Homilia abp. Gądeckiego w 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego | 13 grudnia 2021
Rok: 2021
Autor: Papież Franciszek
„Dziś wspominamy 40. rocznicę wprowadzenia stanu wojennego, będącego reakcją ówczesnych władz komunistycznych na wielki – bo skupiający ok. 10 mln Polaków – ruch, który upominał się o suwerenność Polski we wszystkich przejawach życia, a w szczególności o prawa pracownicze.
W tym kontekście chciałbym dotknąć dwóch kwestii, a mianowicie naszej przeszłości i przyszłości.
1. PRZESZŁOŚĆ
Pierwszą kwestią jest przeszłość, czyli stan wojenny. Przygotowania do niego zaczęto już w czasie strajku w stoczni w Gdańsku w sierpniu 1980 roku. Mimo podpisanych porozumień społecznych, w MSW działał dalej sztab operacji „Lato 80”, pracujący nad takim planem. Jego ustalenia były rozwijane (w MSW i w MON) aż do grudnia 1981.
a. Tak więc przygotowania trwały ponad rok. Kontrolował je m.in. naczelny dowódca wojsk Układu Warszawskiego marszałek Wiktor Kulikow oraz ludzie z jego sztabu. Na potrzeby stanu wojennego sporządzono projekty różnych aktów prawnych, w Związku Sowieckim wydrukowano 100 tys. egzemplarzy obwieszczenia o wprowadzeniu tego stanu, ustalono listy komisarzy wojskowych mających przejąć kontrolę nad administracją państwową i większymi zakładami pracy, a także wybrano instytucje i przedsiębiorstwa, które miały zostać zmilitaryzowane.
Ten proces miał swoje momenty kluczowe. W marcu 1981 roku ówczesny premier Jaruzelski i I sekretarz KC PZPR Kania podpisali dokument Myśl przewodnia stanu wojennego, który wieńczył pierwszą fazę przygotowań. Cały czas aktualizowano listę osób przewidzianych do internowania. Takie przygotowania były kontynuowane przez szesnaście miesięcy.
Od połowy października z obszarem przyszłych działań zapoznawało się ponad tysiąc Wojskowych Terenowych Grup Operacyjnych. Intensywne ćwiczenia w walkach z tłumem przechodziły oddziały ZOMO. W więzieniach przygotowano miejsca dla około 5 tys. działaczy Solidarności i opozycji, którzy mieli zostać internowani na podstawie list sporządzanych od początku 1981 r.
Sama bezpośrednia decyzja zapadła – jak się wydaje – na początku grudnia. Dnia 5 grudnia zebrało się Biuro Polityczne KC PZPR i dało Jaruzelskiemu wolną rękę w kwestii określenia samego momentu ogłoszenia. Dnia 12 grudnia o godzinie czternastej generał Jaruzelski kazał wysłać meldunek zawierający rozkazy dla komend wojewódzkich milicji oraz ustalił datę na noc z 12 na 13 grudnia.
I tak – w niedzielę 13 grudnia 1981 r. o godz. 6 rano – Polskie Radio nadało wystąpienie gen. Jaruzelskiego, w którym informował on Polaków o ukonstytuowaniu się Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego (WRON) i wprowadzeniu – na mocy dekretu Rady Państwa – stanu wojennego na terenie całego kraju.
b. Ówczesne władze już 12 grudnia przed północą rozpoczęły zatrzymywanie działaczy opozycji i „Solidarności”. W ciągu kilku dni w 49 ośrodkach internowania umieszczono ok. 5 tys. osób. W ogromnej operacji milicji i wojska, użyto w sumie 70 tys. żołnierzy, 30 tys. milicjantów, 1.750 czołgów, 1.900 wozów bojowych i 9 tys. samochodów (http://web.pwsz.pila.pl/~ effata/index.php/9-newsy/246-40-rocznica-wprowadzenia-stanuwojennego).
