistrza.
Według opinii wielu słuchaczy, jako kaznodzieja bp Pietraszko stworzył własny styl. „Nie mieszał religii z polityką ani ekonomią. Zadanie, jakie sobie stawiał, polegało na religijnym budowaniu człowieka. Można powiedzieć, że były to mowy budujące, adresowane do człowieka zniszczonego, narażonego na zniszczenie. Budujące za pomocą Ewangelii. Jego styl jest, moim zdaniem, nie do podrobienia” – oceniał autor „Etyki solidarności”.
Skromny i niezłomny biskup
15 kwietnia 1963 r. ks. Pietraszko przyjął na Wawelu z rąk Prymasa Tysiąclecia kard. Stefana Wyszyńskiego sakrę biskupią. Obowiązki biskupie łączył z posługą proboszcza u św. Anny.
Był jednym z ojców II Soboru Watykańskiego. Zaangażował się w odnowę Kościoła Krakowskiego, w prace Archidiecezjalnej Komisji Liturgicznej, w Archidiecezjalnej Komisji ds. Apostolstwa Świeckich, w Komisji Episkopatu ds. Świeckich i w Radzie Kapłańskiej. Był bliskim współpracownikiem kard. Karola Wojtyły, który już jako papież tak go wspominał: „Obdarzył Go Bóg szczególną mądrością, darem rozumienia Słowa Bożego oraz darem prostoty i głębi w jego przekazywaniu. Zjednoczony z Bogiem, otwarty był na świat, na człowieka, na potrzeby jego duszy. Jakże cieszył się i żył II Soborem Watykańskim! Kaznodzieja, spowiednik, kierownik duchowy, Pasterz. Delikatny, wrażliwy, pełen szacunku dla człowieka, jakby nieistniejący, a przecież tak bardzo obecny”.
Troszczył się o budownictwo sakralne i sztukę kościelną w Archidiecezji Krakowskiej. Jako przewodniczący Archidiecezjalnej Komisji ds. Architektury i Sztuki Kościelnej czuwał nad jej rozwojem, zwłaszcza w budujących się kościołach. „Zadania te przypadło mu pełnić w czasach nasilonych represji ze strony władz komunistycznych i związanych z nimi obostrzeń. Władze ograniczały wydawanie pozwoleń na budowę nowych kościołów, a projektanci zazwyczaj niechętnie przyjmowali propozycje odnośnie do profilu architektonicznego projektowanych świątyń. Z tego powodu władze kościelne stawiane były wobec sytuacji, albo proponowany projekt albo żaden” – opowiada ks. infułat Władysław Gasidło.
Czytaj także: Bazylika Grobu Pańskiego otwarta. Jest porozumienie
Jako duszpasterz akademicki i proboszcz znaczącej parafii był inwigilowany przez funkcjonariuszy tajnych służb. Tzw. Teczki Pietraszki, przechowywane obecnie w archiwach Instytutu Pamięci Narodowej, są zapisem świętości kapłana, który nie ugiął się pod naciskami ówczesnej władzy. Jak podkreśla Filip Musiał z krakowskiego oddziału IPN, ascetyczne życie bp. Jana właściwie uniemożliwiało jego inwigilację. Wielokrotnie był wzywany na rozmowy do Urzędu do spraw Wyznań. Duszpasterz unikał otwartego konfliktu z władzami, co nie pozwalało zaatakować go wprost.
Nie skupiał się na polityce, ale na ewangelizacji. W „Kwestionariuszu Personalnym Biskupa” z 1963 roku został scharakteryzowany jako „spokojny, zrównoważony, nawet flegmatyk. Tryb życia prowadzi skromny, ascetyczny. W stosunku do innych wymagający, sam również pracowity. Dobry kaznodzieja, mówi pięknie zwłaszcza jeśli chodzi o styl (…) Określa się go jako biskupa duszpasterza”.
Filip Musiał przytacza zeznanie tajnego współpracownika ps. „Zefir”: „Nie nosi on żadnych insygniów biskupich jak piuska czy krzyż, a jedynie pierścień. Msze odprawia u św. Anny w kościele, jak zwykły ksiądz przy pomocy tylko ministranta. Również siada do konfesjonału jak zwykły ksiądz. (…) Księża mówią, że jest on antidotum na wszelką zarozumiałość i pychę biskupią”. Wobec bp. Pietraszki SB była bezradna: nie miał życia towarzyskiego, co praktycznie uniemożliwiało wprowadzenie do jego otoczenia tajnych współpracowników. Wszelkie próby podjęcia z nim „dialogu operacyjnego” były skazane na porażkę.
Miał założony podsłuch telefoniczny, jego korespondencja była przejmowana, poddawano go stałej obserwacji, przeszukano nawet jego biurko w kurii. Fiasko działań bezpieki było całkowite: nie udało się zdobyć żadnej informacji, która mogłaby posłużyć do oczernienia bp. Jana lub szantażu. Mimo to inwigilacja trwała aż do jego śmierci.
Kraków jest wdzięczny Bogu za bp. Jana
Choć w 1984 roku zrezygnował z probostwa, do końca służył posługą w konfesjonale, przy ołtarzu i na ambonie. Zmarł 2 marca 1988 r. w Klinice Neurologicznej w Krakowie. Zgodnie z życzeniem został pochowany w podziemiach swej umiłowanej Kolegiaty św. Anny w Krakowie. Po śmierci biskupa krakowianie tłumnie nawiedzali jego grób, modląc się za jego pośrednictwem. Szybko też rozwinął się jego kult.
Kard. Franciszek Macharski, zamykając diecezjalny etap procesu beatyfikacyjnego bp. Pietraszki, nazwał go przekonującym świadkiem, który uwierzył i ukochał całym sercem, myślą i całą mocą. „Był wierny, więc słowa, które głosił, dochodziły do nas czyste i jasne, choć często ostre. Kraków jest wdzięczny Bogu, że dał i nie całkiem zabrał do siebie biskupa Jana” – mówił.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.