Czym jest i jak pracuje KEP – rozmowa z ks. dr. hab. Piotrem Majerem
08 marca 2019 | 03:00 | Tomasz Królak | Kraków Ⓒ Ⓟ
Kim jest biskup w swojej diecezji i czy jest on tylko wykonawcą decyzji konferencji episkopatu – wyjaśnia w rozmowie z KAI ks. dr. hab Piotr Majer. Profesor prawa kanonicznego odpowiada na pytanie czy i jak zmienia się rola episkopatów we współczesnym Kościele. Podczas najbliższego zebrania plenarnego KEP w Warszawie, w dniach 12-14 marca, odbędzie się specjalna sesja jubileuszowa w związku ze 100-leciem Konferencji Episkopatu Polski.
Tomasz Królak (KAI): Od kiedy w Kościele istnieją konferencje episkopatów? Czy zawsze tak się nazywały te gremia?
Ks. dr hab. Piotr Majer: – Konferencja episkopatu – a właściwie „konferencja biskupów”, bo tak należałoby przełożyć łacińską nazwę conferentia episcoporum (takie tłumaczenie postulujemy w nowym tłumaczeniu Kodeksu Prawa Kanonicznego, z zachowaniem Konferencji Episkopatu Polski jako nazwy własnej) – to w dwutysiącletniej historii Kościoła właściwie nowość. W wydanym w 1957 r. „Podręczniku Prawa Kanonicznego” ks. Bączkowicza w ogóle nie ma wzmianki o takiej instytucji w dzisiejszym jej rozumieniu.
Dawny Kodeks Prawa Kanonicznego z 1917 r. znał tylko zebrania biskupów metropolii, które były nazywane „konferencjami biskupów”. Miały się one odbywać przynajmniej co pięć lat, a ich uprawnienia były bardzo ograniczone: mogły rozpatrywać bieżące problemy duszpasterskie, przygotować synod prowincjalny, a jedyną kompetencją prawodawczą było określenie wysokości opłat urzędowych w kancelariach kościelnych.
Mimo to konferencje biskupów de facto istniały – czy to jako periodyczne zebrania biskupów jakiegoś większego terytorium, czy instytucje o charakterze prywatnym. Były faktem, z którym Stolica Apostolska się liczyła, a nawet formalnie (od XIX w.) zatwierdzała regulaminy konferencji, na długo przed Soborem Watykańskim II, który był punktem zwrotnym dla konferencji biskupów.
KAI: Jakie potrzeby skłoniły Kościół do ich tworzenia?
– Za początek konferencji biskupów uznaje się krajowe zebranie biskupów Belgii 16 listopada 1830 r. Takie zebrania, poświęcone konsultacjom w sprawach duszpasterskich i dyscyplinarnych, zaczęły odbywać się regularnie raz do roku, co stało się wzorem i zachętą dla biskupów innych krajów. Warto podkreślić, że inicjatywa tego rodzaju zebrań wychodziła od biskupów, nie od Stolicy Apostolskiej, która zresztą początkowo nie była zachwycona ideą łączenia się biskupów. Powodem tej rezerwy były obawy przed decentralizacją Kościoła, autonomią wobec Rzymu, koncyliaryzmem (poglądem o przewadze soboru nad papieżem), lęk przed niebezpieczeństwem tworzenia się Kościołów narodowych i wpływami państwa. Z tych powodów coraz rzadziej były zwoływane krajowe synody plenarne. Zebrania biskupów w formie regularnych konferencji czy zjazdów stały się zatem nową formą współpracy.
Wraz z Soborem Watykańskim II te kontakty przybrały formę instytucjonalną, a więc już nie są tylko cyklicznymi zjazdami hierarchów z danego kraju, ale instytucją stałą. Kodeks Prawa Kanonicznego (kan. 447) definiuje konferencję episkopatu jako zebranie biskupów jakiegoś terytorium, w celu wspólnego wypełniania pewnych zadań duszpasterskich dla wiernych tego terytorium, dla pomnożenia dobra udzielanego ludziom przez Kościół, głównie przez odpowiednio przystosowane do bieżących okoliczności, czasu i miejsca, formy i sposoby apostolatu.