Jednocześnie trwały dyskusje na temat możliwości interwencji wojsk Układu Warszawskiego. Jasne było, że władza komunistyczna nie pogodzi się z istnieniem „Solidarności” i uderzy. W większości nie spodziewano się, kiedy się to stanie, bo wcześniej już kierownictwo związku miało do czynienia z szeregiem fałszywych alarmów, przez co jego czujność została osłabiona. Rzecz jasna wprowadzenie tego stanu było był dla większości Polaków gwałtownym wstrząsem. Co innego spodziewać się jakiegoś ataku ze strony władz, a co innego zetknąć się z konkretnymi represjami: z wyłączeniem telefonów, militaryzacją wielu zakładów pracy i instytucji, godziną milicyjną, ograniczeniami w swobodzie poruszania się także w ciągu dnia – poza województwo, w którym się mieszka (por. Wprowadzenie stanu wojennego. Rozmowa z dr hab. Antonim Dudkiem).
Stosunkowo łatwo można zliczyć ofiary komunistycznej władzy z tego okresu – około 100 zabitych, 11 tys. internowanych, milion osób zmuszonych do emigracji. Lecz całościowe konsekwencje stanu wojennego były znacznie poważniejsze. Odcięcie na blisko dekadę od kontaktów z Zachodem, ruina gospodarcza, a przede wszystkim zabicie aktywności społecznej, rozbudzonej od momentu powstania „Solidarności”.
Skala kłamstw – podtrzymując tezę o mniejszym złu – jakie narosły wokół stanu wojennego była ogromna. Wielu Polaków do tej pory nie dostrzega rozmiaru bezprawia i krzywdy, z jakimi wiązał się stan wojenny. Nie przebiła się nawet podstawowa teza o bezprawnym sposobie jego wprowadzenia, być może z tego powodu, że miliony osób budowały system komunistyczny i korzystały z jego przywilejów.
c. Reakcja państw Zachodu uwypukliła różnicę między Stanami Zjednoczonymi a krajami Europy Zachodniej. Rządy większości krajów Europy Zachodniej przyjęły z trudno skrywaną ulgą wprowadzenie stanu wojennego, ponieważ obawiały się one daleko idących konsekwencji ewentualnej interwencji Układu Warszawskiego w Polsce, a być może także wybuchu wojny w Europie. To budziło wśród nich panikę. Dlatego – choć nie przyznano się do tego publicznie – nie zmartwiono się tym, co się stało w Polsce.
Inne były oczywiście reakcje samych społeczeństw zachodnich, zwłaszcza Francji, ale także Niemiec Zachodnich i w kilku innych krajów. Ich postawa była wyraźnie przychylna „Solidarności”, co znalazło swój wyraz w dużej pomocy charytatywnej, jaka napłynęła stamtąd do Polski. Do dziś jesteśmy dłużnikami tych społeczności, które wtedy przysłały pomoc do Polski – głównie za pośrednictwem Kościoła.
Zupełnie inna natomiast była odpowiedź Stanów Zjednoczonych, rządzonych przez prezydenta Reagana, który zdecydowanie zareagował na stan wojenny. Natychmiast nałożył sankcje nie tylko na Polskę, ale i na Związek Radziecki. Co więcej, do wprowadzenia takich sankcji nakłonił też kraje Europy Zachodniej. Amerykanie wywarli presję na rządy francuski i zachodnioniemiecki, namawiając je do przyłączenia się do bojkotu reżimu Jaruzelskiego.
d. Reakcja św. Jana Pawła II na wprowadzenie stanu wojennego była jednoznaczna. Przemawiając z okazji modlitwy ‘Anioł Pański’ 13 grudnia 1981 roku Ojciec Święty przypomniał swoje słowa wypowiedziane z okazji rocznicy wybuchu drugiej wojny światowej: „Nie może być przelewana polska krew, bo zbyt wiele jej wylano, zwłaszcza w czasie ostatniej wojny. Trzeba uczynić wszystko, aby w pokoju budować przyszłość Ojczyzny” (13.12.1981).
Gdy następnego dnia – na placu św. Piotra z inicjatywy Communione e Liberazione odbyło się modlitewne czuwanie tysięcy wiernych w intencji Polski – papież podkreślił solidarność świata z Polakami oraz „niezbywalne prawa człowieka i prawa narodu”. Realizacja tych praw musi „stworzyć wielką solidarność o wymiarze europejskim i światowym, ponieważ ratować te zasady znaczy bronić i rozwijać sprawiedliwość i pokój w dzisiejszym świecie” (14.12.1981).
