Ameryka dziękuje za Amerykę. Podziękujmy i my…
26 listopada 2020 | 23:03 | Waldemar Piasecki | Nowy Jork Ⓒ Ⓟ
Tego dnia Amerykanie dziękują za… Amerykę. Są święcie przekonani, że otrzymali ją od Wszechmogącego, który wyprowadził ich tu z opresji Starego Kontynentu. Wśród mieszkańców napływowych, imigrantów silnie funkcjonuje przesąd, że jak nie będziesz „Święta Indyka” obchodził, to tak ci Ameryka odpłaci, że się nie pozbierasz… Oczywiście mowa o Dniu Dziękczynienia czyli Thanksgiving.
Dlatego trzeba siedzieć przed telewizorem i obserwować, jak prezydent staje przed Białym Domem i oświadcza, iż pośród wielu obowiązków związanych z odpowiedzialnością za cały świat, jakie ma prezydent Stanów Zjednoczonych ten jest zdecydowanie jednym z najważniejszych. Chodzi o ułaskawienie… indyka z okazji Dnia Dziękczynienia. Ptak nie pójdzie pod nóż, tylko dożyje swych dni w spokoju.
Wybór do tej roli jest wydarzeniem celebrowanym tygodniami przez National Turkey Federation oraz ogłaszany tak, jak przyznanie Oscara.
Nie ma wątpliwości, że dla żadnego z 330 milionów Amerykanów nie ma ważniejszego i bardziej ekumenicznego święta niż to przypadające w czwarty czwartek listopada. Można nie być w rodzinnym domu na Boże Narodzenie czy Wielkanoc, ale na Dzień Dziękczynienia, po po prostu… nie wypada. Ameryka w ten dzień i towarzyszący mu weekend przeżywa totalną… gonitwę. Samymi tylko liniami lotniczymi przemieszcza się ok. 45 milionów ludzi, co od lat pozostaje największą pasażerska operacją powietrzną świata. Na stoły dziękczynne trafia ok. 47 milionów pieczonych indyków, a więc dwukrotnie więcej niż w Boże Narodzenie. Skąd tak wielka różnica? Bo na Boże Narodzenie amerykański Żyd ani Arab, Chińczyk czy Hindus indyka nie kupuje, a na Dzień Dziękczynienia – jak najbardziej. Tegoroczne święto w warunkach pandemii nie będzie zapewne tak huczne, jak poprzednie, ale jest bardzo, a może jeszcze bardziej ze względu na trudny czas – wyczekiwane.
Było tak… 11 grudnia 1620 roku do brzegów Ameryki dobił żaglowiec ‘Mayflower’ z purytanami uchodzącymi z Europy przez katolickimi prześladowaniami. Jego pasażerowie trafili na srogą zimę. Przetrwali tylko dzięki pomocy miejscowych Indian, którzy podzielili się z nimi zapasami żywności oraz nauczyli polować na dzikie indyki. Mimo tego, ze 102 pielgrzymów, zmarło aż 46. Następny rok był łaskawszy, a żniwa nadspodziewanie dobre. Kukurydza i dynie, podstawowe uprawy indiańskie, jakich się nauczyli, obrodziły nadzwyczaj. Dlatego też, aby podziękować Bogu, purytanie, wyprawili święto w ostatni czwartek listopada 1621 roku. Zaprosili 91 czerwonych braci z plemienia Wampanoag, na czele z wodzem Massasoitem, dzięki którym przetrwali pierwszy rok. Gościli się hucznie, a szczególnie fetowany był Indianin Squanto, jedyny czerwonoskóry znających mowę białych i występujący w codziennych kontaktach jako tłumacz.
Ameryka do dziś spiera się o datę i miejsce pierwszego osadnictwa, a zatem pierwszych obchodów Dnia Dziękczynienia. Zachowane źródła wskazują na 8 września 1565 w miejscu, będącym dziś terenem Saint Augustine na Florydzie. Jednak źródła..źródłami, a tradycja i tak – swoje. Wskazuje zdecydowanie na 1621 rok w Plyomouth i nic już tego nie zmieni.