Pierwszorzędnym celem konferencji nie jest zatem stanowienie prawa, ale koordynowanie działań duszpasterskich: uzgodnienie aktywności duszpasterskiej w różnych diecezjach, dostosowanie jej do specyfiki danego kraju, miejscowych uwarunkowań politycznych, prawnych, społecznych.
Najczęściej konferencja biskupów obejmuje terytorium jednego państwa, ale bywa, że jedna konferencja obejmuje swym zasięgiem kilka krajów, zwłaszcza tam, gdzie liczba katolików jest mała (np. Konferencja Episkopatu Skandynawii albo Międzynarodowa Konferencja Biskupów św. Cyryla i Metodego grupująca kilka krajów bałkańskich), albo tylko część jednego państwa (np. w Wielkiej Brytanii działają oddzielnie Konferencja Biskupów Anglii i Walii oraz Konferencja Biskupów Szkocji, natomiast cała Irlandia – także Irlandia Północna, choć politycznie należy do Zjednoczonego Królestwa – to odrębna konferencja episkopatu).
Jednym z ważnych zadań konferencji biskupów jest także dialog z władzami państwowymi, żeby w danym systemie politycznym i prawnym tak móc koordynować działania, by misja Kościoła przynosiła jak najobfitsze duszpasterskie owoce.
KAI: Czym zatem jest konferencja episkopatu? Bo przecież nie jest to po prostu zbiór wszystkich biskupów, lecz ciało, które ma jakieś uprawnienia, jakie?
– Podstawową rolą konferencji biskupów jest wzajemne informowanie się, wymiana idei, wzajemne wspieranie się w wypełnianiu posługi biskupiej, uzgadnianie punktów widzenia, współpraca w rozwiązywaniu wspólnych problemów, szukanie najskuteczniejszych metod pracy duszpasterskiej, koordynowanie wysiłków, tworzenie pożytecznych wspólnych służb, które przekraczają możliwości poszczególnych diecezji w sprawach charytatywnych, duszpasterstwach specjalistycznych. Ważny jest także jednolity dialog z władzami politycznymi danego terytorium.
Oprócz ustalenia zgodnej współpracy duszpasterskiej wszystkich biskupów danego kraju Kodeks Prawa Kanonicznego przewiduje pewne uprawnienia ustawodawcze. Są one jednak ograniczone do tych spraw wskazanych wyraźnie w prawie kościelnym.
Trzeba pamiętać, że konferencja biskupów to ciało pochodzące z ustanowienia kościelnego, natomiast władza biskupa w każdej diecezji (Kościele partykularnym) wynika z ustanowienia Bożego i jest elementem konstytutywnym Kościoła. To biskup w swoim Kościele partykularnym cieszy się „świętą władzą” (także ustawodawczą) jako następca apostołów i nie może z tej władzy rezygnować na rzecz konferencji. Dlatego uprawnienia konferencji biskupów mogą rodzić pewne zastrzeżenia – dlaczego „postronni” biskupi, tylko z tej racji, że dysponują przewagą głosów, mieliby decydować o tym, jakie przepisy obowiązują w innej diecezji? Jest to z racji eklezjologicznych trudne do przyjęcia. Stąd prawo kanoniczne przewiduje, że do przyjęcia prawa (tzw. dekretu ogólnego) wiążącego wszystkich biskupów należących do danej konferencji wymaga się wysokiej większości: dwóch trzecich głosów wszystkich członków konferencji – a więc nie tylko obecnych na danym posiedzeniu.
Z tej samej racji uprawnienia konferencji do stanowienia przepisów obowiązujących wszystkich – także tych biskupów, którzy się na nie nie zgadzają – ograniczają się jedynie do pewnych spraw (Kodeks Prawa Kanonicznego wymienia ich 45). Należy do nich np. regulacja zapowiedzi przedmałżeńskich i egzaminu przedślubnego, ustalenie wieku do sakramentu bierzmowania i zawarcia małżeństwa, programu formacji kandydatów do święceń, niektóre sprawy liturgiczne (np. dopuszczenie Komunii św. „na rękę”, tłumaczenia ksiąg liturgicznych, przenoszenie świąt na niedzielę i znoszenie ich obowiązującego charakteru), związane ze szkolnictwem i nauczaniem religii, środkami przekazu, ekumeniczne, ekonomiczne (np. określenie sumy, powyżej której należy zwracać się o zezwolenie Stolicy Apostolskiej w przypadku zbywania majątku kościelnego).
