Homilia abp. Gądeckiego w Budapeszcie | 20 sierpnia 2019
Rok: 2019
Autor: Abp Stanisław Gądecki
Eminencjo, Księże Kardynale – Prymasie Węgier,
Panie Prezydencie Republiki Węgier,
Panie Premierze,
Parlamentarzyści,
Drodzy kapłani,
Osoby życia konsekrowanego,
Wszyscy obecni tutaj wierni,
Widzowie węgierskiej telewizji publicznej!
Spotykamy się dzisiaj w Budapeszcie na wspólnym dziękczynieniu za życie patrona i przewodnika narodu węgierskiego św. Stefana. Bardzo cieszę się z tego powodu, że jako biskup najstarszej diecezji na ziemiach polskich mogę uczestniczyć w tym znaczącym dla narodu węgierskiego kościelnym i państwowym święcie. Pozdrawiam wszystkich od Kościoła katolickiego, który jest w Polsce.
Żywot świętego Stefana, króla węgierskiego, którego dzisiaj czcimy, rozpoczyna się od bardzo znaczących słów: „Lud pogański, który zawojował Panonię czyli kraje Naddunajskie, zwał się Ugrowie czyli Węgrowie, albo Węgrzy. Żyli oni prawie wyłącznie z myślistwa i wojny i zapuszczali częstokroć swe wyprawy do Włoch i Niemiec, póki miecz cesarza Ottona I nie położył kresu ich najazdom na polu Lechowem pod Augsburgiem (955). Najwięcej się jednak do tego przyczyniła ta okoliczność, że książę ich Gejza (970-997) za przyczyną swej małżonki Sarolty, chrześcijanki, słynącej pięknością, bogobojnością i wysokim rozumem, poznał wiarę Chrystusa wpuścił do kraju misjonarzy katolickich, a w końcu sam się dał ochrzcić. Stało się to w roku 977”. Książę Gejza miał twardy, wyrobiony w bojach i rządach silnej ręki charakter, dlatego też próbował gwałtem wytępić pogaństwo, lecz dało to wręcz przeciwne skutki. I właśnie wtedy – wedle podania – otrzymał pociechę w postaci widzenia, w którym Pan Bóg zapowiedział mu, iż jego syn nawróci cały kraj i zostanie świętym.
Zapowiedziany syn Valk (Vajk) urodził się około 969 roku w Ostrzyhomiu (Estergom). „Rozradowany ojciec wraz z uszczęśliwioną matką zajęli się dzieckiem, dali mu jak najtroskliwsze wychowanie i kazali je uczyć zasad wiary świętej i potrzebnych umiejętności. Utalentowany królewicz rósł w lata, rozum i miłość Boga i ludzi. Bystrość jego była tak wielką, że licząc dopiero lat piętnaście, już brał udział w rządach, a gorliwość jego o cześć Bożą i dobro bliźniego tak silnie go ożywiała, że przy każdej sposobności – wobec twardego cokolwiek i popędliwego rodzica – bronił nieszczęśliwych i uciśnionych przeciw swawoli i bezprawiom gnębicieli i ciemięzców. Dopiero w osiemnastym roku życia ochrzczono go uroczyście wobec cesarza Ottona III i cesarza Henryka, księcia Bawarskiego. Na Chrzcie świętym otrzymał imię Stefana [Istvan] i złożył solenny ślub, iż z pomocą Bożą nawróci cały naród na wiarę Chrystusową” (Żywot świętego Stefana, króla węgierskiego).
1. CHRYSTIANIZACJA WCZORAJ
a. Jak się wywiązał Stefan z obietnicy złożonej podczas swojego Chrztu, czyli z nawrócenia całego kraju? Gdy rozpoczął swoje władanie zastał kraj pogański, czyli tkwiący, w politeizmie, to znaczy w bałwochwalstwie. Politeizm – jak głosi Chantal Delsol – jest stanem naturalnym ludzkości. „Jest on tym, co przychodzi instynktownie, co wszędzie rośnie i co również bezrefleksyjnie powraca, gdy wszystko zostaje zniszczone W stanie naturalnym człowiek jest poganinem. Rozpoznaje boskość w otaczającej go rzeczywistości, dostrzega niewidzialne w widzialnym”. Istotna różnica między bóstwami politeizmu a Bogiem monoteizmu nie sprowadza się do różnicy między wieloma a jednym. Politeizm od monoteizmu odróżnia ich źródło. Bogowie politeizmu są wymyślani przez ludzkie społeczeństwo, a Bóg monoteizmu się objawia. Jedni pochodzą z wewnątrz społeczeństwa, drugi pochodzi z zewnątrz (por. Ch. Delsol, Kamienie węgielne. Na czym nam zależy, Kraków 2018, 276-277.278).
