Autokefalia naszego Kościoła nie podlega dyskusji – uważa biskup Michał
26 czerwca 2020 | 15:00 | kg (KAI/RISU/C.P) / hsz | Kijów Ⓒ Ⓟ
Autokefalii nie można już poddawać w wątpliwość i cała ta sprawa nie ma przed sobą perspektyw – oświadczył metropolita łucki i wołyński Prawosławnego Kościoła Ukrainy (PKU) Michał (Zinkewycz). W rozmowie z Religijno-Informacyjną Służbą Ukrainy (RISU) odniósł się on do tzw. „sprawy tomosu”, czyli dekretu o autokefalii (niezależności) PKU z 6 stycznia 2019, którego prawomocnność próbuje się obecnie podważyć w związku z procesem wytoczonym byłemu prezydentowi Ukrainy Petro Poroszence. Był on jednym z głównych orędowników udzielenia autokefalii prawosławiu ukraińskiemu przez Patriarchat Konstantynopolski.
„W sprawie uzyskania autokefalii przez Kościół ukraiński nic już się zmieni” – oświadczył rozmówca agencji. Jego zdaniem „całe to śledztwo, podnoszenie obecnie tego problemu przez niektórych polityków, nie może zmienić faktu otrzymania przez Ukrainę tomosu”. Za „puste” uznał on pogłoski, jakoby „sprawa ta mogła spowodować jakieś zmiany w zarządzaniu Prawosławnym Kościołem Ukrainy”.
W odpowiedzi na inne pytanie hierarcha odparł, że nie obawia się, aby doszło do „jakiegoś śledztwa, inspirowanego przez polityków, wobec tych przywódców kościelnych, którzy uczestniczyli aktywnie w rozmowach z Fanarem [dzielnica w Stambule, gdzie mieści się siedziba patriarchy konstantynopolskiego – KAI]”. Przyznał, że mogą być „oddzielne oświadczenia różnych ludzi”, ale – według niego – „społeczeństwo w żaden sposób nie będzie na to reagować i nie ucierpi na tym ani ono, ani Kościół, ani Poroszenko”.
Zdaniem metropolity wiele słów trudno jest udowodnić, np. to, czy były prezydent wywierał na niego jakiś nacisk lub czymś mu groził słowami czy zmarszczeniem brwi. „Nie ma na to żadnego podpisanego dokumentu a wyraz twarzy to nie dowód” – stwierdził Michał. Zwrócił uwagę, że jeszcze niedawno sprawa tomosu była przedmiotem sporu między „honorowym” patriarchą PKU Filaretem a głową PKU metropolitą Epifaniuszem, a „dziś mówią, że jest to kłótnia [obecnego] prezydenta Zełeńskiego z Poroszenką”.
Jednocześnie metropolita podkreślił z całą mocą, że jego Kościół musi mieć status patriarchatu [na razie ma rangę metropolii], dodając, że „skoro go nie ma, to trzeba go stworzyć”. Należy też wyznaczyć format jego działalności, „abyśmy nie zapomnieli o idei ustroju patriarszego na Ukrainie” – oświadczył. metropolita łucki i wołyński. Według niego trzeba o tym stale mówić, „bo możemy dać się uśpić jako metropolia, a potem w ogóle zapomnieć o idei patriarchatu”. Groziłoby to utratą znaczenia w Kościele powszechnym, a przecież PKU „jest bodaj czy nie największym Kościołem prawosławnym na świecie” – zaznaczył rozmówca RISU.
Na zakończenie wyraził przekonanie, że obecne śledztwo w „sprawie tomosowej” nic nie zmieni w stosunkach PKU z Konstantynopolem, a ewentualne oskarżenia pod adresem Patriarchatu nie będą miały żadnego znaczenia. „Sytuacja wygląda dziś tak: ktokolwiek powiedziałby cokolwiek na ten temat, będzie to wyglądało na głupotę. I nawet siły prorosyjskie nie mają nic do powiedzenia przeciw autokefalii ukraińskiej” – zakończył swą wypowiedź metropolita Michał.
„Sprawę tomosową” przeciw byłemu prezydentowi Petro Poroszence rozpatruje od kilku dni Państwowe Biuro Śledcze (DBR) Ukrainy na wniosek grupy duchownych i świeckich z Ukraińskiego Kościoła Prawosławnego Patriarchatu Kijowskiego (UKP PK). Formalnie przestał on istnieć z chwilą utworzenia 15 grudnia 2018 PKU, ale po kilku miesiącach jego zwierzchnik patriarcha Filaret zerwał z nowo powstałym Kościołem i zażądał ponownej jego legalizacji. Obecnie jest to niewielka wspólnota, złożona z kilku biskupów, księży i świeckich, którzy z różnych powodów nie chcą uznać PKU.
22 czerwca oficjalny przedstawiciel Filareta ks. Ołeksandr Szmuryhin ujawnił w rozmowie z jednym z ukraińskich kanałów telewizyjnych nazwiska inicjatorów pozwu do DBR. Zapewnił, że wystąpił z tym nie patriarcha, ale grupa parafian UKP PK z Odessy, oskarżających „piątego prezydenta Ukrainy” o pogwałcenie ich praw. Na czele tego grona stanął ks. Witalij Senyk, wygnany ze swej parafii po jego powrocie z PKU do Patriarchatu Kijowskiego – oświadczył ks. Szmuryhin, dodając, że to ks. Senyk wraz z miejscowym deputowanym domaga się przywrócenia nieistniejącego już Patriarchatu Kijowskiego.
W PKU działania te określają jako „technologię rozbicia go od środka”. Rzecznik kijowskiej metropolii tego Kościoła abp Eustracjusz za jedyne logiczne rozwiązanie całej sprawy uważa jej zamknięcie.
Nowy minister kultury Ukrainy (a ten resort zajmuje się m.in. sprawami religii) Ołeksandr Tkaczenko powiedział, że „istota sprawy leży nie w tomosie, ale w jej upolitycznieniu ze strony zarówno Kościoła, jak i polityków”. Jego zdaniem „historia tej sprawy będzie bardzo krótka”.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.