Natura tych spraw domaga się, by ich regulacja była na terenie całego kraju w miarę jednolita. Koniecznością ostatnich czasów stało się wypracowanie przez konferencje biskupów wspólnych zasad ochrony małoletnich wobec przestępstw natury seksualnej.
KAI: Jak mają się dokumenty przyjęte przez episkopaty do magisterium Kościoła? Na ile episkopaty mają tu swobodę, co – i w imię czego – je ogranicza?
– Nauczanie konferencji biskupów ma tę zaletę, iż może uwzględnić szczególny charakter, warunki życia oraz problemy moralne i społeczne wiernych danego kraju. Można powiedzieć, że jest bardziej wyraziste – choć nauczanie papieskie sytuuje się o wiele wyżej na szczeblach magisterium kościelnego, to z konieczności jest to nauczanie uniwersalne, dotyczące całego Kościoła. Miejscowi biskupi kierują swe nauczanie do tych, którzy są bliżej.
Tę dziedzinę reguluje obszerny list apostolski motu proprio Jana Pawła II „Apostolos suos” z 21 maja 1998 r. o naturze teologicznej i prawnej konferencji episkopatów. Choć nauczaniu biskupów zebranych na konferencjach nie przysługuje przymiot nieomylności, są oni jednak autentycznymi nauczycielami wiernych i mistrzami wiary, a wierni im powierzeni obowiązani są okazać posłuszeństwo ich nauczaniu (kan. 753 KPK).
Aby deklaracje biskupów zebranych na konferencji episkopatu były prawdziwym magisterium, muszą albo być przyjęte jednogłośnie przez wszystkich członków konferencji, albo uzyskać przynajmniej większość dwóch trzecich głosów wszystkich członków konferencji mających głos decydujący oraz dodatkowo otrzymać tzw. recognitio Stolicy Apostolskiej, czyli zostać przez nią sprawdzone i zaaprobowane. Ten ostatni wymóg dotyczy także wszystkich decyzji ustawodawczych konferencji episkopatu – Stolica Apostolska musi potwierdzić, że prawo stanowione przez biskupów nie pozostaje w sprzeczności z prawem powszechnym Kościoła.
Oczywiście niezbywalnym wymogiem wynikającym z natury Kościoła jest jedność z nauczaniem papieskim. Autentycznym magisterium może być tylko nauczanie całej konferencji episkopatu zgromadzonej na zebraniu plenarnym, nie zaś poszczególnych członków czy komisji episkopatu.
KAI: Jak, wobec tego, można oceniać postępowanie episkopatu Niemiec, który zapowiedział swego czasu prace nad dokumentem, który miałby dopuszczać protestantów żyjących w związkach małżeńskich z katolikami do przyjmowania Komunii św. w Kościele katolickim?
– Sama Stolica Apostolska, która nakazała wstrzymanie prac nad tym dokumentem, wydała taką ocenę. Wprawdzie kan. 844 § 5 KPK przewiduje możliwość ustanowienia przez konferencję biskupów przepisów w tej materii, ale naczelną zasadą jest zachowanie komunii kościelnej. Jaskrawy rozdźwięk, jaki zaznaczył się w tej sprawie w niemieckim episkopacie – część biskupów interweniowała w Stolicy Apostolskiej przeciwko temu projektowi – wyraźnie wskazuje, że w tym przypadku trudno mówić o komunii. A rola Rzymu, jako zwornika i stróża komunii kościelnej, w tym przypadku była bardzo wyrazista.
KAI: Czy i jak zmienia się rola episkopatów we współczesnym Kościele wedle nauczania samego Kościoła? Czy Stolica Apostolska oczekuje dziś jakichś przemian? W jakim kierunku? W jakim duchu?