Bałwochwalstwo zostało bardzo wcześnie rozpoznane przez Objawienie jako śmiertelne zagrożenie dla człowieka i społeczeństwa, dlatego zostało ono zakazane już w pierwszym przykazaniu Dekalogu. W pierwszym, czyli w najważniejszym ze wszystkich przykazań, bo z niego wynikają wszystkie pozostałe przykazania i na nim się opierają.
„Nie będziesz miał cudzych bogów obok Mnie!
Nie będziesz czynił żadnej rzeźby ani żadnego obrazu
tego, co jest na niebie wysoko,
ani tego, co jest na ziemi nisko,
ani tego, co jest w wodach pod ziemią!
Nie będziesz oddawał im pokłonu i nie będziesz im służył” (Wj 20,3-5).
W sensie ścisłym pierwsze przykazanie dotyczyło zakazu sporządzania bożków oraz oddawania im boskiej czci, co akurat tak na Węgrzech jak i w Polsce było bardzo żywe w X wieku. To przykazanie nakłada obowiązek stawiania Boga na pierwszym miejscu w życiu człowieka, co później krótko streścił św. Augustyn w prostym powiedzeniu: „jeśli Bóg jest na pierwszym miejscu, wszystko jest na swoim miejscu”.
Księga Rodzaju uczy, że Jedyny Bóg stworzył człowieka „na swój obraz, na obraz Boży go stworzył” (Rdz 1,27). Stworzył człowieka jako odbicie swojej boskiej chwały i uzdolnił go do oddawania Mu czci. Niestety człowiek – po upadku – nie okazał szczególnej skłonności do oddawania Bogu chwały, ale raczej okazał się skłonnym do podnoszenia wartości względnych do rangi Absolutu. Zamiast oddać chwałę Stworzycielowi, boską cześć oddawał stworzeniom, ubóstwiając to, co nie jest Bogiem (KKK, 2113).
Jednakże bałwochwalstwa nie da się praktykować bezkarnie; bałwochwalca upodabnia się do bożka, do idola, którego sobie wybrał: „Do nich są podobni ci, którzy je robią, i każdy, który im ufa” (Ps 115,4-5.8). Właśnie dlatego bałwochwalstwo było i zawsze będzie tak bardzo niebezpieczne dla człowieka. Amerykański filozof XIX wieku, Ralph Waldo Emerson ostrzegał przed tym w następujących słowach: „Trzeba być ostrożnym w tym, co czcimy, ponieważ to, co czcimy, tym się stajemy”. Bałwochwalca upodabnia się do tego, w czym znalazł swoją najwyższą wartość, dla czego jest gotów do największych poświęceń. Jeśli będziemy służyć Bogu żywemu, nasza tożsamość będzie się coraz głębiej wkorzeniać w to, co boskie, wartościowe i nieprzemijające. Jeśli natomiast będziemy wysługiwać się bożkom, to w naszym życiu pojawi się poczucie bezsensu i pustki (Ps 115,4-8), ogarniając każdą dziedzinę naszego życia, myślenia i działania.
Lecz oprócz bałwochwalstwa w sensie ścisłym (sensu stricto) – czyli oprócz boskiego kultu oddawanego posągom czy obrazom oraz stworzeniom – w Starym Testamencie znajdziemy również krytykę bałwochwalstwa rozumianego w sensie szerokim (sensu largo). W szerszym tego słowa znaczeniu bałwochwalstwem jest każdy grzech, będący wyrazem nieposłuszeństwa wobec Jedynego Boga.
