S. Michaela Rak dla KAI: nagroda od prezydenta zachęca mnie, by nie ustawać w trudach
05 maja 2018 | 11:22 | Dorota Abdelmoula / pz | Wilno Ⓒ Ⓟ
Gdy pan prezydent przypinał mi do habitu odznaczenie, podniosłam głowę w górę i pomyślałam: Jezu, dziękuję Ci. Ty dajesz siły, posyłasz ludzi i wskazujesz nowe kierunki działań. Ta nagroda mnie zachęciła, by nie ustawać w trudach – mówi w rozmowie z KAI s. Michaela Rak ze Zgromadzenia Sióstr Jezusa Miłosiernego. Założycielka hospicjum im. bł. Księdza Sopoćki w Wilnie – pierwszej tego typu placówki na Litwie – 2 maja została odznaczona przez prezydenta RP Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski oraz odebrała nagrodę TVP Polonia „Za Zasługi dla Polski i Polaków poza granicami kraju”.
Publikujemy rozmowę z s. Michaelą Rak:
Dorota Abdelmoula (KAI): Po raz kolejny Siostry działalność została doceniona, czego wyrazem są nagrody odebrane przed kilkoma dniami w Warszawie. Jak Siostra traktuje te wyróżnienia?
S. Michaela Rak: Te nagrody rodzą we mnie wielką wdzięczność Bogu i ludziom. One wyrażają bliskość tych osób, które wspierają misję hospicjum na Litwie. Nasza placówka jest jedyną tego typu w całym kraju, a my, jako zespół hospicyjny nieustannie szukamy wsparcia wśród osób z zewnątrz, także spoza Litwy, po to, aby utrzymać naszą działalność.
Gdy pan prezydent przypinał mi do habitu to odznaczenie w formie krzyża, podniosłam głowę w górę i pomyślałam: Jezu, dziękuję Ci. Ty dajesz siły, posyłasz ludzi i wskazujesz nowe kierunki działań. Ta nagroda, wyrażona w Krzyżu Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski, mnie „spionizowała” i zachęciła, by nie ustawać w trudach. Najczęściej postrzegamy krzyż, jako ciężar niesiony na plecach, przy pochyleniu, wysiłku i zmęczeniu. I w przeżywaniu tych chwil ludzkiej słabości, poszukujemy Cyrenejczyków, którzy pomogą nam ten krzyż nieść. Dlatego teraz ruszam dalej w tym „oficerskim boju” o godność człowieka.
KAI: Zatem jakie są najbliższe „bojowe” plany Siostry?
– To jest nieustanny bój na pierwszej linii frontu: utrzymanie bieżącej działalności hospicjum, ciągłe poszukiwanie środków, a każdego miesiąca potrzebujemy ok. 20 tys. euro, żeby utrzymać płynność finansową naszej bieżącej działalności. To bardzo trudne zadanie. To właśnie ciężar naszego krzyża, ale prosimy Pana Boga o tych, którzy pomogą nieść ten krzyż, szukamy ich i On ich posyła.
Nawet dziś zjawiła się u nas pani, przywiozła ją taksówka, bo jest osobą niepełnosprawną, która powiedziała, że usłyszała, że powstaje u nas dział hospicjum dziecięcego i chce na ten cel złożyć swój skromny dar. Dla mnie taka skromna ofiara pojedynczego człowieka, to wyraz potęgi ludzkiego serca. To daje mi siłę w trudach codzienności.
Kolejnym wyzwaniem jest wspomniany przed chwilą dział hospicjum dziecięcego, którego budowę rozpoczynamy w tym roku. Minimalny koszt tej budowy, to 1,3 mln euro. Nie mamy tych pieniędzy, ale mamy deklaracje tych, którzy powiedzieli: pomożemy, bo dzieci i ich rodziny nie mogą cierpieć. Oprócz kosztów budowy czeka nas zatrudnienie personelu, zakup aparatury i mebli. Ale zawsze zjawiają się osoby, które chcą pomóc. M.in. przez Zespół Pomocy Kościołowi na Wschodzie, czy przez Caritas, czy przez Fundację „Pomoc Polakom na Wschodzie”.