– Z pewnością na przestrzeni ostatnich dekad rola konferencji biskupów się zmienia. Ich znaczenie wzrosło niepomiernie – zwłaszcza po Soborze Watykańskim II. Nie można powiedzieć, że ewolucja tej instytucji została już zakończona. Cały czas pewne kwestie są dyskusyjne. Na przykład sprawa umiejscowienia konferencji biskupów w „drabinie hierarchicznej” Kościoła – czy konferencja jest szczeblem pośrednim pomiędzy Stolicą Apostolską a Kościołami partykularnymi? Czy pełni funkcję nadrzędną nad poszczególnymi biskupami? Na ile konferencja jest rodzajem instancji odwoławczej od ich decyzji? Na ile może wpływać – celowo nie używam słowa „dyscyplinować” – na poszczególnych biskupów, by dostosowali się do opinii większości?
Podczas prac nad reformą Kodeksu Prawa Kanonicznego przed 1983 r. pojawił się śmiały projekt powołania przy konferencjach biskupów sądów administracyjnych, które miałyby rozpatrywać odwołania od dekretów administracyjnych poszczególnych biskupów. Ostatecznie ten pomysł nie doczekał się realizacji i od decyzji biskupa można odwołać się tylko do Stolicy Apostolskiej. Ale mówi się znów o możliwości ustanowienia przy konferencjach trybunałów, które sądziłyby w sprawach karnych w przypadku tzw. cięższych przestępstw (delicta graviora).
Nie wszyscy bezproblemowo przyjmują to, co powiedziałem wcześniej, iż konferencje biskupów są tworem jedynie kościelnym, podczas gdy biskupi w swych diecezjach są z ustanowienia Bożego. Z pewnością zwolennicy zwiększenia rangi konferencji mogą znaleźć biblijne argumenty, które wpierają ich pozycje. W 15. rozdziale Dziejów Apostolskich czytamy przecież o tzw. Synodzie (niektórzy nazywają go soborem) jerozolimskim: „zebrali się apostołowie i starsi, aby rozpatrzyć tę sprawę” (chodziło o przestrzeganie prawa żydowskiego przez nawróconych pogan). Niektórzy dopatrują się w tym wydarzeniu uzasadnienia nie tylko dla soborów i synodów, ale i dla konferencji biskupów.
Kolejnym problematycznym zagadnieniem jest głos biskupów pomocniczych w konferencjach episkopatów. Polska należy do tych krajów, w których liczba biskupów pomocniczych jest stosunkowo duża, a nawet przewyższa liczbę biskupów diecezjalnych. A przecież to biskup diecezjalny jest głową Kościoła partykularnego, to jedynie on jest podmiotem pełnej władzy w diecezji, pozostali jedynie uczestniczą w jego władzy, mają władzę zastępczą, są wikariuszami biskupa diecezjalnego.
Tymczasem w konferencji episkopatu biskupi pomocniczy mogliby przegłosować biskupów diecezjalnych, bo tych ostatnich jest mniej. Między innymi dlatego właśnie wewnątrz Konferencji Episkopatu Polski działa Rada Biskupów Diecezjalnych. Tyle, że w świetle prawa powszechnego nie ma ona żadnych kompetencji prawodawczych ani magisterialnych.
KAI: A jak należy spojrzeć na rolę episkopatów w świetle nauczania Kościoła o synodalności? Jak wiadomo, niedawno Międzynarodowa Komisja Teologiczna wydała dokument nt. synodalności w życiu i misji Kościoła. Franciszek mówi, że to droga, której Bóg oczekuje od Kościoła w trzecim tysiącleciu. Jak konkretnie rozumieć słowa papieża i w czym owa synodalność miałaby się przejawiać dziś?
– Wydaje się, że papież Franciszek pragnie wzmocnienia kompetencji konferencji biskupów. Wyrazem tego jest np. dokonana niedawno nowelizacja kan. 838 Kodeksu Prawa Kanonicznego. Papież w motu proprio „Magnum principium” z 3 września 2017 r. przyznał konferencjom episkopatów prawo do zatwierdzania i wydawania ksiąg liturgicznych dla swoich regionów. Dotychczas Stolica Apostolska dokonywała szczegółowego sprawdzenia tak przygotowanych wydań i udzielała stosownej aprobaty. Dziś ma być to tylko formalne potwierdzenie dotyczące najważniejszych kwestii (np. formuł sakramentalnych).
Gdy kard. Robert Sarah, prefekt Kongregacji ds. Kultu Bożego i Dyscypliny Sakramentów, napisał, że właściwie nic się w tej sprawie nie zmienia, papież w liście do kardynała skomentował, że jest inaczej i że Stolica Apostolska nie będzie niczego narzucała biskupom miejscowym, ale w duchu dialogu rozwiązywała sprawy.