Mechanizm, w jaki ten drugi rodzaj bałwochwalstwa przekłada się na grzeszny sposób życia, bodajże najdosadniej obnażył Apostoł Paweł. Podążając za myślą 13 rozdziału Księgi Mądrości powie on, że czciciele bożków: „choć Boga poznali, nie oddali Mu czci jako Bogu ani Mu nie dziękowali”, co spowodowało podwójny skutek: „znikczemnieli w swoich myślach i zaćmione zostało bezrozumne ich serce”. W ten sposób wydali samych siebie na żer bezecnych namiętności oraz na pastwę na nic niezdatnego rozumu; czyli konkretne występki są jego zdaniem prostą konsekwencją zaćmienia serca i rozumu (Rz 1,21-32). Z tego podwójnego zaćmienia rodzą się wszelkie „uczynki ciała” (czyli stosunki lesbijskie i homoseksualne, wszelka nieprawość, przewrotność, chciwość, niegodziwość, zazdrość, zabójstwo, waśnie, podstęp, złośliwość; potwarz, oszczerstwo, nienawidzenie Boga, zuchwałość, pycha, chełpliwość, pomysłowość w czynieniu tego, co złe, nieposłuszeństwo względem rodziców, bezrozumność, niestałość, brak serca, brak litości – Rz 1,26-31).
Tertulian powie później iż: „Poganie, którzy nie posiadają pełni prawdy – bo też ich nauczycielem prawdy nie jest Bóg – określają zło i dobro w sposób dowolny i schlebiający żądzy: tu dobre jest to, co gdzie indziej jest złe, i tu jest złe to, co gdzie indziej jest dobre” (Tertulian, O widowiskach, XXI). „Dlatego też, najmilsi moi, strzeżcie się bałwochwalstwa!” (1Kor 10,14).
Błędy bałwochwalstwa muszą koniecznie zostać rozpoznane i usunięte, gdyż powodują one silne wyobcowanie człowieka i oddalają go od jego prawdziwego przeznaczenia. Uniemożliwiają mu uznanie w Chrystusie jedynego i prawdziwego Zbawiciela (por. Benedykt XVI, Rozum nigdy nie jest w sprzeczności z wiarą. Msza św. na placu Inwalidów, Paryż ‒ 13.09.2008).
b. Książę Stefan rozumiał niebezpieczeństwo na jakie z racji bałwochwalstwa byli wystawieni Węgrzy i – w ramach swoich możliwości – podjął odpowiednie kroki, aby je usunąć. Wprawdzie już wcześniej usiłował to uczynić jego ojciec, książę Geza, starając się bezskutecznie osiągnąć pokonanie idolatrii przy pomocy siły, ale to dopiero Stefan osiągnął cel przy pomocy perswazji. A sumie jednak geniusz obu tych protoplastów węgierskich władców – podobnie jak polskiego księcia Mieszka I (922-992) – polegał na dalekosiężnym spojrzeniu w przyszłość i zrozumieniu tego, jak bardzo niezbędną dla Węgier jest sprawą przejście od kultu stworzeń do kultu Stwórcy.
Dlaczego ci władcy zdecydowali się na tak odważny krok? Pragmatyczna odpowiedź brzmi: ponieważ dostrzegli w tym korzyści polityczne, kulturowe i gospodarcze. Faktycznie, ich decyzja mogła być częściowo uwarunkowana takimi motywami, dostrzegli oni bowiem chrześcijaństwo jako religijne spoiwo społeczeństwa, łamiące separatyzmy plemienne. Bo cywilizacja chrześcijańska wzmacniała pozycję panującego, sakralizując władzę monarszą.
Dzięki ich odwadze rodzące się państwo węgierskie zaczęło się budować na ewangelijnych wartościach, które stały się fundamentem węgierskiego życia indywidualnego, społecznego i państwowego. Wiara chrześcijańska dała początek nowej kulturze narodu węgierskiego, która to kultura przez tysiąc lat burzliwej i jednocześnie chwalebnej historii miała wydać – poprzez instytucje polityczne, edukacyjne, artystyczne i religijne – świadectwo swej żywotności moralnej, swojej spójności z cywilizacją europejską i wyjątkowej oryginalności etnicznej. Trudno objąć jednym spojrzeniem wszystkie dobrodziejstwa, jakie Węgrom przyniósł Chrzest święty.
Ostatecznie jednak to nie tyle wartości narodowe, kulturowe, gospodarcze i polityczne zadecydowały o rozpoczęciu chrystianizacji Węgier, ile raczej szczera wiara Gezy i Stefana w to, że tylko Chrystus jest jedynym prawdziwym Bogiem. Chrzest miał dla nich przede wszystkim znaczenie osobiste. Podczas swego Chrztu obaj wypowiedzieli słowa: „Wierzę w Boga Ojca Wszechmogącego…”. Dzięki tej wierze dokonali prawdziwej rewolucji, prawdziwego zwrotu duchowego, przechodząc od kultu stworzeń (tj. elementów tego świata: słońca, księżyca, zjawisk pogodowych, świętych drzew i zwierząt) do kultu Stworzyciela.