Jest natomiast powszechna zgoda, że świętem narodowym ogłosił Thanksgiving Day w 1863 roku prezydent Abraham Lincoln zapoczątkowując jego powszechną ogólnoamerykańską celebrację wraz ze wszystkimi późniejszymi i zwyczajami.
Oczywiście dotyczą one samego serwowania świątecznego ptaka. Do pieczonego z nadzieniem indyka, idą na stół obowiązkowo – żurawina i czerwone kartofle („yams”) oraz mniej „ortodoksyjne” dodatki, takie jak pieczona kukurydza, zupa z kabaczków, ananasy czy ciasto z marchwi.
Thanksgiving Day to także dzień radosnych parad przeciągających przez miasta amerykańskie, z których najbardziej znana jest oczywiście ta organizowana na przez słynny dom towarowy „Macy’s”. Tak w ogóle od 1854 roku, a na Manhattanie, przed jego siedzibą od 1924 roku. Świętowaniu Dnia Dziękczynienia nie przeszkodził Amerykanom nawet kolejne wojny światowe i fronty. W walce znajdowali czas na wspólny posiłek przy indyku o pokłon swej Ojczyźnie, co widać na tym zdjęciu.
Dzień Dziękczynienia Amerykanie świętują nie tylko w swym kraju, ale także wszędzie, gdzie tego dnia są na świecie. Masowo obchodzony będzie przez żołnierzy amerykańskich kontyngentów z dala od Stanów Zjednoczonych. Przez studentów za granicą, turystów na wycieczkach czy mieszane małżeństwa i personel placówek dyplomatycznych. Obecna pani ambasador USA w Warszawie do dziękczynienie tradycji bez wątpienia się odniesie.
Życzmy wszystkim Amerykanom tego dnia jak najlepiej. Przede wszystkim szanujmy ich. Jak polska duma pozwoli, podziękujmy też sami za… Amerykę. Może się bowiem Polsce jeszcze do czegoś przydać.
Pisząc te słowa warto po raz kolejny przypominać, że Polska nie jest w stanie odtworzyć Pomnika Wdzięczności Ameryce, jaki za składek narodu wystawiła w 1922 roku w centrum Warszawy. Tak wyglądał…
Dzieło wdzięczności Ameryce dłuta wybitnego polskiego rzeźbiarza Xawerego Dunikowskiego nie nastało się w Warszawie długo… Niestety rozpadało się, bo oszczędzono na kamieniu dając piaskowiec zamiast granitu. Kikut wdzięczności trzeba było rozebrać w 1930 roku. Mimo solennych obietnic, ani do wybuchu drugiej wojny, ani pod odzyskaniu polskiej suwerenności po 1989 roku już go nie odtworzono.
Przypominanie o tym wstydzie w Dzień Dziękczynienia boli szczególnie.
cieszymy się, że odwiedzasz nasz portal. Jesteśmy tu dla Ciebie!
Każdego dnia publikujemy najważniejsze informacje z życia Kościoła w Polsce i na świecie. Jednak bez Twojej pomocy sprostanie temu zadaniu będzie coraz trudniejsze.
Dlatego prosimy Cię o wsparcie portalu eKAI.pl za pośrednictwem serwisu Patronite.
Dzięki Tobie będziemy mogli realizować naszą misję. Więcej informacji znajdziesz tutaj.
Polski dziennikarz i pisarz mieszkający w Nowym Jorku. Od 30 lat aktywnie uczestniczy w polsko-żydowskich i żydowsko-chrześcijańskich wzajemnych relacjach i dialogu. Współpracując z wieloma polskimi pismami publikował w takich jak m.in. „Przekrój”, "Tygodnik Powszechny", „Wprost”, „Przegląd”, „Angora”, „Zdanie”, gdzie publikuje m.in. wywiady z takimi postaciami jak Elie Wiesel, Abraham Foxman, Jerzy Kosiński, Claude Lanzmann, Teddy Kollek, rabin Jacob Baker z Jedwabnego, rabin Abraham Skórka. W ostatnich latach życia Jana Karskiego był jego sekretarzem, koordynatorem działalności publicznej. Jest założycielem i przewodniczącym Towarzystwa Jana Karskiego. Autorem trylogii biograficznej "Jan Karski. Jedno życie" oraz współautorem filmu dokumentalnego "Moja misja" o legendarnym emisariuszu.