Państwo jest po to, by służyć rodzinie
12 kwietnia 2018 | 16:57 | mip | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Państwo jest po to, by służyć swoim obywatelom i wspólnotom podstawowym takim jak małżeństwo i rodzina oraz tym społecznościom, które są w najsłabszej kondycji. Dziś jak nigdy dotąd potrzebna jest aktywna polityka społeczna, wzmacniająca podstawowe wspólnoty: małżeństwo i rodzinę.
Rodzina jest podstawową i najważniejszą wspólnotą naturalną tworzoną przez człowieka. Osoba uczy się w niej praktykować wierną i oddaną miłość, przekraczać własny egoizm i osamotnienie. Rodzina stanowi najwłaściwsze środowisko, w którym przychodzą na świat nowe istoty ludzkie i pod troskliwą opieką obojga rodziców, rozwijają się ku dojrzałemu człowieczeństwu. Rodzina wnosi niepowtarzalny wkład w życie religijne, kulturalne i społeczne Kościoła, narodu i państwa. Społeczeństwo bez stabilnej i trwałej rodziny przestaje dobrze funkcjonować.
Z tych właśnie powodów instytucja rodziny znajduje się pod szczególną ochroną polskiego prawa, co zagwarantowane jest w Konstytucji RP (patrz art. 18). Aby prawo nie było wyłącznie martwą deklaracją, potrzebna jest aktywna polityka społeczna, czyniąca z troski o rodzinę najwyższy priorytet. Autorem takiej polityki powinno być polskie państwo oraz władze samorządowe. Trzeba zaznaczyć, że bez aktywnej polityki prorodzinnej, ta delikatna wspólnota narażona jest często w obecnych czasach na poważne osłabienie i rozpad. Nie jest bowiem tajemnicą, że współczesne małżeństwo i rodzina, w kręgu cywilizacji zachodniej przeżywają bezprecedensowy kryzys. Dotyka on m.in. następujących wymiarów: rangi i tożsamości rodziny oraz jej trwałości.
Obniżenie rangi rodziny i rozmycie tożsamości
Kryzys wartości rodziny przejawia się z rozmywaniu jej definicji oraz osłabieniu rangi w życiu współczesnego człowieka. Upowszechnia się mniemanie, że małżeństwo rozumiane jako związek kobiety i mężczyzny (patrz art. 18 Konstytucji RP) nie stanowi już jedynej i niezbędnej podstawy do założenia rodziny. W wielu państwach zrównuje się związki osób tej samej płci z heteroseksualnymi małżeństwami i przyznaje prawo do wychowania potomstwa. Ponadto systemy socjalne w wielu krajach podkreślają wartość samotnego rodzicielstwa i niejednokrotnie uprzywilejowują je w stosunku do rodziny tradycyjnej. Coraz powszechniejszą aprobatą a przynajmniej tolerancją cieszą się związki nieformalne. Relatywizowane są zasady moralne regulujące aktywność seksualną człowieka, co zwiększa społeczne przyzwolenie na oddzielenie życia płciowego od miłości (związki typu „friends with benefits”, przygodny seks, „swingers” itp.). Wszystko to osłabia społeczną świadomość wyjątkowości i atrakcyjności małżeństwa i rodziny, jako naturalnego środowiska realizacji potrzeby miłości współczesnego człowieka.
Charakterystycznym znakiem współczesnego kryzysu tożsamości i roli rodziny jest bezprecedensowa efektywność ofensywy propagandowej, lobbystycznej i prawnej środowisk LGBT (ang. Lesbian, Gay, Bisexual, Transgender ), którym w ciągu zaledwie kilkunastu lat dwóch dekad XXI wieku udało się doprowadzić do legalizacji związków tej samej płci w ponad 26 krajach. Dokonujące się rok po roku zmiany prawne przypominały falę tsunami, która najprawdopodobniej nie ustała.