Książę Stefan „sprowadził wielu znakomitych mężów i uczonych kapłanów z Niemiec do Węgier, aby za ich pomocą spełnić uroczysty ślub, złożony przy Chrzcie świętym”. Pracując energicznie nad zjednoczeniem państwa, stworzył jednocześnie solidną organizację kościelną. Wraz z błogosławioną Gizelą fundował liczne kościoły, hospicja dla pielgrzymów i inne instytucje dobroczynne. Założył słynne opactwo benedyktyńskie w Pannohalma oraz cztery inne klasztory, w tym także żeński klasztor obrządku wschodniego i klasztor bazylianów. Za zezwoleniem papieża ufundował metropolię w Ostrzychomiu i sieć zależnych od niej stolic biskupich (Eger, Györ, Pecz, Vac, Veszprém). Niedługo potem założył drugą metropolię w Kalocsa-Kecskemét i jej sufraganie (Csanád, Biharea). Przyczynił się do utworzenia biskupstwa w Nitrze. Powołanie przez niego dwóch metropolii miało dla historii Węgier strategiczne znaczenie, bo własne metropolie dawały niezależność od stolic arcybiskupich w cesarstwie rzymsko-niemieckim, przez które rozciągała się również sieć wpływów politycznych.
„Ucieszony z nawrócenia tak obszernego kraju, Papież Sylwester II nie tylko zatwierdził wszystkie rozporządzenia i fundacje Stefana, ale obdarzył go tytułem króla, nadto ofiarując mu kosztowną koronę, zamianował jego i następców jego Delegatami Apostolskimi i przyznał im przywilej, aby przed nimi niesiono krzyż podwójny jako oznakę Apostolskiej godności” (Żywot świętego Stefana, króla węgierskiego). I tak to – w dzień Bożego Narodzenia 25 grudnia 1000 roku – Stefan został uroczyście namaszczony i koronowany na pierwszego króla zjednoczonych Węgier w katedrze w Ostrzyhomiu, otrzymując zaszczytny tytuł „króla apostolskiego”. A dokonało się to już po pierwszych trzech lat jego panowania.
Oto świeżo obmyte wodą chrztu, pogańskie dotąd plemię Węgrów otrzymało katolickiego króla, stając się tym samym pełnoprawnym członkiem rodziny cywilizowanych krajów europejskich. Rodziny, w której najwyższą cnotą obywatelską było wcielanie ideału Państwa Bożego.
Mimo iż w tym samym czasie i niemniej gorliwie o koronę starał się polski książę Bolesław Chrobry, popierany przez samego cesarza Ottona III, polski książę otrzymał ją dopiero ćwierć wieku później. Bolesław Chrobry nie dostąpił jednak nigdy zaszczytu wyniesienia go na ołtarze.
Stefanowi udało się osiągnąć drugi cel swego panowania, pociągając do Boga rzesze swoich poddanych nie przez surowość, ale przez przykład własnej świętości: „Ciało i ducha utrzymywał na wodzy ciągłymi umartwieniami i ćwiczeniami pokuty, jednej sobie tylko pozwalając przyjemności, tj. zajmowania się ubogimi, wdowami i sierotami. Często nawet przebrany chadzał z jałmużną do domów tych, którzy się wstydzili żebrać. Gdy raz był zajęty rozdzielaniem jałmużny, opadła go czereda żebraków, powaliła o ziemię, poturbowała i obdarła z wszystkiego. Zaledwie jednak podźwignął się na nogi, odezwał się w te słowa do serdecznie umiłowanej Maryi Panny: ‘Otóż widzisz, Królowo Niebios, jak mi się odwdzięczają dzieci Twego Syna, Zbawiciela mego; ale wstaw się za nimi do Jezusa, niech im tak łaskawie wybaczy, jak ja im tego nie popamiętam’” (Żywot świętego Stefana, króla węgierskiego).
Tak to spełniła się wizja otrzymana przez jego ojca, że jego syn, Stefan, „z pomocą Bożą nawróci cały naród na wiarę Chrystusową i zostanie świętym”. Sam Stefan dotrzymał też danego przy Chrzcie słowa.
