Prof. Anna Cegieła: odbiorcy mediów nie dociekają prawdy
29 września 2020 | 03:00 | lk / hsz | Warszawa Ⓒ Ⓟ
Odbiorcy mediów nie dociekają prawdy, gdyż wierzą w to, co przyjęli pod wpływem innych. Przyjmują cudze prawdy często na skutek obawy przed utratą akceptacji grupy, do której należą ze względu na podzielane wartości i wizję świata. Takie zachowanie hamuje ludzką dociekliwość. Dobra wiedza to taka, która nie jest stabilna, gdyż oznacza gotowość do przyjęcia nowych informacji – tłumaczyła prof. dr hab. Anna Cegieła z Instytutu Polonistyki Stosowanej Uniwersytetu Warszawskiego podczas konferencji naukowej online „Prawda w tekstach kultury” organizowanej przez Komisję Etyki Komunikacji Polskiej Akademii Umiejętności.
W prelekcji „Czy odbiorca przekazów medialnych ma szansę na odkrycie prawdy?” prof. UW dr hab. Anna Cegieła przytoczyła najpierw opinie medioznawców, publicystów i dziennikarzy na temat współczesnego oddziaływania mediów na rzeczywistość i życie odbiorców.
Zdaniem m.in. Wiesława Godzica, Agatona Kozińskiego czy Tomasza Terlikowskiego, odbiorca w ogóle nie jest zainteresowany prawdą w mediach, które śledzi i odróżnianiem tejże prawdy od fałszu.
W opinii Agatona Kozińskiego, odbiorca nie czeka na to, co prawdziwe; czeka na to, co go interesuje i budzi jego emocje. Niekoniecznie zaś szuka informacji, szuka natomiast zabawy.
Tomasz Terlikowski z kolei twierdzi, że uwagę odbiorcy medialnego przykuwa skandal, awantura, morderstwo, ale nie prawda. Fakty są dla odbiorcy nudne. Dlatego popularne są programy o charakterze konfrontacyjnym, gdyż wywołują emocje, niekoniecznie przedstawiając prawdę.
Zdaniem Kozińskiego, misja mediów dawno już uległa zmianie. Media mają za zadanie interpretować fakty, a nie tylko je przedstawiać. Mają pokazać odbiorcy, jak te fakty należy rozumieć, co one znaczą dla polityki, gospodarki, codziennego życia zwykłych ludzi.
To z kolei – zdaniem dr hab. Anny Cegieły – rodzi pytanie o usprawiedliwianie istnienia tzw. mediów tożsamościowych, ich zaangażowania po jednej ze stron sporu politycznego i związanej z tym subiektywizacji przekazu. A może jednak to media odpowiadają na zapotrzebowanie publiczności, a nie je tworzą?
Czy odbiorca jest ofiarą mediów? Czy „kupuje” to, co media mu dają bez weryfikacji, czy może jest raczej współautorem tej medialnej rzeczywistości, na jaką narzekamy, mówiąc często, że media fundują nam fake newsy i post-prawdę? – zastanawiała się badaczka.
– Wydaje mi się, że jeśli zadamy pytanie, które może brzmi nieco dziwnie: czy odbiorca jest odpowiedzialny za medialny przekaz, to odpowiedź jest jednak w dużej mierze twierdząca – stwierdziła językoznawczyni.
To odbiorca decyduje o tym, czy nadawca relacjonuje fakty i mówi prawdę czy też tworzy fikcyjną rzeczywistość, czy oszukuje i wywołuje emocje – mówiła dr hab. Cegieła. To on, odbiorca, „zamawia” obraz rzeczywistości zgodnej z własnym wyobrażeniem świata.
Jej zdaniem, media badają, do czego odbiorcy sięgają najczęściej i kierują do nich ofertę, jakiej tamci oczekują. – Większość odbiorców interesują zbrodnie, czy kogoś skazano, skandale towarzyskie, życie celebrytów i aktorów seriali, a więc skoro jest „zamówienie” to jest i „oferta” – powiedziała.
Odbiorca zniekształconego obrazu świata jest odpowiedzialny za to, że nie zna prawdy, do czego zresztą się przyznaje. Służy mu to za usprawiedliwienie nieumiejętności rozpoznawania związków między faktami, stosowania płytkich ocen, intelektualnej bezczynności i teorii spiskowych.
Jedną z przyczyn takiego stanu rzeczy jest powstałe pod wpływem teorii postmodernistycznych przekonanie, że nie istnieje żadna obiektywna prawda. – Myślę, że odbiorcy nie zawsze wiedzą, że istnieje prawda obiektywna i trzeba do niej dążyć. Istnieją też prawdy cząstkowe. Powinniśmy wiedzieć, jak wyglądają fakty, a nie rezygnować, zakładając, że i tak się nie dowiemy – tłumaczyła prelegentka.