KAI: Czy wśród spotkań z tyloma osobami dobrej woli były takie, które szczególnie zapadły Siostrze w pamięć?
– Każdy dar, który trafia do naszego hospicjum traktuję tak samo. Nie różnicuję, że ktoś dał więcej, a ktoś mniej, bo każdy oddał swoje serce. 3 maja, kiedy wróciłam z Polski, zastałam przed hospicjum dwa busy z Francji, pełne darów dla hospicjum. Ktoś we Francji o nas pamiętał. Z kolei podczas uroczystości w Warszawie podszedł do mnie Polak z Waszyngtonu, dał mi swoją wizytówkę i poprosił o kontakt.
Przykładów jest wiele. Czekamy na spotkanie ze Wspólnotą Polską. Także bp Lechowicz, z którym ostatnio spotkaliśmy się w Pałacu Prezydenckim wyraził chęć pomocy. W takich chwilach myślę: damy radę dźwigać ten krzyż! I idziemy dalej, choć najłatwiej jest odwrócić się, powiedzieć, że coś jest niewykonalne, że się nie kalkuluje i jest nierentowne. Tym bardziej, że cała misja naszego hospicjum odbywa się za darmo.
KAI: Przypomnijmy znaczenie tej placówki. Tak, jak Siostra wspominała, to jedyne stacjonarne hospicjum na Litwie.
– Tak. Staramy się dzielić tą misją, nie tylko poprzez wykłady i konferencje, ale przede wszystkim poprzez codzienne świadectwo. I widzimy efekty: jeszcze kilka lat temu nikt na Litwie nie wiedział, czym jest hospicjum, a dziś, nie tylko w Wilnie, ludzie wiedzą na czym polega ta działalność. To pobudza ludzkie serca: są pomysły by powstawały hospicja domowe, w Kownie podjęto starania o utworzenie hospicjum stacjonarnego. Dzięki Bogu, bo to, co robimy dla innych jest świadectwem naszego człowieczeństwa.
Do naszego hospicjum są kolejki. Równolegle powstają inne podobne instytucje, udzielające świadczeń paliatywnych, z tym, że są one odpłatne. A na te nie wszystkich stać. Ponadto, jeśli chory zgłasza się do nas w momencie, kiedy wszystkie łóżka są zajęte, nie pozostawiamy go bez opieki, ale uruchamiamy pomoc w ramach hospicjum domowego. Powiedziałabym, że na dziś w samym Wilnie zaspokajamy 70 proc. zapotrzebowania. Ale potrzebujemy powiększenia bazy łóżkowej. Tym bardziej, że – jak mówiła Cicely Saunders, prekursorka światowego ruchu hospicyjnego – medycyna paliatywna musi być nieodpłatna, bo chory płaci już najwyższą cenę: cenę własnego życia.
KAI: To ile łóżek macie obecnie, na całą Litwę?
– Czternaście. Wraz z dostawkami możemy pomieścić maksymalnie szesnastu chorych. Oprócz tego w Wilnie i w promieniu stu kilometrów wokół miasta działa nasze hospicjum domowe. Ponadto na różnych oddziałach szpitalnych znajdują się pojedyncze tzw. „łóżka hospicyjne”. Działamy już szósty rok, a z naszej pomocy skorzystało już ponad 3 tys. osób.
KAI: A jak na Siostry działalność zapatrują się litewskie władze? Wspierają, mobilizują się, czy raczej cieszą, że ktoś ich wyręcza?