2. CHRYSTIANIZACJA DZISIAJ
Druga, aktualna kwestia to chrystianizacja dzisiaj.
a. Tysiąc lat, jakie upłynęło od Chrztu świętego Stefana uświadamia nam dzisiaj przykrą prawdę, wydaje się jakbyśmy powoli wracali w czasy poprzedzające chrystianizację Europy. Oto dookoła nas zaczyna coraz bardziej gęstnieć epoka ciemności; jakby wracały pogańskie czasy bałwochwalstwa.
Wskutek działań całych systemów mających na celu ograniczanie wpływu chrześcijaństwa na wybory moralne oraz wypieranie go z życia publicznego po to, by osłabić je także w życiu prywatnym, wskutek erozji samego chrześcijaństwa, wreszcie wskutek chętnego poddawania się samego człowieka wpływom materializmu i konsumeryzmu, powstała próżnia, którą zaczęły wypełniać liczniejsze niż kiedyś idole i majaki. To mnóstwo współczesnych bożków wymyślonych i ubóstwianych przez ludzi (człowiek, natura, władza, idee, kariera zawodowa, pieniądze, przyjemności, astrologia, horoskopy, niezliczone sekty i kulty). „Miejsce tego, co boskie, zajęło to, co monstrualne” (P. Sloterdijk, La Domestication de l’être, Paris 2000, s. 31). A następstwem tego jest upadek transcendentnej podstawy sądów moralnych w europejskim życiu publicznym i prywatnym. A wszędzie tam, gdzie „poskromione są zasady, tam zdobywają władzę małostkowe pragnienia” – pisał Abraham Joshua Heschel (Wzorzec życia, Znak 10(1991)97).
Ktoś mógłby powiedzieć: „nieważne, w co wierzysz, ważne jak żyjesz”. Takie ujęcie sprawy byłoby świadectwem skrajnej bezmyślności, jest bowiem całkiem odwrotnie. Żyjemy zgodnie z naszą wiarą, a nasze przekonania są motorem naszych działań. Jeśli nasze myślenie jest złe, wówczas także nasze czyny będą złe (abp Fulton. J. Sheen, Myśli na każdy dzień, Sandomierz 2018, 76).
„Mimo, że zachodnie demokratyczne społeczności mają wiele elementów pozytywnych na polu kulturalnym, ekonomicznym i politycznym, nie są jednak pozbawione poważnych braków. Ciesząc się prawem do pełniejszej wolności, ludzie roszczą sobie prawo do aborcji, eutanazji, nieograniczonych niczym doświadczeń genetycznych, do związków homoseksualnych, i zachowują się jako niezależni twórcy własnego bytu. Zachłanność konsumistyczna szeroko rozpowszechniona, bardzo często może być zaspokojona jedynie dzięki wyzyskowi słabszych osób i narodów. Pasożytnicza gonitwa za zyskiem, podtrzymywana przez współczesne technologie, daje początek niepohamowanemu nadużyciu dóbr naturalnych i skłania do przynajmniej pośredniego ucisku innych. Podczas gdy świat zachodni cieszy się wysokim poziomem życia, utrzymuje się ten dobrobyt kosztem ubóstwa większości ludności świata” (Papieska Komisja Biblijna, Biblia a moralność. Biblijne korzenie postępowania chrześcijańskiego, n. 117, Kielce 2009, s. 163).
Papież Benedykt XVI – na otwarcie pierwszej sesji ogólnej Synodu Bliskiego Wschodu – zwrócił uwagę na konieczność obalenia fałszywych bożków: „Również dziś Chrystus musi się narodzić dla świata i obaleni muszą zostać fałszywi bogowie, za cenę cierpienia i męczeństwa świadków. Pomyślmy o wielkich mocach dzisiejszych dziejów. Pomyślmy o anonimowych kapitałach, czyniących z człowieka niewolnika, będących anonimową władzą, której ludzie służą, dla której są wydawani na męczarnie i śmierć. Są one władzą destrukcyjną, która zagraża światu. Pomyślmy o terrorystycznych ideologiach, które rzekomo w imię Boga dopuszczają się aktów przemocy. Jednak to nie Bóg im przyświeca, lecz fałszywi bogowie, których trzeba zdemaskować, bo nie są Bogiem. Pomyślmy też o narkotykach, które są mocą będącą niczym zachłanna bestia, co bierze w swoje ręce różne części świata i niszczy je. To też jest fałszywy bóg, który musi upaść. Pomyślmy o stylu życia propagowanym przez opinię publiczną. Małżeństwo się nie liczy, czystość się nie liczy itd. Te dominujące ideologie, które narzucają się siłą, są fałszywymi bogami”.
b. Jak wyrwać się z tego śmiercionośnego uścisku nowożytnego bałwochwalstwa? Jak przejść ponownie od kultu stworzenia do kultu Stwórcy?