Istnieje też przekonanie, że ci, którzy wierzą w istnienie prawdy obiektywnej, utożsamią rację z prawem i będą ją siłowo narzucać innym. – Czyli, mówiąc mniej ładnie: odbiorca przekazu zakłada, że prawdę i tak da się zakłamać, a na jej podstawie można zaprowadzić nowy ład przez utożsamienie racji z prawem – mówiła dr hab. Cegieła.
Dlaczego jednak ludzie w odbiorze treści medialnych nie dociekają prawdy? Zdaniem badaczki dlatego, że ulegają tzw. informacyjnemu wpływowi społecznemu. Wierzą w to, co mówią inni, tzn. co przyjęli pod wpływem innych.
Jak tłumaczyła, ludzie są poznawczymi konformistami. Zależy im na akceptacji grupy, w której czują się wygodnie. Boją się natomiast tej grupie sprzeciwić poznawczo, gdyż mają obawy przed utratą szacunku. Przyjmują więc często cudze prawdy nawet na skutek nacisku tejże grupy. To zachowanie hamuje ludzką dociekliwość.
Za prawdę uważamy to, z czym się zgadzamy i co jest formułowane w ramach grupy, do której przynależymy ze względu na podzielane te same wizje świata i wartości, które są rodzajem filtra, przez który sortujemy informacje. Odrzucamy przy tym prawdę niewygodną o tych, których lubimy, to bowiem burzy nam uporządkowany obraz świata.
Gorzej jednak, jeśli przyjmujemy jakiś punkt widzenia, wiedząc jednocześnie, że jest to tylko fałszywa wersja prawdy. Prawdę mówią ludzie z naszej grupy, zwłaszcza ci, na których nam zależy. Prawdę mówią autorytety, ale z naszej grupy. To zjawisko jest w mediach wykorzystywane. Każdy ośrodek medialny ma swoich ekspertów – tłumaczyła językoznawczyni.
Ów uporządkowany, także dzięki stereotypom, obraz świata to swego rodzaju stabilna, bezpieczna wiedza, której nie chcemy naruszać, niechętnie też cokolwiek nowego do niej wprowadzamy. – Określenie „wiedza stabilna” nie jest komplementujące. Dobra wiedza to taka, która nie jest stabilna, gdyż oznacza gotowość do przyjęcia nowych informacji z najbliższego otoczenia – mówiła prelegentka.
– Stereotypy działają tak: Czeczeni wywołują w Polsce różne rozróby. Dostajemy wiadomość, że Czeczen obronił pijanego Polaka, którego ktoś chciał pobić. Moi rozmówcy jednak dopytywali: „Jak to obronił? Chyba okradł?”. To jest mechanizm przyjmowania informacji zaskakujących. Najpierw zatem chcemy się dowiedzieć, czy nie sprawdził się stereotyp, czy to aby nie pomyłka. Nie przyjmujemy też prawdy, która nas zaskakuje – wyjaśniała dr hab. Cegieła.
Zdaniem badaczki, nie jest tak, że to telewizja funduje nam treści sporne. To sam odbiorca chce sporu, chce bowiem stanąć po czyjejś stronie, ale też lubi spory proste, sytuacje czarno-białe i związane z tym rozstrzygnięcia, kto jest „nasz” a kto jest „obcy”.
Często przy tym emocjonalnym mechanizmie zatraca zdolność zrozumienia właściwej istoty sporu, gdyż media tożsamościowe mają w naturze nadawanie ważności jednym faktom, a unieważnianie innych.
Jako przykład badaczka podała sprawę Michała Sz., znanego jako Margot. – Odbiorcy podzielili się na jego zwolenników i przeciwników: przyjęli perspektywę poprawności politycznej albo stronę przeciwną. Przedmiotem sporu była natomiast inna kwestia, której odbiorca nie dociekał, a nawet nie widział: czy walka o własne interesy usprawiedliwia stosowanie przemocy?
Drugim przykładem zagubienia istoty sporu na rzecz nakładu emocji i uproszczenia faktów poprzez stosowanie uogólnień w przekazach medialnych jest zdaniem dr hab. Cegieły sprawa aktywistki pro-life Zuzanny Wiewiórki. Miała ona stwierdzić, że wysadzanie w powietrze klinik aborcyjnych byłoby usprawiedliwione walką o szlachetne cele, a jednym z nich jest obrona ludzkiego życia poczętego.
„W mediach nie widziałam audycji o zasadności użycia przemocy. Media skierowały uwagę na jednego człowieka, reprezentanta pewnych grup, a dyskusja poszła w bok. Odbiorca problemu nie zobaczył” – powiedziała Anna Cegieła.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.