– Litwini są wdzięczni za to, co robimy dla nich na tej ziemi. Ja nie różnicuję ludzi pod względem narodowości, czy wyznania. Na naszym łóżku hospicyjnym znajdzie miejsce zarówno wyznawca judaizmu, islamu, jak i chrześcijanin. Każdego traktujemy z równą miłością. Prezydent Litwy, która niedawno nas odwiedziła, zapowiedziała, że dołoży starań, by ruch hospicyjny na Litwie się rozwijał. Także podczas uroczystości zorganizowanej 3 maja wspólnie przez premiera Litwy i Ambasadę RP na Litwie, podkreślano, że jeśli jednoczymy się w działaniach, wspólnie możemy osiągnąć sukces.
Toteż ufam, że nadal, na miarę swoich możliwości, będą nas wspierać różne instytucje. Życie na Litwie jest trudne. Ceny są wyższe, a zarobki niższe, niż w Polsce. Ale ludzie potrafią dzielić się, na miarę swoich możliwości. Wspólnie tworzymy taką „skarbonkę miłości”.
KAI: Jakie są dziś Wasze największe potrzeby?
– Obecnie najbardziej potrzebujemy pomocy przy budowie dział hospicjum dziecięcego. Można wesprzeć to dzieło m.in. poprzez wysłanie SMS-a charytatywnego na numer 72405 o treści „WILNO”, którego koszt z VAT to 2,46 zł. 2 zł z każdego SMS-a trafia do naszego hospicjum. Jeśli 2 mln moich rodaków wyśle taki SMS, uda nam się sfinansować tę budowę! Dlatego bardzo proszę o to wsparcie. O to, by czytelnicy nie tylko sami wysłali ten SMS, ale też zachęcili do tego swoich przyjaciół i wrogów.
KAI: Czy dla dzieci, które w przyszłości będą mogły skorzystać z hospicjum dziecięcego, jest dziś na Litwie jakaś alternatywa?
– Nie ma żadnej. Kiedy dziecko jest wypisywane ze szpitala, trafia do domu i jego rodzina musi wziąć na siebie całkowity trud opieki nad nim. To bardzo trudne, bo jeśli takie dziecko wymaga nieustannego monitorowania funkcji życiowych, czy choćby dwukrotnego podania kroplówki, to nikt z pracowników służby zdrowia nie podejmie się tego. Rodzina musi zapłacić za prywatną opiekę medyczną.
KAI: O pomoc w sfinansowaniu budowy tego hospicjum prosiła Siostra m.in. Boba Dylana. Odpisał na Siostry prośbę?
– Nie i myślę, że moja prośba w ogóle do niego nie dotarła. Ale trwa u nas nieustanna burza mózgów, skąd pozyskać wsparcie. Jest tyle tras koncertowych różnych zespołów muzycznych – przecież można by było w ramach takiego wydarzenia zachęcić do wsparcia. Albo podczas jednego z dużych wydarzeń, które gromadzi tysiące ludzi na stadionach, można powiedzieć: kochani, wyjmijcie komórki, wyślijcie SMS. Ale do tego potrzeba inicjatywy organizatorów. Podobnie w ramach różnych pielgrzymek.
Ostatnio zdarzyła się też rzecz wzruszająca. Przyjechała do mnie pani, która mówi, że przywiozła mi prezenty, które otrzymała z okazji swoich 50. urodzin i prosi o pomoc w ich wypakowaniu, bo przywiozła ich cały samochód. Okazało się, że poprosiła gości, by zamiast kwiatów kupili paczkę pampersów. Przywiozła ich pełne auto, mówiąc, że goście bardzo się cieszyli, bo nigdy na 50. urodziny nie szli z pampersami! A my, zaoszczędzone na pampersach pieniądze, mogłyśmy przeznaczyć na dojazd do pacjentów do domu. I to jest piękne!
KAI: Otrzymuje Siostra wiele wsparcia, pojawiają się kolejne odznaczenia i wyróżnienia. A co będzie dla Siostry największą nagrodą za cały „hospicyjny wysiłek”?
– Modlę się o to, żebyśmy spotkali się w wieczności razem z naszymi podopiecznymi. Dlatego wszystko, czego się podejmuję, robię z intencją, by te nasze gesty miłości były początkiem naszego życia wiecznego.
KAI: Dziękuję za rozmowę.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.