KAI: Czy istnieje napięcie pomiędzy nauczaniem Stolicy Apostolskiej a poszczególnymi episkopatami w sensie rozumienia synodalności, a więc „przyznania” większego znaczenia poszczególnym episkopatom w zarządzaniu Kościołem? O takim napięciu mówiło się w kontekście niedawnego synodu o młodzieży. Przytaczano słowa kard. Martiniego, który zaproponował model Kościoła „synodalnego”, w którym papież nie rządzi już jako „monarcha absolutny”…
– Od początku istnienia konferencji episkopatów można mówić o takim napięciu, i to zarówno między biskupami diecezjalnymi a konferencją episkopatu, jak i episkopatami a papieżem. Sobór Watykański I podkreślił znaczenie prymatu papieża jako przewodnika Kościoła i następcy Piotra. Z kolei po Soborze Watykańskim II zaczęło się eksponować rolę biskupów. Także papież Franciszek skłania się chyba ku przyznaniu większej roli episkopatom.
Kolejny przykład: nigdy dotąd nie zdarzyło się, aby papież włączył tekst przygotowany przez jedną z konferencji episkopatu – mowa o dokumencie episkopatu Argentyny w sprawie adhortacji „Amoris laetitia” – do Acta Apostolicae Sedis, czyli urzędowego organu Stolicy Apostolskiej, w którym promulgowane jest prawo powszechne dla całego Kościoła. Kanoniści zastanawiają się, jaką rangę papież Franciszek chciał temu dokumentowi nadać. Ale chyba nie może być tak, żeby jedna konferencja nauczała wiernych, którzy są poza jej zasięgiem, którzy nie są powierzeni tym biskupom?
Okres po Soborze Watykańskim II był dla konferencji episkopatów jakby euforyczny. Panowała powszechna wiara w ich wielką moc. Aż zaczęto pytać: a kimże jest biskup w swojej diecezji, czy on jest tylko wykonawcą decyzji konferencji episkopatu? Czy konferencja pozbawia go tej władzy, którą ma z prawa Bożego jako następca apostołów? Trzeba więc chyba spoglądać na ten problem w duchu realizmu: nie przypisywać konferencjom znaczenia ponad to, które mają, jako praktyczna platforma wymiany poglądów i przejaw kolegialności Kościoła, a jednocześnie pamiętać, że biskupi pracują razem, ale pod przewodnictwem Piotra.
Wskutek działania konferencji episkopatu praktycznie upadły synody plenarne. Jeden w Polsce był w 1936 r., drugi w latach 1991-1999, i prawie nikt o nim nie pamięta, rzadko kiedy przywoływane są jego dokumenty. Ważniejsza jest konferencja episkopatu, bo ona działa na bieżąco.
KAI: Wspomniał Ksiądz wcześniej, że ewolucja konferencji biskupów zapewne jeszcze się nie skończyła. W jakim kierunku pójdzie?
– Być może Ojciec Święty będzie chciał przyznać konferencjom większe uprawnienia? Bo przecież są już sygnały, które można odczytać jako zwiastun takich tendencji.
W mojej ocenie uprawnienia konferencji biskupów są w tej chwili dobrze wyważone. Podstawowym celem konferencji jest wzajemne wspieranie się biskupów w wypełnianiu posługi poprzez wymianę informacji, z uwzględnieniem różnych punktów widzenia. Stanowienie prawa jest zadaniem drugorzędnym i ograniczonym. W niektórych, ściśle określonych sprawach konferencja może stanowić prawo, w niektórych musi to uczynić, ale w wielu nie powinna, gdyż nie może pozbawiać poszczególnych biskupów ich uprawnień.
Są jednak sprawy, które domagają się ujednolicenia przepisów i praktyk na terenie całego kraju. Na przykład: trudno, żeby w jednej diecezji takie święto było obowiązujące, a w drugiej – inne, i żeby w związku z tym obowiązywały różne praktyki. To samo dotyczy przyjmowania sakramentów (np. wieku przystępowania do pierwszej komunii świętej czy bierzmowania), praktyki postnej.