Obok publicznych wypowiedzi na temat sytuacji w Polsce Ojciec Święty podjął też inne działania. 18 grudnia 1981 r. przybył do Warszawy ks. arcybiskup Luigi Poggi, który w imieniu Ojca Świętego przekazał przewodniczącemu Wojskowej Rady Ocalenia Narodowego specjalny list. Pod wypływem tragicznych wiadomości o zabitych robotnikach Jan Paweł II zwrócił się do generała Jaruzelskiego, domagając się zniesienia stanu wojennego, respektowania praw człowieka i rozwiązywania trudnych spraw metodą dialogu. „Trzeba uczynić wszystko, ażeby tegorocznych świąt Polacy nie musieli spędzać pod groźbą śmierci i represji. Zwracam się do pańskiego sumienia, Generale, do sumień wszystkich tych ludzi, od których zależy w tej chwili decyzja”.
12 stycznia 1982 r. św. Jan Paweł II otrzymał datowaną 6 stycznia odpowiedź generała Jaruzelskiego na swój list. Przewodniczący WRON zgodził się z Ojcem Świętym, że stan wojenny jest szokiem dla społeczeństwa polskiego. Wyraził też przekonanie, że stan wojenny był mniejszym złem wobec groźby interwencji zewnętrznej, gdyby władzom polskim nie udało się spacyfikować niepokojów społecznych.
Odpowiadając na to pismo – 6 kwietnia 1982 roku – papież pisał między innymi: „Aby odbudować siłę państwa wynikającą «z poparcia społecznego», trzeba usunąć «szok» wywołany stanem wojennym, internowaniem tysięcy czołowych działaczy «Solidarności» z Lechem Wałęsą oraz całym szeregiem bolesnych sankcji w stosunku do świata pracy i kultury. Nie tylko trzeba usunąć «szok». Należy ponadto odbudować zaufanie. […] Naród polski zasługuje na to, aby mógł budować swój suwerenny byt w warunkach pokoju i poszanowania obywatelskich praw wszystkich swoich synów i córek”.
W ciągu tygodni stanu wojennego papież przy różnych okazjach akcentował swoją jedność z polskim narodem, budził nadzieję i wskazywał drogi wyjścia z kryzysu i prosił „aby wyszli na wolność wszyscy, którym tę wolność niesłusznie odebrano” (20.01.1982), natomiast zwolnienie z pracy z powodów pozazawodowych i zmuszanie ludzi do podpisywania oświadczeń o wystąpieniu z „Solidarności” nazwał „łamaniem sumień” (por. ks. prof. Piotr Nitecki).
W Polsce zaś większość duchowieństwa polskiego – idąc za głosem kard. Glempa – wzywała wiernych do zachowania spokoju połączonego z troską o internowanych i ich rodziny. Brak otwartego potępienia stanu wojennego był podyktowany troską o uniknięcie rozlewu krwi. „Właśnie w Kościele znajduje się przycisk, przy użyciu którego można było tego dnia zdetonować Polskę” – mówił Barcikowski.
2. PRZYSZŁOŚĆ
a. Drugi temat to przyszłość. Dzieje polskiej „Solidarności” się przecież nie skończyły, ponieważ zasada solidarności – jak twierdzi encyklika Fratelli tutti o braterstwie i przyjaźni społecznej – jest wymogiem moralnym, wpisanym we wszystkie międzyludzkie relacje. Solidarność jawi się dziś pod dwoma wzajemnie się dopełniającymi postaciami: jako zasada społeczna oraz jako cnota moralna.
Solidarność winna być rozumiana przede wszystkim jako zasada społeczna porządkująca działanie instytucji zgodnie z którą „struktury grzechu” – panujące w stosunkach między osobami i narodami – powinny zostać przezwyciężone i przemienione w struktury solidarności; przez stworzenie albo odpowiednie zmiany praw, reguł rynku i przepisów.
Solidarność jest również prawdziwą cnotą moralną, nie zaś tylko jakimś „nieokreślonym współczuciem czy powierzchownym rozrzewnieniem wobec zła dotykającego wielu osób bliskich czy dalekich. Przeciwnie, jest to mocna i trwała wola angażowania się na rzecz dobra wspólnego, czyli dobra wszystkich i każdego; wszyscy bowiem jesteśmy naprawdę odpowiedzialni za wszystkich (por. Fratelli tutti, 193)
W sposób konkretny owa zasada solidarności wyraża się poprzez służbę, która może przybierać wiele różnych form przejmowania odpowiedzialności za innych. Taka służba oznacza przeważnie troskę o to, co słabe. O osoby słabe w naszych rodzinach, w naszym społeczeństwie, w naszym narodzie. W pełnieniu tej służby wobec najsłabszych należy pozostawić na boku swoje własne dążenia, oczekiwania i swoje pragnienia (por. Fratelli tutti, 115).