Wprowadzone przepisy relatywizujące rangę małżeństwa będą jak się wydaje formować kulturę prawną i świadomość kolejnych pokoleń obywateli. Rodzinę, której podstawą jest związek mężczyzny i kobiety traktować się będzie, jako jedną z opcji i nazywać np. rodziną tradycyjną czy opartą na związku heteroseksualnym. To co kiedyś było naturalną drogą młodej dorosłej kobiety czy młodego mężczyzny, stanie się przedmiotem coraz bardziej subiektywnej oceny i dowolnego wyboru. Czy tego typu procesy będą miały również miejsce w Polsce? Póki co bardziej doskwiera nam inny aspekt kryzysu współczesnej rodziny: kryzys trwałości.
Rodzina coraz mniej trwała
Kryzys trwałości rodziny objawia się w trwającej od prawie 40 lat tendencji wzrostu liczby rozwodów. Badania GUS wskazują, że w przedziale czasowym 1980 – 2015 następuje stały spadek liczby zawieranych małżeństw przy rosnącej liczbie orzekanych rozwodów i separacji oraz zwiększającej się liczbie dzieci, rodzących się w związkach pozamałżeńskich.
W roku 1980 zarejestrowano 39 tys. rozwodów a w 2015 – 67 tys. Od 1980 roku wzrasta również liczba dzieci pozamałżeńskich. Trzydzieści sześć lat temu było ich 4, 8% ogółu urodzonych dzieci, natomiast w roku 2015 urodziło się ich 24, 6% (wzrost o 500%!). Mimo korzystniejszych nieco statystyk w roku 2016, trudno mówić o zahamowaniu tego trendu. Co powoduje, że małżeństwa rozpadają się tak łatwo?
Bez wątpienia zmiany kulturowe ostatnich lat doprowadziły do tego, że małżonkowie coraz częściej uważają rozwód za prywatną sprawę i ich indywidualne uprawnienie. Mniej myśli się o obiektywnie negatywnych skutkach rozwodów w szczególności dla dzieci. Uwaga skupia się na tym, by rozwód przebiegał w atmosferze kulturalnej i w miarę możliwości przy dążeniu do ugody stron. Jako powód w sądzie podaje się głównie „niezgodność charakterów”. Na zwiększenie liczby rozwodów ma wpływ niechęć do dzietności. Wielu rodziców zwleka z podjęciem decyzji o dziecku lub ogranicza ich liczbę do jednego co generalnie ułatwia decyzję o rozwodzie.
Do osłabienia trwałości małżeństwa i rodziny przyczynia się urbanizacja i zmiana stylu życia współczesnej rodziny. Rodziny mieszkające na wsi miały charakter wielopokoleniowy, posiadały jasny podział ról, więzi wzmocnione były przez wspólny cel. Obecnie nacisk na rozwój indywidualny i aktywność zawodową obojga rodziców oraz szereg możliwości, jakie daje miasto, sprzyja rozluźnianiu więzi małżonków. Nic więc dziwnego, że najwięcej rozwodów odnotowuje się w miastach powyżej 200 tys. mieszkańców.
Wydaje się ponadto, że współczesnym kandydatom na małżonków brak jest odpowiedniego przygotowania. Za mało jest dobrze funkcjonujących poradni, gdzie organizuje się efektywne kursy przedmałżeńskie. Szwankuje edukacja szkolna nakierowana na budowanie umiejętności tworzenia trwałych związków. Niewiele wspominają o tym media.
Niestety z goryczą trzeba stwierdzić, że do osłabienia polskiej rodziny przyczynia się również państwo. Jako przykład można wskazać mające miejsce kilka lat temu (w latach 2004-2005) rozwiązanie, zgodnie z którym, stosunkowo wysoką pomoc dla rodzin ubogich uzależniono od warunku samotnego wychowania dzieci. Spowodowało to falę rozwodów i separacji. Rozwiązanie to zostało po kilku latach odrzucone w wyniku orzeczenia Trybunału Konstytucyjnego, który uznał, że jest ono niezgodne z równym traktowaniem rodzin. Jednakże tysiące małżeństw zachęcono do rozwodu lub separacji, a wzór uzyskania rozwodu dla korzyści materialnych utrwalił się.