KAI: Bardzo ciekawym tematem wydaje mi się kwestia przegłosowywania przez biskupów stanowiska w jakiejś sprawie, a konkretnie sytuacje, gdy brak jednomyślności…
– W dyrektorium o apostolskiej posłudze biskupów „Apostolorum successores” z 2004 r. mówi się, że jednak biskup powinien podporządkować się głosowi większości, bez upierania się przy swoich poglądach, jeżeli dla wspólnego dobra wiernych istnieje potrzeba wspólnego działania. Po czym jednak następują bardzo interesujące słowa: „W przypadku gdy sumienie nie pozwala mu na przystąpienie do jakiegoś oświadczenia lub rozporządzenia konferencji, powinien rozważyć przed Bogiem wszystkie okoliczności, biorąc pod uwagę także ewentualne publiczne reperkusje takiej decyzji”. Proszę zauważyć, że Stolica Apostolska dopuszcza myśl, że konferencja może łamać sumienie poszczególnego biskupa! To brzmi bardzo poważnie. Widocznie więc w Stolicy Apostolskiej stykano się z takim problemem.
Ważne jest zwrócenie uwagi na ewentualne publiczne reperkusje odcinania się od zdania większości. Jednak ostatecznie ów dokument nakazuje dysydentowi zwrócenie się do Stolicy Apostolskiej o dyspensę, aby móc nie podporządkowywać się decyzji większości podjętej zgodnie z prawem. Dysydenci są więc niemile widziani.
KAI: Przed laty kard. Ratzinger zwracał uwagę na sytuacje, w których swoją indywidualną odpowiedzialność oraz władzę pasterza i nauczyciela biskup składa na konferencję episkopatu. Następnie, „gdy poszukuje się punktu stycznego między różnymi tendencjami, gdy próbuje się wypośrodkować opinię, treść dokumentów pozostaje niepełna i niejasna”. Zdaniem kard. Ratzingera grozi to tym, że głos konferencji może okazać się nieadekwatny do powagi sytuacji. Jak ma się demokracja do prawdy sumienia?
– Prawdy nie ustala się przecież większością głosów. Widać zatem niebezpieczeństwo, jakie może wynikać z nieumiejętnego umiejscowienia konferencji episkopatu. Nieumiejętnego to znaczy nieuwzględniającego, że biskup w swoim Kościele partykularnym jest głową; że biskup odpowiada za swój Kościół. Tymczasem – na co zwraca uwagę kard. Ratzinger – zdarza się, że biskup ceduje swoją odpowiedzialność na ów ogół.
Trzeba więc pamiętać, że tak jak w Kościele jest jeden papież, który stoi na czele Kościoła powszechnego, tak w Kościele partykularnym jest jeden biskup, i to on, pasterz, a nie konferencja episkopatu, odpowiada za diecezję. W swojej diecezji biskup ma pełną władzę wynikającą z tego, że jest następcą apostołów. Skupia w swojej osobie pełnię kościelnej władzy: ustawodawczą, administracyjną i sądowniczą. W Kościele bowiem nie ma Monteskiuszowskiego podziału władzy. Biskup nie jest tylko wykonawcą postanowień konferencji. I to z kolei papież Franciszek wyraźnie akcentował, dając biskupowi prawo do prowadzenia procesu i do sądzenia w sprawach o nieważność małżeństwa w ramach tzw. procesu skróconego.
Do 2015 r. biskupowi nikt wprawdzie takiej władzy „pierwszego sędziego” nie odmawiał, ale dokumenty Stolicy Apostolskiej sugerowały, aby tej władzy nie wykonywał, bo się na tym może nie znać. Fakt, że nie każdy biskup jest ekspertem w dziedzinie procesu kanonicznego, ale to właśnie biskup jest sędzią w diecezji.
***
Ks. dr hab. Piotr Majer – profesor prawa kanonicznego na Uniwersytecie Papieskim Jana Pawła II w Krakowie, kierownik Katedry Prawa o Nauczycielskim i Uświęcającym Zadaniu Kościoła, konsultor w Radzie Prawnej KEP, członek Rady Naukowej Centrum Ochrony Dziecka przy Akademii Ignatianum w Krakowie, b. kanclerz Kurii Metropolitalnej w Krakowie.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.