Solidarność jest czymś o wiele większym niż kilka sporadycznych aktów wielkoduszności. Znaczy ona zmaganie się ze strukturalnymi przyczynami ubóstwa, z nierównością, brakiem zatrudnienia, ziemi i mieszkań, negowaniem praw społecznych i pracowniczych. Jest to stawianie czoła niszczącym efektom imperium pieniądza. Solidarność – pojmowana w swoim najgłębszym sensie – jest sposobem kształtowania historii (por. Fratelli tutti, 116).
b. Solidarności przeciwstawiają się odwieczne konflikty, które uznawano już za przezwyciężone; przeciwstawiają się jej zamknięte i agresywne nacjonalizmy. W niektórych krajach idea jedności narodu – przeniknięta przez różne ideologie – tworzy nowe formy egoizmu i zatracenia zmysłu społecznego, zakamuflowane pod maską rzekomej obrony interesów narodowych. To nam przypomina, że każde pokolenie musi utożsamiać się ze zmaganiami i osiągnięciami poprzednich pokoleń i kierować je ku jeszcze wznioślejszym celom. Dobra, podobnie jak miłości, sprawiedliwości i solidarności nie osiąga się raz na zawsze; trzeba je zdobywać każdego dnia. Nie można zadowalać się tym, co już się osiągnęło w przeszłości, ponieważ taka sytuacja doprowadziłaby nas do ignorowania tego, że wielu naszych braci nadal cierpi z powodu niesprawiedliwości, które od nas wszystkich wymagają działania (por. Fratelli tutti, 11).
Istnieją też lokalne narcyzmy, które nie wyrażają zdrowej miłości do swojego narodu i kultury. Raczej skrywają ducha zamkniętego, który z powodu pewnego braku bezpieczeństwa i lęku przed innymi woli tworzyć mury obronne, by ochronić siebie. Nie można w zdrowy sposób skupiać się na wymiarze lokalnym bez równoczesnego szczerego i przyjaznego otwarcia się na to, co uniwersalne. Bez ubogacania się innymi kulturami i solidaryzowania się z dramatami innych narodów. Niewłaściwe przywiązanie do tego, co lokalne zamyka nas obsesyjnie w kilku ideach, zwyczajach i pewnikach, gdyż w obliczu mnogości możliwości i piękna oferowanego przez cały świat jest ono niezdolne do podziwu oraz pozbawione autentycznej i hojnej solidarności. W ten sposób życie lokalne nie jest już autentycznie chłonne, nie pozwala się uzupełnić przez drugiego, dlatego też staje się ograniczone w swoich możliwościach rozwoju, staje się statyczne i ułomne. W istocie bowiem każda zdrowa kultura jest z natury otwarta i przyjazna, tak że „kultura bez wartości uniwersalnych nie jest prawdziwą kulturą” (por. Fratelli tutti, 146).
c. Z okazji 40. rocznicy wprowadzenia stanu wojennego Rada Miasta Poznania złożyła hołd wszystkim ofiarom systemu komunistycznego, a w szczególności okresu stanu wojennego, a także wyrazy uznania ówczesnym działaczkom i działaczom „Solidarności” i innych organizacji społecznych, które mimo prześladowań nie ustały w walce o wolność.
Jednocześnie – kierując się zasadą sprawiedliwości – potępiła nigdy nie osądzone sprawiedliwie osoby odpowiedzialne za podjęcie decyzji o wprowadzeniu stanu wojennego oraz osoby służące w formacjach: MO, ZOMO, SB i ORMO, biorące udział w prześladowaniach Polek i Polaków, upominających się o wolną i niepodległą Polskę. Jest to droga sprawiedliwego postawienia sprawy z przeszłości. Jeśli przestępca wyrządził krzywdę mnie lub drogiej mi osobie, nikt nie zabrania mi domagać się sprawiedliwości i zatroszczyć się, aby ten ciemiężyciel – lub ktokolwiek inny – nie skrzywdził mnie ponownie, ani nie uczynił tej samej krzywdy innym.