Inną zachętą do rozwodów jest pozbawienie rodziców prawa do rozliczania podatków razem ze swoimi dziećmi, do czego są uprawnieni jedynie samotnie wychowujący dzieci. Samotni rodzice mają też na ogół pierwszeństwo w przyjmowaniu dzieci do żłobków i przedszkoli. Zwykle te szczególnie uprawnienia dla samotnie wychowujących dzieci uzasadnia się potrzebą ochrony najuboższych. Uzasadnienie to jest jednak chybione. Samotnie wychowujący dzieci nie są bowiem w najtrudniejszej sytuacji materialnej, o czym świadczą badania gospodarstw domowych GUS. W znacznie gorszej sytuacji są rodziny wielodzietne, w których małżonkowie wspólnie wychowują dzieci, a nie mają one takich szczególnych uprawnień.
Co może zrobić państwo?
Zasada pomocniczości, którą głosi nauka społeczna Kościoła stwierdza, że wspólnoty wyższego rzędu (państwo) powinny pomagać wspólnotom mniejszym (rodzina) w taki sposób, by nie pozbawiać je podmiotowości i samostanowienia, nie wyręczać ich w ich naturalnych funkcjach ani nie ubezwłasnowolniać. Bez wątpienia nikt nie jest w stanie wyręczyć małżonków w trosce o trwałość własnej rodziny. Nikt nie może ich zmusić do tego, by się kochali i w zgodzie wychowywali dzieci. Nie uczyni tego również władza polityczna, gdyż nie jest do tego ani uprawniona ani nie posiada ku temu odpowiednich zasobów. Jednak instytucja państwa nie musi pozostawać bierna i obojętna na to co dzieje się ze współczesnymi rodzinami.
Państwo powinno przede wszystkim na trwałe zrezygnować z rozwiązań, które wbrew intencjom okazały się nieskuteczne a wręcz przez dłuższy czas sprzyjały osłabianiu trwałości małżeństw i ich rozpadom. Do takich należały niedawne eksperymenty z przyznawaniem zasiłków wyłącznie dla osób samotnie wychowujących dzieci, które zwiększyły liczbę rozwodów i separacji. Dobrze byłoby, gdybyśmy na stałe wyciągnęli wnioski z tych fatalnych działań i nigdy do nich nie wracali.
Jednak to nie wystarczy. Nadal istnieją bowiem mechanizmy prawne dyskryminujące małżonków wspólnie wychowujących dzieci. Należy do nich wspomniany wcześniej wadliwy system rozliczania podatków. Obecnie nadal tylko rodzice samotnie wychowujący dzieci mogą rozliczać PIT-y wspólnie ze swoimi pociechami. Należy zatem upowszechnić możliwość wspólnego rozliczania podatków z dzieckiem także przez małżeństwa wspólnie wychowujące dzieci. W ten praktyczny sposób zrealizowana zostanie konstytucyjna zasada ochrony rodziny i równego traktowania.
Należałoby również dokonać weryfikacji preferencji dotyczących przyjęcia dzieci do przedszkola czy żłobka. Ile konkubinatów mogłoby przekształcić się w małżeństwa i stabilnie funkcjonujące rodziny, gdyby rodzice nie byli zmuszeni do „kombinowania” celem zachowania preferencji wynikających z samotnego wychowywania dzieci? Jednocześnie należałoby się zastanowić nad stworzeniem spójnego i efektywnego systemu wspierania socjalnego małżeństw wielodzietnych. Statystyki wskazują, że związki, które posiadają więcej niż dwoje dzieci rozwodzą się bardzo rzadko lub wcale.
Niezbędna edukacja i profilaktyka
Potrzebne są działania podjęte w obszarze edukacji. Formację prorodzinną młodego pokolenia należy rozpocząć już na poziomie publicznego szkolnictwa podstawowego i kontynuować ją w formie systematycznej przez cały okres kształcenia. Duże znaczenie ma tu przedmiot o nazwie „wychowanie do życia w rodzinie”. Ponadto szeroko rozumiane wychowanie prorodzinne winno stanowić nieodłączny i priorytetowy element programu wychowawczego szkoły. Władze oświatowe, dyrekcja, nauczyciele i wychowawcy powinni być odpowiednio uwrażliwieni i przeszkoleni w kierunku efektywnego pełnienia przez placówkę szkolną roli promotora wartości rodzinnych. Wspólnie z rodzicami należy obmyśleć i realizować działania w kierunku przygotowania młodego człowieka do odpowiedzialności za własną płciowość, zdolności do budowania trwałych relacji, głębokiej komunikacji itp. Istotną rolę w tym obszarze mogą i powinny odegrać Rady Rodziców.