Trzeba, aby Pan Bóg znalazł się ponownie na pierwszym miejscu, najpierw w życiu pojedynczego chrześcijanina, abyśmy na nowo zechcieli wsłuchiwać się w słowo Boże i pozwolili temu słowu oświecać nasze życie. Abyśmy zechcieli wytrwale kroczyć odnowioną drogą w świetle Chrystusa, tzn. bronili życia ludzkiego i rodziny, kształtowali sprawiedliwość społeczną według Ewangelii, zabiegali w codziennym życiu o prawdziwą wolność. Byśmy – tak na Węgrzech jak i w Polsce i całej Europie – dali autentyczny przykład życia według Ewangelii, cnót chrześcijańskich , przykład duchowego rozwoju – jak pisał papież Franciszek w przesłaniu z okazji 1050-lecia Chrztu Polski.
Być może – uczył papież Benedykt XVI – dzisiejsza sytuacja domaga się czegoś więcej. Podobnie jak męczeństwo chrześcijan w pierwszych wiekach istnienia Kościoła oczyściło ówczesny świat z politeizmu, tak ponownie będzie potrzeba męczeństwa współczesnych chrześcijan, aby świat został wyzwolony od zgubnego wpływu nowożytnych bożków, spod wpływu których możemy się wyzwolić tylko dzięki cierpieniu wierzących, cierpieniu świętych, cierpieniu Matki Kościoła.
Przypominając sobie czasy św. Stefana, widzimy że potrzeba nam czegoś więcej, potrzeba czegoś, co wydaje się dzisiaj zupełnie niemożliwe. Potrzeba nam świętych polityków, polityków na miarę św. Stefana. Takich, którzy wiedzą, że Kościół winien odpowiadać na duchowe potrzeby swoich wiernych, a wspólnota polityczna ma służyć temu, co wchodzi w zakres doczesnego dobra wspólnego (por. Kompendium Nauki Społecznej Kościoła, 424). Takich, którzy dochowują wierności wartościom naturalnym, szanując uprawnioną autonomię spraw doczesnych. Którzy dochowują wierności wartościom moralnym, świadomi nieodłącznego wymiaru etycznego każdego problemu społecznego i politycznego. Którzy dochowują wierności wartościom nadprzyrodzonym, realizujących swoje zadanie w duchu Ewangelii (por. KNSK, 569).
Potrzeba takich polityków, którzy w zsekularyzowanym świecie byliby zdolni „przez śmiałe projekty i inicjatywy przepoić zmysłem chrześcijańskim nie tylko obyczaje i świadomość ludzi, ale również prawa i struktury społeczności świeckiej” (KNSK, 531). Zdolnych do tego, by dzięki ich zaangażowaniu wyzwalające słowa Ewangelii rozbrzmiewały w złożonym świecie pracy, produkcji, przedsiębiorczości, finansów, handlu, polityki, prawodawstwa, kultury, stosunków społecznych, w którym żyje człowiek (por. KNSK, 70).
Potrzeba polityków przekonanych o tym, że kiedy Bóg stanie się punktem odniesienia, gdy Europa przestanie się bać Boga – co nie oznacza, że w świecie istnieje tylko chrześcijaństwo – wówczas wiele problemów ludzkich, rodzinnych i społecznych zostanie bardzo szybko rozwiązanych (kard. Angelo Bagnasco).
ZAKOŃCZENIE
Na koniec prośmy Boga o to, abyśmy – w świecie, który stara się zatrzeć różnicę między duszą i ciałem, między tym co duchowe a tym, co materialne, między tym, co ludzkie a tym, co zwierzęce, między kobietą a mężczyzną, między transcendencją a immanencją, w świecie, w którym konsumpcja stała się religią – abyśmy w takim właśnie świecie dążyli ‒ za przykładem św. Stefana ‒ do osiągnięcia trwałego szczęścia w Duchu Świętym.
Amen.