W chrześcijaństwie istnieje jednak również druga droga, która kieruje się zasadą miłości miłosiernej. Jest to droga przebaczenia i pojednania. Niektórzy jednak wolą nie mówić o pojednaniu, bo utrzymują, że konflikt, przemoc i rozbicie stanowią część normalnego funkcjonowania społeczeństwa. Faktycznie, w każdej grupie społecznej istnieją mniej lub bardziej wyrafinowane walki o władzę pomiędzy różnymi grupami. Inni znów twierdzą, że doprowadzenie do przebaczenia, to ustąpienie miejsca, aby inni zdominowali sytuację. Z tego powodu uważają, że lepiej jest utrzymywać próbę sił, która pozwala na zachowanie równowagi sił pomiędzy różnymi grupami. Wreszcie inni uważają, że pojednanie jest sprawą słabych, którzy decydują się na ucieczkę od problemów, ukrywając niesprawiedliwości i nie mogąc stawić czoła problemom, wybierają pozorny pokój (por. Fratelli tutti, 236).
Ale prawdą jest również to, że żadna rodzina, żadna grupa społeczna, a tym bardziej żaden kraj nie ma przyszłości, jeśli siłą, która go jednoczy jest zemsta i nienawiść. Nie możemy się zjednoczyć, aby się mścić; aby uczynić temu, kto dopuścił się przemocy, to samo, co on nam uczynił. Aby planować odwet w formach pozornie legalnych. W ten sposób nic się nie zyskuje, a na dłuższą metę traci się wszystko (por. Fratelli tutti, 242).
Od tego, kto wiele wycierpiał w niesprawiedliwy sposób nie należy wymagać „społecznego przebaczenia”. Pojednanie jest czymś osobistym i nikt nie może narzucić go całemu społeczeństwu. W sferze ściśle osobistej, poprzez dobrowolną i wielkoduszną decyzję, ktoś może zrezygnować z domagania się kary (Mt 5,44-46), chociaż społeczeństwo i jego sprawiedliwość słusznie do niej dążą. Jednakże nie można zadekretować „ogólnego pojednania”, udając, że dekretem można zabliźnić rany lub przykryć niesprawiedliwości płaszczem zapomnienia. Kto może przypisywać sobie prawo do przebaczenia w imieniu innych? W każdym zaś razie nigdy nie wolno proponować zapomnienia (por. Fratelli tutti, 246).
Łatwo jest dzisiaj popadać w pokusę pójścia naprzód, mówiąc, że minęło sporo czasu, i że musimy patrzeć w przyszłość. Nie! Bez pamięci nigdy nie można iść naprzód; bez pełnej pamięci nie można się rozwijać. Potrzebują tego same ofiary – osoby, grupy społeczne lub narody – by nie ulec logice, która prowadzi do usprawiedliwiania represji i każdej przemocy w imię wielkiego, doświadczonego zła (por. Fratelli tutti, 249).
Przebaczenie nie zakłada zapomnienia. Gdy mamy do czynienia z czymś, co nigdy nie powinno być tolerowane, usprawiedliwiane, o czym w żadnym przypadku nie wolno nam zapomnieć, możemy to jeszcze przebaczyć. Dobrowolne i szczere przebaczenie ludzkie odzwierciedla ogrom Bożego przebaczenia. Jeśli przebaczenie jest darmowe, to można przebaczyć także temu, kto opiera się poczuciu winy i nie jest zdolny, aby prosić o przebaczenie. Przebaczenie jest właśnie tym, co pozwala nam szukać sprawiedliwości bez popadania w błędne koło zemsty bądź też w niesprawiedliwość zapomnienia (por. Fratelli tutti, 252).
ZAKOŃCZENIE
A zatem – myśląc o naszej przeszłości i przyszłości – módlmy się na koniec:
Boże Ojcze rodzaju ludzkiego,
który obdarzyłeś wszystkich ludzi równą godnością,
zaszczep w naszych sercach ducha braterstwa.
Natchnij nas pragnieniem spotkania, dialogu, sprawiedliwości i pokoju.
Pobudź nas do tworzenia zdrowszych społeczeństw i bardziej ludzkiego świata,
bez głodu, bez ubóstwa, bez przemocy i wojen.
Otwórz nasze serca na wszystkie ludy i narody,
abyśmy rozpoznali dobro i piękno, jakie zasiałeś w każdym z nich,
aby zacieśnić więzi jedności, wspólnych projektów i wspólnych nadziei. Amen”.