Profesjonalną i fachową ofertę edukacyjną należy przedstawić również osobom dorosłym. Trzeba uczynić jak najwięcej, by wzrosła wiedza i świadomość młodych osób przygotowujących się bezpośrednio do zawarcia związku małżeńskiego. Obecny system kościelnego poradnictwa przedślubnego nie wydaje się wystarczający. Z kolei poradnictwo małżeńskie i rodzinne powinno być zdecydowanie bardziej dostępne niż obecnie. Należy oczekiwać, by prowadzona profilaktyka, terapia oraz doradztwo skuteczniej niż do tej pory sprzyjały rozwiązywaniu problemów małżeńskich i rodzinnych.
Nie ułatwiajmy rozwodów
W sytuacji, gdy małżeństwo przeżywa poważny kryzys i pojawia się decyzja o rozwodzie, powinny istnieć rozwiązania, które skłonią małżonków do dogłębnego zastanowienia się nad skutkami tej decyzji. Przede wszystkim bardziej niż do tej pory powinno się uwzględniać dobro dziecka i jego prawo do bycia wychowywanym przez oboje rodziców. Konieczne jest przypomnienie i respektowanie przez sądy obowiązującego Art. 56 §2 Kodeksu Rodzinnego i Opiekuńczego, który mówi: Jednakże mimo zupełnego i trwałego rozkładu pożycia rozwód nie jest dopuszczalny, jeżeli wskutek niego miałoby ucierpieć dobro wspólnych małoletnich dzieci…. Celem realizacji tej zasady konieczne są m.in. szkolenia sędziów, kuratorów sądowych, pracowników Ośrodków Diagnostyczno – Konsultacyjnych w zakresie aktualnych badań skutków rozwodów dla dzieci. Należy ponadto zlikwidować możliwość rozwodu zaraz po zawarciu małżeństwa. Zasadne jest wprowadzenie rozwiązania umożliwiającego złożenie pozwu o rozwód bądź separację nie wcześniej niż np. 1 rok po zawarciu małżeństwa.
Trzeba wprowadzić obligatoryjną mediację w sprawach o rozwód małżonków mających małoletnie dzieci, jako warunku złożenia pozwu. W 2005 roku zrezygnowano w procedurze rozwodowej z postępowania pojednawczego, które sprzyjało ponownemu przemyśleniu decyzji o rozwodzie. Miały je zastąpić mediacje, które jednak nie są obowiązkowe i realizowane są rzadko. Mając zatem na uwadze dobro małżonków i ich małoletnich dzieci zasadne jest wprowadzenie rozwiązania, aby obowiązkowe mediacje miały miejsce przed złożeniem pozwu o rozwód, dając możliwość rozważenia problemów małżeńskich, rodzinnych i opiekuńczo-wychowawczych w obecności przeszkolonego mediatora.
Powyższe propozycje oparte są na filozofii zapobiegania egoizmowi rodziców i stanowią rękojmię nadrzędności interesu dziecka. Zwracają uwagę na rolę pozasądowych instrumentów oddziaływania na parę zarówno przed jak i w trakcie rozwodu. Należałoby do tego dodać konieczność wsparcia ze strony mediów, ośrodków naukowych i środowisk opiniotwórczych. Potrzebujemy kultury wspierającej trwałość małżeństwa, jako jedynej efektywnej, sprawdzonej przez wieki instytucji, zabezpieczającej pomyślny i humanitarny rozwój społeczeństwa.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
polityk, socjolog, działacz katolicki i samorządowiec, poseł na Sejm III kadencji, senator VI i IX kadencji.